Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2017, 10:57   #115
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Anna była wykończona po konklawe. Wszystko działo się tak szybko. Dotarła do Płocka zaledwie wczoraj, a miała wrażenie, że to miasto już wywróciło jej życie do góry nogami. Gdy już podała napar cygance i zabrała się za pracę nad plecami Fyodora, zaczęła modlić się w myślach. Gdy tylko przestawała jej głowa zdawała się odrywać do reszty i biec w stronę celi, gdzie tego ranka pocałowała Gerge. Usta momentalnie rozwierały się lekko, a policzki zaczynały odrobinę palić, więc znów powtarzała sobie w głowie Ave Maria, gratia plena.

Czemu naciskała na to by jej nie opuszczał? Co właściwie w nią wstąpiło? Kolejne rany znikały pod kawałkami materiału. Już sama nie była pewna czy przed wizją nad rzeką postąpiłaby podobnie. Czy postąpiłaby podobnie przed tym pocałunkiem? Im częściej w głowie odtwarzała poranek tym bardziej przekonana była do tego, że zgrzeszyła. Ta świadomość bolała, szczególnie gdy przypominała sobie ile ciepła i szczęścia dał jej ten krótki moment.

Delikatnie poklepała zdrowy fragment skóry, brata Fyodora.
- Już gotowe, możemy się udać na modlitwę. - Uśmiechnęła się do mężczyzny i cyganki, po czym wszyscy skierowali swe kroki w stronę katedry. Miała nadzieję, że modlitwa przyniesie zrozumienie, że uspokoi jej myśli. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że nie będzie to tak proste. Już widząc plecy Gerge poczuła przyjemne ciepło w okolicy serca. Wszystkie wątpliwości, co do tego czy wypuścić go czy zabrać z sobą zniknęły. Na wszelki wypadek zajęła miejsce za nim, lekko z boku by móc patrzeć na ołtarz nie mając go w kąciku oka, a z drugiej strony by nie czuć na swych plecach jego spojrzenia. Na szczęście, gdy tylko przyłączyła się do modlitwy jej głową odpłynęła skupiając się całkowicie na obrazie Przenajświętszej Panienki.


Po modlitwie Anna była niemal pewna, że ten dzień będzie od tej chwili już lepszy. Choć przede wszystkim jej serce pragnęło by już nie rozdzielały go kolejne decyzje. NIestety radość Gerge nie pomagała, głównie temu że była zaraźliwa. Czując na sobie jego spojrzenie, widząc że się cieszy i ona się uśmiechała. Gdy szli razem z Fyodorem i Franciską czuła jak robi się jej przyjemnie ciepło. Niestety nie trwało to nazbyt długo.

Gdy tylko zobaczyła do jakiego budynku przyprowadziło ją przeznaczenie, poczuła jak jej serce ścina lód. Nigdy nie była w zamtuzie. Sama przed sobą musiała przyznać, że nigdy nie była nawet w pobliżu tego typu obiektu. Spotykała oczywiście ulicznice i ich klientów. Nie raz pojawiali się w murach szpitalnych prosząc o pomoc, a ona udzielała jej wierząc, że tylko okazane dobro, będzie ich w stanie sprowadzić na właściwą drogę. Teraz znów musiała obrać tą ścieżkę. Pomóc mieszkającej w tym przybytku grzechu kobiecie. Wesprzeć ją całym sercem, wierząc, że może dzięki temu wykiełkuje w niej pragnienie zbliżenia się do Pana.

Anna wzięła głębszy oddech i wkroczyła do budynku. Na szczęście było koło południa, więc tłumów nie zastali. Z mężczyzn był jedynie jakiś strażnik o urodzie rzeźnika z twarzą pełną blizn i jakiś klient, który właśnie trzeźwiał po poprzedniej nocy. Oczywiście był też i szynkarz, chudy i dość stary. On wskazał im pokój Teresy.

Poczuła lekką ulgę nie spotykając pracownic tego miejsca. Cały czas zerkała na Gerge, gdyż trawiła ją ciekawość, czy i na taką kobietę spojrzałby tak jak na nią. Gdy znalazła się w tym miejscu, gdzie grzech zasiadał na tronie i rządził ludzkimi sercem i duszą, jeszcze bardziej czuła, że tego ranka zgrzeszyła i to najgorsze, ciągnąc za sobą bliską sobie osobę. Nieśmiało zapukała do drzwi, wskazanych przez szynkarza i jakież było jej zdziwienie gdy zobaczyła Teresę.

Większość kobiet praktykujących ten zawód, które zdarzało się jej spotkać, było trawionych przez różne choroby, do których doprowadził je grzech. Ich skóra była zniszczona, nie raz pożółknięta lub ziemista. Włosy rzadkie i matowe. Wszystko to nie tyczyło się stojącej przed nią kobiety. Była gładka tak jak mówili. Anna wierzyła, że mogłaby być ozdobą nie jednego domostwa. Czemu tkwiła tutaj? Czy gdy kobieta wpadła w sidła grzechu nie było sposobności by się z nich wyrwać?

Speszona zerknęła na Gerge. Widziała jak zawiesił na niej oko. Czego nie zrobił gdy mijali mężczyzn pracujących w zamtuzie. Była to po prawdzie oczywista rzecz. Stojąca przed nimi kobieta była piękna, mężczyźni lubili patrzeć na piękne kobiety. Anna szybko odwróciła wzrok, który z uwagi na jej wzrost spoczął na piersiach Teresy. To wywołało rumieniec i sprawiło, że opuściła głowę.
- Nazywam się Anna, a to mój towarzysz Gerge. - Przedstawiła ich cicho. - Chciałabym przebadać twego syna, jeśli tylko pozwolisz.

Gdy już znaleźli się w niewielkim pokoju, Anna starając się nie spoglądać na swego przyjaciela, przycupnęła na krawędzi łóżka. Uśmiechnęła się do Teresy. Była tutaj by pomóc tej kobiecie. Jej własne kłopoty mogły zaczekać.
- Jak ma na imię chłopiec? - Odezwała się spokojnym głosem, starając się skupić wzrok na twarzy ulicznicy.
- Mściwoj, ale jeszcze go nie chrzczono. - Ku zdziwieniu Anny kobietka się rozpłakała mówiąc o tym. Siostra przysłuchiwała się jak pomiędzy kolejnymi szlochami wyrzuca z siebie kolejne informacje. Że ma pieniądze od Fyodora i że jeszcze nie była u księdza…
- Już dobrze. Ważne byś uczyniła to jak najszybciej. - Anna delikatnie pogładziła kobietę po dłoni, w uspokajającym geście. Ta kobieta naprawdę kochała swoje dziecko, a siostra wierzyła, że tam gdzie jest miłość na pewno znajdzie się i miejsce dla Pana. - Zapytam tylko o kilka rzeczy i go przebadam dobrze? - Gdy kobieta przytaknęła, Anna kontynuowała. - Czy mieszka tutaj, czy zazwyczaj przebywa gdzie indziej?
- Mieszka ze mną, choć Barbara - jak się szybko okazało, zarządczyni zamtuzu - jest bardzo niezadowolona. Czeka tylko aż mały zacznie na siebie zarabiać.

Anna spojrzała z zaniepokojeniem na chłopca. Jak to dziecko mogłoby tu zarabiać? Postanowiła jednak nie zagłębiać się w temat nie wiedząc co dokładnie spotkało to dziecko.
- Czy zapuszczał się, nim to się stało do lasu lub nad rzekę?
- Nie. Jest zbyt mały, żeby samemu gdzieś chodzić.

Anna przytaknęła i zabrała się za oględziny dziecka. Jednak tak jak się obawiała, jego stan był bardzo dobry. Żadnych śladów na skórze. Oddech w normie. Gardło czyste. Oczy reagują na światło świecy. Żadnych złamań, otarć. Jedynie blizna na stopie. Gdy o to spytała Teresa wyjaśniła jej, że dopiero uczył się chodzić gdy po burdzie w zamtuzie nadepnął a potłuczony dzban.

Siostra przyglądała się chłopcu przez dłuższą chwilę. Był tak młody, jednak był wystawiony na działanie grzechu niemal od pojawienia się na tym świecie. Jaka była szansa, że kiedyś choćby nieopatrznie, ujrzał swą matkę przy pracy, lub nawet inną z ulicznic. Jak mogło zareagować takie dziecko? Nie wiedziała. Nigdy dotąd nie widziała jak kobieta i mężczyzna… Wiedziała jak to działa, jak poczyna się dziecko. Siostrom zależało by była w stanie wypełnić podstawową swą powinność jako medyka-kobiety, czyli przyjąć nowe dziecię boże. Jednak sam proces. Lekko pokręciła głową, wracając myślami do małego pokoiku.
- Będę chciała sprawdzić czy nie spotkało go coś złego. Będzie to wymagało prośby o wizję, która może…
Gerge położył dłoń na ramieniu Anny.
- Ja spróbuję - mówił cicho po łacinie, jakby nie chcąc, żeby Teresa usłyszała, gdy tylko zobaczył do czego przymierza się Anna.
- Wiem jak wezwać wizję, która wskaże dokładnie to co chcesz.
Anna przytaknęła ruchem głowy robiąc mu miejsce. Uśmiechnęła się jeszcze do Teresy starając się ją uspokoić i skupiła uwagę na swym towarzyszu.
Pochylił głowę, wyjął spod rękawa srebrny krzyż przywiązany rzemykiem do ręki. Jego usta zaczęły poruszać się w niemej modlitwie. Zamknął oczy, po czym głośno rzekł:
- Panie mój, ukaż mi co się stało, gdy chłopiec zapadł w ten dziwny stan.

Odrzucił głowę w tył. Oczy otworzyły się ukazując białka. Rozłożył ręce tak, jak gdyby ktoś chciał go ukrzyżować, jednak pomieszczenie było na tyle wąskie, że jedną ręką zahaczył o ścianę. Nagle w pomieszczeniu zapadła cisza. Anna była pewna, że Gerge nawet nie oddychał. Ten moment zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Czuła bicie swojego serca. Aż w końcu inkwizytor opadł na jedno kolano, zatoczył się odbijając o łóżko, na którym leżał mały Mściwoj i padł twarzą tuż pod nogami siostry Anny.”

Anna przerażona rzuciła się by mu pomóc. Przysunęła twarz do jego nosa, upewniając się czy oddycha. Na szczęście okazało się, że tylko omdlał. Czyżby znów wizja była zbyt intensywna?
Z jednej z sakw szybko wyłuskała odrobinę mięty pieprzowej, po czym roztarła go między palcami. Przysunęła je do nosa mężczyzny, pozwalając by po kilku kichnięciach się wybudził. Gdy tylko Gerge doszedł do siebie mniej więcej, odezwał się do niej znów po łacinie. Pan niczego mu nie ukazał i z jakiegoś powodu los dziecka jest owiany tajemnicą. Anna mocno się zaniepokoiła. Wiedziała, że jej towarzysz byłby w stanie wykonać egzorcyzm na dziecku. Jednak w tej sytuacji, w jego stanie i gdy nie wiedzieli, co właściwie opętało dziecko, nie śmiałaby go o to prosić. Pomogła mężczyźnie usiąść i z niepokojem spojrzała na dziecko. Gerge chyba wyczuł co zechce zrobić bo poprosił ją, żeby nie modliła o wizję.
Bał się o nią. Widziała to. Tylko czemu skoro Pan niczego mu nie ukazał? Poczuła dziwne ciepło w okolicy serca, które szybko ostudziło wspomnienie konklawe. Troszczył się o nią, ale czynił to pewnie tylko by wykonać zadanie. Była tylko kolejnym sercem inkwizycji. Cały czas myliła z czymś jego dobroć, jednak sama nie potrafiłą jeszcze dociec z czym.
- Muszę mu pomóc. - Odezwała się po łacinie. - Muszę chociaż spróbować się dowiedzieć. - Uśmiechnęła się do Gerge delikatnie dotykając jego ramienia. Po chwili przyglądania się, czy mężczyzna już sobie poradzi, spojrzała na Teresę.
- Proszę, czy mogłabyś nas zostawić z Mściwojem? Chciałabym się pomodlić. - Głos Anny lekko drżał. Czyżby też się obawiała?

Teresa zgodziła się twierdząc że zrobi wszystko, żeby tylko mały wyzdrowiał, po czym opuściła pokój.

Anna zajęła miejsce obok łóżka, przysiadając na podłodze. Jedną dłoń położyła na piersi chłopca, drugą chwytając w dłoń krzyż.
- Actiones nostras, quaesumus Domine, aspirando praeveni et adiuvando prosequere: ut cuncta nosta oratio et operatio a te semper incipiat et per ta coepta finiatur. - Szeptała cicho z zamkniętymi oczami. Czując jak jej zmysły tracą kontakt z rzeczywistym światem. W ostatnim przebłysku poczuła jak Gerge chwyta ją delikatnie za habit, po czym jego dłoń osuwa się. - Per Christum Dominum nostrum. Amen.

Cytat:
Zobaczyła jak Mściwoj leży na sienniku. Ściska pod głową zawiniątko z własnych ubrań zamiast poduszki. Przykryty jest kocem. Wszystkie te przedmioty widziała także będąc w pokoiku. Patrzyła jak chłopiec śpi spokojnie. Uśmiecha się.

Nagle poczuła jak jej duch się unosi. Wędruje ku górze, po to tylko, żeby przesiąknąć przez deski sufitu i wychynąć w podłodze piętro wyżej.

W pokoju Anna szybko odnajduje wielkie łóżko, z jedwabną pościelą. Na łóżku widzi Teresę. Włosy opadają na głowę ulicznicy i zasłaniają twarz, jednak Anna wiedziała dokładnie, że to właśnie Teresa. Twarz ma skierowaną do ściany. Jej dłonie skrępowane zostały powrozami i przywiązane do narożników łóżka. Klęczała przy tym w nienaturalnie wyciągniętej pozycji.

Przez uchylone okno do pomieszczenia wpadało światło księżyca. W tym świetle Anna ujrzała wyraźnie jak między jej nogami robi się wilgotno. To zjawisko coś jej przypomniało, coś co poczuła jeszcze tego poranka. Ulicznica odwróciła się na moment i Anna zauważyła, że w ustach Teresy jest knebel ze skórzanego pasa. Z cienia wyszedł mężczyzna. Wysoki, choć dość tęgi. Był kompletnie nagi. Jego brzuch kołysał się delikatnie z każdym krokiem. Z każdym krokiem też kołysało się coś innego. Siostra zakonna widziała wyraźnie jego nabrzmiałą męskość. Chciała odwrócić wzrok, ale nie mogła. Wizja trzymała jej głowę niczym kleszcze. Wtedy mężczyzna wymierzył klapsa w pośladek ulicznicy. Ta jęknęła cicho, leczy tylko wypięła się mocniej sygnalizując gotowość. On lewą dłonią pochwycił jej włosy a później wbił się swym członkiem w jej wilgotne krocze. Gdy Teresa jęknęła Anny ciało znów opadło piętro niżej. Serce jej waliło jak oszalałe. Chłopiec zaś rzucał się na łóżku. Na jego czole pojawił się pot. Dłonie ściskały nerwowo kocyk. Z sufitu spadał kurz w rytm równomiernego ruchu łóżka.

Nagle Anna zobaczyła szczura siedzącego nad głową chłopca. Zwierzę z pewnością siedziało. Przednie łapki miało w górze i z lekko przechyloną głową obserwowało targanego koszmarem Mściwoja. Szczur pisnął i w tej samej chwili dziecko zamarło. Sen odszedł. Zwierzę zaś zbiegło po nodze łóżka i czmychnęło do dziur.

Anna ruszyła za nim. Przenikała przez kolejne ściany, lecz nie zobaczyła zwierzęcia. Wtedy silny wiatr uniósł ją wysoko nad Płock.


- Strzeż się wiatru! Strzeż się deszczu! - głos jak dzwon przemówił wprost do jej głowy, a jej ciało znów poczęło spadać. I chodź leciała szybciej niźli strzała wypuszczona z łuku, to gdy wylądowała w cieniu katedry nic się jej nie stało.

Ciemne chmury przysłoniły księżyc. Mrok jaki zapadł nad Płockiem był nieprzenikniony dla ludzkich oczu. Ale Anna czuła co się dzieje. Szczur, który właśnie wyszedł z plebanii rozejrzał się nerwowo. Było to inne zwierzę niż to na łóżku Mściwoja. Kierowany instynktem obawiał się drapieżników. Jak na małego gryzonia widział tego dnia zaskakująco dużo. Szybkimi susami przemknął nad kałużą i przyległ do ściany katedry. Tuż obok Anny. Cień oplótł jego ciało skrywając przed tak niebezpiecznymi stworzeniami nocy jakimi mogły się okazać koty biskupa. Ale kotów nie było w pobliżu. Nikogo nie było w pobliżu. Nawet Anny nie było w pobliżu. Nikt miał nie usłyszeć cichego pisku zwierzęcia. Nikt miał nie usłyszeć cichego chrzęstu ukręconego łebka gryzonia.
Wizja się urwała, a Anna znów była w ciasnym pomieszczeniu zamtuza. Gerge ją obejmował i tylko dlatego nie padła na podłogę jak on wcześniej. Przerażona przywarła do niego, wtulając się w jego kurtkę i zaczęła szlochać. Czuła jak od ciepła mężczyzny, znów na dole robi się jej wilgotno. Czy była to ta sama wilgoć, którą dostrzegła w wizji u Teresy? Czy była taką samą grzesznicą jak ta ulicznica? Starając się uspokoić szeptała cicho Ave Maria. Jednak modlitwa nie pomagała. Ujrzane obraz trawiły jej umysł. Przed jej oczami raz po raz rozgrywał się moment gdy tamten mężczyzna brutalnie wszedł w Teresę. Czy tak to wyglądało? Czy poczęcie zawsze wiąże się z tak brutalnym, zwierzęcym aktem? Czy to tego pragnie jej ciało, gdy Gerge jest blisko? Chciała się od niego odsunąć ale nie mogła. Przyjemne ciepło jego ciała z jednej strony ją rozgrzewało, przypominając o grzeszności, z drugiej jednak uspokajało, pozwalając skupić się na modlitwie. Po dłuższej chwili w końcu udało się jej odmówić całe Ave Maria.
- ...et in hora mortis nostrae. Amen. - Wzięła kilka głębszych oddechów i spojrzała na swego towarzysza. Powinna mu opowiedzieć wizję. Może dostrzeże coś co jej umknęło. Jednak teraz, gdy jeszcze całe jej ciało dygotało od emocji, nie była w stanie. Za każdym razem gdy otwierała usta by zacząć, głos grzązł jej w gardle. - Przepraszam… - Zapłakała znowu, ponownie się w niego wtulając. - Przepraszam Gerge, przepraszam… paenitet… entschuldigung Gerge.

Litania przeprosin trwała znów dłuższą chwilę. Jednak dopiero po niej Anna dała radę wydusić z siebie coś innego.
- Udamy się do Dominikanów? Ja.. ja chcę ci opowiedzieć, ale nie dam rady tutaj.
Mężczyzna pokiwał głową na znak, że się zgadza. Gdy opuścili pokój poleciła Teresie by zaniosła dziecko do zakonników. Chłopiec potrzebował opieki i modlitwy. Spytała jeszcze kim był mężczyzna, z którym była w nocy gdy wszystko się wydarzyło. Niestety Teresa powiedziała tylko, że miał na imię Jan. To było straszne, ale siostra czuła jak w jej głowie to imię trwale przywiera do widoku falującego brzucha i ... pokręciła głową, żegnając się z ulicznicą.

Idąc do klasztoru Anna modliła się po cichu. Szybko zorientowała się, że Gerge ma problemy z chodzeniem. Musiał być nadal wykończony po prubie z zamtuza. Anna zerkała na niego starając się skupić na tym czy nic mu nie jest. Chciała choć na chwilę odciągnąć swoje myśli od tego co ujrzała by móc opowiedzieć to swemu towarzyszowi. Głowa cały czas powracała jednak do wyrazistych obrazów, tak zupełnie dla niej nowych. Na szczęście czuła się lepiej z każdym krokiem, który odsuwał ją od zamtuza.


Gdy tylko znaleźli się w klasztorze, udali się do jednej z przydzielonych im cel. Annę potwornie niepokoiło, że Gerge nadal nie odzyskał sił po wizji, postanowiła go więc przebadać i sprawdzić czy jest w stanie mu jakoś pomóc. Przygotowując mu na wszelki wypadek wywar we wrzątku wziętym od zakonników, zaczęła powoli opowiadać swoją wizję. Niestety mimo przygotowania podczas drogi i chwili odpoczynku, a nawet skupienia na wykonywanej czynności, emocje powracały. Gdy kończyła mówić, jej ręce trzęsły się lekko, a głos drżał.
- Nie rozumiem… Nie wiem co się ze mną dzieje. Wtedy w szpitalu także był szczur, prawda? - Anna spojrzała na Gerge, czując jak pod powiekami zbierają się jej łzy. To ciepło gdy ją objął w tamtym chłodnym pomieszczeniu. Czy była to działalność Złego czy nie? Było jej to tak drogie, bliskie. Musiała mu powiedzieć i czuła, że lepiej gdy zrobi to teraz, a nie w karczmie, w drodze. Gdy nagle w każdej chwili mogli być wystawieni na kuszenie Fauna. - Ja… cieszę się gdy jesteś obok. - Jej głos odmawiał posłuszeństwa. Skupiła wzrok z powrotem na wywarze, nie chcąc by Gerge widział łzy, które zbierały się pod powiekami. - Twój pocałunek był mi… miły. Ja nigdy nie czułam takiego ciepła, do tego… ja… ja chyba zareagowałam tak jak Teresa w wizji. - Ciepłe łzy popłynęły z oczu, a Anna na wszelki wypadek puściła kubek by go nie potłuc. - To grzeszne, prawda? Nie powinnam tak reagować? - Chciała spojrzeć na Gerge, ale nie miała sił. Jej wzrok tylko na chwilę uciekł jego stronę by szybko powrócić do kubka z naparem. Musiała zmienić temat, skupić się na czymś innym. - Powinieneś to wypić. Musisz być osłabiony.
 
Aiko jest offline