Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2017, 16:23   #207
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Aria Taranis & Tobias Greyson

- Siadajcie i jedzcie, Wieloświatowi. Rzadko miewam w Arraniz aż tak znamienitych gości. A potem porozmawiamy o tym, co ja mogę dla was zrobić. – zaczęła pani Arraniz.

Tobias jadł w ciszy i pomagał Arii nakładając jej potrawy na które miała ochotę, a które wcześniej jej opisał. Nie wiedział czy dobrze zrobił godząc się na wizytę tutaj. Czuł się niepewnie w tym miejscu, obco. Choć z drugiej strony czuł się tak ostatnio wszędzie.

Po kilkunastu minutach kiedy zaspokoił pierwszy głód i kiedy dolał do kielicha napój swojej towarzyszce, sam uczynił podobnie i oparł się na zajmowanym krześle kosztując trunek.

- Chciałaś wiedzieć co możesz dla nas zrobić. Chyba nic. Ugościłaś nas a to ostatnio dużo. Opowiedz mi o tym dziwnym miejscu w jakim jesteśmy. Opowiedz mi o Twojej Domenie. – poprosił Tobias.

- To Osnowa. – odparła Pajęczyca, jakby to miało wyjaśnić im wszystko - Miejsce, gdzie czas splata się w jednym wzorcu. Żyją w niej Prekognici i Pajęczy Lud. – dodała - Ja jestem potomkinią jednej i drugiej rasy. O Domenie mogę opowiadać długo. Lecz oboje już tutaj byliście. Kiedyś. W czasach, gdy Maska jeszcze nie był tym, czym się stał.

- Miejsce gdzie czas splata się w jednym wzorcu… - powtórzył Greyson szeptem pod nosem - Mimo wszystko ciężko mi to zrozumieć - powiedział już głośniej - Nadal jest to dla mnie abstrakcyjne. O ile sobie to dobrze wyobrażam to jest to miejsce, z którego wywodzi się wszystko to co było, jest i będzie? Stąd te wszystkie dziwne zjawiska jakie zaobserwowałem po drodze? Zatem jesteś Panią najpotężniejszej Domeny Wieloświata. Wiesz co było, jest i będzie. Czemu zatem to Ty nie władasz? Nie chcesz, nie możesz? Masz to wszystko gdzieś, co się wydarzy? - zalał ją falą pytań nie czekając na dołączenie się do rozmowy Arii.

Aria w tym czasie walczyła ze swoim strachem, rosnącą obawą, że być może to, czego doświadczyła wcześniej, w tym dziwnym dla niej świecie okaże się niczym, w porównaniu do tego, czego może doznać od pajęczego ludu Władczyni Arraniz. Nie widziała jak wygląda pani Domeny, ale kiedy Tobias jej ją opisał w dziewczynie zrodziło się jakieś kiełkujące przeczucie, że z tą konkretną Władczynią nie pójdzie jej tak lekko jak w przypadku Kamiennych Ludzi i Władcy Gniazda, a przecież wiedziała ile ją kosztowała ucieczka z tamtych miejsc. Taranis czuła się w tym miejscu jak schwytana w pułapkę, a raczej pajęczą sieć i nawet przepych z jakim ich tutaj przyjęto, opisany jej przez jej współtowarzysza nie zmniejszył jej obaw co do tego spotkania, a wręcz przeciwnie raczej je zwiększył. Aria jadła i piła niewiele, ledwo co skubiąc podane jej dania i sącząc ostrożnie nalany napój. Nie wtrącała się do rozmowy starając się bardziej skupić na samej atmosferze tego miejsca.

- Dużo pytań, Wachlarzu. I mądrych pytań. Odpowiem na nie tak, byś pojął. Z mocą Osnowy jest tak, jak z tobą. Pokazuje wiele możliwych wariantów, scenariuszy zdarzeń i trudno powiedzieć, który jest tym prawdziwym. Może każdy w pewien sposób jest. To jest Osnowa. Słup, wokół którego dokonywane są obroty Koła. Można powiedzieć, że jest to oś Wieloświata i punkt zaczepienia wszystkich wymiarów. To dlatego nie sięgam po władzę nad Dominium. Nie czuję takiej potrzeby. Ale o tym chciałam z wami porozmawiać. To dlatego moi wysłannicy przeszukują całe Dominium, by zaprosić tutaj innych Wędrowców. Mam bowiem propozycję dotyczącą Maski i jego władzy. Oraz propozycję tego, kto zastąpi ją na tronie Dominium. I liczę, nie ukrywam, że mnie w tej propozycji poprzecie.

Zamilkła, najwyraźniej dając czas gościom by przemyśleli jej słowa.

- Mam ochotę Cię zaskoczyć Władczyni - znowu akrobata odezwał się jako pierwszy - Mam ochotę powiedzieć, że nie interesuje mnie kto siedział, kto siedzi, kto będzie siedział na tronie. Mam ochotę powiedzieć, że nie ciągnie mnie do władzy, bo jak sami widzimy ona dość gwałtownie i krwawo przemija. Skłamałbym jednak gdybym powiedział, że nie chcę usłyszeć twojej propozycji.

Aria drgnęła słysząc te słowa.
- Też chciałabym usłyszeć twoją propozycję Pani, ale wcześniej chciałabym żebyś mi odpowiedziała na pytanie: dlaczego uważasz, że ktoś w ogóle powinien zastąpić Maskę na tronie?

- Ponieważ władza Maski jest ... abominacją. Nie powinien władać Dominium ktoś, kto nie jest z Ludu Dominium. A moją propozycją jest ... zniszczenie tronu Dominium. Poświęcenie, które przerwie cykl Koła i Róży. To zakończy powracającą co kilka stuleci falę rzezi i zniszczenia. Przynajmniej falę rzezi i zniszczenia na taką skalę. Przestaniemy być Dominium Zniszczenia.

- Czy po tym będziemy jakimkolwiek Dominium? - zapytał Tobias.

- Tak. Wiele Dominiów. Nie jedno. Każde ... inne.

- Skąd wiesz, że Maska nie pochodzi z Ludu Dominium? – wtrąciła Aria.

- Bo wiem kim jest i skąd się wziął. Sądziłam, że wy również to wiecie. W końcu to Wieloświatowcy stworzyli Maskę.

- Kim jest i skąd się wziął? – szybko zapytała dziewczyna.

- Nie sądzę, aby wiedza o tym była wam potrzebna. Może utrudnić podejmowanie decyzji. W końcu sami do tego dojdziecie, czym i kim jest Maska i jaki ma związek z wami, Wędrowcami po Wieloświatach.

- Każde inne? Każde bez władcy? Jakie inne? - wtrącił się Tobias - Jak chcesz tego dokonać i dlaczego właśnie nas chcesz do tego przekonać? Wybacz ale mówisz o działaniach względem czegoś, co istniało od eonów. Czemu zatem dopiero teraz? Czemu chcesz dokonać to dopiero teraz? - patrzył na władczynię tej krainy.

- Bo to pierwszy obrót Koła z innym władcą. Z takim, którego nie powinno tutaj być.

- A co to zmienia? - zdziwiła się Aria.

Tobias również wpatrywał się w “pajęczycę” jak ją nazwał w swojej głowie, oczekując na odpowiedź na zadane pytanie.

- Że cykle wyniszczające dominia zostaną zakończone. Definitywnie i raz na zawsze.

- I do czego to wtedy doprowadzi? – dopytywała Taranis.

Greyson nadal przysłuchiwał się konwersacji.

- Jest wiele alternatyw wyboru. Większość prowadzi do pokoju, jedna do ostatecznego zniszczenia wszystkiego co istnieje. Jedna z osiemdziesięciu siedmiu linii wydarzeń jakie ukazuje Osnowa. Pokój jednak jest osiągnięty na dłużej niż Cykl.

- Jestem za. – powiedziała dziewczyna - Jak najbardziej. Może wtedy ten świat otrzyma szansę rozwoju a nie będzie skazany na ciągłe powracanie do punktu wyjścia z nowym, lecz prawie identycznym tyranem na tronie i zadaniem odbudowywania większości populacji po wojnie.

Aria wpatrywała się w pustą przestrzeń gdzieś przed siebie, gdyby oczywiście można było ślepca uznać za zdolnego do wpatrywania się w cokolwiek.

- To co proponujesz pani Arraniz? Jak można przerwać ten powtarzający się Cykl? – Aria zadała pytanie Pajęczycy.

- Ja tam nadal nie rozumiem tego wszystkiego. – wtrącił Tobias - Dlaczego właśnie za sprawą Maski to wszystko tak się skomplikowało? Bo co, bo to Wieloświatowcy wybrali na władcę Dominium kogoś z siebie? Poświęcili by wywyższyć. I dlatego złamali cykl czy raczej go zachwiali? Dlaczego właśnie to Maska nie jest tym kim nie powinno być na Tronie? Dlaczego poprzedni Tyrani byli właściwi a ten nie? – Akrobata dość miał tego cholernego niedopowiedzenia. Chciał w końcu by coś stało się oczywiste, a nie odnosiło się tylko do domysłów.

- Wiele pytań, Wachlarzu, lecz nie mogę ci dać na nie odpowiedzi. Nie bezpośrednio. To może doprowadzić do osiemdziesiątej siódmej linii wydarzeń. Wiedza zdobyta ode mnie nie jest wiedzą, która jest dobra. Będzie trucizną twej duszy. Wyżre ją, niczym kwas. Aby zrozumieć moje słowa musisz zrozumieć kim byłeś i kim jesteś. Zrozumieć, nie dowiedzieć się. Mogę tylko powiedzieć, że odpowiedzi których szukasz znajdziesz w Ogrodzie Męczenników. I mogę dodać tylko tyle, że Wieloświatowcy nie wybrali nikogo z siebie. Nie mieli pojęcia, że tak się stało. Wybór dokonany został przez nich, lecz bez nich. Rozumiesz?

Wraz ze słowami władczyni Arraniz w głowie Ari rozpalił się ogień. Widziała płomienie wzbijające się w górę. Wielkie jęzory żywego ognia skaczące ku niebu zasnutemu dymem. I słyszała krzyk. Cichy i odległy jakby rozbrzmiewał jakieś stulecia temu. Nie wiedziała czym jest ten ogień i czym są te krzyki, ale wiedziała, że budzą w niej poczucie krzywdy i żalu.

Słowa Pajęczycy poruszyły też coś w duszy Tobiasa. W wyobraźni stanęła mu twarz młodego, przystojnego mężczyzny o delikatnych rysach twarzy i fiołkowych oczach

I zaraz po tym twarz kobiety o jasnej grzywie i pięknej twarzy.

Znał tę dwójkę, ale nie potrafił powiedzieć kim są i jak się nazywają. A kiedy twarze zniknęły z jego wyobraźni, poczuł wielki smutek i coś, jakby … wyrzuty sumienia.

- Rozumiesz? - powtórzyła władczyni Domeny.

- Nie wiem czy rozumiem. – przyznał Tobias - Domyślam się, podejrzewam. Do tego im więcej odkrywam, z tego kim byłem, tym bardziej się siebie wstydzę. Może i był jakiś cel, większe dobro, próba przełamania cyklu w sposób jaki uznali wówczas za stosowny. Wychodzi na to jednak, że był on błędny. Nie chce mi się jednak wierzyć, że nagle teraz Pani odkryłaś jedną ze ścieżek, które dotychczas była dla ciebie niczym za mgłą. Czemu nie wskazałaś drogi wtedy? Czemu nagle teraz zniszczenie tronu jest możliwe? Gdyby tak było na pewno któreś z nas by je zaproponowało. Chyba, że… chyba, że ta sposobność nadarza się dopiero teraz, bo na Tronie siedzi odpowiednia osoba? - mówił jakby prowadził monolog sam ze sobą. W trakcie mówienia prawie wstał, ale powstrzymał się. Ścisnął tylko mocniej poręcze krzesła aż mu kłykcie pobielały. Zamilkł bijąc się z myślami.

Pajęczyca milczała.

- A tak konkretnie, to co musielibyśmy zrobić żeby przerwać Cykl? - Aria powtórzyła swoje poprzednie pytanie.

Tobias wpatrywał się w stół. Słuchał co powie pajęczyca.

- Poświęcić siebie i resztę Wieloświatowców w tym cyklu. A szczególnie Simeona Czarne Drzewo.

Greyson milczał trawiąc wypowiedziane przez kobietę słowa.

- Chciałbym odwiedzić Ogród Męczenników? - odezwał się po chwili milczenia.

- Odpowiedzi, które tam znajdziesz mogą okazać się bolesne – ostrzegła władczyni.

Aria próbowała skojarzyć, czym był ten cały Ogród Męczenników, ale nie potrafiła sobie przypomnieć, więc zamiast tego nawiązała do bardziej interesującej ją kwestii.

- Jak mam dokonać tego poświęcenia? - zapytała Pajęczycę.

- Kiedy nadejdzie właściwy moment sami zrozumiecie, czym będzie poświęcenie i jak będzie wyglądać.

- Czemu właśnie Simeona? - Tobias wygasił emocje, ale nadal postanowił zyskać tyle wiedzy ile się tylko da. By samemu przeanalizować to, co zbierze i odpowiednio to ocenić.

- Bo to bestia. Bestia w ludzkiej skórze. Niszczycielska i obłąkana bestia. – Odparła pani Arraniz.

- Jak każdy Wieloświatowiec. – odparował jej Greyson.
- Mówisz o poświęceniu wszystkich, ale szczególnie Simeona. Czy to oznacza, że inni nie muszą ginąć tylko Simeon? Czemu wyszczególniłaś właśnie jego skoro mówisz o poświęceniu wszystkich? - Tobias drążył temat.

- Bo jesteście częścią tego samego.

- Czyli sami mamy się domyślić, co powinniśmy zrobić i kiedy to powinniśmy zrobić. – Aria nie mogła się powstrzymać od sarkastycznego tonu - Dziękuję za te szczegółowe informacje na pewno wezmę je pod uwagę.

- Czy chcesz nam jeszcze coś powiedzieć Pani? - dodał Tobias bardziej ugodowo.
 

Ostatnio edytowane przez Ravanesh : 15-10-2017 o 16:26.
Ravanesh jest offline