Enki ja zwykle zamykała pochód, z pochodnią i machairą wypatrując czegokolwiek, co mogłoby uderzyć na drużynę z tyłu. Długi czas grupa posuwała się sprawnie naprzód, dając łowczyni nadzieję, że za chwilę opuszczą klaustrofobiczne katakumby, kiedy niespodziewanie dotarli do feralnego skrzyżowania. A z przodu wybuchł tumult, którego źródła Enki nie była pewna, ale najwyraźniej wiedźma miała do porozmawiania z Ianusem. Tylko na wszystkich bogów, czemu tu?!
- Rozdzielmy ich. Policzymy się na górze, tu nie mamy czasu! - rzuciła do Mumamby w ich ojczystym języku, nie chcąc tracić czasu na powolne artykułowanie tego we wspólnej mowie, którą nie władała zbyt biegle. Miecz powędrował za pasek, za to na przedramię enki nawinęła dobie bolas, gotowa użyć go jak bicza czy więzów, by dać sobie radę z którymś z oporniejszych "dyskutantów"... choć modliła się do opiekuńczych duchów, by to nie jej przyszło szarpać się akurat z Zahiją.