Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2017, 10:45   #25
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gdyby bogowie chcieli, by ludzie latali, to by dali im skrzydła...

Gdybym miał skrzydła, to i tak od czasu do czasu chciałbym stąpać po ziemi, pomyślał Laran.
Faktem było, iż sama świadomość, że potężna latająca bestia wykonuje każde polecenie, oszałamiała. Laran był magiem, a magowie mieli swoje sposoby na to, by oglądać świat z lotu ptaka, lecz dosiadania jednego ze stworzeń, które Zorena nazywała pteranodonami, nie można było z niczym porównać.
W Blackmoor taki stwór wart byłby w złocie tyle, ile waży, albo i więcej. Tutaj były bardziej popularne, więc z pewnością tańsze, ale i tak stanowiły niezłą zdobyć. A że były praktyczniejsze (jeśli chodzi o podróże) niż konie, Laran nie zamierzał się swojego pozbywać, chyba że umierałby z głodu. Miał jednak nadzieję, że jako mag, a na dodatek przybysz z innego świata, znajdzie jakieś opłacalne zajęcie.
Nie mówiąc już o nagrodzie, jaką powinni dostać za przywiezienie Zoreny. Córki faraona też powinny być warte swej wagi w złocie.
Może trzeba by ją troszkę podtuczyć...?

Postój Laran wykorzystał na tyle, na ile się dało i to nie tylko .
Uczył się nowych czarów, rozmawiał z Zoreną o Tarthis i o Nithii, tudzież o panujących tam zwyczajach, o usługach i ich wartości, o środkach płatniczych, o polityce, o geografii.
I o różnych sposobach wyrwania się z nudy pałacowego życia.

Lot mógłby się komuś wydać nudnym, ale w odpowiednim towarzystwie czas płynął szybciej, zaś Zorena była dobrą partnerką w rozmowach. No i miała nadzwyczaj dużo wiedzy o różnych sprawach, jak na osobę, która większość swego życia spędziła w pałacach.
Trochę było mu żal na myśl, że będą ją musieli oddać. Znawca tutejszych obyczajów byłby nieocenioną pomocą i przewodnikiem w wędrówkach po świecie, ale wizja nieustannej obawy przed pościgiem nie zachęcała do podjęcia działań, dzięki którym Zorena mogłaby zostać w ich małej grupce. To, że była mężatką, w niczym mu nie przeszkadzało, ale 'porwanie' księżniczki pewnie nie ułatwiłoby im znalezienia drogi powrotnej do Blackmoor. Czekały tam niezałatwione sprawy.

* * *

Było tu zdecydowanie cieplej, niż w Blackmoor. Na tyle cieplej, że Laran wnet pozbył się i kolczugi, i płaszcza, pozostając tylko w koszuli i tunice. I spodniach, oczywiście.
Ale, o dziwo, podczas lotu trzeba było się ubrać cieplej. Jakimś dziwnym trafem im wyżej było, tym zimniej, chociaż bliżej było do słońca, które mocniej grzać powinno. Z pewnością nie była to wina wiatru, a przynajmniej nie tylko.
Ale w wysokich górach też tak ponoć bywało... Może to ta sama zasada?

* * *

Opowieści Zoreny o Tarthis nie przygotowały Larana na widok, jaki rozpostarł się przed jego oczami. Miasto było przeogromne i Laran miał wrażenie, że można się tam było zgubić niczym w dżungli. Miejska dżungla, interesujące, ale i dziwne określenie.
Interesujące było również to, czy tu również panowało prawo dżungli. No ale o tym musieli się przekonać osobiście.


Powitanie powracającej księżniczki było, delikatnie mówiąc, nietypowe. Miast rzucić się jej do nóg wartownicy po prostu wzięli ją do niewoli. I wyglądało na to, że Zorena nie spodziewała się takiego akurat przyjęcia. Aż dziw, że w ostatniej chwili zdołała podać nazwę miejsca, gdzie jej wyzwoliciele mieli czekać na ewentualne wieści od niej.
Czekać na nagrodę... lub wprost przeciwnie. A nuż ktoś nadgorliwy zechce zamknąć usta tym, co wiedzą zbyt dużo?
No ale takimi myślami Laran nie zamierzał dzielić się z innymi.


- Dom rozpusty to określenie, jakiego używają ci, którym słowa burdel czy zamtuz nie chcą przejść przez gardło - sprostował błędne mniemanie Wilka. - A w rysowaniu glifów chętnie ci pomogę - zapewnił.

* * *

Co kraj, to obyczaj.
Laran różne rzeczy widział, w różnych miejscach bywał, ale taki przybytek jak Ramiona Rathanosa widział po raz pierwszy. Co nie znaczyło, że miał gapić się na półnagie kobiety jak jakiś smarkacz, albo rwać włosy z głowy, mruczeć na temat upadku moralnego i zamykać oczy.
Odpoczynek po podróży im się należał, a to, z jakiej części ofert szeroko otwartych Ramion to już była sprawa indywidualna.
 
Kerm jest offline