Elmer mocno się zastanawiał nad słowami towarzyszy i doszedł do wniosku że strach nie zawsze jest dobrym doradcą.
- Ja bym poszedł od razu do najwyższej kapłanki - wyraził swoją opinię - Jak uciekniemy, to od razu spadną na nas podejrzenia o śmierć ojca Humfrieda, a co za tym idzie pojawi się pretekst dla złych sigmarytów do załatwienia nas w świetle prawa. Jesteśmy w przybytku Vereny, kapłani zaraz poznają czy mówimy prawdę czy nie. Zostańmy i poradźmy się sług bogini. Mamy dwóch, może trzech podejrzanych o zlecenie zbrodni, uczonego Johannesa, ojca Feodora i panienkę Karelię. Może uda nam się jakoś ustalić zbrodniarza, a poza tym warto byłoby załatwić sobie jakieś papiery, cobyśmy mogli działać z ramienia świątyni, a nie jako przypadkowi awanturnicy.
Po tych słowach Elmer aż sam się zawstydził na swoją elokwencję, chyba moc Vereny spłynęła na niego. |