Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2017, 22:51   #195
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Poprzedni dzień

- Richard nie pała do ciebie specjalną sympatią - zwierzyła mu się - Ale ci ufa i chyba ma na myśli, że jesteś potrzebny. Skoro on tak twierdzi, to pewnie ma rację. Zrobię jak zechcesz - wskazała na notes.

Przysiadł koło niej i opadł na plecy z założonymi za głowę rękami. Powstrzymał się od ironicznego uśmiechu.
- Nie dziwi mnie to. Od czasu przybycia do Rigel niewielu osobom dałem się polubić, ale właśnie taka rola była potrzebna. Potrzebne było działanie szybkie, zdecydowane i efektywne, a takie często budzi niezadowolenie. No i nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo jestem potrzebny - uśmiechnął się wieloznacznie, wpatrując się w sufit.

- Myślę że ma tę świadomość, po prostu nie odkryłeś wszystkich kart - odpowiedziała mu Eloiza.

Dziewczyna wstała i z powrotem wykonała krótkim sztyletem kilka ćwiczebnych wymachów. Jeszcze w ruchu, niby od niechcenia, zapytała go:
- Czemu właściwie nie chcesz lecieć na wyspę Eliasza?

- Bo tam czeka mała wojna. Wystarczy jedna, przypadkowa, zbłąkana kula. W oparciu o odpowiednie dane mogę z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć ruchy wojsk, ale nie przewidzę ruchu każdej kuli. Mam jeszcze wystarczająco dużo tajemnic do odkrycia, by nie wyglądać śmierci. Choć plany uległy lekkiej zmianie. Niewykluczone, że moja obecność, choćby z dala, będzie tam konieczna. No i wolałbym, żeby te umiejętności nie były ci potrzebne. A przynajmniej nie w najbliższym starciu - powiedział historyk spoglądając na jej ćwiczenia.

Mógł zgrywać altruistę, ale w całej grze istotna była treść notesu. Naturalnie Eloiza również w pewnym stopniu była dla niego istotna, lecz nie było rzeczy ważniejszej niż jego zapiski.

Dziewczyna przerwała jednak trening i odgarnęła niesforny kosmyk włosów.
- No cóż. To chyba zrozumiałe. Są ludzie od miecza i od ciętego języka. Szkoda, że ja sama jeszcze nie wiem do której kategorii należę - spojrzała na ostrze, jakby spodziewając się ujrzeć w nim odpowiedź.

Odłożyła sztylecik, zamykając go w futerale z ciemnej skóry. Bystre oczy wpatrywały się pilnie w historyka. Ten zauważył jak wyraźnie tańczą w nich iskierki.
- Nie chcę być nieuprzejma, ale Richard jest na moim punkcie przewrażliwiony. Może zapomnieć o całym tym zaufaniu do ciebie, jeśli dowie się, że jesteś tu dłużej, niż to konieczne - skwitowała, ledwo zauważalnie puszczając do niego oczko.

Wstał, ale zatrzymał się tuż obok niej.
- Myślałem, że o taką przykrywkę chodzi. Jeśli tobie to nie przeszkadza, to myślę… - zawiesił głos, po czym nachylił się do jej ucha i dodał konspiracyjnie:
- …, że zaryzykuję.

Widział jak dziewczyna się waha. Nie mógł wiedzieć, że jeszcze jakiś czas temu jej brat, choć doceniający inteligencję historyka, ostrzegał ją przed Jacobem. Najwyraźniej to nie wystarczyło. Oczy Eloizy stały się maślane, niewiasta machinalnie przesunęła opuszkami palca po ramiączku swojej bielizny. Zatrzymała się jednak w pół gestu.
- Może ja również zaryzykuję - zamruczała do niego - o ile dasz mi pewność, że będziemy mogli na ciebie liczyć do samego końca.

Nie dała mu odpowiedzieć. Dotknęła ustami jego ust, lecz tylko na chwilę. Jacob poczuł przyjemną wilgoć oraz malinowy posmak. Wyraźnie walczyła ze sobą, aby zrobić coś więcej. Była twarda. Większość obcujących ze Starrem kobiet już dawno wyskakiwała na tym etapie z garderoby.
Eloiza położyła dłoń na jego klatce piersiowej. Nie przyciągnęła go jednak do siebie, ale delikatnie odepchnęła z łóżka, uśmiechając się tajemniczo.
- Ponoć mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy. Poczekajmy więc do finału tej historii.

Roześmiał się cicho z opuszczoną głową. Kiedy ją podniósł, w oczach tańczyły mu figle.
- A jeśli nie uda mi się dotrwać do finału?
- Cóż - uśmiechnęła się tamta. - Zadbaj, aby było inaczej.

Ukłonił się i z szelmowskim uśmiechem wysłał jej całusa. Zatrzymał się przed drzwiami, po czym wrócił z poważną miną.
- Jeśli ktoś się dowie, ktokolwiek, nawet twój brat, nie otwieraj i dokładnie spal w samotności. Już wolę nie mieć tej broni. Polegam na tobie i tobie zawierzyłem. Jak będzie gorąco, nie walcz. Zadbaj o to, co ci dałem. Zaufaj mi, to bardzo ważne. Mam nadzieję, że któregoś dnia zgłoszę się do ciebie po odbiór. Jeśli bym nie dotrwał do końca, spal to i nie pozwól, żeby ktokolwiek to przeczytał - pokiwał głowa dla nadania wagi swoim słowom, po czym ponownie pomaszerował do drzwi. Tam zmierzwił lekko włosy, ponaciągał chaotycznie ubranie i rozpiął koszulę, jakby pospiesznie się ubierał.

- Też się ucharakteryzuj. W końcu taka jest nasza wersja tego spotkania. I tego musimy się trzymać - mrugnął Cooper, po czym wyszedł.


Obecnie

Jacob przymknął oczy słuchając Denisa. Rejestrował jego słowa oraz dźwięki dobiegające od niego, ale zdawał sobie sprawę z tego, że Malfloy właśnie może spowiadać się przed Richardem. Niech zatem tak będzie.

Westchnął cicho i czekał nawet wtedy, gdy odgłos wiercenia zniknął.

- Znalazłeś? Jeśli tak, to możesz dać to na głośnik? - zapytał historyk.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline