Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2017, 08:48   #116
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
8/12

Droga - Cormac McCarthy



Gatunek: fantastyka postapokaliptyczna

Istnieją autorzy, których trudno nazwać inaczej, niż na wskroś amerykańskimi. Dzieła takich pisarzy jak Salinger czy Irving zawsze były mocno osadzone w zachodniej kulturze. Bardziej współczesnym przykładem może być literatura Stephena Kinga. Każdy zna przynajmniej jedną jego książkę o sennym miasteczku w stanie Maine z postaciami pokroju starego ranczera, co to pomrukuje, że za Reagana było lepiej. Cormac McCarthy również z całą pewnością skupia się na swoich rodakach. Tytuły typu Krwawy południk albo To nie jest kraj dla starych ludzi mocno nawiązywały jankeskiej historii czy obyczajowości jako takiej. Nie inaczej jest z omawianą tutaj pozycją, choć przedstawia ona Stany Zjednoczone po bliżej niezidentyfikowanej zagładzie.
Opisać fabułę Drogi jest zadaniem bardzo prostym. O to mamy wyjałowione ziemie po których podróżuje bezimienny mężczyzna wraz ze swoim synem. Jak sami mówią, “niosą oni światło” oraz poszukują dobrych ludzi. Właściwie cała akcja książki opisuje to, jak próbują przeżyć oraz podtrzymują nikły płomień swojej nadziei. I właśnie tutaj zauważam pewien mankament. Czasem przez wiele stron nie dzieje się bowiem praktycznie nic. Mężczyzna z chłopcem przeczesują kolejny dom, jedzą żarcie z puszki, śpią pod plandeką, idą dalej. Powtórzyć razy dziesięć. Jasne, najważniejsze jest to, co dzieje się między wierszami. Ich rozmowy i pewna symbolika, która się weń wkrada. Czasem jednak tej codziennej szarzyzny występuje aż nazbyt wiele. Trochę więcej chciałbym dowiedzieć się o samym świecie, innych ludziach i dzikich bandach, błądzących po przeklętych ziemiach Ameryki. I nie mówię, aby porzucać wątek przewodni, jakim jest relacja ojca z synem. To jak zachowują się oni w sytuacjach zagrożenia wszakże bardzo wiele o nich mówi, a jednocześnie popycha akcję do przodu. McCarthy z resztą czasem podkręca atmosferę i rzeczywiście, wtedy robi się naprawdę ciekawie.
Autor jest starym, pisarskim wygą i to zdecydowanie widać. Opisy zniszczonego świata są bardzo niepokojące oraz oniryczne. Czasami sposób opowiadania zdaje się wręcz załamywać, nabierając chaotycznego sznytu. Nic w tym dziwnego, skoro podczas podróży dwójki bywają dni, kiedy niemal dogorywają, a cierpka jawa miesza się ze snami. Czasami u McCarthy’ego mają miejsce quasi-poetyckie wstawki, jest również miejsce na kilka nawiązań religijnych. Początkowo powoduje to u czytelnika konfuzję (celowo), lecz ostatecznie tworzy ciekawy misz-masz. Sednem książki pozostaje jednak surowa relacja tego, w jaki sposób ojciec stara się ratować człowieczeństwo swojej latorośli, a trzeba dodać, że są obydwaj świadkami strasznych rzeczy. Pozornie nie robi on niczego spektakularnego, głównie szuka dla syna pożywienia oraz miejsca na kolejną noc. Ich rozmowy są bardzo proste i obdarte ze złożonych przemyśleń. A jednak gdzieś pod spodem czuć prawdziwą troskę oraz miłość do dziecka. Ta emocjonalna więź stanowi z pewnością najmocniejszy element książki.
Droga to dość dobra pozycja, choć nie dostrzegam w niej czegoś przesadnie ambitnego. I raczej nie chodzi tu o jej amerykański wydźwięk, o którym mówiłem na początku. Odnoszę wrażenie, że niektórzy doszukują się tutaj większej głębi, niż w istocie jej jest. Może o tym świadczyć sama geneza powstawania Drogi. Autor zebrał bowiem nań materiał podczas zaledwie jednej nocy, kiedy w istocie podróżował ze swoim synem (na szczęście w o wiele lepszych warunkach). Uważam więc, że to zaangażowana emocjonalnie pozycja, napisana w zręcznym stylu… lecz jednocześnie o bardzo prostej strukturze. Czasem aż nazbyt łopatologicznej - to właśnie wtedy podjeżdża dłużyznami, jeśli nie nudą. To wszystko sprawia, że tytuł McCarthy’ego czyta się bardzo szybko i z reguły przyjemnie, niemniej trzeba przywyknąć iż dzieło ma zwyczajnie monotonną strukturę.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 12-10-2017 o 14:54.
Caleb jest offline