Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2017, 12:19   #205
cyjanek
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
“I po co to wszystko?” nieoczekiwanie swąd palonego mięsa wzbudził w nim mdłości. Nachylił się i uwolnił zawartość żołądka. Nie było tego wiele. Przełknął ślinę, splunął i ze wstrętem odwrócił głowę, lecz od goryczy w przełyku nie było ucieczki. Być może dlatego, że pole bitwy wciąż jeszcze żyło i śpiewało mu ponurą pieśń, której słowami były zawodzenie jęków, bezsilne bluźnierstwa i wołania o pomoc tych nieszczęśników, którym los nie przyniósł szybkiej śmierci. Bardzo się starał, lecz nie wszyscy spłonęli w całości.
- Trzeba im pomóc - zachichotał, a po chwili huknął głośnym kaszlącym śmiechem, przyciągając uwagę leżących na plecach żołnierzy Nar. Obrócili głowami w jego kierunku, przymknięte powieki zadrżały, lecz nic więcej. Nawet nieśmiertelni mogą być na śmierć zmęczeni. Uniósł się i niezbyt pewnym, chwiejącym krokiem ruszył pomiędzy rozłożonymi w pierścienie zwęglonymi zwłokami - oczywiście najwięcej trupów było tam, gdzie zmierzył się z wściekłymi walącymi w niego fala po fali szeregami wojów. Iskierka dumy z siebie dzięki mocy luminy buchnęła ogniem, a Enoch przeciągnął się z rozkoszą gdy z leniwą ekstazą przepływała przez żyły i tętnice.
- Pomogę wam! - słowa z łoskotem kamieni rozsypanych na betonie potoczyły się przez pole bitwy. Na chwilę wszystko przycichło, by zaraz powrócić w jeszcze głośniejszym skowycie. Umierający zdali sobie sprawę, że śmierć nadchodzi.
Lumina trzepotała w piersi Enocha niczym ptak próbujący wyrwać się z klatki i on jej tą wolność dawał. Nie szczędząc kierował do wciąż gorących serc i obdarowywał ogniem, aż zmieniały się w popiół. Dotknięci żarem luminy bijąc w ziemię wściekle pięściami prężyli się w agonii, aż z rozwartych w krzyku ust obłoczkiem pary uciekał ostatni oddech. Enoch w euforii niemal biegł przez pola niekończącej się śmierci i błogosławiąc luminą kończył nieludzkie cierpienia, których doświadczali wciąż żywi. Na koniec, w ciszy tak martwej, że nawet wiatr nie ośmielał się szeleścić popiołem, dotarł do wału trupów tak wysokiego, że musiał zadzierać głowę. Przytrzymując się ubrań i zwęglonych dłoni wspiął się na samą górę, gdzie znalazł lecz wciąż zwróconych do siebie plecami Czwororożną Bestię i Króla Kamiennego Ludu.
- Po co ci to było… - schylił głowę honorując młodzieńca, który dokonał złego wyboru i kierując uwagę na potężne rogi zapomniał o nim. Wsunął dłoń w szorstkie kudły i nieco uniósł głowę potwora by lepiej się przyjrzeć wyjątkowej ozdobie jego głowy.
- Będą moje - westchnął z już nieco zmęczonym uśmiechem i zabrał się za wycinanie rogów.
 
cyjanek jest offline