Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2017, 20:32   #96
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Gdy światła zgasły, kruczowłosa stała spokojnie przy krześle, nic sobie z tego nie robiąc. Póki jej przestrzeń osobista nie została zakłócona, dziewczynę mało co było w stanie wyprowadzić z równowagi… Przynajmniej tak jej się zdawało.

- Co to kurwa ma być?! - zaklęła szpetnie, gdy potłuczone wspomnienia w końcu ułożyły się w mozaikę obrazu i zdała sobie sprawę w jakie gówno może wepchnąć ją niebieskoskóra kobieta.
Ilu kurwa jeszcze facetów miała przy sobie Selohi? Ile nieszczęść na nią sprowadzi ta słabowita mimoza?!
Yamasaki złapała się za głowę.
Była zła. Nie, wściekła…
Te wszystkie mdłe sny, te nudne do wyrzygu czułości i rozterki. Wzloty i upadki.
Życie… które jej nie obchodziło, nagle wróciło...
”Muszę stąd uciekać…” Pomyślała skrzypaczka zdając sobie sprawę, że być może wśród zebranych tu pojebów z uszkami, może być któryś z…
”O ja pierdolę…”
A jeśli któryś postanowi ją odnaleźć?

Nagle uderzyła ją pewna myśl.
”TEN GAIJIN… KURWA… ON…”
Wizja tortur szalonego naukowca i/lub śmierć w męczarniach nie była tak straszna, jak ta w której to Miyako była goniona przez chłopa lub babę ślepo zakochanego w kimś, kto postanowił se strzelić darmową reinkarnacje w jej ciele.
Podchodząc do drzwi, chwyciła za klamkę i nacisnęła, modląc się w duchu, by te były otwarte.
Musiała uciekać. Musiała wiać przed całą nieszczęsną załogą tej niewydymanej księżniczki. Bo to… że kiedyś byli ze sobą w jakikolwiek sposób powiązani… było kiedyś, a teraz, było teraz. Ich miłość i ich przyjaźń się nie liczyła, ich życie i osiągnięcia dawno przeminęły. Byli dla siebie obcy i ŻADNE wspomnienia tego nie zmienią i nie pogrążą przepaści jakie ich dzieliły od siebie.
Sonoroki wyglądał jak kukła w mroku nocy. Nienaturalnie sztywny i milczący. Niczym lalka brzuchomówcy, której odcięto sznurki. Dopiero po chwili powoli podniósł się od stolika… oddychał ciężko jakby łapał powietrze niczym karp wyjęty z wody.
- Chyba… chyba… zaczyna się.- wydusił z siebie mężczyzna.
W zamku kliknęło i skrzypaczka poczuła jak wejście do pokoju przesłuchań uchyla się pod naporem jej dłoni. Chciała krzyczeć z radości, ale powstrzymała się, odwracając do mamroczącego pod nosem kompana. Nie patrzyła jednak na niego, a na wolne krzesło… broń, która może przechylić szalę zwycięstwa ku Miyako.
Dopadła do nich jak wygłodniała harpia, łapiąc za oparcie i podnosząc. Zrobiła krok w kierunku wyjścia, ale obejrzała się na Shunsuke.
- Nie pierdol jak stara baba… bierz krzesło i spadamy - zawołała do niego z pełnym determinacji głosem, nie czekała jednak na reakcję, bo już torowała sobie przejście ku wolności, wyglądając na korytarz.
- I co będziemy bić krzesłem.- burknął Sonoroki biorąc jednakże je w ręce.- Zresztą… nie ma to znaczenia. Za chwilę nam całkiem odbije, bo Niebiescy pewnie zastąpią nas w naszych głowach.
W sumie… nie wiedział, czy chce uciekać. Autopsja bowiem wydawała mu się absurdalnym pomysłem. Urodzili się ludźmi, wszystkie ich organy były ludzkie. Co niby mieli znaleźć? Zieloną krew? Sonoroki, z tego co wiedział, krwawił na czerwono.
Niemniej… siedzenie w zamknięciu też mu obrzydło.
Ruszył za królową lodu pytając.-Ruszajmy póki mamy taką możliwość. Czas nie jest po naszej stronie.
- Powiedziałam ci, żebyś przestał-tyle-pieprzyć! - Miyako wyczerpała swój limit na tolerancje świata ją otaczającego, tym bardziej, że ten okazywał się podwójnym dildo.
Starając sobie przypomnieć drogę, którą przybyła do salki, ruszyła czujnym krokiem, trzymając “broń” w pogotowiu.
Wyszli na korytarz, gdzie nikogo nie było... chyba... bo w ciemności trudno przecież stwierdzić, a tutaj okien brakowało. Dwie pary drzwi po lewej i jednak po prawej, a dalej... au!
Yamasaki trafiła na metalową kratę w przejściu.

[media]http://tustolica.pl/misc/echo/W/2011/04_22-08-b.jpg[/media]


No tak, faktycznie było tu wcześniej coś takiego... tylko że otwarte. Co gorsza, przy klamce Japonka namacała kłódkę - oczywiście zamkniętą. Na nią brak prądu nijak nie działał.
- Jeśli potrafisz otworzyć idziemy dalej… jeśli nie… szukajmy innej drogi. - stwierdził Shunusuke. - A i krzesło możesz ode mnie wziąć… czuję się bardziej groźny nie mając w rękach nieporęcznego mebla.
Kruczowłosa wpatrywała się w przejście z kamiennym wyrazem twarzy. Znajdowała się w potrzasku… w klatce.
W końcu była laboratoryjnym nezumi. Jak mogła o tym zapomnieć? Jak mogła, choć przez chwilę w tej sytuacji, pomyśleć, że ma prawo do decydowania o swoim losie?
Ona… Selohi… i ciało, w którym obie się znajdowały… wspomnienia, które dzieliły… to wszystko wystawione było na doświadczenia.

Z których nie było ucieczki.

Miyako wzięła w dłoń kłódkę, oglądając zamek, który pogrzebał jej nadzieję na ucieczkę. Zimny metal działał na nią uspokajająco… choć nieco abstrakcyjnie.
Powoli, na powrót poddawała się ze swoim losem i rezygnowała z życia, które jeszcze przed chwilą chciała ratować.
- Nie potrafię… - przyznała, smutnym tonem, mężczyźnie, odwracając się do niego, choć nie ogniskując na nim spojrzenia.
- Jesteśmy w potrzasku… wszyscy. - Ruszyła powoli w drogę powrotną, trzymając krzesełko pod pachą. Wyglądała jak strudzony wędrowiec, który szukał miejsca na spoczynek.

Yamasaki wróciła do wyznaczonej jej celi, w oczach miała łzy bezsilności i strachu.
Strachu człowieka, który dobrze wie jaki los potrafią zgotować mu inni ludzie.
Gniew znowu wstrząsnął jej ciałem.
Zaatakowała więc z krzykiem stolik, okładając go krzesłem, a kiedy jej broń stała się tak sfatygowana, że nie dało się nią za dużo machać, spróbowała swoich sił z samym stołem, łapiąc go za nogę i… szurając nim raz w lewo, raz w prawo. Warcząc wściekle i wykrzykując dość wyględne słowa - gówno, dupa, kutas, cycki!
- Jest jeszcze lustro weneckie. - posłyszała, gdy Shunsuke obszedł cały odcinek korytarza jaki mieli do dyspozycji. -Za nim jest kolejne pomieszczenie i drzwi zapewne, które prowadzą na inny korytarz.
Po tych słowach wziął krzesło przymierzając się do próby rozbicia owej tafli. Nie miał wielkiej nadziei na to… ale też nie miał nic lepszego do roboty.
Japonka dyszała jak rozwścieczony nosorożec, pieniąc się na ustach. Stała pośrodku pokoju, próbując wyłamać jedną nogę od blatu, jakby to w czymś miało jej pomóc.
Nie wyglądała już jak stoicka Królowa Śniegu, jak zdążył ją okrzyknąć rysownik. W zasadzie w tych ciemnościach… w ogóle nie wyglądała, bo prawie nic nie było widać, ale po odgłosach można było poznać, że pod powłoką lodu… kryło się prawdziwe serce z magmy.
- Jak w każdym pokoju przesłuchań… a jest ich tutaj cztery! Po coś tu znowu wlazł? Idź szukać szczęścia gdzie indziej! - krzyknęła, odskakując nieco do tyłu ze swoją ofiarą w rękach, gdy mężczyzna zamachnął się na kryształową ścianę.
Z jednej strony była zła, że wylądowała tu z jakimś obcym fagasem, którego nawet nie lubiła… z drugiej, jego obecność była dla niej pokrzepiająca, bo przypominała o tym… iż nie była sama. Tym razem był ktoś, kto również dzielił los jako ofiary.
- Nie jestem pewien czy powinniśmy się rozdzielać. We dwójkę łatwiej poradzimy sobie z zagrożeniami niż pojedynczo.- stwierdził Shunsuke, choć nie był to jedyny powód jego obecności koło Japonki. W którymś z mijanych pomieszczeń mógł wszak siedzieć Saito, a w nim dusza która mogłaby rozpoznać Niebieskiego zamieszkującego ciało Sonorokiego. Grafik instynktownie bał się tego spotkania.
- Zagrożeniami? A co ci tu niby grozi? Szalony naukowiec? - sarknęła kruczowłosa, widząc, że krzesło ześlizgnęło się po lustrze i… to by było tyle.
Oboje zachowywali się jak kompletni idioci, ale w tej chwili zupełnie jej to nie przeszkadzało.
- Albo zrobili to z diamentu, albo jesteś niesamowicie słaby… - skwitowała wycofując się pod przeciwległą ścianę, by zrobić odpowiedni rozpęd… z którym uderzyła w szybę.
Lustro zadrżało i głucho zadudniło, lecz nijak nie uległo. Yamasaki za to czuła, że będzie miała na ramieniu wielkiego siniaka.
Zdecydowanie nie było tak jak Miya sobie wyobraziła i jak oglądała w filmach. Zjeżdżając z głuchym jękiem na podłogę, złapała się za obolały bark, drżąc z bólu, ale nie pozwoliła sobie na krzyk i utyskiwania.
Uderzenie podziałało na nią jak kubeł zimnej wody i na chwilę ostudził jej zapały do buntowania się, uciekania, czy mordowania potencjalnych kochanków niebieskiej.
- Raczej obstawiałbym na smutnych panów z pistoletami pod marynarką. Ale tak… szalony naukowiec też jest jakąś opcją.- Shunsuke przyjrzał lustru i puknął.-Albo szkło jest pancerne.
Z ciężkim sercem Sonoroki spojrzał na korytarz i na drzwi które tam były. -Chyba nie mamy wyboru i musimy je sprawdzić.
- Za nimi mogą być inni… - odparła kobieta rozmasowując drętwiejącą z bólu rękę.
- Tam są… ja... nie chcę ich spotykać. - Mruknęła cicho, opierając skroń o chłodną ścianę.
-Też tego nie chcę, ale albo rozejrzymy się albo… utkniemy tu na zawsze.- westchnął Sonoroki.
- I tak tu utknęliśmy… nie zdaliśmy testu na poczytalność - stwierdziła Yama, poddając się. - Zresztą… co zrobisz, gdy za drzwiami trafisz na uzbrojonych agentów lub… innych tego typu. Ukłonisz się i zaproponujesz kubek matchi?
- Chcą nas żywych. Nie mogą zabić. W takim przypadku broń jest zawadą nie pomocą.- wzruszył ramionami Sonoroki.- Jesteśmy martwi Yuki Hime. Jeśli oni nas nie zabiją, to zrobią to Niebiescy zajmując miejsca w naszych ciałach. Więc… co mamy do stracenia? Bo nie życie.
- Pomyślałeś o rodzaju śmierci… jaka nas czeka? - zadrwiła dziewczyna, prychając pod nosem i powoli i z jękiem bólu podnosząc się na równe nogi. - Jeśli przez ciebie, będę cierpieć długie męki… dopilnuje, byś cierpiał dwa razy bardziej ode mnie… - Ruszyła po zdezelowane krzesełko, ponownie się w nie zbrojąc.
- Skąd wiesz… że nie jestem sadomasochistą, co? I tak patrzysz na mnie, jakbym był seryjnym zboczeńcem. - zażartował Shunsuke, choć nie było mu do śmiechu. I ruszył korytarzem zmierzając do pojedynczych drzwi po prawej stronie. Po nich zamierzał sprawdzić drzwi naprzeciwko, a na końcu ostatnie po lewej.

”Poznałby swój swego…” Pomyślała tancerka, idąc w ślad za partnerem w zbrodni. Jeśli sprawy pójdą nie po jej myśli, pierdolnie gościa w łeb i wykupi sobie nim wolność, dodając parę ciekawych rzeczy od siebie.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline