Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2017, 16:29   #34
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
April pędziła rowerem ile sił w nogach. Kosmyki jej blond włosów, które za nic nie chciały zostać zaplecione w warkoczu, smagały ją po policzkach, czasami wpadały na oczy, przysłaniając odrobinę widok.
Wciąż miała w głowie obraz tego potwora. Wciąż przed oczami widziała, jak to coś pakuje wierzgającego Toby’ego do swojego paskudnego worka z okropnym uśmiechem na ustach.

- Dziadek Toby’ego! - krzyknęła w stronę Emily, która jechała kawałek za nią. - On nas ostrzegał! Musimy czym prędzej się do niego… - przerwała, bo wyjechały w miejsce, z którego wystartowały. - Dostać… - dokończyła po chwili, zatrzymując rower i rozglądając się po okolicy.

- O co tu chodzi…? - spytała, choć oczywiście nie oczekiwała odpowiedzi. Nie sądziła, by Emily była w stanie takowej udzielić.
April zeszła ze swojego roweru i podeszła do porozrzucanych dyni. To były dokładnie te same dynie, które zebrali dla mamy Toby’ego. Las nie chciał ich wypuścić. Niemiły dreszcz przeszedł przez całe jej ciało. Spojrzała w stronę Emily i już chciała coś powiedzieć, kiedy zza drzew wyszli Elliot i Jimmy.

~ * ~

Nie powiedziała nic, kiedy wyjechali na pole z dyniami, zamiast ponownie na ścieżkę. Las płatał im figle. Tylko jak mieli się z niego wydostać? Może wystarczyło przetrwać ten okropny dzień, to durne święto i potem wszystko wróciłoby do normy? Niestety, nie było to takie łatwe, bo wciąż brakowało Toby’ego.

Krakanie wyrwało April z zamyślenia. Powędrowała od razu wzrokiem w kierunku, w którym patrzyli wszyscy. Jacka nie było! Zniknął! Pozostał po nim tylko krzyż z desek, na którym był uczepiony.
Niemy krzyk utknął w gardle April. Zasłoniła wpół otwarte usta dłonią. Od razu domyśliła się, co to oznaczało. Strach na wróble gdzieś się czaił. Pewnie chciał się zemścić za te kulki wystrzelone z pistoletu Elliot.

Nie pomyliła się za bardzo. Dostrzegli go wszyscy. Pokracznie zmierzał w ich stronę, a jego ruchy były strasznie szybkie. Jego czarny płaszcz szeleścił złowieszczo na wietrze. Wyciągał ku nim swoje patykowate szpony. Sekundy dzieliły ich od tego, by zostać przez niego pojmanym.

- W nogi! - krzyknęła April, która chwyciła jedną z mniejszych dyń i cisnęła nią w Jacka, mając nadzieję, że go to spowolni na chwilę.
Później już puściła się biegiem w stronę lasu. Tam przynajmniej mogli się skryć przed strachem i przemyśleć razem plan dalszego działania.
 
Pan Elf jest offline