Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2017, 21:48   #20
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Billy odłożył gitarę na stojak. Wiedział że dla wielu instrument, był jak ulubiona spluwa. Dbali o niego i chuchali. Niemniej Rebel Yell taki nie był. Jego “spluwą” był sprzęt na którym komponował. Czuł się zawsze bardziej kompozytorem niż muzykiem… choć nigdy by nie wyznał nikomu.
- Idziesz na chatę czy zabalować? - zza jego pleców wyrosła Liz, która również odstawiła bas na swoje miejsce i wbiła się w skórzaną kurtkę. - Odprowadzę cię kawałek i pogadamy, co?
- Mam spotkanie, więc balowanie musi poczekać na później. Pewnie się umyję porządnie i może… coś zjem. Albo wpierw zjem U Sony’ego.- wspomniał tanią jadłodajnię znajdującą się w pobliżu Warsaw. Dom domem, ale na orzeszkach i piwie nie można przetrwać całego dnia. Ruszył więc do drzwi.
- O czym chcesz gadać? - zapytał.
- Właściwie, to nic ważnego, ale jestem trochę ciekawa - ruszyła za Billym wbijając dłonie głęboko w kieszenie. - Podobno Rasco bzyka się z twoją siostrą. Janice?
Billy zatrzymał się gwałtownie, na jego obliczu pojawił się gniewny grymas.
- Chodzi z nią ponoć. To nie to samo. - mruknął, choć Liz miała rację. To nie XIX wiek… teraz dziewictwo było na wymarciu nawet wśród 14-latek. Ruszył dalej. - Pewnie bym ci powiedział, żeby on był dla niej dobry, bo mu wyrżnę drugi uśmiech, ale…- wzruszył ramionami.-... jak ją skrzywdzi to Janis potrafi się sama zemścić. Nie zamierzam się wtrącać.
- To nie o nią się martwię - w kąciku ust Liz zaskwierczał papieros. Ostatni z paczki. Zgniotła pudełko i cisnęła do kosza w rogu korytarza. - Kiedy ostatnio rzuciła go laska… - ostatecznie zmilczała i przewróciła oczami. - Może wygląda jak troglodyta ale to wrażliwy facet. Ta twoja siostra jest w porządku? Dziwne, że wcześniej nikt z nas jej nawet nie widział.
- Powiem żeby była dla niego łagodna. - spojrzał na Liz i dodał z uśmiechem - Ona jest w porządku. Dzięki niej mamy ten koncert załatwiony. Parę pozostałych też ona załatwiła. Mamy jako zespół dług wdzięczności wobec niej. Była… jest naszym nieoficjalnym menedżerem. I nie pobiera za to gaży.
- Nieźle. Musi mieć dobre chody w branży - przytaknęła z uznaniem Liz. - Ten koncert w Niewidzialnym to nie byle co.
- Ma różne chody i kontakty, ale nie jest branżowcem. Jakiś menedżer by się nam pewnie przydał wkrótce. Jeśli chcemy wyjść z naszej dzielni na świat.- stwierdził Billy w zamyśleniu. - W innym przypadku przyjdzie mi pisać dżingle do reklam online.
- Nie pierdol - dodała Liz ze zrozumieniem. - Jak nie zaczniemy zarabiać znów będę musiała zatrudnić się na nocki za barem. A właśnie. Nie pożyczyłbyś mi z dwadzieścia eurodolków? Do jutra. Oddam jak zainkasujemy pieniądze za występ.
- Dobra… dobra.- Rebel Yell sięgnął po portfel i wyciągnął swoją kartę kredytową.- Daj swoją do ci przeleję.
Liz podsunęła bliżej holo w zegarku.Miała tam skombinowany cały pakiet potrzebnych do życia narzędzi.
- Dzięki - holoekran zaświecił się oznajmiając, że nie jest spłukana jak ostatni gołodupiec. - To z kim masz na tyle znamienite spotkanie, że idziesz się wykąpać w niedoborze wody? - uśmiechnęła się zadziornie. - Znów jakaś śliczna niepełnoletnia, gwiazdo holonetu?
- Dale… Trzeba się jakoś prezentować na tej rozmowie, jeśli mamy wycisnąć maksa z tego występu. Kolejne mogą nie być tak intratne.- wyjaśnił Billy przelewając dwudziestkę i potwierdzając transakcję odciskiem kciuka. - O ile będą jakieś.
- Dale? - Liz przystanęła niby wryta. Zaciągnęła się chmurą dymu jakby się nią chciała udusić. - Dale ma jakieś nazwisko?
- Z pewnością, ale ja znam tylko imię. I pewnie nic więcej się nie dowiem. - wzruszył ramionami Billy.
Liz posłała pstryknięciem niedopałek na drugą stronę ulicy.
- Skurwiel… - mruknęła bardziej do siebie niż do Billy'ego i odbiła w przeciwną stronę. Szła tyłem nie przerywając kontaktu wzrokowego. - Gdzie się masz spotkać z tym całym Dale’m?
- Nie wspomniałem?
- Nie mnie.
- W Karmakomie o dwudziestej, w Design District. - wyjaśnił więc.
Wycelowała w niego palec.
- Może tam wpadnę.
Obróciła się na pięcie i pomaszerowała w swoją stronę. Wyraz jej twarzy zwiastował kłopoty.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline