Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2017, 13:25   #71
Paszczakor
 
Paszczakor's Avatar
 
Reputacja: 1 Paszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumny
Podstępny cios Zenobii dotarł do celu. Może nie ucięła kultyście głowy, ale widać było, że rana jest poważna. Ze śmiechem uniknęła niezdarnego cięcia. Zaraz potem chłopina zupełnie i dosłownie stracił głowę za sprawą bezbłędnego ciosu Przeborki. Nie niepokojona już więcej ladacznica dopadła pobliskich drzwi i na nie naparła. Te zamiast posłusznie otworzyć się, zapewne za sprawą plugawej magii odwzajemniły jej się potwornym bólem w plecach.
-Uważajcie, drzwi są...-zdołała wykrztusić.
Upadając, zobaczyła odrzucającego kuszę kultystę. Zrozumiała, że suczy syn musiał mieć załadowaną więcej jak jedną, inaczej nie zdążyłby tak szybko przeładować. Przy leżącej zaczęła tworzyć się coraz większa kałuża. Choć z tym będzie miała spokój. Nie poczuła jednak ulgi, jedyne co do niej docierało, to ból w plecach i przejmujące zimno.
-Wampir ratuj. Bierz go!- Zachrypiała.
~Gdzie jest to głupie bydle, kiedy jest potrzebne? Trzeba było zamiast niego zabrać muła...~ z tą myślą odpłynęła.

Shavri słyszał wszystkie odgłosy walki. Początkowo stał przy Jorisie, ale kiedy wszyscy ruszyli do przodu bić i siec, zawahał się. Miał bardzo złe doświadczenia z odsłaniania pleców, a tam z przodu zrobiło się z kolei dość tłoczno i bez niego. Kątem oka widział jak Turmalina składa się do strzału i zrobiło mu się jeszcze bardziej zimno. Odwrócił się więc przodem do drogi, którą przyszli. Nie wykluczone, że ktoś mógł się tędy dostać - smoczy kurhan nie był w tym względzie żadną przeszkodą. Zatem wytężał wzrok i słuch. Trzymanie za pysk własnych pragnień - by na dziko szarżować do pozostałych - szło mu coraz lepiej.

Powietrze zaświstało i myśliwy odruchowo odstąpił w tył przyciągając do siebie Rikę. Jeśli myśleli, że za Przeborką łatwiej niż za Marvem wejdą do tego zakaplicza to się srodze pomylili. Miecz wielkiej kobiety zafurkotał niebezpiecznie blisko ścian i malowniczo pozbawił głowy jednego ze smoczych amantów. Nie wyglądało, by ona, czy Marv mieli teraz na uwadze dopuszczenie kogokolwiek do walki, a i świetnie im szło. Toteż Joris już się do przodu nie pchał. Póki nie usłyszał krzyku Zenobii. Od razu przypomniał sobie finał przygody w posiadłości dworskiej pod Phandalin...
Skinęli sobie szybko z ukochaną głowami i on dał nura w kierunku mateczki, a Rika z sejmitarem ruszyła ku draniowi, który postrzelił jej - jakby nie było - towarzyszkę. Pokonanie go nie było trudne - Tori miała wrażenie, że trenowana przez Slidara straż miejska miała lepsze umiejętności bojowe niż ci “kultyści”. W sumie z opowiadania Yarli wynikało, że i w Thudnertree rozprawili się z wrogami raz-dwa. Smok musiał być bardzo zdesperowany by zwrócić się do nich o pomoc.
Ze wsparciem flankującej mężczyznę Przeborki walka kapłanki zakończyła się szybciej niż zaczęła i Melune mogła zająć się ochranianą przez tropiciela Zenobią. Rana była poważna, ale nie śmiertelna i po najgorszym - czyli wyszarpnięciu z pleców Zen bełtu - mocne zaklęcie czy dwa załatwiły sprawę. Wampir zjawił się nie wiadomo skąd, liżąc energicznie swoją panią. A może był głodny?

Dopiero po fakcie gorliwość, z jaką Joris rzucił się kurtyzanie na pomoc zaniepokoiła Torikhę, czego myśliwy chyba jednak nie zauważył. Nosem wciągnął powietrze i westchnął wyczuwszy ostrą woń. Spojrzał na Marva.
- Chyba miałeś rację - rzekł z przekąsem.
Dopiero po chwili dostrzegł wyraz twarzy kapłanki, która nadal ściskała w dłoni zakrwawiony bełt. Zamrugał w bezbrzeżnym niezrozumieniu oczami.
- No co?
 
Paszczakor jest offline