Tong wzruszył obojętnie ramionami.
- Laska gówno wie - podsumował elegancko - A zresztą, John, chyba zapomniałeś po co tu jesteśmy. Mieliśmy dorwać Kano, tak czy nie? To jest nasza robota. Z magami pies tańcował.
- Ale zrobimy jak chcesz. Słyszałeś co mówił Quan Chi. Jutro skończy się turniej, a z nim zapewne nasz świat więc to w sumie obojętne co będziemy robić.
Tong wyraźnie popadł w przygnębienie, nawet w depresję. Znakomity humor, którego nabył w walce ze strażą zniknął bez śladu.
- Równie dobrze możemy poszukać tego ich mistrza i wyeliminować wspólnie zagrożenie dla Liu Kanga. Ale zrobimy co zechcesz. Ja tam nie jestem teraz w formie żeby planować. Mam tylko ochotę wybić komuś zęby. Czemu nie temu przerośniętemu schabowi? |