Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2017, 09:18   #14
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Post pisany przy wsparciu MG i Viv


Anastazja zjadła kilka rollsów, resztę odkładając na swoją półkę w lodówce. Niby mogła się podzielić, jednak wychodziła z założenia, że jak ktoś jest potrzebujący, to sam się poczęstuje. A może zostanie coś dla Olivera, który nieźle się napracował przy zrobieniu tego śniadania. No i wykosztował pewnie, choć Anastazji nigdy nie było szkoda kasy, zarobionej przez niego w corpo.

Nim czerwonowłosa odpowiedziała na liścik, wysłała zapytanie na czacie zespołu o plany odnośnie próby. Nie ma co ukrywać, że spędzenie wieczoru w towarzystwie upierdliwego Olivera, nawet jeśli to on za wszystko płacił, nie stało wysoko w jej hierarchii. Dowiedziała się też o jutrzejszym koncercie, co ją ucieszyło - przypływ gotówki zawsze cieszył.

Skinęła głową powitalnie Kamie i Rosalie, która grzebała przy jakimś urządzeniu namiętnie. Czy to nie był ten wczorajszy dron? Nim jednak skrzypaczka zdążyła się zainteresować, jej uwagę ściągnęła Lily... przynajmniej na chwilę, zanim w radiu nie nadano komunikatu:

“…wyciął na jej ciele tekst „Imagine” Johna Lennona oraz czas trwania utworu. U poprzedniej ofiary był to „Ring of Fire” Johnego Casha, zaś u pierwszej, a w każdym razie pierwszej znalezionej, „Nightingale” Angelo Badalamentiego i Julee Cruise…”

Ignorując pytanie starszej sąsiadki, Anastazja zacisnęła pięści z podniecenia.
- Maya, słyszałaś? - zapytała swojego ducha, który jak zwykle siedział na jej ramieniu i machał nóżkami wesoło.

[MEDIA]https://media.archonia.com/images/samples/15/58/21558_s0.jpg[/MEDIA]

- Tak. Pielgrzymi z samorządu chcą cię widzieć. - powtórzyła mangowa istotka wypowiedź Lily.
- Nie to! - prychnęła niecierpliwie, po czym szybko odpowiedziała staruszce - Niech przyjdą jak muszą.
I już o tym nie myślała, skupiając się na wspomnieniu z poranka.
- Ten zabójca! - podniecona mówiła do swojego ducha, wracając do swojego leża rozpusty, jak zwykła mówić o posłaniu - Ja go widziałam! Miał koszulkę z Lennonem, ten sam tytuł krążka To nie mógł być przypadek! I te jego oczy...
- Może to zgłosimy? - zaproponowała Maya.
- Co? A po co? W sensie, jeszcze by nas się ktoś czepiał. Nie, Maya, co innego... mam pomysł na nowy hicior. Oczy mordercy!
- Oh!
- teraz i Maya okazała podniecenie - Będziesz tworzyć?
- Tak! Słuchaj i notuj...
- i zaczęła tworzyć mroczne rymy pod kolejny numer Mass Æffect, planując zaprezentować utwór na najbliższej próbie.

Nie dane jej było popracować zbyt długo, bo kwadrans później rozległo się pukanie w ścianę obok oddzielającej mieszkanko od reszty sklepu kotary oraz zachrypnięte wołanie Lily:
- Ej, księżniczko! Przyleźli do ciebie!
- Jak kochają, to poczekają.
.. - warknęła, kończąc ostatnią zwrotkę. Nie była zadowolona w 100% i wiedziała, że ten diament wymaga jeszcze oszlifowania, ale szkielet hiciora już był! Doprawdy, jeśli się nie myliła, będzie musiała załatwić sobie jakąś wejściówkę, gdzie trzymają świrów i zjebów, skoro to ma jej dawać takiego kopa natchnienia.
Wstała i szybkim krokiem wyszła na zewnątrz.
- Czego? - przywitała się serdecznie.

W kuchni czekali dwaj mężczyźni i dwie kobiety. Wśród nich był Paul Gaultier, nieformalny lider ich społeczności, starszy brodaty gość z niesamowitym siwym irokezem. Towarzyszyły mu starsza Azjatka i biała nastolatka oraz młodszy, długowłosy mężczyzna z opaską samoobrony Alamo na ramieniu - wpisaną w koło białą literą A. Ten nachylał się nad Rosalie i rozłożonym już na części pierwsze dronem.
Lily oparła się o ścianę, tak żeby wszystko słyszeć a Azjatka z samorządu spojrzała na Gaultiera jakby chciała powiedzieć “a nie mówiłam?”.
Ten jednak wydawał się niezrażony, widocznie zwalając nieuprzejmość Anastazji na jej ekscentryczny styl. Wiadomo, artystom zawsze więcej uchodziło na sucho.
- Dzień dobry pani… de Sade - uśmiechnął się kącikami ust. - Widzę że jesteś zajęta, a my trochę też, więc przejdziemy do rzeczy. Mamy propozycję. Koncertu. W poniedziałek, tutaj. Organizujemy demonstrację w obronie Alamo i ogólnie, przeciw polityce mieszkaniowej władz. Wielu ludzi w mieście jest na skraju i jeśli nam się uda spodziewamy się nawet czterdziestu tysięcy ludzi. A uda nam się jeśli Mass Æffect zagrają. Nie jesteśmy w stanie dużo zapłacić, ale gwarantuję, że będziecie we wszystkich kanałach holowizji. I… ale może oddam głos córce. Meg?
- Więc..
. - zaczęła nieśmiało nastolatka, patrząc pod nogi. Chyba była bardzo przejęta. - Moglibyśmy nakręcić zajebisty teledysk! - wykrztusiła wreszcie. - Dronami. Takimi jak ten - wskazała na tego na stole - ale nie policyjnymi, wiadomo. Ja i kumple mamy kilka własnej roboty. Scenę urządzilibyśmy na dachu wejściowego holu. Skołowali dobre nagłośnienie...
- Przekażesz propozycję reszcie zespołu? - zapytał Gaultier.

Anastazja pomyślała, że propozycja z pewnością trafiłaby na podatny grunt u niektórych członków zespołu. Ona sama nigdy nie była etatowym rebelem, ani też nie była jakoś emocjonalnie związana z Alamo. Trafiła tu jak nie miała kasy, bo było tanio. Z drugiej strony największa publiczność jaką dotąd mieli Mass Æffect to było parę tysięcy na festiwalu w Vallejo. Nie mieli też jeszcze teledysku z prawdziwego zdarzenia.
Skrzypaczka patrzyła to na jedno to na drugie z wyrazem twarzy, przywodzącym na myśl rozkapryszona księżniczkę. Westchnęła, przewróciła oczami.
- Noooo.... dobra. To jest słuszna sprawa, więc poproszę team żeby dla was narazili karki. Bo wiecie, że tak to się skończy? Jeśli się zgodzimy Mass Æffect dostanie etykietkę bandu, który prowadzi do rewolty, będziemy mieć w takich korpo masę wrogów... - mówiła tonem poświęcenia, choć po prawdzie w duszy jej grało. Oczywiście, był to ryzykowny sposób promocji, ale przecież ich granie takie właśnie było - niegrzeczne i buntownicze.

- W części na pewno - zgodził się Gaultier. - Ale korporacje wcale nie są tak jednomyślne jak to się z naszej perspektywy wydaje. Wiem, bo kiedyś w jednej pracowałem i to na wysokim stołku. Jasne, te, które zagarniają ziemię we Frisco i Bay Area trzymają w tej sprawie wspólny front, ale inne mogą im szkodzić i cieszyć z ich porażek. Tam na górze trwa nieustanna, niewidoczna dla nas wojna. Korporaci bardziej obawiają się konkurencji niż rewolty. I mają rację, choć wiem, że to brzmi rozczarowująco. Przed rewolucją chroni ich policja i wojsko, przewaga technologiczna, której nie pokonamy. Możemy tylko odnosić małe zwycięstwa. Może do jednego się przyczynicie.
- Będziemy wdzięczni
- dodała Azjatka. - A ludzie to zapamiętają.
- Spoko, pogadam z moimi... o...
- sprawdziła czy jej propozycja próby została zatwierdzona - Dziś po południu powinnam wiedzieć. Będziemy w kontakcie. - powiedziała, wchodząc w rolę profesjonalisty.
Przy okazji puściła Oliverowi info, że zgadza się na kolację, ale chce trójkąta. I dobrego towaru.
- Czekamy na wieści - Gaultier uśmiechnął się i podał jej numer fonu a jego córka swój.
- W sprawie teledysku piszcie do mnie - dodała nieśmiało.
Zaś facet z samoobrony wstał od stołu z rozkręconym dronem, przy którym rozmawiał z tatuażystką.
- Rosalie tutaj znalazła coś ciekawego - poinformował wszystkich. - Pacyfikatorzy chcą zgarnąć do poniedziałku jak najwięcej ludzi z samorządu i samoobrony Alamo. Tutaj nic nam nie grozi, ale jak wypatrzą kogoś na ulicy, dronem lub przez miejski monitoring, może być kiepsko. Wiadomo, że nic na nas nie mają, ale mogą przytrzymać w celi pod byle pretekstem czterdzieści osiem godzin, żeby tylko zdezorganizować opór.
Przeniósł spojrzenie na Anastazję.
- Z chwilą gdy ogłosimy wasz udział to może dotyczyć również was - oznajmił. - Dlatego wstrzymajmy się z tym jak najdłużej.
- Koncert ma przyciągnąć ludzi -
zauważył Gaultier. - Musimy poinformować o tym najpóźniej w niedzielę.
- W takim razie do niedzieli. Dla bezpieczeństwa spędzicie tu wszyscy noc przed koncertem, ok?
- bojownik zapytał de Sade.
- Nie ode mnie to zależy, ale myślę, że ok... jeśli zapewnicie nam stosowne warunki. - uśmiechnęła się tak, jak to potrafią niegrzeczne dziewczynki.
- Apartament dla VIP-ów czyli kanapy w biurze samorządu - uśmiechnęła się Azjatka. - Są naprawdę wygodne.
- I żarcie. I picie. - dodała Anastazja.

Pożegnali się i wyszli, tylko facet z samoobrony zatrzymał się jeszcze przy Rosalie i szepnął jej coś, nim podążył za nimi.

Tymczasem na holo pojawił się sms od Olivera:
Cytat:
“Tylko najlepszy towar dla Bogini. Może tym razem dziewczynka?”
- gdyby to była wiadomość głosowa na pewno usłyszałaby nadzieję w jego głosie.

Uśmiechnęła się. No tak, ostatnio chciała chłopca, a on bardzo polubił Olivera, co rzeczonemu niekoniecznie odpowiadało.
Cytat:
“Niech będzie. Tylko nie jakaś niemota, ani chichoczący plastik, bo wyjdę, choćby mi na złotej tacy frytki podawali. Niech ma pazur.”
- odpisała.
- No i jeszcze gracie koncert, zajebiście! - Rosalie krzyknęła podjarana, gdy goście wyszli. Podbiegła do Anastazji przytuliła ją mocno i pocałowała soczyście w policzek. - Zajebiście! - powtórzyła. Miała wrażenie, że nic nie będzie w stanie zepsuć jej dzisiaj nastroju.
Skrzypaczka wyglądała jakby się przebudziła, musiała z kimś akurat gadać na czacie. Odruchowo jednak wyciągnęła rękę i zmacała biust tatuażystki.
- No... - skomentowała, chyba nie do końca słuchając.
- Fajne, wiem - stwierdziła tatuażystka, po czym odwróciła się na pięcie i zanurzyła głowę w lodówce w poszukiwaniu czegoś do żarcia.
Cytat:
“To może Rosalie?"
- odpisał Oliver.
Skrzypaczka przyjrzała się tatuażystce, po czym wskazała jej pozostawione rollsy, by się częstowała. Spojrzała też na kształt jej wypiętego tyłeczka. I po krótkim namyśle odpisała.
Cytat:
“Może być, ale nie dam ci, jeśli ona mi pierwsza nie zrobi dobrze.”
Chwilę później zadzwonił holofon Rosalie. Oliver. Wideopołączenie. Współlokator Anastazji pojawił się w e-glasach na tle kafelków. Był chyba w firmowej toalecie. Przybrał zawadiacką pozę i rozpiął górne guziki koszuli. Jednym słowem starał się wyglądać uwodzicielsko.
- Cześć Rosalie - zaczął. - Słuchaj... jest taka sprawa. Ja i Anastazja… lubimy czasem eksperymentować, wiesz, w łóżku - mrugnął porozumiewawczo. - A że ona jest trochę nieśmiała to poprosiła mnie, żebym ci zaproponował…. może dołączyłabyś dziś do nas w sypialni?
W tym czasie nieświadoma niczego 'wstydliwa' skrzypaczka zaczęła gmerać w swoich szortach po czym rozpięła je i jakby nigdy nic wyjęła z majtek jakiś szeleszczący papierek.
- Szlag, mówiłam, że jak będzie jadł z mojej bielizny, to ma po sobie posprzątać... - mruknęła pod nosem.
- No cześć - odpowiedziała i wepchnęła do ust całego rollsa. Przeżuwając powoli słuchała tego, co ma do powiedzenia Oliver. Jej oczy zrobiły się większe wyrażając tym samym nieme zaskoczenie, bo buzię cały czas miała pełną. - Nieśmiała?! - parsknęła śmiechem wypluwając przy tym kawałek zieleniny. Przeżuła do końca, popiła resztką wygazowanego już piwa, które ona, albo ktoś inny musiał tu kiedyś zostawić i nie trzymając go dłużej w niepewności powiedziała - mam już inne plany - wzruszyła ramionami - ale bawcie się dobrze. - Skończyła rozmowę i wróciła do jedzenia ciągle trochę rozbawiona.

Anastazja nawet nie zwróciła na nią uwagi, pogrążona w jakiejś rozmowie na czacie.
Cytat:
“Ma już inne plany, ale mam jeszcze jedną opcję, która wiąże się z oglądaniem mieszkania. Mogę nas umówić na 19?"
Teraz dopiero skrzypaczka spojrzała w ślad za Ross, orientując się, że to właśnie teraz musiała rozmawiać z Oliverem i to prychnięcie śmiechem dotyczyło jego propozycji. Sama też uśmiechnęła się pod nosem. Odczekała chwilę, by nie przyzwyczajać swojego wiernego fana do zbyt szybkich odpowiedzi i sprawdziła pogodę.
Cytat:
36 stopni w cieniu. W nocy 25. Bez opadów.
Dopiero po tym Vandelopa odpisała:
Cytat:
“Ok, daj mi adres.”
Następnie przeszła w stan offline i chwytając resztkę czerwonej farby, którą swojego czasu kazała Oliverowi wymalować sypialnię, ruszyła do pokoju Olivera. Pamięć jej nie zawiodła, jego prześcieradło było wyjątkowo dobrej jakości... idealne na płótno dla jej najnowszego dzieła. Dziewczyna uśmiechnęła się szelmowsko.

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline