10-10-2017, 22:09 | #101 |
Reputacja: 1 | - Nie - odparł szybko legionista chowając obie księgi. Szczególnie tę większą oprawioną w czarną skórę, której front zdobił pokaźny czerwony rubin. Nim ją zatrzasnął z pewnością mogła dostrzec, że spisano ją w języku khankharyjskich magów pismem Nefer-Inet - Gdy się wyrwałem na chwilę, chciałem je spalić, bom myślał, że cenne dla niego są, ale czarownik mi w tym nie przeszkodził. Wręcz jakby tego oczekiwał. Wydaje mi się, że może w nich być coś czego się obawia. Myślę, że Jusuf ibn Jusuf, bo tak ów czarownik się zwie, po to mnie tu przysłał bym je zniszczył. To miał uczynić Cedmonie ten który niósł sztylet. Pechowo zostałem nim ja. I za to... a także za to jak to zrobił, zabiję go. Niestety jeszcze nie wiem gdzie się ukrywa. Ale może księgi to wyjawią. Albo szejk Rashid.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
12-10-2017, 10:11 | #102 |
Reputacja: 1 | Zahija, mimo dojmującej słabości, puściła ramię czarnoskórego towarzysza i pokonała dzielący ją z Ianusem dystans. Pchnęła jego plecy dając ujście gniewowi, a zarówno gniew jak i jego manifestacje nie przydarzały się wiedźmie często. Właściwie nie przydarzały jej się wcale. - Nie wierzę ci - warknęła zimno, jakby nie zwracała się do przyjaciela. - Nie wierzę, że Jusuf opętał cię i trzymał w swych szponach tyle czasu, by zwyczajnie puścić gdyśmy się zbliżyli. Oddaj mi księgi - zażądała i wyciągnęła w stronę legionisty dłoń, która nie dość, że trzęsła się jak u starca to roniła krople krwi z kiepsko opatrzonej rany. Zahija miałaby pewnie kłopot z udźwignięciem woluminów, ale w tej chwili nie analizowała sprawy drobiazgowo. Właściwie w ogóle nie myślała, bo gdzieś tam, z bocznych korytarzy zbliżali się kolejni wrogowie i winna zachować spokój, ale wszczynała spór. Jedynie głos zniżyła do szeptu. - Nie wychowałam się na ulicy i Ianus to wie, ale ty nie, prawda? Winnam ci mówić Jusuf czy raczej Saaddim? Raz jeszcze pchnęła legionistę na kamienną ścianę katakumb. Ostatnio edytowane przez liliel : 12-10-2017 o 10:14. |
15-10-2017, 21:53 | #103 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! |
16-10-2017, 22:34 | #104 |
Reputacja: 1 | Nim Zahija na dobre pokłóciła się z Ianusem i nim na dobre coś wylazło z ciemnego korytarza, czmychnęli. Thoerski legionista prowadził grupę dalej w korytarze, aż w końcu zatrzymał się przed skalnym rumowiskiem. Szybko okazało się, że zawał przesłania wejście do krypty i pod samym sufitem jest na tyle miejsca, że można się wcisnąć do wnętrza. Krypta była pusta. Kamienne półki ogołocono z leżących tam kiedyś przedmiotów. Wszystkie sprzęty zabrano. I tylko znajdujący się na środku sarkofag wyglądał na nietknięty. Ale były to pozory. Gdy podeszli, okazało się, że grób musiał być kiedyś otwarty, po czym podmurowano go, aby był wyższy i ponownie zamknięto. Ianus wspiął się na płytę leżącą na komorze grobowej, tak że był w stanie dosięgnąć stropu. Dokładnie ponad jego głową otwierała się czarna czeluść wiodącego w górę szybu. Accipiter namacał ręką klamrę, do której doczepiony był zwój liny i pociągnął. Sznur opadł, umożliwiając wspięcie się w górę. Drewniana klapa podskoczyła, gdy wychodzący z dołu legionista naparł na nią ramieniem. Za nim z dziury w podłodze wygramolili się pozostali awanturnicy. Znajdowali się teraz w piwnicy jakiegoś domu. Gdy wyszli z podziemia, okazało się, że budynek jest częściowo zrujnowany i niezamieszkany. Przez okno widać było górującą nad Placem Umarłych Świątynię Anh'Bajil. |
16-10-2017, 23:02 | #105 |
Administrator Reputacja: 1 | Czasami łatwiej jest wejść, niż wyjść. W tym jednak przypadku droga, którą znalazł Ianus, nie była zbyt trudna i bez większych problemów udało się opuścić katakumby, unikając kolejnych spotkań - ze strażnikami albo mieszkańcami podziemnych grobowców. Pierwszą rzeczą, jaką zrobił Cedmon, było uwolnienie Hundura. Nikt psa nie usiłował ukraść, nikogo pies nie zagryzł... a radość ze spotkania była obustronna. - Co robimy dalej? - spytał, podchodząc do pozostałych, z psem grzecznie idącym obok niego. - Szukamy tego czarownika? Sprzedajemy sztylet? Jakieś inne pomysły? |
17-10-2017, 16:27 | #106 |
Reputacja: 1 | Kiedy tylko ujrzeli świątynię Anh'Bajil przez okno zrujnowanego domu, Mumamba swoim muskularnym ramieniem przyparł fałszywego Ianusa do jednej ze ścian. - Po co nam szukać, kiedy czarownik jest na miejscu! - po tych słowach mocniej przydusił legionistę, białymi zębami świecąc mu prosto w spoconą twarz. - Nie wiem magiku jak bardzo związanyś z ciałem starego miecznika, ale im dłużej siedzisz w jego bebechach, tym ciężej będzie ci znieść śmierć jaką zgotuję tobie! |
18-10-2017, 18:10 | #107 |
Reputacja: 1 | - Przestań! - Zahija złapała za kołnierz Mumamby i szarpnęła w tył by go zdjąć z legionisty, a był to raczej pusty gest bo osłabiona wiedźma nie była zwyczajnie w stanie mierzyć się z krzepą wojownika. - Nikomu nie zgotujesz śmierci. To Ianus, nawet jeśli nie dowierzam, że sam w swoim ciele siedzi to tam jest. Gdzieś. Przykucnęła przy legioniście i gapiła się na niego długo, przez cały czas nim Cedmon wrócił z psem. A sądziła, że im dłużej patrzeć będzie tym lepiej wywnioskuje czy ma przed sobą Jusufa czy Acciptera. * - Jakieś inne pomysły? - Nie wiem. Chyba szejk - wiedźma straciła nieco ze swojej pewności siebie odkąd nie mogła rozgryźć co począć z Ianusem. Widać też było, że zwyczajnie brakuje jej opoki jaką był dla niej legionista. Zdążyła się do niego przyzwyczaić. - I tak mieliśmy się z nim spotkać nim zniknął Thoer. Może nam powie coś o nekromancie. Może kupi sztylet? Nie wiem... Pierw muszę odpocząć. Wyspać się. Ostatnio edytowane przez liliel : 18-10-2017 o 18:13. |
19-10-2017, 00:26 | #108 |
Reputacja: 1 | Atak Rusamanamki wyraźnie zaskoczył legionistę. Pchnięty na ścianę korytarza nie odpowiedział jednak żadną obroną, ani nie wyciągnął miecza. Tańczące z mrokiem korytarza światło pochodni nie ułatwiało co prawda odczytywania wyrazu twarzy, ale Ianus wyglądał na zniecierpliwionego. Patrzył na Zahiję jakby z wyrzutem i jakimś uporem. Jakby chciał coś powiedzieć. Milczał jednak. Dopiero gdy go drugi raz przypchnęła do ściany, złapał ją za ramiona.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
19-10-2017, 00:53 | #109 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! |
20-10-2017, 12:31 | #110 |
Reputacja: 1 | Powrót w środku nocy do karawanseraju po drugiej stronie miasta, okazał się być całkiem miłą przechadzką. Tylko jakoś humory nie dopisywały. Zahija ledwo się wlokła, korzystając z pomocy silniejszych kompanów. Mumamba szedł zasępiony, wrogim spojrzeniem co chwila omiatając postać Ianusa. Wczesnym przedpołudniem, po pożywnym śniadaniu, wszyscy odziani w rusanamańskie stroje, tak aby nie rzucać się w oczy, gdyż już wcześniej dali się poznać w mieście Al'Geif z niezbyt dobrej strony, udali się do palarni Sauda ibn Anisa. Lokal znajdował się w drugim rzędzie budynków, tuż za Placem Mówców, który w obecnej chwili był pusty, nie licząc siedzących w podcieniach kilku żebraków. Wnętrze palarni wypełniał dym, a na poduchach i sofach spoczywali klienci, trzymający w dłoniach cybuchy rurkami połączone z ozdobnymi sziszami stojącymi na podłodze. Czuć było mieszaninę aromatów tytoniu, haszyszu, egzotycznych ziół i innych, nieznanych substancji. Dym gryzł w oczy i wdzierał się do płuc. Enki zaczęła kaszleć, a Cedmonowi łzawiły oczy. Mimo to parli w głąb pomieszczenia, gdzie za kotarą utkaną z różnobarwnych, drewnianych koralików powinien rezydować właściciel. Pomarszczony, bezzębny, ale o błyszczących, żywych oczach starzec, wychylił się z wnętrza swojej kanciapy, gdy awanturnicy znaleźli się tuż przed zasłoną. Przyłożył palce do czoła, ust i serca w geście pozdrowienia. - As'salamu alajkum. Czymże ubogi rab Saud może służyć szlachetnym gościom? - zapytał, kłaniając się raz po raz. - Piękna Munira oczekuje oblubieńca - odparła Zahija szeptem, który popłynął zza jej woalu. Saud spojrzał jej w oczy, ale zaraz spuścił wzrok. -Niechaj oblubienica zaczeka, a posłuszny jej woli Saud sprawdzi czy oblubieniec jest gotów - odpowiedział i wycofał się za zasłonę. Wrócił po kilku chwilach. Bacznie przyglądał się każdemu z gości. Zapraszającym gestem wskazał pobliską sofę. - Usiądźcie i rozgośćcie się. Oblubieniec wkrótce nadejdzie... Zaraz też postawił na ziemi piękną fajkę. Przyniósł węgielki i aromatyczny tytoń. Przygotował wszystko i podał Rusanamance cybuch. - Miłego czekania - powiedział i znów zniknął za swoimi koralikami. |
| |