Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2017, 06:58   #204
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Wybrała numer, z którego dostała smsa od Talli. Tym razem nie musiała długo czekać. Wnet usłyszała znajomy głos czarnoskórej kobiety, z którą utrzymywała kontakt w przerwach pomiędzy misjami. Strażniczka z Ergastulum na Antarktydzie brzmiała na opanowaną, jak zwykle zresztą.
- Witaj Lotte - rzekła. - Cieszę się, że dzwonisz. Przepraszam, że nie skontaktowałam się z tobą wcześniej.
- Cześć – odparła jakby z trudem, a jednocześnie z pośpiechem. – Wspomniałaś, że jesteś w Helsinkach. Tak się składa, że ja też i nasze cele mogą być wspólne. Nie wiem co tam u was się wydarzyło, po smsie nie brzmiało to dobrze. U mnie nie jest lepiej. Mam jakieś de ja vue sprzed roku. Znowu KK i znowu sprawy boskie, zdrady i zgony.
- Życie w IBPI podsumowane w jednym zdaniu - westchnęła Tallah. - Jesteś cała? Co z twoim zespołem? Czy możesz się ze mną spotkać? Nazwij mnie paranoiczką, ale nie ufam telefonom. W tej chwili nie mam przydzielonego zadania, więc mogę zająć się twoją sprawą. Na szczęście dobry los zesłał nas w to samo miasto.
- Nic mi nie jest, jeszcze. – Odparła spokojnie. – Chętnie spotkam się z tobą. Tym bardziej, że nie mam nikogo innego godnego zaufania. Przydzielone mi zadanie też jest po części spalone. Ktoś z Portland prawdopodobnie wystawił nas. Z pięciu przydzielonych chyba zostałam tylko ja, dwie może nawet trzy mogą nie żyć, a rodzynek na pewno jest zdrajcą. Tylko mnie jeszcze nie wykończyli. – Powiedziała trochę zrezygnowanym tonem. – Masz rację, nie ma co gadać przez telefon. Gdzie możemy spotkać się. Jestem niedaleko centrum miasta.
- Nawet nie masz pojęcia, co ten rodzynek nawywijał. - odparła Tallah. - Rok temu również byłaś prawie że jedyną przetrwałą osobą w składzie. Nie padasz łatwo na polu bitwy. Jednak mam nadzieję, że mylisz się i nie wszyscy zginęli. Już i tak straciliśmy dużo krwi w naszych szeregach - Tallah westchnęła. - Na dodatek dużo moich kolegów z pracy rozproszyło się na najróżniejszych misjach. Ale to nie jest czas na tkliwości. Ja znajduję się w hotelu w centrum. Może spotkajmy się gdzieś blisko ciebie. Mam samochód i jestem mobilna, nie wiem, jak ty.
- Ja jestem tym co uda mi się złapać –uśmiechnęła się do siebie. – I jeszcze mam nadbagaż, ale bardzo potrzebny… Jestem na cmentarzu Hietaniemi. Najlepsze będzie jakieś miejsce, w którym porozmawiamy swobodnie i będę mogła mieć na oku moją towarzyszkę. W sumie to nie mam pomysłu gdzie. Może pokój hotelowy, bo jakieś miejsce publiczne, kawiarnia, restauracja czy centrum handlowe nie jest bezpieczne. Masz jakiś lepszy pomysł?
- Staram się unikać hoteli i kościołów tak bardzo, jak to tylko możliwe, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia. Zapewne wybuchy nie przytrafiają się w przypadkowych obiektach tego typu, lecz i tak wolę trzymać się od nich z daleka. Co powiesz o SkyWheel Helsinki przy Katajanokanlaituri 2? To lunapark. Moglibyśmy zamknąć się w diabelskim kole i spokojnie pogadać. Nie sądzę, żeby miała wydarzyć się jakaś awaria. Jeżeli ktoś miałby jej dopomóc, to równie dobrze mógłby zaskoczyć nas w każdym innym miejscu. A wydaje mi się, że lunapark jest dość nieoczywistym miejscem i nikomu nie przyjdzie do głowy szukać tam poważnych detektywów IBPI.
- Brzmi świetnie – odparła z zadowoleniem. – Postaram się być tam jak najszybciej. Zamówię taksówkę, gdzie dokładnie spotkamy się czy jak już będę na miejscu to zadzwonić do ciebie?
- Przed kasą z biletami. Jeżeli jest kilka, to wybierzmy tę najdalej wejścia. To już moja prywatna ułomność, lecz zazwyczaj robię wszystko co mogę, aby nie widziano mnie z ulicy. Czuję się wtedy bezpieczniej - Tallah po części zażartowała, po części powiedziała z pełną powagą.
- Z tego co patrzę, mam jakieś dwadzieścia minut samochodem. – Lotte przeglądnęła w międzyczasie mapę na telefonie. – Będę tam pewnie wcześniej, ale umówmy się, że za godzinę.
- Będę czekała - Tallah przyrzekła, po czym pożegnała się i rozłączyła się. Lotte spojrzała na ekran telefonu, po czym schowała go. Już miała zrobić krok, kiedy niespodziewanie wyczuła czyjąś obecność.

Spostrzegła mężczyznę siedzącego na pobliskim grobie. Spoglądał na Visser, pozostając w bezruchu. Kiedy tam się znalazł?! Jak to możliwe, że Lotte nie usłyszała jego kroków?! Jak długo przysłuchiwał się jej rozmowie?! Ubrany był w czarne spodnie i biały podkoszulek. Był bardzo przystojny, mógłby uchodzić za modela. Jego uroda zdawała się jednak na swój sposób alarmująca. Bardzo jasna karnacja, białe włosy i zarost… Lotte zrozumiała, że ma przed sobą albinosa. Na jego ramieniu widniało znajome znamię w kształcie młota. Najwidoczniej był on trzecim i ostatnim naznaczonym przez Ukka mężczyzną.


Mężczyzna w dalszym ciągu pozostał w bezruchu, choć bez wątpienia zauważył, że Lotte spostrzegła jego obecność. Nic nie mówił, a jedynie spoglądał na nią przeciągle. Visser poczuła gęsią skórkę na ramionach. Nieznajomy roztaczał przedziwną, mroczną aurę. W porównaniu z nim otaczający ich cmentarz wydawał się wesołym miejscem. W dalszym ciągu milczał, nie spuszczając wzroku z detektyw. Nie wiedząc czemu poczuła, że to jest Lumi. Na pewno nie podpowiedział jej to umysł, tylko przeczucie. Przyjrzała się mu uważnie, jak oddycha, jak patrzy na nią, jak wygląda. Schowała powoli telefon do kieszenie spodni, analizując sytuację, w której znalazła się oraz nieznajomego. Szybko odegnała myśl kim on mógł być i nazwała go „nieznajomym”.
- Mam się ciebie obawiać? – Zapytała spokojnie.
Mężczyzna nic na to nie rzekł, co już samo w sobie było odpowiedzią. Spojrzał na Lotte bez śladu zainteresowania i wstał. Jednak pozostał w miejscu.
- Potrzebuję kobiety krwi Aalto - rzekł. Jego głos był ochrypły i nieprzyjemny. Przypominał trzeszczenie śniegu. - Dlatego tutaj przyszliśmy.
Lotte rozejrzała się. Nagle ujrzała, że ludzie rozproszeni na cmentarzu - starzy i młodzi, kobiety i mężczyźni - przestali opłakiwać groby i zwrócili się w kierunku jej i nieznajomego. Zaczęli powoli przybliżać się. Było ich co najmniej dwudziestu, może nawet trzydziestu.
- Po dobroci, albo siłą? – Zapytała retorycznie. Mimo tego w jakiej sytuacji znalazła się, to nie miała zamiaru zgodzić się na to czego chcieli. Jej wcześniejsze przypuszczenia potwierdziły się, że krew Aalto będzie potrzebna, dlatego ukryła Ismo. O Mikaelę chciała zadbać sama i właśnie stanęła przed próbą, czy temu podoła. Teoretycznie nie mieli kodu do podziemi, więc Pentti była bezpieczna przez jakiś czas. Gorzej z Lotte, ale tym mniej przejmowała się, była bardziej zła, że nie dostrzegła co się wokół niej dzieje. A może choćby bardzo starała się, to i tak nie była w stanie tego zrobić?
- A to już zależy od ciebie - odparł mężczyzna. Jego twarz pozostawała bez wyrazu, jak gdyby mięśnie mimiczne były sparaliżowane. Wyjął z kieszeni komórkę i spojrzał na ekran. - Wiem, że jest w środku - rzekł. Wydawało się, że namierzył je, korzystając z nawigacji. Lotte momentalnie przypomniała sobie scenę przed muzeum, kiedy napastnik zaatakował Mikaelę i zaczął grzebać w jej torebce. Zapewne właśnie wtedy umieścił w środku nadajnik GPS.

Z innej strony nadeszła atrakcyjna kobieta. Lotte ją rozpoznała. To była Lea, czy też Josefiina. Przybliżyła się do albinosa i czule położyła mu dłoń na ramieniu. Tym samym potwierdzając hipotezę Lotte co do jego tożsamości.
- Lumi potrafi być trochę szorstki - rzekła cicho, jakby nieśmiało. - Jednak nie zależy mu na konflikcie. Chciałby zaproponować ci pewny układ.
- Wymianę - albinos zachrypiał.
- Co macie na myśli? – Zapytała trochę zaskoczona, choć tego nie okazała.
- Otóż… - Lea zawiesiła głos. - Posiadamy możliwości, które wydawałyby się nieprawdopodobne.
- Mogę wskrzesić jedną osobę, o którą poprosisz - Lumi spojrzał na Lotte przytomnie. - Nie będę potrzebował jej kości. Wystarczy imię i nazwisko. Jedyny warunek jest taki, że śmierć tej osoby nie mogła nastąpić dalej niż pięć lat temu.
Lea spojrzała na mężczyznę, lekko przestraszona jego bezpośredniością.
- Jestem żywym przykładem, że te słowa są prawdziwe - rzekła Virtanen, spoglądając na Lotte.
- Czemu mam w to uwierzyć? – Starała się trzymać dystans do ich słów i nie dać ponieść się emocjom, które coraz silniej zaczęły kłębić się w niej. – Nie widziałam twojej śmierci, ani powrotu do żywych. Co jeśli nie zgodzę się?
- Ja przywrócę zmarłą osobę, a ty po tym oddasz mi Mikaelę - odparł Lumi. - Jeżeli po wykonaniu mojej części umowy ty nie dotrzymasz swojej, to zabiję zmartwychwstańca.

Wyglądało na to, że przywódca Valkoinen mógł uczynić to tu i teraz. Lotte, spoglądając na niego, odniosła wrażenie, że nie rozmawia z człowiekiem. Mężczyzna roztaczał bardzo gęstą, ciemną aurę, która miała posmak klątwy Mikaeli. Odcień czaru nie był dokładnie taki sam, lecz bardzo podobny. W przypadku archeolożki zdawał się bardzo mocny, jednak był niczym w porównaniu do intensywności ducha Lumiego.
- Choć ciężko mi w to uwierzyć, to rozumiem co do mnie mówisz. Co jeśli nie zgodzę się na tą „transakcję”. – Zapytała spokojnie, choć dosyć ostro. Wzbierała w niej złość, bo czuła ciężar tej decyzji.
- Potrafię życie odbierać równie łatwo, co je dawać - powiedział niczym Bóg.
Wyglądało na to, że Valkoinen nie było zwykłą mafią. A przynajmniej jego przywódca wydawał się posiadać szczególne właściwości.
- Nie potrzebujemy wrogów - włączyła się Lea. - Wolimy uczynić twoje życie lepszym, niż pozbawiać cię go. Ta kobieta, z którą jesteś, to obca dla ciebie osoba. Nie jesteś jej nic winna. Czy zasady, którymi się kierujesz i honor to dla ciebie ważniejsze rzeczy, niż bicie serca bliskiej osoby? - zwróciła na nią wzrok.
- Nadążam – rzuciła bardziej do siebie niż nich. Zastanawiała się czemu jeszcze z nią pertraktują, była na dosyć straconej pozycji, mimo to namawiali ją do przystania na ich propozycję. – Bicie serca bliskiej mi osoby… Nie wiem czy jestem w stanie nieść brzemię przywrócenia zmarłego do żywych. Teraz mi powiesz, że nie ma żadnych konsekwencji, ale ja w to nie wierzę.
- Konsekwencje… - Lea mruknęła pod nosem, po czym spojrzała ukradkiem na swojego mężczyznę. Mocno chwyciła jego rękę. - Nie ma żadnych złych konsekwencji - powiedziała po chwili wahania. - Jedynie…
- Życie zmartwychwstałego jest połączone z moim - Lumi wciął się w jej wypowiedź. - Jeżeli umrze moje ciało, umrze bliska dla ciebie osoba.
Przez kilka sekund rozbrzmiewała cisza, a wraz z nią implikacje słów albinosa. Wynikało z nich, że po wskrzeszeniu zmarłego Lotte miałaby dość dobry powód, aby troszczyć się o dobrobyt przywódcy Valkoinen. Ona, a także przywrócona do życia osoba.
- Przynajmniej mówisz szczerze – „mam nadzieję”. – Pojęcie zła i dobra jest względne, dlatego ja widzę szarość. Nie zgodzę się na wasze warunki, choćbym miała rozpaczać do końca życia, że nie pobyłam z kimś bliskim choćby parę chwil dłużej. Tych co miałam pochować pochowałam i niech tak zostanie. – Słowa Lotte były natchnione bolesną prawdą, w którą szczerze wierzyła. Wolała wybrać własne cierpienie niż skazać kogoś jej ukochanego na robienie czegoś czego by nie chciał, na co mógłby nie zgodzić się, gdyby miał wybór. Tak samo jak rok temu naraziła własne życie, aby ratować życie Takeshiego. – Więc mamy impas.

Lumi i Lea milczeli. Kobieta spoglądała na Visser tak, jakby ta postradała zmysły. Nic jednak nie powiedziała. Albinos, który w trakcie ostatnich chwil ożywił się, teraz ponownie wydawał się niezainteresowany sytuacją. Usiadł na grobie, zrywając kontakt ze swoją dziewczyną.
- Jesteś przekonana? - Virtanen wreszcie wykrztusiła. - Słyszeliśmy waszą nocną rozmo…
Przerwało jej ostre spojrzenie przywódcy Valkoinen. Krupierka nieznacznie przestraszyła się reakcją mężczyzny, lecz dalej kontynuowała.
- Słyszeliśmy waszą nocną rozmowę i dlatego znamy twoje umiejętności - dokończyła. - To byłaby wielka strata dla świata, gdyby zniknęły razem z tobą - Lea wwiercała spojrzenie w Lotte, jak gdyby próbując siłą woli przymusić ją do zmiany decyzji.
- Więc zniknie – odparła już spokojnie. Może będzie miała możliwość nauczenia się na błędach, żeby sprawdzać wszystko jak paranoiczka i nie dać się podejść ponownie. – Po co mam żyć, jeśli łamię własne zasady, jeśli nie robię tego w co wierzę. Nie oddam wam jej, jakkolwiek to brzmi, bo ona nie jest przedmiotem.
- I tak trafi w nasze ręce - napomniała ją Lea. Wyglądało na to, że Lumi już skończył rozmowę. - Jeżeli zginiesz, to Pentti i tak nie będzie mogła bunkrować się na dole w nieskończoność. Wiem o podziemnej krypcie. Złamałam szyfr. Byłam tam. Haltija mnie pogoniła, jednak przeczytałam trzy wers…
- Za dużo mówisz, kobieto - Lumi wtrącił się szeptem, lecz to wystarczyło, aby uciszyć Leę. Następnie spojrzał na Lotte. - Czy to twoja ostateczna decyzja? - zapytał głosem wyprutym z emocji.
- Może tym razem bardziej cię pogoni. Może będzie bronić prawowitej Aalto. – Odparła twierdząco Lotte. Mogła mieć tylko taką nadzieję. Po chwili zwróciła się do Lumiego z powagą, ale i spokojem. Nie preferowała broni, więc i nie łapała za nią desperacko, aby się bronić. Wiedziała też, że ucieczka nie będzie skuteczna. Nie miała też innego planu. Po części zdała sobie sprawę, że aż tak bardzo nie zależy jej na własnym życiu. Teraz jednak nie mogła roztrząsać tego, czy to ją przeraża, niepokoi, czy jest czymś zupełnie normalnym. Może miała w sobie za dużo godności, aby się poniżać do błagania o życie? – Tak, to moja ostateczna decyzja.

Lumi podniósł dłoń, a członkowie Valkoinen zaczęli zbliżać się w ich stronę. Nie biegli, lecz ich szybki chód gwarantował, że niedługo dotrą na miejsce.
- Przykro mi, że tak to się skończyło - Lea mruknęła. - Jednostki wybitne nie powinny umierać. Jednak nie mogą wspierać szeregów wroga.
Lotte spostrzegła, że Virtanen posiadała broń, jednak nie wyciągnęła jej. Zapewne zależało im na dramatycznym efekcie. Tych kilku sekundach, w trakcie których Lotte jeszcze raz dokładnie przeanalizuje sobie sytuację. Członkowie Valkoinen szli po nią niczym kaci. Niedługo mieli znaleźć się na miejscu. Potrzebowała impulsu, aby zadziałać. Jedyne co mogła zrobić, to schować się w mauzoleum Aalto i tak też zrobiła. Chciała ostrzec lub bronić jakoś Miakaele, choć obawiała się, że nie zdąży zjechać na dół. Mimo wszystko postanowiła spróbować, więc szybko wstukała kod, stojąc na platformie. Dopiero teraz zorientowała się, że powinna poinformować Tallę, że ma beznadziejną sytuację i może po jej śladach uda się koleżance powstrzymać to co ma nadejść na dniach. Wyciągnęła komórkę z kieszeni i wybrała ostatni numer, pod który wcześniej dzwoniła.
Szybko zorientowała się, że Lea i Lumi nie gonili jej. Zapewne uważali, że Lotte próbuje jedynie przedłużyć nieuniknione. Telefon szybko ukazał ekran połączenia. Tallah zgodnie z obietnicą zwracała teraz uwagę na połączenia przychodzące.
- Wszystko w porządku, Lotte? - rozbrzmiał spokojny głos czarnoskórej, który bardzo kontrastował z okolicznościami, w których znajdowała się Visser.
Skrzypiąca platforma zaczęła się opuszczać. Tak jak wcześniej, działała przeokropnie powolnie. Lotte uzmysłowiła sobie, że Valkoinen zapewne zdąży ją dopaść zanim znajdzie się na dole, gdzie mogła liczyć na ewentualną opiekę Artei.
- Znaleźli mnie, z trzydziestu Valkoinen z Lumim na czele. Nie dadzą mi wyjść żywcem stąd. – Rzekła ze spokojnie jak na owe okoliczności i bardzo rzeczowo, choć słowa wypowiadała szybko. – Właściwie mnie sprzątną przy okazji, chodzi im o Mikaelę z rodu Aalto. Mówić ci wszystko nie ma sensu. Jestem w mauzoleum jej rodziny, cmentarz Hietaniemi. Przyjedź chociaż po moje zwłoki i pociągnij tą sprawę dalej, jeśli nie uda mi się tego przetrwać. – Powiało optymizmem ze strony Lotte.

Czekała jednocześnie, aby wejście otworzyło się na tyle, żeby mogła się tam prześlizgnąć. O ile jej życie było mało warte w jej własnych oczach, to życie innych było wiele. Postanowiła o to zawalczyć. Drobna szczelina powiększała się coraz bardziej. Lotte zaczęła dostrzegać wnętrze krypty Aalto. Niedaleko działającego dźwigu stała wyraźnie zalękniona Mikaela, która spoglądała na Visser jak na ducha. Platforma powoli obniżała się. Pięć centymetrów, dziesięć… jeszcze trochę i detektyw będzie w stanie prześlizgnąć się! Poczuła kiełkujący zalążek nadziei… który niestety został szybko zdeptany.

Poczuła silny uchwyt na tułowiu. Mężczyzna pociągnął ją do góry, jak gdyby nic nie ważyła. Uchwyt nieznajomego członka Valkoinen zdawał się stalowy. Wnet Lotte została wyprowadzona z krypty Aalto na światło dzienne. Tam już stał cały zastęp wroga. Wszyscy trzymali broń wymierzoną prosto w Lotte. Wyglądało na to, że nie ma nadziei…
Rzuciła telefon na platformę, gdy poczuła silny uścisk. Pomyślała, że może Tallah pomoże Mikaeli, nadal liczyła na to, że duch ochroni Pentti. Chciała coś krzyknąć do kobiety, ale przez chwilę zgubiła dech. Widząc wymierzoną w siebie broń zamarła. Trwało to tylko ułamek sekundy, ponieważ przed chwilą coś postanowiła. Spróbowała skorzystać z nauki samoobrony i wyrwać się napastnikowi używając do tego odpowiedniej techniki... co udało się. Lotte kopnęła napastnika piętą w prawe kolano, przez co ten zwolnił uścisk. Rzuciła się naprzód, lecz wnet zastygła, sparaliżowana strachem. Nie była wystarczająco szybka. Nie mogła w porę wykonać uniku. Wiedziała o tym.
- NIE! - wrzasnął mężczyzna, z którego uchwytu uciekła. Wtem wszyscy ciągnęli za spust. Lufy pozostawały wymierzone prosto w nią. Kule prędko pomknęły w Lotte.

Zamknęła oczy i skuliła się w sobie. Wyczekiwała bólu… ten jednak nie nadszedł. Czyżby zmarła tak szybko, że nawet nie zdążyła tego zauważyć? Wdech, wydech… wsłuchiwała się w pracę płuc. Jeżeli oddychała, to musiało znaczyć, że żyła… nieprawdaż?

Dopiero po kilku sekundach uzmysłowiła sobie, że czuje słaby uścisk na kostce. Mężczyzna, któremu przed chwilą wyrwała się, zdążył do niej doskoczyć i dotknąć jej ciała. Rozwarła oczy i obróciła się. Ujrzała Edmunda Thomsona. Otworzyła jeszcze szerzej oczy. Nie spodziewała się niczyjej pomocy. Wszyscy zawodzili ją na każdym kroku, szczególnie jeśli chodziło o IBPI. Tak przynajmniej ostatnio czuła. Dlatego polegała tylko na sobie.
- Głupku – wypowiedziała w bardzo dziwny sposób, nawet dla siebie samej nie do końca zrozumiały. Pamiętała, że Ed potrafi tylko na wstrzymanie oddechu być niematerialny. Nie miała pojęcia jednak co zrobić.
Mężczyzna wyłożył się na glebie, by na czas uratować Lotte. Teraz próbował prędko stanąć na nogi, nie tracąc z nią kontaktu cielesnego. Kiedy udało mu się to, pociągnął Visser w kierunku mauzoleum. Musieli skryć się za murami zanim zabraknie mu tchu. Agenci Valkoinen wciąż strzelali, jak gdyby nie widząc, że nie daje to rezultatów. Jedynie Lumi wstał z grobu i spojrzał w ich kierunku z błyskami koncentracji w oczach. Wyglądało na to, że obrót wydarzeń zaskoczył go. Mimo to nic nie uczynił… a przynajmniej jeszcze nie.
Miała ochotę jednocześnie strzelić Edmudowi w twarz i przytulić go. Nie było jednak czasu na takie pierdoły.

- Musimy na dół – rzuciła tylko łapiąc oddech, grzecznie podążając za mężczyzną. Teraz to w pełni zależało jej na tym żeby nic im się nie stało, szczególnie jemu. Pociągnęła więc za sobą Eda, aby wskoczyli na dół, gdzie miała nadzieję, że będzie bezpiecznie. Przynajmniej dopóki Lumi nie wścieknie się.
- To ślepy zaułek - Edmund spojrzał na płytę, która obniżyła się na sam dół. Mieli jedynie kilka sekund, zanim Valkoinen wedrze się do krypty. Lekko pokręcił głową, zaczynając hiperwentylować. Chciał dotlenić organizm zanim ponownie wstrzyma oddech. Lotte wiedziała, że zarówno ucieczka jak i pozostanie tu miało swoje potężne minusy. Haltija mądrości, nie była ofensywna, nie zaleje wrogów morzem ognia, więc raczej ich nie obroni. Może jednak jej wiedza to zrobi, albo coś czego Visser nie umie przewidzieć, mogła liczy na cud. Z drugiej zaś strony, martwa Mikaeli nie pomoże…
- Nie mogę cię prosić żebyś znów mnie ochronił. – Odparła neutralnym tonem i wskoczyła do środka, podnosząc wzrok na Eda. – Nie zostawię jej tu samej.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline