Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2017, 00:46   #205
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Lotte Visser


- Do cholery z tobą! - wrzasnął Ed. Z oczywistych powodów był zły na Lotte. Dopiero teraz kobieta mogła mu się dokładniej przyjrzeć. Miał na sobie ciemne dżinsy oraz rozpiętą, materiałową kurtkę. Visser ujrzała pod nią koszulkę z logo Grand Casino Helsinki. Wyglądało na to, że mężczyzna przyszedł tu wraz z Valkoinen. A ratując Lotte pozbył się przykrywki.


Visser zeskoczyła na dół. Upadła kilka metrów niżej szczęśliwie, na cztery kończyny. Lekko zabolały ją nadgarstki i kolana, lecz nie doznała żadnej kontuzji.
- Sprowadzę posiłki - Australijczyk parsknął, po czym obrócił się, kiedy jeden z napastników próbował go złapać. Agent Valkoinen przemknął przez mężczyznę jak przez ducha. Nie zdążył wyhamować i wpadł w otwór za Lotte.

Detektyw zdążyła w porę zeskoczyć z platformy, tracąc tym samym z oczu Edmunda. Przestraszyła się niespodziewanego ruchu po swojej lewej stronie. Na szczęście okazało się, że to tylko Mikaela. Rzuciła się na agenta Valkoinen z gołymi pięściami. Wymierzała ciosy bardzo słabe i nieporadne, jednak nie można jej było odmówić werwy i zapału. Lotte schyliła się do pinpada i prędko wpisała kod. Platforma zaczęła się powoli podnosić. Pentti odstąpiła od mężczyzny, kiedy ten znalazł się poza jej zasięgiem.
- On i tak już nie żył - Lotte prędko wyjaśniła Mikaeli. - Skręcił kark.
Archeolożka zwróciła na nią wzrok, po czym skinęła głową. Nic nie odpowiedziała. Odskoczyła i wydała cienki pisk, kiedy przez powoli zamykający się otwór spadło wciąż bijące, zakrwawione serce. Visser zrozumiała, że Edmund starał się kupić im czas i walczył z wrogiem. Dzięki swoim mocom mógł przedostać rękę do ciała napastnika, zacisnąć ją, a potem wyrwać ważny dla życia organ. Coś podobnego zrobił w piwnicy pod kościołem na Wyspie Wniebowstąpienia.

Wtem przez drzwi do środka grobowca wskoczyło więcej osób. Zaczęli krzyczeć do siebie po fińsku. Lotte nie rozumiała języka, lecz uznała, że Edmund musiał uciec przez ścianę, co wprawiło Valkoinen w osłupienie.

Lecz najwyraźniej nie było to jedyne zaskoczenie. Visser wciąż widziała otwarte drzwi oraz skrawek nieba. To, do tej pory czyste i błękitne, nagle i niespodziewanie zszarzało. Jakby mleko rozlało się po nieboskłonie. Lotte nie mogła uwierzyć oczom. Śnieg i grad zaczął opadać na cmentarz. Kilka okruchów lodu trafiło nawet na sam dół i spoczęło na jej butach. Niespodziewanie przypomniała sobie, że lumi znaczy po fińsku śnieg. Trudno było nie wziąć tego za zły omen.

Platforma podniosła się na tyle, że szczelina, przez którą mogliby prześlizgnąć się wrogowie, zmalała do kilkunastu centymetrów. Jeden z mężczyzn wycelował do nich z pistoletu i ciągnął za spust, jednak szczęśliwie nie trafił. Oddał następny niecelny strzał. Po kilku sekundach wejście zamknęło się. Kobiety wydały westchnienie ulgi, która nie trwała długo.
- Musimy odciąć zasilanie - Mikaela rzekła nagle bardzo ochrypłym głosem.
Lea wspominała, że zna kod prowadzący na dół, toteż Lotte nie traciła czasu. Pomogła Pentti znaleźć odpowiedni kabel i odłączyły go.

Jak na tę chwilę były bezpieczne. Lotte chciała przemówić, ale Mikaela uciszyła ją ręką. Wsłuchiwała się w krzyki Valkoinen.
- Mówią o sprowadzeniu wierteł i młotów pneumatycznych - zwróciła wzrok na Lotte. Była cała blada, jednak jakoś trzymała się i nie panikowała. - Chcą wedrzeć się tutaj siłą. Sophie… kim są ci ludzie?!

Musiały wytrzymać tak długo, aż wróci Edmund z posiłkami lub też… znajdą jakieś inne rozwiązanie.

Alice Harper


- Tak tu jakoś… ponuro - Jenny zagryzła wargę, oceniając wystrój wnętrz.

Rzeczywiście, szczupła dziewczyna nie pasowała do luksusowego, pięciogwiazdkowego pokoju. Miała na sobie krótką, wściekle różową koszulkę Jane Doe, odsłaniającą pępek. Materiał był włożony w krótkie dżinsowe spodenki. Wzorzyste rajstopy przyciągały uwagę do długich nóg. Jedynie buty nie były wyzywające. Wygodne trampki nadawały się zarówno do pogoni, jak i ucieczki.

Natomiast Joakim miał na sobie zwykłą, ciemną koszulę i spodnie. W zamyśle ten ubiór powinien wtopić go w tłum. Zamiast tego nadał mu mrocznej prezencji gotyckiego rockendrolowca. Pracownik obsługi był wyraźnie podenerwowany jego aurą.
- Ten przestronny i elegancki apartament dysponuje oddzielną częścią wypoczynkową i oferuje widoki na park - starszy, odziany w garnitur pan prędko ciągnął. Zdawało się, że chciał jak najszybciej zapoznać ich z wnętrzem i wyjść. - Ponadto znajduje się w nim łazienka z prysznicem i wanną. Dla Gości przygotowano kapcie i szlafroki. W cenę wliczono wstęp do salonu Executive Lounge. Po południu serwowane są bezpłatne przekąski i napoje. Obiekt zapewnia również śniadanie w formie bufetu.
- Dziękujemy, to wystarczy - Joakim ruszył wgłąb pomieszczenia. Boy hotelowy wniósł bagaż. Następnie obcy mężczyźni wyszli, zostawiając ich samych.


Zapadła chwila ciszy.
- Rzeczywiście ponuro - Joakim zgodził się. Podszedł do okna i otworzył je. W dole rozciągał się park Esplanadi. Jennifer nie czekała ani chwili i zaczęła się rozpakowywać.
- Właśnie to było w tych walizkach? - Alice zapytała ze zdziwieniem, widząc duży głośnik wieży stereo, który dziewczyna wyciągnęła z jęknięciem. Harper podeszła bliżej. Wydawało jej się, że dostrzegła kilka torebeczek białego proszku zanim Jenny zamknęła wieko.
- Pamiętałaś o balonach? - Joakim nagle obrócił się i spojrzał uporczywie na blondynkę. Ta uśmiechnęła się w odpowiedzi i pokazała opakowanie jaskrawych, gumowych tworów.
- Dobrze - rzekł mężczyzna, po czym zastygł w bezruchu.

Niebo niespodziewanie zaszło chmurami. Jasny, pogodny dzień lata niespodziewanie zniknął, ustępując miejsca zimie. Na wyciągniętą dłoń Dahla spadł pierwszy płatek śniegu, który prędko stopniał. Alice podeszła bliżej okna. Obserwowała Park Esplanadi. Jego drzewa powoli pokrywał mlecznobiały kożuszek.
- Może to znak, że Andreas… - Joakim rzekł z nadzieją. Przez krótki moment wyglądał jak małe dziecko wyczekujące Świętego Mikołaja. - Że może wrócił.

Nie dał Alice czasu na odpowiedź. Zamknął okno i wyjął z barku butelkę bourbona. Odkręcił ją i pociągnął duży, solidny łyk złotego płynu.

Pół godziny potem dalej siedzieli na marmurowej podłodze. Joakim palił papierosa i popijał alkoholem, co chwilę patrząc na śnieżycę za oknem. Jenny co rusz zmieniała muzykę, a jej humor stopniowo poprawiał się. We trójkę wdmuchiwali powietrze w jaskrawe balony. Z każdym kolejnym szary apartament nabierał koloru.

- Myślicie, że uda nam się coś takiego stworzyć? - Dahl wyciągnął telefon. Pokazał zdjęcie najpierw Alice, a potem Jenny. Ta druga zagryzła wargę i zmrużyła oczy, niczym inżynier zastanawiający się nad projektem.
- A co to? - zapytała.
- Nic takiego… - coraz bardziej pijany Joakim podparł się na butelce, którą trzymał tuż przed sobą, pomiędzy nogami. - Jedne urodziny de Trafforda… - mruknął, spoglądając w bok. Wyglądał na przybitego.
Zdawało się, że cały czas myślał jak nie o Andreasie, to o Terrym.

Grad obijał się o szyby, jak gdyby miał skończyć się świat.

Sharif Habid


Las Vegas było światową stolicą hazardu, jednak istniały także inne legalne ośrodki tego nałogu. Casino Helsinki stanowiło jeden z nich. Odznaczało się tym, że wszystkie jego przychody przeznaczano na cele charytatywne. Co znaczyło, że jeśli pechowiec tracił w nim dom, ten trafiał do biednej, potrzebującej rodziny. Delikwent miał zazwyczaj nadzieję, że jego własnej.

Oficjalnie zatrudniało dwustu ludzi, a w trakcie roku odwiedzało je około trzysta tysięcy osób. Otwarte było prawie cały rok od dwunastej do czwartej rano. Posiadało trzysta maszyn wrzutowych, ponad dwadzieścia stołów do gier i pokój do pokera. Dwa i pół tysiąca metrów kwadratowych rozkładało się na dwóch piętrach wysokiego budynku przy ulicy Mikonkatu.

Dotarcie na miejsce nie poszło jak z płatka. Nagła śnieżyca zaatakowała stolicę Finlandii. Przeprowadziła blitzkrieg na ulice, paraliżując je szybko i bezlitośnie. Sharif siedział w taksówce, spoglądając na wyludnione chodniki. Niektórzy szybkim, żołnierskim krokiem podążali skryci pod parasolkami, nieliczni uciekali w popłochu. Większość turystów zdążyła do tej pory znaleźć schronienie w sklepach, restauracjach i kawiarniach. Dwudziesty czwarty czerwca okazał się prawdziwie błogosławionym dniem dla tego typu biznesów.

Okazało się, że od hotelu Scandic Simonkenttä do kasyna był tylko niecały kilometr i Sharif mógłby znacznie szybciej przejść ten dystans pieszo. Jednak pogoda była koszmarna i wolał nie poddawać nowych ubrań próbie. Kwadrans po wejściu do samochodu znalazł się przed budynkiem.

Habid postanowił, zgodnie ze zwyczajem, obejść budynek dookoła. Najlepiej było rozeznać się w ewentualnych drogach ucieczki. Tak też natrafił na drugie, boczne wejście do ośrodka od strony Vilhonkatu. Przezornie pociągnął za klamkę. Okazało się zamknięte. Zrozumiał, że ma przed sobą drzwi dla pracowników. Szybko odskoczył i skrył się w pobliskiej bramie, kiedy usłyszał pospieszne kroki.

W tym samym czasie na ulicę zajechał duży, biały van. Błyskawicznie z kasyna wyskoczył zastęp postawnych mężczyzn, którzy musieli należeć do ochrony… czy też może raczej do Valkoinen. Kierowca wyskoczył na zewnątrz i otworzył przesuwne drzwi.
- Raz, dwa! Ruchy, skurwysyny! - warknął ostrym, żołnierskim głosem. - Bo Lumi nam padnie na tym jebanym cmentarzu!
Mężczyźni prędko wskakiwali do środka. Habid spostrzegł, że wnętrze było wyładowane bronią. Ocenił, że znajdują się tam bardzo nowoczesne i porządne modele. Z chęcią sam zabrałby jedną, czy dwie sztuki. Wtem kierowca wrócił na swoje miejsce i van odjechał.

Habid zdał sobie sprawę z tego, że mężczyźni zapomnieli zamknąć za sobą drzwi do kasyna. Mógł wejść do środka, prosto w kwatery Valkoinen. Zapewne były słabo strzeżone, biorąc pod uwagę ilość członków organizacji, którzy zniknęli w vanie. Tyle że… najprawdopodobniej korytarze były monitorowane. Kamery uwieczniłyby Sharifa na zapisie.

Mógł spróbować szybko zinfilitrować Valkoinen, korzystając z tych pomyślnych okoliczności. Uzyskać informacje na temat organizacji… które mogłyby okazać się bardzo cenną kartą przetargową w rozmowach z KK lub IBPI. Z drugiej strony Sharif zostałby zauważony na zapisie. W przeciągu minuty, godziny, miesiąca, lub roku, w zależności od szczęścia. Najprawdopodobniej nie spotkałoby się to ze szczególnym entuzjazmem ze strony Valkoinen. Jeżeli zamierzał wcielić się do organizacji, czy nie lepiej byłoby wejść głównym wejściem niczym człowiek nie posiadający złych zamiarów?

 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 17-10-2017 o 01:36. Powód: "upadła na cztery ręce" - kolejna supermoc Lotte ❤
Ombrose jest offline