Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-10-2017, 00:13   #271
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Jeszcze przez chwilę obserwując plecy Cyraxa, John zastanawiał się czy powinien był wspomnieć o księżniczce, którą zostawili w lesie za murami twierdzy Shang Tsunga. Chwila jednak minęła, nie mógł nic zrobić...
Pokręcił głową i machnął ręką. Odwrócił się do Tonga by pogratulować mu dobrej roboty, gdy zobaczył za jego plecami "Łysego z KISS" jak ktoś go nazwał. Zdecydowanie komiczniej brzmiałoby "Łysy z Brazzers". John uśmiechnął się do swoich myśli.

[media]https://wallpaperscraft.com/image/samuel_l_jackson_glasses_smile_celebrity_face_6143 7_480x800.jpg[/media]

- Rayden chwyta się brzytwy. Macie potencjał, ale nie zapewnicie wygranej Królestwu Ziemi. Pewnie dlatego nie tracił czasu na ciebie - spojrzał na Johna. - Skrywasz coś w sobie, ale nie miał czasu tego wydobywać. Nie miej mu tego za złe, musiał się skupić na najlepszym z was. Pewnie sam do tego dojdziesz, jeśli będziesz miał czas… ale go nie masz. Turniej dobiega końca, jutro Liu kang zmierzy się z obecnym mistrzem. I zginie. Zostaniecie w turnieju wy. Wy którzy nie dorównujecie Liu Kangowi… - Masz coś konkretnego na myśli, czy tak przyszedłeś pogadać? - rzucił John podchodząc bliżej. Wolał być w pobliżu Tonga, gdyby mag próbował zaatakować.
- Tak tylko spacerowałem by odetchnąć świeżym powietrzem - nieokreślonym ruchem dłoni Quan Chi wskazał ogród.
- Jeżeli jutro Liu Kang przegra, to jakie znaczenie ma, czy uciekniemy, czy nie? Boisz się? Nie jesteś pierwszy, który próbuje nas wyciągnąć z turnieju i zastanawiam się czemu.
- Boje się
- odparł Quan Chi - że jeśli umrzecie jutro nie odkryjecie swojego potencjału. Wolał bym byście przed śmiercią osiągnęli maksimum swoich możliwości - powiedział z uśmiechem. - Wtedy miałbym z was korzyść. Tak jak ze Skorpiona.
- I myślisz, że uciekając staniemy się lepszymi wojownikami?
- Przeżyjecie. Być może wrócicie na ziemię i założycie ruch oporu jak Edeńczycy. Bez zwiększenia waszych umiejętności długo nie pożyjecie. Tacy jak teraz nie macie dla mnie zbyt dużej wartości. Ale myślę, że warto w was zainwestować.
- Znowu się uśmiechnął, prawie przyjaźnie.
- Ciekaw jestem co możesz nam zaoferować? - spytał John z zainteresowaniem. Podczas gdy mag przechadzał się, on usiadł na kamiennej ławce pośród róż. Był gotowy do w każdej chwili do uniku, lub ataku.
Tong zbliżył się niespiesznie.
Słyszał.
- Kim właściwie jesteś? - zapytał Taj - Quan Chi, tak? Jesteś czarownikiem jak Shang. Ale chyba nie stoisz po jego stronie. Przynajmniej w tej chwili.
- Czarownikiem, tak. Jak Shang Tsung, nie.
- odparł nagle odwracając się do Tonga. - Nie będę was zanudzał detalami technicznymi. Wystarczy byście wiedzieli, że powiem mu o incydencie jak tylko go zobaczę.
Spojrzał na Johna.
- Chcesz oferty? A przyjmiesz prezent? - zapytał.
- Z zasady nie przyjmuję prezentów od nieznanych osób.Taka praca - John wzruszył ramionami. - Rozmawiać możemy. - Cały czas zastanawiał się, co tak naprawdę czarownik chce uzyskać. To, że przyszedł tu interesownie nie ulegało żadnej wątpliwości.
John nie miał też wątpliwości, że Quan Chi nie działał bezinteresownie. Zarówno wobec nich, jak i wobec Shang Tsunga. Ciekawiło go, co zyska, jeśli opowie co tu się stało.
- Patrząc na tempo tego turnieju nie zanosi się, żebyśmy mieli przegapić następną walkę, jeśli co nieco opowiesz o sobie. Wiesz, taki small-talk. Kim jesteś, czym się zajmujesz. - John uśmiechnął się - O nas pewnie wiesz już wszystko?
- Na wasz język to czym się zajmuje nazywa się manager - powiedział łapiąc łodyżkę wielkiego białego kwiatu i przychylając go do nosa - Zbieram utalentowanych wojowników z Otchłani. Ja jestem cierpliwy i poczekam, aż staniecie się warci uwagi. - nagle zamarł wąchajac kwiat, potem spojrzał na obu i powiedział - Czy wspominałem, że najpierw będziecie musieli umrzeć? Ale nie dziś, dziś byłoby to marnotrawstwo.
- Jeśli nie dziś, to chyba nici z prezentu i oferty w takim razie, nie? - John nadal starał się podtrzymać uśmiech, choć rozmowa była swego rodzaju potyczką i wcale nie do śmiechu.
- Manager to dość niskie stanowisko, na pewno użyłeś odpowiedniego słowa? - spojrzał z ukosa udając niedowierzanie. - Szkoda, że taki talent marnuje się na takim stanowisku.
- Wierz mi, mam przed sobą perspektywy - odpał Quan Chi puszczając kwiat, który się chwilę kołysał gubiąc płatki. - Jak mówiłem, potrzebuje was w lepszej formie, więc prezent można uznać za inwestycję.
John spojrzał na Taja. Wiedział, że nie należy ufać łysemu, ale z drugiej strony?
- Co o tym sądzisz Tong? - spytał
Bestia wzruszył ramionami.
- Nie mam zamiaru szybko umierać. Chyba przed chwilą to udowodniłem, nie? Jeśli więc będziesz czekał aż po śmierci staniemy się użyteczni to sobie trochę poczekasz. Chyba, że masz dla nas konkretna ofertę już teraz, co? Czy opowiadając o Liu Kangu i jego jutrzejszej walce z mistrzem chciałeś nam dać do myślenia? I kim w ogóle jest ten mistrz? Znam go?
- Gdy będziecie gotowi… wyślę wam zaproszenie. Nie przeoczycie go - Quan Chi oglądał posąg czterorękiego potwora. - A mistrza myślę, że powinieneś kojarzyć, proporcje i wielkość zostały dobrze ujęte na tym posągu.
Rzeźba była wyższa od człowieka o dobry metr, a każde ramię grubsze niż udo dorosłego mężczyzny.
- Aha. Aha - Taj z uwagą obejrzał posąg - Niemniej, wygląda na to, że Shang nie jest tego zwycięstwa tak pewny jak ty. Bo po co miałby nasyłać na swoich wrogów tych typków z Lin Kuei i swojej straży, co? - po raz pierwszy Taj spojrzał na czarownika uważniej - Czy my nie marnujemy tu czasu, John? Co jeśli ktoś teraz postanowił pognębić naszego ziomka, Liu Kanga? Jak sądzisz, czarowniku? Czy Shang spróbuje pomóc losowi i wyśle na Liu zabójców?
- Im wyżsi są, tym głośniej padają - podsumował John przyglądając się imponującej statule.
- Chyba pora na nas, co Tong? Dzięki za rozmowę i czekamy na zaproszenie. - John uśmiechnął się wyciągając rękę do Quan Chi.
Taj skinął głową kłaniając się lekko czarownikowi. Nie otrzymał odpowiedzi na swoje pytanie i za bardzo mu na niej nie zależało.
- Tak, chodźmy. Najlepiej do naszych ziomków. Może Rayden ma dla nas jakąś sprawę. A może Liu nas potrzebuje. Chodźmy, John.
Gdy John wyciągnął dłoń, Quan Chi także, tyle że płasko otwarta dłonia do góry. Tuż nad dłonią wisiała w powietrzu fiolka z czymś przypominającym czarny dym unoszący się w wodzie. Nie powiedział ani słowa, tylko patrzył z półuśmiechem.
Chyba jeszcze nie skończyli robić interesów.
Tong wymienił z Johnem pytające spojrzenia.
- Co to jest?
- Najprawdziwszy mrok z Otchłani - odparł czarownik.
John przyglądał się przez chwilę fiolce zanim spokojnym i pewnym ruchem wziął fiolkę zastanawiając się, czy dostanie również instrukcję obsługi.
Quan Chi lekko skinął głową, założył ręce za plecy i odwróciwszy ruszył dalej podziwiać ogród.
John schował fiolkę do kieszeni. - Zbierajmy się - dodał do Tonga.

- Potrzebuję dostać się do komnat jednego z tych magów. Shang Tsung i Quan Chi są potężni i możemy tam spotkać wiele pułapek na które nie jesteśmy gotowi - powiedział gdy odeszli kawałek i upewnili się, że Quan Chi nie może ich podsłuchać.
- Ale może to nie jedyni czarodzieje na tej wyspie. Ta laska, co z nią przyszedłeś. Ona kojarzy kogoś takiego? - spytał.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 16-10-2017 o 09:53.
psionik jest offline  
Stary 17-10-2017, 12:11   #272
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Tong wzruszył obojętnie ramionami.
- Laska gówno wie - podsumował elegancko - A zresztą, John, chyba zapomniałeś po co tu jesteśmy. Mieliśmy dorwać Kano, tak czy nie? To jest nasza robota. Z magami pies tańcował.
- Ale zrobimy jak chcesz. Słyszałeś co mówił Quan Chi. Jutro skończy się turniej, a z nim zapewne nasz świat więc to w sumie obojętne co będziemy robić.
Tong wyraźnie popadł w przygnębienie, nawet w depresję. Znakomity humor, którego nabył w walce ze strażą zniknął bez śladu.
- Równie dobrze możemy poszukać tego ich mistrza i wyeliminować wspólnie zagrożenie dla Liu Kanga. Ale zrobimy co zechcesz. Ja tam nie jestem teraz w formie żeby planować. Mam tylko ochotę wybić komuś zęby. Czemu nie temu przerośniętemu schabowi?
 
Jaśmin jest offline  
Stary 17-10-2017, 14:31   #273
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Tym razem John wzruszył ramionami.
- Jeśli to faktycznie nasz ostatni dzień, to nie chciałbyś go przeżyć wyjątkowo? Zrobić coś, czego nigdy nie robiłeś? - spytał.
- Ja na przykład chciałbym zobaczyć w jaki sposób oni posiedli magię i czy magia będzie działać w naszym świecie. Do tego potrzebuję laboratorium, lub inną "magiczną wieżę" maga.

Doe nie miał ochoty na walkę z obecnym championem, szczególnie jeśli faktycznie wyglądał jak ta statua. On nie był "fajterem", był szpiegiem. Radził sobie doskonale z cichą eliminacją, wykradaniem danych, ale atak frontalny na większego i silniejszego przeciwnika to nie jego działka. Jeszcze jakby był powolny, ale jeśli to tutejszy mistrz, to raczej mało prawdopodobne, żeby był powolny. Spojrzał jeszcze raz na posąg.
- Zostawiłbym to jednak Liu Kangowi.

- Jak ci tak zależało, trzeba było obić Quan Chi. -
dodał po chwili kierując się do pałacu.
 
psionik jest offline  
Stary 17-10-2017, 16:25   #274
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
- Ten cały Quan Chi nic nam złego nie zrobił - mruknął Taj - Jeśli więc chcesz komuś zajrzeć w magiczny kocioł to lepiej tego dziadka, którego obiłem. Jak dobrze pójdzie to jeszcze będzie nieprzytomny. Shanga bym się nie czepiał, za wysokie loty jak na nas.
 
Jaśmin jest offline  
Stary 18-10-2017, 12:56   #275
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Tong poprowadził korytarzami Johna, tylko raz źle skręcili. Ale w porę się zorientowali i w końcu trafili do komnaty gdzie Tong starł się z dziadkiem. Niestety była pusta. Tylko ślady krwi nie podłodze świadczyły, że Tong nie zmyślał. Obejrzenie laboratorium było problematyczne. Strawił je pożar, a akcja gaśnicza do reszty załatwiła to czego nie zniszczył ogień.

Ale patrząc na zniszczenia, musiało tu być spore laboratorium, ale bez nowoczesnego sprzętu. Na ziemi, nie miałoby racji bytu jako profesjonalna fabryka koksu, lecz tu ziemskie realia często nie pasowały.
Z drugiej strony niektóre dragi dało się robić i w jaskini. A nawet mała wytwórnia umiejscowiona na wyspie, której nie ma na mapach była na wagę złota.
Jeśli Kano w zamian za broń bral prochy mogło oznaczać tylko jedno. Opłacało mu się to, bo towar był pierwsza klasa. Albo, Johnowi ciężko przychodziło nawet pomyśleć, towar był magiczny.

Tong zamyślił się… dziadek chciał czegoś od siostry uratowanej laski, najwyraźniej obwiniał ją o pożar. Ale nie mógł jej znaleźć. Poznał tutejsze realia na tyle by wiedzieć co się dzieje z krnąbrnymi niewolnikami. Albo uciekną, albo do piachu, po raczej niezbyt lekkiej śmierci. A jeśli uciekną, to poza pałac, bo tu zaraz ktoś by doniósł na nich.
 
Mike jest offline  
Stary 20-10-2017, 10:13   #276
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
John wziął się za przeszukiwanie spalonego pomieszczenia. Sprawdził dokładnie półki, stoły i stoliki. Niestety nie znalazł wiele. Papiery były spalone i nie dało się z nich nic uzyskać. Po dziesięciu minutach zrezygnowany, John wyszedł.
- Nieźle się zabawiłeś - powiedział do towarzysza. - Chodź, nic tu po nas. Do finałowej walki mamy trochę czasu, zobaczmy, czy możemy pokrzyżować plany Kano.
- Masz coś konkretnego na myśli?
- Możemy wysadzić ten jego skład nielegalnej broni.
- odparł John. - I przy okazji dozbroić się na kolejne walki-niespodzianki.
 
psionik jest offline  
Stary 21-10-2017, 19:13   #277
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
- Dobry plan, może mają tam M4 z granatnikiem i Glocka. Już się zacząłem przyzwyczajać do własnych łap. A nie powinienem.
- Chodźmy.
 
Jaśmin jest offline  
Stary 22-10-2017, 22:31   #278
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Wyjście z pałacu do dżungli nie nastręczało większych trudności niż wejście. Wyczekali na odpowedni moment i chyłkiem dotrali pod mur. Tong zrobił “nóżką” i podrzucił Johna do góry. Ten wciągnął się i leżąc podał ramię. Tong skoczył i złapawszy za nadgarstek podciągnął się.
Leżąc na murze usłyszeli kroki patrolu. Był tuż tuż. Skok za mur nie wchodził w grę, na pewno by zostali usłyszani. A i nie wiadomo czy dopali by krzaków, które myły wycięte na sporym obszarze, wzdłuż murów.
Trzech strażników szło wzdłuż muru, wyglądając co chwile za blanki i lustrując dżunglę. Krok za krokiem zbliżali się.
- Gówniana robota - któryś mruknął - łazimy tu zamiast oglądać walki. Trzeba było dać w łapę sierżantowi, to by inaczej służbę rozdzielił.
- Albo by kasę wziął i się wypiął na nas. To zwykły chuj.

Tong i John spojrzeli na siebie wisząc na czubkach palców za murem. Kroki strażników powoli się oddalały, zbyt powoli jak na ich gust. Wisieli wieczność, John zaklął w myślach, palec po palcu chwyt zaczął puszczać. W końcu Odbił się od ściany nogą, by nie przytrzeć się o kamień i poleciał w dół. Tong wciąż z pełnym chwytem nasłuchiwał. Ale nie usłyszał straży. Także odbił się od ściany i wylądował na ziemi i przetoczył się by wytracić prędkość.

John już znikał w krzakach. Taj nie miał innego wyjścia jak zrobić to samo. Po chwili bezpieczni przed wzrokiem strażników ruszyli w kierunku, gdzie rozładowywali towar najemnicy Czarnego Smoka.
Droga przez dżunglę zajęła z godzinę, w końcu idąc z rzeką dotarli do przystani, stało tam sporo szybkich motorówek. Przystań przylegała do sporego placu, który otoczony był chałupkami (inaczej tego nie dało się nazwać). Czarne smoki zabijały czas grą w karty, widać było kilku strażników. Spora kupa skrzyń stała przykryta brezentem, najwyraźniej ich jeszcze nie zabrano. A biorąc pod uwagę, że brak tu było samochodów nie powinno to nikogo dziwić. Od przystani prowadziła piaszczysta droga w kierunku pałacu.


Użyłem fajnego narzędzia w tej mechanice “Action sequence”. By nie bawić się w przkeradania i rzuty na każdym kroku, Mg ustala grupę umiejek i stopień trudności oraz ilość sukcesów potrzebnych do wykonania zadania. Gracze sami dzielę się testami i zależnie od wyników opisuję co się działo. Pojedynczy niezdany test nie uwala całej sekwencji, trzeba nie zdać tylu testów ile sukcesów wymaga zaliczenie całej akcji. Czyli przykładowo, gdy trzeba osiągnąć 4 sukcesy to 4 niezdania testu zwalając całą sekwencję.

Przed Wami koleje Action sequence. Dostanie się do towaru przywiezionego przez najemników.
Wymagać to będzie 4 sukcesów. Skille: Stealth, Danger sense, Perception, Thug trash i Acrobatic. Każdy z was może użyć tylko raz, każdego ze skilli. Jeśli chcesz użyć czegoś spoza listy, możesz, ale stopień trudności wzrośnie o 4 (no chyba, że wytłumaczysz dlaczego ten skill pasuje). Stopień trudności to 8, rzucacie k10 plus skill. I opisujecie akcję zgodnie z wynikiem i użytą umiejką. Działacie na zmianę, jeden nie może załatwić całego testu sam.
Zróbcie to filmowo i z jajem

 
Mike jest offline  
Stary 05-11-2017, 20:11   #279
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Gdyby ktoś przyjrzał się dokładniej niedużej kępie tataraku rosnącej dziko obok piaszczystego brzegu rzeki mógłby zauważyć dwóch mężczyzn, z których jeden był piękny, a drugi, ten czarnoskóry, był razem z nim. Gdyby zauważył to jeden z czarnych smoków bez wątpienia podniósł by alarm. Ale najemnicy woleli zabijać czas grą w bezika, a nieliczni wartownicy chodzili jak śnięci. Nikt nie był więc świadkiem jak dwaj mężczyźni (ten piękny i ten drugi) po krótkiej naradzie rozdzielili się w swych staraniach dotarcia do piętrzących się na przystani skrzyń z wojskowym ekwipunkiem.
Nim się rozdzielili, Tong starannie natarł odsłonięte części ciała rzecznym mułem. Johnowi to potrzebne do szczęścia nie było. Mężczyźni przybili sobie jeszcze piątkę po czym Doe skierował się do przystani zataczając koło wokół obozu by zajść do celu od strony dżungli. Tong zaś bez certolenia zanurzył się w wodach rzeki.
Taj, nim połknęły go fale, jeszcze przez chwilę był świadkiem jak ciemna dżungla wchłonęła agenta. Po czym, nie tracąc już czasu, zanurkował w rzece, starając się jak najdłużej pozostać pod wodą.
Mało kto wiedział, że Tong potrafił wytrzymać bez powietrza niemal siedem minut. Gdyby jego płuca były nieco mniej wytrzymałe bez wątpienia strażnicy mogliby go wypatrzeć. Ale, jak się rzekło, Taj miał swoje talenty. Starając się nie myśleć o Johnie, któremu przypadło trudniejsze zadanie szturmowania obozu od strony dżungli, Bestia prześlizgiwał się wśród fal kołysany oddechem rzeki.
I w końcu...
Gdy niemalże osiągnął swe limity wytrzymałości wyciągnięta ręka Taja dotknęła wyślizganego drewna. Ostrożnie wynurzył głowę chciwie nabierając życiodajnego tlenu. Po czym starannie wsłuchał się w tropikalną noc. Jej tętno, na które składały się odgłosy dżungli, chlupot fal i pokrzykiwania czarnych smoków. Oraz, najbliżej, trzeszczenie desek pomostu pod stopami stojącego blisko wartownika.
Starając się oddychać i poruszać jak najciszej Tong przycisnął się do pala pomostu. Mógł teraz tylko czekać na okazję, jakakolwiek próba wyjścia z wody musiałaby się zakończyć wpadką. Taj musiał czekać na jedną jedyną okazję.
I doczekał się. Mrucząc coś pod nosem, smok podszedł do krawędzi pomostu. Rozległ się odgłos otwieranego zamka błyskawicznego po czym najemnik przystąpił do zasilania wód rzeki pogwizdując pod nosem niefrasobliwą melodyjkę.
Swój czas Tong wykorzystał dobrze. Podciągając się ostrożnie przy krawędzi pomostu wydostał się na deski za plecami mężczyzny. Rozejrzawszy się zauważył, że kolejny strażnik, którego przyuważył już wcześniej, a który utrzymywał ze strażnikiem z pomostu kontakt wzrokowy, wsiąknął w nocne ciemności. Może poszedł za potrzebą, ale równie dobrze...
Tak. Kilkanaście kroków od pomostu zamajaczyła mroczna sylwetka. Czarnoskórego mężczyzny skradającego się niczym kot na łowach. To oznaczało, że co najmniej jeden z najemników spotkał się już ze swoim stwórcą. Taj nie orientował się dobrze w zachodnich zabobonach. Miał zresztą inne zmartwienia.
Sikający do rzeki smok zakończył wreszcie swe dzieło, zapiął spodnie. Gdyby dostał od losu jeszcze chwilę pewnie zdążyłby odwrócić się i zauważyć Tonga. Ale nie było mu to dane. W jednej chwili dłoń Taja wyrwała mu karabin,a chwilę później żelazny uścisk krzepkich ramion zamknął się wokół gardła zupełnie odcinając dopływ powietrza do płuc. Smok zacharczał, szarpnął się dziko, bijąc na oślep łokciami. Nic dobrego mu to nie przyniosło. Po, jak się zdawało, nieskończenie długiej chwili walki, Bestia położył na deskach nieruchome ciało i czym prędzej schował się za skrzyniami. Chwilę później poczuł obok siebie obecność. Nie widział, nie słyszał, tylko czuł. Wiedział więc, ze to John.
- Odpakowujemy prezenty?
John wyszczerzył białe zęby.
- Dobra.
W pobliżu chwilowo nie było żadnego z najemników. Mimo to obaj nieproszeni goście odsunęli brezent okrywający skrzynie z najwyższą ostrożnością. Już po chwili buszowali wśród ładunku. Trzeba było trafu...
- Kurcze, John - Taj wysapał szczerząc zęby jak szczęśliwy upiór - M4 z granatnikiem! I Glock! Ja pierdzielę! W poprzednim życiu musiałem zrobić coś dobrego! Chociaż nie wiem co to by mogło być...
Doe, puszczając szczęśliwą paplaninę kolegi mimo uszu, sięgnął w głąb kolejnej skrzyni wydobywając klasyczną bazookę. Obaj agenci wymienili się znaczącymi spojrzeniami.
- Wyciągnij kilka pocisków i ułóż wokół skrzyń - mruknął Tong - A potem...
- Jasne.
Obaj mężczyźni zaopatrzyli się w wybrane egzemplarze kunsztu rusznikarskiego po czym, bez certolenia się, zanurkowali w wody rzeki unosząc, między innymi, naładowaną wyrzutnię rakiet. Kilka minut później, po tym jak ominęli już zaparkowane motorówki, wynurzyli się z wody na drugim brzegu rzeki.
Tong przysiadł na brzegu i zzuł buty by wylać z nich wodę. Nie musiał patrzeć, wiedział co teraz będzie.
Doe spokojnie złożył się do strzału. Po czym nacisnął spust i rakieta ziemia-ziemia pomknęła w kierunku przystani.
Eksplozja. Ziemia zadrżała jak skóra bydlęcia znaczonego ogniem. Strategicznie umieszczone ładunki eksplodowały niemal jednocześnie. Cały transport w jednej chwili wyleciał w powietrze. Dżungla zamilkła, po czym rozmaite nocne stworzenia z wytężoną intensywnością podjęły swój koncert. Niebo przesłoniły chmury ognia i dymu. Strzępy rozerwanych skrzyń posypały się do wody jak deszcz.
Kano się wkurzy.
- No - podsumował Tong wciągając buty - Nie wiem jak ty John, ale ja wolę być daleko gdy Czerwonooki dowie się, że jego drogocenny transport szlag trafił.
- Spadajmy stąd.
Chwilę później obaj agenci drałowali już z powrotem do pałacu. Za nimi został chaos i ogień.
Więcej nic.
 
Jaśmin jest offline  
Stary 06-11-2017, 12:40   #280
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Nocna akcja zajęło więcej czasu niż się wydawało, dopiero późno w nocy ruszyli w kierunku pałacu. Na dokładkę, zboczyli sporo, tylko dzięki rzece nie błąkali się w ciemnościach do rana. Ale powrót z amury stanowił problem. Najwyraźniej dostrzeżono wybuch w pałacu, bo mury były obsadzone podwójnymi wartami, a co kilka metrów płonęła pochodnia.

Mieli do wyboru, albo czekać aż poziom wzburzenia opadnie co nie wiadomo kiedy nastąpi, albo próbowąć przepłynąc rzeką do portu i tam spróbować. Ta opcja zmuszała jednak do pozostawienia większości sprzętu jaki zdobyli.
Mogli też w tym czasie odwiedzić niedawno poznane dziewczyny. Co jednak poza walorami czysto estetycznymi nie wniosło by raczej nic do ich sytuacji.

Na dokładkę, jeśli Liu Kang przegrał jak prorokował Quan Chi szli by na prawdopodobną zgubę. A nawet jak wygrał… to jego szanse w kolejnej walce także nie były imponujące.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172