Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2017, 15:44   #78
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Słowo 'bezpieczni' oznaczało tylko jedno - że mag chwilowo nie mógł im zagrozić. Czy ta chwila miała trwać wiecznie, tego już Ellisar nie wiedział. I, nie da się ukryć, niezbyt go to obchodziło. Miał teraz na głowie tylko i wyłącznie swoją osobę i rany - zbyt liczne, jak na gust poszkodowanego w walce barda. Zwycięstwo okazało się dość kosztowne, przynajmniej jeśli chodzi o Ellisara, a sił miał tak mało, że gdyby nie niosący go wieśniak, nie zrobiłby nawet dwóch kroków, a gdyby koło niego stanął wspomniany wcześniej mag, to elf mógłby na niego najwyżej krzywo spojrzeć i nic więcej.

- Ditrusie, dziękuję - powiedział, nim rybak wyszedł. Ditrus mógł mu pomóc, ale wszak nie musiał. Zdarzali się i tacy, co ratującemu nie pomagali, chociaż on się dla nich narażał. No ale nie było ich tak wielu, na szczęście. - Za karczmą jeszcze jeden leżeć powinien. Sprawdźcie, proszę, czy jego dusza na pewno do Ogrodów Tahary powędrowała.

Potem skupił się na znachorce.
Jej wiek sugerował, że elf nie był pierwszym rannym, jaki trafił w jej ręce. Prawdę mówiąc Ellisar był pewien, że Yaga miała w swym życiu więcej pacjentów, niż niejeden medyk z miasta, a co za tym idzie - doświadczenie ogromne. A to się wszak liczyło przy łataniu dziur, jakie w jego ciele porobiły wrogie ostrza.
Gdyby chodziło o pielęgnowanie rannego, który wylegiwał się w łożu, to, oczywiście, ładna i zgrabna panna byłaby milej widziana, ale wylegiwanie się to była pieśń przyszłości, a teraz konieczne były sprawne i doświadczone ręce.

Czy sobie powojował? O tak. Z pewnością nie to miał w planach, gdy w świat wyruszał. Trzy karby mógłby naciąć na łuku (gdyby gustował w tak barbarzyńskich obyczajach i broń szlachetną miał zamiar niszczyć), parę szram w rewanżu zarobił.
No ale wygrali i to było najważniejsze.

- W karczmie, gdy się pieśnią bawi towarzystwo, zdecydowanie bezpieczniej bywa - zaczął rozmowę. Mógłby co prawda ból w morzu trunku utopić, lecz mogłoby to mieć złe skutki. Krew szybciej krążyć zaczyna, szybciej by i uciekać z niego mogła, a trochę jej już stracił. Co innego by było, gdyby nogę lub rękę składano mu połamaną. Wtedy z pewnością kubka by nie odmówił, nawet takiego tęgiego trunku.

- Wiele osób zginęło? - spytał. W zasadzie chciałby się dowiedzieć, czy panna, z którą noc spędził, uszła cało i zdrowo Nie widział jej w stodole, jednak jego ciekawość nie mogła być natychmiast zaspokojona. Zapewne nie każdy wiedział o ich nocnym spotkaniu, a bez względu na panującą tu i ówdzie swobodę obyczajów lepiej było zachować pewną dyskrecję.
Bohaterów się nie sądzi, ale panny, które spędziły z nimi noc, mogły być wzięte na języki.
- Słyszałem, że ta czarna zaraza z Vole Kes przyszła - dodał. - Nie sądziłem, że tak daleko dotrze.

Wolał nie zdradzać się z podejrzeniem, że zna powód, dla którego przyodziani na czarno mężczyźni dotarli do tej akurat wioski.
 
Kerm jest offline