Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2017, 06:28   #101
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 21


- Spokojnie Angie nic nam nie jest, wszystko będzie dobrze. - eter radia zatrzeszczał głosem wujka który nawet w takiej nerwowej sytuacji potrafił się zdobyć na pocieszający i uspokajający ton jaki mógł wlać otuchę w serce. - Vex sprawdzi co z Melody. Ja sprawdzę co się dzieje przy samochodach. Ty też. Sprawdź z drugiego skrzydła. Resztą zajmiemy się potem. - ton wujka w radiu trochę spoważniał gdy mówił co ma kto robić. Brzmiało trochę jakby ciocia gdzieś tam była i mogli się porozumieć spojrzeniami by uzgodnić gdzie kto idzie i robi. Wujek pewnie chciał sprawdzić z dwóch stron co się dzieje na ulicy gdzie zostawili samochody. I Rogera. Budynek był szerszy niż zwykły dom jednorodzinny więc jakby Angie i wujek znaleźli się na dwóch przeciwnych skrzydłach ich przeciwnikom trudniej by było znaleźć osłonę przed ich lufami.

- Ale Angie nie gadaj głupstw, świetnie ci poszło, załatwiłaś sprawę prawie sama. - brzmiało jakby wujek mówił podczas biegu bo ciężko oddychał. A i tak usłyszała jak się uśmiecha przez ten głos. - Ale jeszcze nie koniec Angie.Jeszcze trochę zostało. Bez odbioru. - dodał poważniej i rozłączył się. Ale ciężko było gadać podczas biegu. A już była prawie pewna, że gdzieś biegł. Pewnie tam w stronę ulicy gdzie mówił.

Nastolatka też zerwała się do biegu. Tu na piętrze było o tyle dobrze, że nie było tej blokującej ruchy wody więc można było biec normalnie. Wybiegła z pomieszczenia skąd strzelała zostawiając za sobą złote łuski kal. 5.56. Wbiegła w jakiś korytarz a potem skręciła w kolejny. Udało jej się przebiec prawie cały gdy usłyszała charakterystyczne odgłosy walki wręcz. Szczęk broni, zgrzyt metalu, jęk jakichś blach. Wtedy ktoś strzelił. Pojedynczy strzał z broni krótkiej. Zaraz potem kolejny strzał i znowu, szybkie bez celowania i znajomy triplet z 5.56. Jęk, krzyk tam z dołu z ulicy. I cisza.

Wbiegła już do ostatniego pomieszczenia, już widziała okno na drogę gdzie zostawili pojazdy. Krok i drugi i ze środka pomieszczenia widziała dach jakiegoś dużego pojazdu. Większego nawet od samochodu Rogera. Jeszcze ostatni krok i drugi i już! Była przy samym oknie. Widziała teraz całą scenę. Ta na której nagle dla odmiany zdawała się panować cisza i bezruch.

Widziała nadal ich samochody jakimi tu przyjechali. Bliżej był ten osobowy jakim kierował wujek a nieco dalej czarna furgonetka Rogera jaką przyjechała knuja. Ale one stały bliżej drugiego końca budynku. Tam gdzie powinien być wujek z tego co mówił wcześniej choć przez ściany też go nie widziała teraz. Ale bliżej był ten autobus. Pstrokaty i z dużą ilością okien jednych obok drugiego. I z siedzeniami jakie widziała przez te okna. Dużo siedzeń jedne za drugim. Stał do niej tyłem a przodem w kierunku ich samochodów.

Drzwi dużego pojazdu i te przednie i tylne były otwarte. Przy tylnych pływały dwa ciała. Dwa obce ciała. Jedno już trochę za rufą pojazdu pływało twarzą w dół a na brudnej, zielonkawej wodzie ładnie widać było z wolna powiększającą się chmurę wypływającą z torsu. Chmura dopiero się powiększała więc musiał dostać dosłownie przed chwilą. Drugie ciało pływało dla odmiany na plecach. Miało szeroko rozkrzyżowane ramiona i martwe spojrzenie utkwione w mżystym niebie. I jakiś toporek wbity w czoło.

Wreszcie scena ożyła się. Angie dostrzegła ruch. Wewnątrz autobusu. Bielejąca sylwetka z uczernioną twarzą wyglądającą jak czaszka. Z ramionami wytatuowanymi w fantazyjne wzoru. Sylwetka wyszła przez tylne drzwi częściowo zasłonięta tarczą trzymaną w jednej ręce. Tą samą jaką widziała wcześniej przyczepioną na ścianie w wozie Rogera. W drugiej trzymał jakiś mały toporek z jakiego ściekało coś czerwonego. Wszedł w wodę prawie po kolana i spojrzał na obydwa pływające ciała. Wsadził sobie ten mały toporek za pas i sięgnął po toporek tkwiący w twarzy trupa. Ale chyba nie było łatwe bo zdenerwowanym ruchem brutalnie stąpnął na pierś trupa zgniatając go w wodę. Trup trupim zwyczajem biernie się temu poddał unosząc na powierzchni tylko dłonie i buty. Wtedy Roger tak unieruchomionego trupa wyszarpał topór. Chwilę znowu stał nieruchomo z tarczą w jednej i toporem w drugiej ręce. Po jednym ramieniu ściekało mu coś czerwonego. Choć z piętra nie było widać czy to jego czy nie.

- Krew na kielich krwi! - nagłą ciszę przerwał triumfujący krzyk Rogera. Wzbił przy tym swoją broń i tarczę wysoko w górę i uniósł głowę wysoko w górę przez co przypominał wyjącego wilka czy szakala wznoszącego swoje wycie Księżycowi. Potem zaczął uderzać toporem w tarczę krzycząc coś jakby chciał sprowokować kolejnych wrogów do ataku.



- No. Dobrze, że się nie rozkleja. - wujek Angie kiwnął krótko głową. Zaraz zaczął mówić w radio by odpowiedzieć swojej blond podopiecznej. Oberwał. Tak samo jak i dziewczyna z Det. Widziała ciemne zacieki z ran. Ale sama też miała podobne. Oberwali oboje. Ale oboje nadal mogli biec więc rany żadnego z nich nie były poważne. Ranny Pazur biegł ciężko przez wodę tak samo tuż za motocyklistką dotrzymując jej tempa którą też bierny opór wylanej wody spowalniał.

Z jakiegoś gabinetu wybiegli na korytarz i skierowali się wzdłuż niego mniej więcej w stronę gdzie zostawili samochody. Sam chciał pomóc Angie we wsparciu Rogera. Ten się nie strzelał więc nie było wiadomo jak mu idzie i czy jeszcze w ogóle jakoś idzie. Ona chciała dotrzeć do Melody która nie dawała znaku życia od początku walki. Mieli więc po drodze. Razem przebiegli zalany korytarz i wbiegli na klatkę schodową po prawej. Tu wreszcie nie było spowalniającej wody. Rozstali się na piętrze. On pobiegł w prawo by mieć wgląd na ulicę i samochodu a ona w lewo gdzie powinna być Melody w którymś z bocznych pomieszczeń. *

Melody okazała się dość łatwa do znalezienia. Motocyklistka znalazła ją zaraz w pierwszym pomieszczeniu po prawej. ** Ale tutaj dobre wiadomości się kończyły. Już na pierwszy rzut oka widać było, że sytuacja jest zła. Melody leżała na podłodze. Przy jej głowie i ramionach widniała niepokojąco duża czerwona plama świeżo upuszczonej krwi. Poważna rana. Leżąca dziewczyna była też niepokojąco nieruchoma. Chociaż kończyny jeszcze wykonywały krótkie nieskoordynowane ruchy. Melody leżała zwinięta w embrionalnej pozycji z nogami podkulonymi pod siebie. Z dłońmi zaciśniętymi kurczowo na własnej szyi jakby próbowała dusić samą siebie. Druga dłoń leżała bezwładnie na zakurzonej posadzce. Przy dłonie leżał wyjęty nóż, teraz coraz bardziej obramowany przez kałużę krwi właścicieli. Dziewczyna miała kompletnie puste i nieruchome spojrzenie utkwione w ścianie pomieszczenia. Albo już w tamtym świecie. Kurz na posadzce zdradzał dramatyzm ostatnich chwil jakie tu się musiały właśnie wydarzyć. Łukowate smugi palców drapiących po ziemi. Palce z połamanymi o starcie z podłogą paznokciami. Odciski krwawych dłoni podpierających sylwetkę. Krwiste rozbryzgi tuż przy oknie gdzie musiała się znajdować w chwili trafienia. Ślady butów, rąk i przesuwanego ciała sunęły się w jeden desperacki szlak od okna do środka pomieszczenia gdzie leżała obecnie zastygnięta nieruchomo dziewczyna.

Było źle. Bardzo źle. Vex z bliska nie była pewna czy Melody jeszcze żyje. Ciałem targały drgawki. Nie była więc pewna czy jeszcze oddycha. Z bliska widziała, że dostała w szyję. Dłoń już nie była w stanie uciskać rany na szyi i osłabła odsłaniając miejsce trafienia. Ale krew z rany wciąż pulsująco tryskała. Była jeszcze szansa, że serce wciąż bije. Chyba. Tak na dzielni mówili. Że póki krew tryska jest nadzieja. Natomiast na pewno Melody umrze jeśli nic nie zrobi natychmiast. Kawałek dalej ktoś strzelił. Wojskowym tripletem. Gdzieś tam gdzie powinien być Sam. Ale w tej chwili Vex nie widziała co się tam dzieje. Klęczała przy dogorywającej Melody.




*Kierunki wedle momentu wybiegania z klatki schodowej. Na exel wujek biegnie na pn (w górę) a Vex na pd (w dół).

**Patrząc wedle kierunku biegu od schodów w danym momencie. Na exel jest to przy wewnętrznym dziedzińcu we wsch skrzydle.






Jessica chwyciła za Bushmastera i wysiadła z karawanu. Zdołała skryć się za maską wozu gdy przez te kilka chwil sytuacja znowu się diametralnie zmieniła. Lester klęknął i strzelał do kogoś w przeciwną stronę niż był czarny samochód. Cofnął się za róg by ten przy podwórku nie mógł go widzieć. Co prawda on go też nie ale widocznie wolał zejść spod lufy chociaż jednemu przeciwnikowi. Za to któryś z tych w domu trafili rusznikarkę. Znowu poczuła tępe uderzenie jakie podbiło jej ramię i zachwiało klękającą właśnie sylwetką. Simon wciąż trzymając Anę właśnie kończył przebiegać drogę.

Zaraz potem czarnowłosa sama miała okazję dołączyć się do walki. Wzięła za cel tego na rogu stodoły który uwziął się czekać aż Lester wyhyli się ponownie. Ten zaś zerkał czasem za róg pewnie sprawdzając czy tamten nie postanowi przybiec i z bliska go nie odstrzelić ale raczej patrzył gdzieś w kierunku dłuższego boku stodoły. Ale nie strzelał choć zamarł z wycelowaną lufą Conana więc pewnie nie miał do kogo strzelać. Ale to się mogło zmienić. Jessica pociągnęła za spust. Raz za razem. Chmara tripletów obramowała róg stodoły. Wojskowe pociski bez trudu przebijały się przez deski budynku i pewnie to co za nimi też. Rewolwerowiec został zasypany resztkami drzazg i drewnianych odłamków, próbował zasłonić twarz ramieniem i właśnie wtedy jeden z tripletów cisnął nim o właśnie zmasakrowany róg. Gospodarz uderzył plecami o podziurawione właśnie dechy i osunął się po nich na ziemię zostawiając czerwone smugi na drewnie. Na samą Jess też sypały się odłamki samochodowej blachy, szkła, tapicerki i pojedyncze śruciny ale choć “sypało po oczach” utrudniając koncentrację to nie zaliczyła bezpośredniego trafienia. Simonowi udało się cało przebiec przez pobocze po drugiej stronie drogi i dobiegał właśnie do pierwszych krzaków i drzew.

Jessica nie przerywając ognia przeniosła lufę na dwóch strzelców wewnątrz domu. Strzelała zdając sobie sprawę, że ma małe szanse na trafienie. Była częściowo oślepiona odłamkami jakie szarpały pojazdem którego używała za zasłonę a tamci też byli częściowo skryci jak i ona. Jednak pierwszy szybki strzał przyniósł efekt gdy tym z karabinkiem lever action miotnęło nagle z wrzaskiem gdzieś, że zniknął z widoku. Następny triplet trafił w tego na piętrze. Ten też wrzasnął i upadł wewnątrz pokoju czy co to tam było znikając z okna. Krzyczał i jęczał jednak jeszcze. Ostatni szybki triplet przekierowała na tego czołgającego się ale tym razem pociski poszatkowały drzwi i framugę które właśnie się zamykały i ostatni na widoku z drużyny gospodarzy również zniknął z oczu czarnowłosego strzelca. Simon zaczął krzyczeć do Lestera, że już. Starszy Torn więc wstał i ruszył biegiem śladami brata. Jessica zaś widziała front domu i stodoły ale żadnego ruchu w tej chwili.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 22-10-2017 o 21:18.
Pipboy79 jest offline