Leonard zagwizdał, żeby przywołać swoich łuczników. Przydadzą im się parę dodatkowych par rąk do zebrania drewna. „Może jak spalimy to gówno, wszystko zacznie się wydawać bardziej normalne”, pomyślał zrezygnowany i smarknął przez palce.
Wytarł dłoń o nogawkę spodni.
- Nie jestem przekonany co do pakowania się w te błota bez znającego okolicę przewodnika - odrzekł spokojnie. - Czekajmy, naprawmy wyrządzone przez atak szkody. Zajmijmy się problemami na miejscu. Na ofensę jeszcze przyjdzie pora. - |