Ryfui zamrugała ślipkami. No to się wpakowała... wielki Kozioł z młotem i jakiś cholerny Goblin torturujący Pół-Sokoła. No cóż, nie zawsze było z górki, nie zawsze się wygrywało, a i trzeba było dalej z łuku wojować, ale nieeee, zachciało jej się topór wypróbować...
- No ten. Pytałam o coś, nie? - Odzyskała w końcu język w gębie. Niewielkie rany po spotkaniu z szybą nieco piekły tu i tam, ale teraz nie zwróciła na to uwagi. Ruch: Chwilowo nic, czeka co zrobi kozioł, ale jak trzeba, to atakuje go toporem
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |