Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2017, 17:18   #36
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Jan zaczął przesłuchanie od albinosa. Zaczął on serii krótkich pytań. Ponoć nie można powtarzać kłamstw w kółko. Starał się wyłapać punkty zaczepienia. Niemiła rozpostarła się w chacie. Przysłuchując się rozmowie.

- Jak się nazywasz panie. - rozpoczął pytania.
- Nazywam się Johan Heinrich von der Lühe.
- Jakiego rodu i klanu jesteś? - zapytał Jan.
- Rzemieślnik.
- Kim jest twój ojciec? - pytania wypadały z ust Janowych jedno po drugim
- Ojciec zginął śmiercią ostateczną i jego imię nic ci nie powie.
- Czemuście ziemię tą najechali? Niedźwiedzia wioskę palili i tu się szykowali.
- By powstrzymać większą rzeź, która zabierze więcej istnień.
- Gdzie jest Lederge?
- Sam cię znajdzie.

Po czym gładko przeszedł Jan do pytania
- Czemu Ryskich krzyżaków nie lubią?
- Są zbyt ekspansywni - w ocenie Johana.
- O co poszło i co tam Ozylia teraz robi. Secesje ogłosiła? - Jan starał się zrozumieć meandra polityki.
- Postanowiliśmy stworzyć odrębny zakon. Chcemy, by papież ich uznał.
- Jak wyobrażają sobie przetrwanie. - bo Jan uważał, że wizja to mało realna.
- A jak ty sobie wyobrażasz?
- I skąd on zna Lederge, że poznał w nim Jana?
Lederg to jego senior.
- Zacznijmy zatem od rzezi. Co konkretnie ma się stać i jak paląc wioskę Niedźwiedzia mieliście to powstrzymać?
- Kmiecie na których cień strachu padnie nie tak chętnie za broń chwycą. Nie będzie wojny i przelewu krwi… przynajmniej nie takiej, jak ostatnio - odparł Johan, z powagą studiując Janowe rysy. - Jesteś do niego bardzo podobny.
- Jestem z nim spokrewniony. Szczerze mówiąc nie wiem czy nie jestem jego śmiertelnym wnukiem. Gęba z przypadku się nie wzięła. W przemianie też jesteśmy spokrewnieni. Mój ojciec to jego brat. Co Lederge robi w zakonie? Przyjechał tu kiedyś Jawnucie służyć, teraz mówisz zakonny? Duża odmiana losu.
- Prusowie i inne ludy tutejsze ludy ogień i miecz niosą, ktoś musiał im przeciwstawić się.

Bzurdy godne pożałowania. Ogień i miecz nieśli i zakonni. Ignorant, że tego nie widzi czy kłamca?
- Nie brzmi jak rozsądną odpowiedź. Sam rozumiesz to mój wuj. Zdradził rodzinę i zdradził Jawnutę. Poszedł z obcymi dbać o innych obcych. Nie gadaj mi tu zakonnych dyrdymałów. Znasz powód?
- Twój brak wiary twoim jest brzemieniem. Jak i to, co zdradą zwiesz.
- Przejdźmy do rzeczy przyziemnych zatem. Atakujecie ziemię Jawnuty. Czemu sądzisz, że nawet zakładając pokonacie ją… - wszak musieli tak myśleć skoro zbrojnie weszli - wam ona przypadnie nie Rydze? Którą mówiąc szczerze i bliżej jest i większe siły ma.
- Mamy Ozylie i inne posiadłości - wzruszył tamten obojętnie ramionami.
- Słabe te twoje odpowiedzi. Jak na kogoś kto o nieżycie walczy. Może uprzejmość masz za słabość? Wielu popełnia ten błąd - ukradkiem spojrzal na Niemiłą. - Ty mi z ogniem i mieczem wlazłeś do domeny. Kara za to jedna. Gadasz mi natomiast póki co dyrdymały. - zaczął wołać o rozgrzane żelazo. Głowę na zewnątrz wystawiając.
- Oczekujesz że będę się plaszczyl i Pana mego sekrety sprzedawał?
Bialiskóry spojrzał na Jana z politowaniem. - Nie będziesz mnie torturował. Nie poważysz się.
Jan faktycznie żelazem nie za bardzo chciał go traktować. Miał silną wolę ale i wadę. Łatwo w złość wpadał. Niby się to kłóciło, jednak obok siebie istniało.
- I tu się gagatku mylisz. Nie po raz pierwszy z resztą. Słucham cię i słucham i wiem, że kłamiesz jak najęty. Zacznijmy jeszcze raz czekając na żelazo. Skłamiesz a miej baczenie. Słowo ci daję przypiekać cię będę. Kim jesteś raz jeszcze. Jakiego rodu i imienia? Kim jest twój towarzysz?
- Rzekłem ci me imię. Jestem rycerzem. Jednym z braci dobrzyńskich, obecnie w łonie zakonu krzyżackiego. Mój towarzysz to brat Raven. Krewny twój. Tknij go, a spadnie na cię brzemię kainowe. Tknij mnie, a zobaczysz, że nie zdołasz.
W jego spokoju i pewności było coś, co nakazywalo ostroznosc.
- Będziesz potępiony. - dorzucił rycerz.
Jan już wiedział, że utknął. Chyba się zwyczajnie nie nadawał do rozmów z mądrzejszymi od siebie. Słabości przy Niemiłej okazać nie mógł. Jednocześnie chciał albinosowi łaskę okazać. Durny myślał, że ten mu to ułatwi. Nie zważając na dobry obyczaj wkradł mu się do głowy.

Poczuł smak krwi w ustach. Głos, męski.
By podawal się za Rzemieslnika.
By chronił Ravena.
Tak długo, jak to czyni, może sobie unikać walki.

Niepokoi się o towarzysza. Uważa też że Janek się musi popisać przed resztą obecnych wampirów nieustępliwością i będzie okrutniejszy niż faktycznie jest. Trochę mu Janka żal. - Jan wydobył i sekret i co nieco z powierzchownych myśli.

~ Jan odpowiedział mu wtedy telepatią, że owszem ma rację i posunie się daleko. Dlatego jeśli chce swoją misję dobrze wykonać Ravena ochronić to niech zacznie współpracować. I pomoże Janowi wyjść z twarzą. Inaczej zginie i on i Raven.
~ Uważasz, że ci pozwolę?, wlało mu się do głowy pytanie. To już nie walka na ubitej ziemi. To znęcanie się nad jeńcem.
Jasne oczy zrobiły się zimne jak lód.
~ Honorem się zasłaniasz a kłamiesz. Chcesz być ludzko potraktowany to mi pomóż. A nie kłamiesz jak najęty. To też chyba mało rycerskie. Mam ich zamiar przekonać ze warto was za wykup oddać nie zabijać. - Jan widział w podejściu Rycerza pewną hipokryzję. Zasady miał ale gdzie mu było wygodnie to je naginał. I nijak nie współpracował.
~ Pomagam tym, co pomagają sami sobie. Nie będę nic mówił, dopóki nie zobaczę Ravena. Nie życzę sobie być od niego oddzielony. Złoto zawsze się znajdzie i dobrze o tym wiesz.
Jeszcze mu będzie życzenia składał i rozkazy wydawał tego było zbyt wiele.
~ Ratuje wam życie cholerny Niewdzięczniku. Złoto to za was za mało. I ty dobrze o tym wiesz. - sparafrazował.
~ Ależ jestem wdzięczny. Dlatego jeszcze rozmawiamy. Tknij mnie lub mego druha, a nigdy nie odzyskasz twarzy przed swoimi. Widzisz? Pomagam. Wstrzymując decyzję i uzależniając ją od twojej.
~ Wleźliście do domeny ogniem i mieczem. I o obyczaju prawisz? Sam go naruszyłeś!
~ Wojny trzeba toczyć. A z jeńcami postępować słusznie. Zdaje się, iż nasze żelazo przynieśli.

- Z jakiego klanu jesteś? I czemu unikasz walki wtedy i teraz? - głos Jana rozdzielał się na dwa przesłuchania.
- Jestem rzemieslnikiem, a do walki staję, gdy jest taka potrzeba.
- Dałeś sobie włócznie w serce wbić. - Jan wystawił łeb na zewnątrz zawołał Niedźwiedzia i Jaromira - by uniknąć walki.Nie jesteś też Toredarem. Przestań kluczyć i robić z siebie i nas głupca. Rzeknij prawdę jak przystało na rycerza. Zwłaszcza Bożego. Z jakiego jesteś klanu?
- Mam zaszczyt należeć do klanu Róży - rzekł jeniec.
No przecież jeszcze niech rzeknie, że jednorożca. Śmierdział jakimś klanem ściganym i bezwzględnie niszczonym. Boi się powiedzieć prawdę na głos choć wie, że wiemy... Słyszał o infernalistach ale tacy honorowi nie byli nawet w takim zakresie jak ten tu.
- Toczą się tu dwa przesłuchania. - Nie wiadomo czy powiedział to do albinosa czy Niemiłej - Wziął włócznię do ręki i oparł na jego sercu. Zwiększając swoja siłe krwią.- Ta zabawa trochę potrwa za zgodą gospodyni. Dowiem się jednak co ukrywacie. Choćby to miało trochę zająć. Łatwy sukces to żaden sukces. Nie jesteś Toreadorem. Kim pytam po raz ostatni. Panie honorowy rycerzu?
- Nazywam się Johan Heinrich van der Luhe - powtórzył białowłosy. - Klanu Toreador.

Jana trafił szlak jasny i pchnął z całej siły. To przesłuchanie uważał za zakończone. Zobaczymy co powie ten drugi. Skonfrontuje z tym co powiedział pierwszy. Będzie tak ich mielił niczym ziarno w żarnowcu. W końcu coś to da.

Jan naparł na włócznię, a Johan tylko dłoń wyciągnął i musnął go palcem.
Jan trafił do piekła. Czuje ból rozchodzący się od ręki. Najbardziej potworny niewyobrażalny ból. I w zasadzie darł się tarzał i konał. To była odpowiedź honorowego rycerza co uważał, że przypalanie żelazem jest niegodne. Cholerny piekielnik, cholerny Niedźwiedz który go rozwiązał.

Reszta wampirów na moment skamieniała, a potem się rzuciła na białego rycerza. I wtedy się okazało że nie mogą podejść. Ich zasięg kończy się tak z pół metra od niego.
Jan powiedział w umyśle Niedźwiedzia.
- Drugiego chroni. - wypowiedział w jego umyśle z wysiłkiem. Liczył na domyślność Niedźwiedzia. Nim ból go sparaliżował bez reszty. W Janie wszystko kipiało ze złości. Męka piekielna. To była odpowiedź białego rycerza.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 15-10-2017 o 18:52.
Icarius jest offline