Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2017, 22:20   #1560
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Cosmo

Cosmo nie kwapił się do wyjazdu do miasta. Na razie ma go dosyć. Karawana zwykle tylko przejeżdżała, postoje rzadko były dłuższe niż kilka godzin, szczególnie w takim miejscach jak to. Kiedy miejsce było niebezpieczne, po prostu się je omijało, wyznaczając na przyszłość nową trasę. Oryginalne, jeszcze zachowane mapy były mało przydatne. Każda karawana miała swoje własne, pokryte zrozumiałymi tylko dla jej szefa znaczkami. Tutaj nie było mostu, tutaj grasują gangerzy, tutaj kolejne tzw. prywatne miasto, enklawa wroga każdemu obcemu. Gdzie indziej z kolei droga kompletnie nieprzejezdna. Obce karawany nie współpracowały, ale wymiana informacji o trasie zawsze istniała, można było w miarę na bieżąco kompletować informacje o problemach na drodze.

Pociąg nie był karawaną, nie mogli sobie tak po prostu dojechać inną trasą, bo inna była zapewne w takim samym, tragicznym stanie. Cosmo już dawno się zorientował, że te obchody mitycznego 4 lipca były manifestacją Nowego Jorku, który chciał, żeby było o nim głośno. I było. Szczególnie szeryfowi.
Ale wtedy w barze, co miał zrobić? Pozwolić jej się wtedy wykrwawić mówiąc: Sorry, to nie nasza sprawa?

Karawana tylko przejeżdzała, a pociąg miał przecież wjechać do miasta i zrobić to z odpowiednim efektem. Już go osiągnęli, ale chyba nie do końca o to chodziło. Cosmo chciał się aż do pogrzebu trzymać z dala od miasta. Nadal jakby w transie ruszył do wagonu warsztatowego. Po drodze zagadał do Samanthy:
-Przejdę się po przedziałach i pozbieram puste butelki po piwie. Trochę ich będzie.

Butelki, granaty zapalające. Jak wtedy w Duncannon, tylko nastrój była nieco inny.
Nie czekał na odpowiedź tylko odwrócił się i wrócił do wagonu restauracyjnego, żeby z niego przejść się po wagonach mieszkalnych i pozbierać te butelki. I wziąć broń, żeby mieć ją cały czas pod ręką. Do Marlina przydałby się pas albo coś innego do jego przenoszenia. Pistoletów nawet nie ruszał, w strzelaniu z niej był nadal zbyt cienki.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 02-08-2018 o 21:13.
JohnyTRS jest offline