Neverwinter
Eleint, Śródlecie. Wieczór
Niski jegomość obładowany jabłkami i śliwkami, zebranymi po drodze do Neverwinter, dotarł do miasta pod wieczór. Potrawka Zenobii wciąż przyjemnie ciążyła mu w żołądku, zaś zapach morza, owoców i plusk fal w miły sposób drażnił zmysły niziołka.
- Pomyśleć, że byłem tu jeszcze kilka dni temu!
Stimy krążył w miejscu i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Inaczej wyobrażał sobie podróż do Phandalin, inaczej wyobrażał sobie wyprawę z dzielnymi bohatyrami. W pierwszym przypadku liczył, że sam fakt odkrycia magicznej kopalni, w zaczarowany sposób sprawi, że będzie na miejscu jako znawca w pewnych dziedzinach magii, ceniony i szanowany. W drugim zaś liczył, że bohatyrowie będą z ochotą korzystać z różnych pomocy magicznych, a oni nawet nie specjalnie interesowali się tym co odnaleźli! No... może tylko książka ich zainteresowała.
~
Mnie też! ~ pomyślał Stimy ~
Ale tamto i tamto i jeszcze zwoje tako! Wszystko jednako!
Na zieleń obok kamiennej ścieżki wiodącej przez bramę do Neverwinter upadła pestka śliwki, rzucona przez Trzewiczka.
-
Wróciłaś do domu, coo? - Stimy mówił do swej kury trochę przez nos, bo lekko się przeziębił, mimo letniej pory. Siorbnął wciągając powietrze i stęknął zmęczony. -
Euzebiusz mówił między innymi o tej karczmie, o tu! - powiedział to, ni to do siebie, ni to do przechodzącej obok kobieciny -
Nieopodal południowej bramy. O! Tu jest brama. Tam południe... - mówiąc wskazywał przywołane rzeczy palcem -
... a tu gospoda! Małgąska! Dotarliśmy.
Niziołek stał przez chwilę wsparty pod boki, obserwując gospodę i wędrujących gdzieś ludzi, by wreszcie wejść do środka.
Stimy przeszedł między stołami burkając wesoło, choć zmęczonym chorobą głosem coś o demonach i żywiołakach. To było ciekawe, to również będzie musiał rano sprawdzić w bibliotece. O ile go tam wpuszczą. Pewnie nie wpuszczają każdego znajdę z ulicy. A może? Może jak nie wpuszczą to się tam spróbuje zatrudnić na jakiś czas? Potrafi czytać, a nie każdy potrafi.
~
Teraz jednak karczmarz i rosół na kaszel ~ Trzewiczek zdjął zasłaniający górę kapelusz i stanął kilka jego drobnych kroków od szynkwasu, by zobaczyć wąsatego karczmarza i powiedział czego chce.
Jakiś czas później Stimy zapytał go delikatnie o pogłoski z Gór Urwistych oraz o bibliotekę i zwyczaje tam panujące. Słuchał także, krążąc po izbie i oglądając nieliczne ozdoby ścienne, rozmów toczących się wokół. Zmęczony poszedł potem spać, by dnia następnego spróbować odnaleźć Marduka i spróbować swoich sił w bibliotece. Popyta też o przyjaciela tu i tam, choć podejrzewał, że biblioteka oraz targ rzemieślniczy to miejsca, gdzie najprędzej go odnajdzie.