Zniszczona przesyłka, zniszczony statek. Zniszczona przyszłość i złudzenia. Nie wyjdą z tego, nieważne co zrobią. Dotoczą się pod wrak i jeśli nie wykończa ich awarie, zrobi to nagłe pojawienie się pogoni z Floty. Tak… bo było bardziej niż prawdopodobne, bo ZAWSZE musiało się coś spierdolić. Wybuchnąć, przepiąć, rozpiąć… albo najzwyczajniej w świecie ulec awarii. Acheronowi szło pod górkę i mimo ciągłych komunikatów, rozmów i raportów załogi, sterczącego gdzieś za plecami Starego, Prya widziała ich najbliższe godziny w coraz czarniejszych barwach.
- Nie tak… wszystko nie tak jak być powinno. Mówiłam… to był zły dzień na robotę - mruczała pod nosem, bębniąc palcami w konsoletę sterów. W końcu jednak przestała się nad sobą użalać, wyłamując palce i budząc pokiereszowany statek do życia, chociaż kiepskiej jakości było to życie.
Wiadomość o wstrzykiwaniu czegokolwiek w cokolwiek w ciele, Teddy powitała gniewnym burczeniem, wyrażającym niezadowolenie dobitniej niż podnoszenie głosu.
- I co jeszcze? Może autopsja? Chciałbyś, co?- rzuciła szefowi, na krótko odkręcając szyje żeby móc na niego spojrzeć - Ruszyła maszyna, już nic nie zatrzyma. Kto wejdzie pod koła, ten uciec nie zdoła. - wzruszyła ramionami, wracając na poprzednia pozycję. Linda była spoko - jej jednej ufała na tyle żeby pozwolić się zbliżyć z igłą, ale i tak konieczność odebrania jakiegokolwiek zastrzyku jeżyła włosy na karku nawigator.
Żeby odsunąć myśli do czegoś mniej nieprzyjemnego, włączyła komunikator, łącząc się z najbardziej podejrzanym członkiem załogi.
- Rohan - zaczęła zamiast powitania, small talku i innych pierdół, w międzyczasie budząc statek do życia. Za cel obrała podejrzany, jak ta cała gromada, wrak. Ustawiła kurs na kolizyjny z zamysłem co będzie to będzie ,a lepiej zostać w ruchu. - Masz cztery godziny żeby poprzypinać kabelki i przełączyć nam drugie serce. Bez tego przy hamowaniu wypalę resztki energii i nie zostanie jej nawet na światła awaryjne. Bierz chłopaków i zajmijcie się tym. Chyba że chcesz żebyśmy to zostali i poczekali na trepów… albo coś innego - wymownie zawiesiła głos, zostawiając niedopowiedzianą kwestię ograniczonego zaufania do półsyntetyka. Stary słuchał, trzeba było się powstrzymać od uprzejmości.