Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2017, 15:31   #206
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Balloon party in Hotel

Alice nie komentowała tego, jak bardzo blondynka nie pasowała swą garderobą do owego miejsca. Im jednak więcej balonów pojawiało się na podłodze w głównym pomieszczeniu kwater, gdzie teraz mieli spędzić czas, tym bardziej zdawała się tu na miejscu…
Śpiewaczka widząc, że Joakim słabo znosi myślenie o swoich dwóch towarzyszach, wzięła sobie za punkt honoru rozproszyć go
- W jaskini, jak wszyscy tańczyli i przyszło nam tańczyć razem… Ty sam tańczyłeś, prawda? Bo jak tak, to gdzie nauczyłeś się tanga? - przyglądała mu się, mając nadzieję, że to nielogiczne w obecnej sytuacji pytanie zajmie jego głowę i że poza dmuchaniem balonów, piciem i martwieniem, Dahl trochę się rozluźni. Podziałało to jednak odwrotnie. Joakim skrzywił się i westchnął.
- Moja żona lubiła tango - rzekł po chwili wahania. - Była żona.
Pociągnął solidny łyk z butelki. Jennifer natomiast wpatrywała się w nich z szeroko rozwartymi oczami. Wcześniej nikt jej nie wspominał o tango. To musiało wydać się szczególnie dziwne.
- Nie tańczyłem - kontynuował Dahl. - Wpierw rozmawiałem przez telefon. Potem próbowałem wrócić do was… ale nie mogłem. Stanowiliście piękny, kompletny układ. Nie było tam miejsca dla mnie - rzekł ze śladem zazdrości w głosie. Jednak wydawało się, że nie ma żadnych pretensji.
Alice wstrzymała na moment oddech. Nie trafiła za dobrze w temat. Cholera. Myślała, że to jakoś pomoże, a jednak nie. Zerknęła na Jennifer celem szukania wsparcia w krytycznej sytuacji
- Martwiłam się jak zniknąłeś i nigdzie cię nie było. - spróbowała od innej strony. Przyglądała mu się chwilę, nim zaczęła nadmuchiwać kolejnego balona.
- No wiem… - Dahl westchnął. - Straciłem kontrolę i iluzja została powykręcona. Nawet ja martwiłem się. Nic dziwnego, że ty też.
Jennifer spojrzała na Alice, a potem na Joakima.
- Dlatego panuje taka niepisana zasada, by nigdy nie zostawiać go samego - wyjaśniła. Tym samym nieświadomie powtórzyła słowa Terry’ego.
Joakim zapalił drugiego papierosa, odrzucając na w pół napompowanego balona. Ten sfrunął prosto do rąk Alice.
- Tak było nawet wcześniej - mruknął. - Lecz ostatni rok… zmienił mnie. Obawiam się, że czasy mojej świetności minęły.
Harper zmarszczyła lekko brwi. Już zapamiętała, że Joakima nie można zostawiać samego. Słysząc jego słowa, przechyliła głowę w drugą stronę
- Jeśli twoje minęły, to czyje nadeszły? Dlaczego chcesz pozwolić zabrać sobie batutę? - zapytała spokojnie. Podniosła balon, który wcześniej wypuścił Joakim i nadmuchała go bez problemu. W końcu była śpiewaczką, takie dmuchanie sterty balonów, to dla jej płuc nic.
- Być może chciałby powierzyć swoją… batutę w ręce kogoś innego - Jenny nie mogła się powstrzymać. Uśmiechnęła się półgębkiem i ukradkiem spojrzała w stronę Alice. Wtem umilkła, sparaliżowane gniewnym wzrokiem Joakima. Wstała i ruszyła do barku, po czym zaczęła przygotowywać popcorn w mikrofali.
- Nie zamierzam nikomu oddawać sterów - Dahl stanowczo pokręcił głową. - Mam na myśli co innego. Więzienie stępiło mnie. Tortury powinny rozpalić we mnie ogień, lecz zamiast tego złagodniałem przez nie. Niegdyś byłem dzikszy i pewniejszy siebie. A na pewno nie roztkliwiałem się, jak jakaś pizda - gniewnie rzucił pustą butelkę na podłogę, po czym kopnął jeden z balonów. Ten odbił się od ściany i pomknął z powrotem w jego kierunku. Uderzył go w nos. - A może to przez ciebie? - Dahl obrócił się, spoglądając na Alice. - Czyżby kobiety łagodziły męskie charaktery?
- O mnie tego nikt nie powiedział - Jennifer zaśmiała się w oddali.
Alice słuchała uważnie, a na akt agresji w stronę niewinnego balona w ogóle nie zareagowała. Najwyraźniej balon sam potrafił bronić swych praw, bo zaraz oddał Joakimowi.
- Nie mam pojęcia. A może po prostu potrzebujesz kilku dni, by poczuć się znowu sobą? Jak sam zauważyłeś, stemperowano cię, ledwo co się uwolniłeś. Może jak olówek, musisz się teraz zaostrzyć? - zaproponowała. Wiedziała jak to jest nie czuć się sobą. Na przykład teraz. Teraz nie czuła się soba, nadal czując się sobą, co było dziwne.
- To prawda - Joakim skinął głową. Opadł sił i ruszył w stronę sypialni. Wydawało się, że chciał się położyć. - Po prostu… naprawdę nie chciałbym zostać ponownie złapany - rzekł cicho, do siebie, po czym zniknął.
Tymczasem Jenny wróciła z przekąskami. Spojrzała na drzwi, przez które przeszedł mężczyzna. Wydała westchnienie ulgi.
- W końcu - mruknęła do siebie. - Należy mu się wypoczynek.
Następnie ruszyła do walizki i zaczęła przygotować w strzykawce zawiesinę.
- To na wypadek jego ataku - wyjaśniła. - Wbijasz w udo i pompujesz całość.
Następnie rzuciła w stronę Alice pudełko tabletek haloperidolu.
- A to dla ciebie, jak nagle zaczniesz widzieć krowy z waty cukrowej. - Trzy tabletki, na raz.
Alice przyglądała się jego plecom jak szedł do sypialni
- Karma nie jest aż tak wredna. - powiedziała apropo ponownego zostania złapanym. Następnie uważnie wysłuchała tłumaczenia Jennifer
- A co jest w tym zastrzyku? - zapytała cicho. Na haloperidol spięła się cała. Źle jej się kojarzyły te konkretne tabletki, ale jeśli miały pomóc, to będzie musiała z nich skorzystać. Sama czuła się nieco zmęczona, ale nie na tyle, by iść spać. Sięgnęła po popcorn i zaczęła chrupać.
- Końska dawka benzodiazepin i innych ogłuszaczy. Powinien paść po tym w przeciągu kilka sekund. Ciekawostką jest, że skład został zaprojektowany przez badaczy z IBPI. Stworzyli specjalne naboje specjalnie dla niego - Jenny uśmiechnęła się lekko. - Jednak i tak woleli chuchać na zimno i dlatego tutaj pod Suomenlinną go zamknęli. Tak myślę.
Następnie kobieta otworzyła kolejną walizkę i wyciągnęła z niej laptopy i inną aparaturę. Zaczęła rozstawiać stację łączności z resztą Kościoła Konsumentów.
- Czy mogłabyś rozpakowywać ubrania? - blondynka zapytała Alice. - Pożyczę ci coś mojego. Nie wiem, jaki żartowniś przebrał cię w koszulę Joakima.
Śpiewaczka kiwnęła głową. Zapamiętała wszystkie informacje co do leków i odłożyła je na jedną z eleganckich komód, by nie były w trudno dostępnym miejscu, ale również w niezbyt widocznym.
- Dobrze, zajmę się tym. No i byłabym wdzięczna za jakieś bardziej damskie ubrania… chociaż wcale nie jest mi źle w tej koszuli, jest dość wygodna. To Joakima? Pewnie dlatego tak patrzył… - pokręciła głową i uśmiechnęła się blado. Wzięła ostatnią garstkę popcornu, zjadła, otrzepała ręce i podniosła się, by zabrać do tego całego rozpakowywania ciuchów. Rozejrzała się już nieco, by wiedzieć co mniej więcej powinno być gdzie. Kopnęła po drodze kilka balonów.
- Myślę, że ktoś chciał mu zrobić w ten sposób przyjemność - Jenny mruknęła z zażenowaniem. - Nieco nierozsądne, nawet jak na mnie.
Alice przekładała kolejne ubrania na wieszaki i półki. Było tak dużo, bo nadawały się na różne okazje i warunki pogodowe. Znalazła między innymi garnitur, sukienkę koktajlową, dresy, a nawet parę ciężkich, wojskowych butów. Z kieszeni jednej koszuli wyleciało zdjęcie. Przefrunęło przez pokój i wylądowało na piedestale w postaci żółtego balona. Harper schyliła się po nie. Zostało zrobione polaroidem. Przedstawiało słodką, małą dziewczynkę o krótkich, czarnych włosach. Uśmiechała się do obiektywu i miała buzię umazaną czekoladą.
Alice skrupulatnie zajmowała się rozpakowywaniem walizek i rozwieszaniem ubrań w sensownej kolejności. Przyglądała im się z zaciekawieniem. Jednak to zdjęcie zwróciło mocno jej uwagę. Podeszła ostrożnie do balona, na którym wylądowało i podniosła je, przyglądając się małej dziewczynce.
- Jennifer… Kto to jest? - zapytała odwracając się w stronę, gdzie była obecnie blondynka i ruszając do niej przez morze balonów, by pokazać fotografię.
Konsumentka spojrzała na nią, po czym jakby zgięło ją w pół.
- Skąd to masz? - wymamrotała z paniką w oczach. Rzuciła wzrokiem na drzwi, za którymi znajdował się Joakim. - Postaw to z powrotem na miejsce, szybko. Tam, gdzie znalazłaś - szeptała, jak gdyby Dahl stał pod drzwiami i przysłuchiwał. - Albo nie, puść to! - nagle podniosła głos. - Ja się tym zajmę…!
Harper wzdrygnęła się.
- Było w jednej z koszu… Już… Spokojnie… - po nakazie puszczenia Alice momentalnie puściła zdjęcie na stolik, jakby parzyło. Zrozumiała, że musiało być w jakiś sposób bardzo ważne dla Joakima, a ona znalazła je w niewłaściwym momencie. Wskazała koszulę
- Tamtej. - dodała, ale w sumie nie miała pojęcia co Jenny planowała teraz z nim zrobić, skoro chciała się tym sama zająć. Trochę ją zbiła ta sytuacja z tropu i Alice cofnęła się jakby niepokoiło ją, że zrobiła coś nie tak i zostanie ukarana. Nie znosiła za dobrze, gdy ktoś podnosił na nią ton. Przy niej w eter, to nic, ale na nią… Nie dobrze. Zacisnęła pięści i wróciła do walizek już bez słowa.

Jennifer wyjęła z kosmetyczki pęsetę i ostrożnie uchwyciła nią zdjęcie. Podniosła je i ruszyła do wskazanej przez Alice koszuli.
- Pamiętasz tę moją opowieść? - zapytała. - W trakcie urodzin Terry’ego, o wywoływaniu duchów. A pracującej matce i ojcu artyście, który zrobił zdjęcie córce, tym samym kradnąc jej duszę? - mówiła cichutko, jak gdyby jej słowa były benzyną, a Joakim w pomieszczeniu obok ogniem. Harper zatrzymała się z wieszaniem kolejnej koszuli do szafy i kiwnęła głową, zerkając na Jennifer. - To nie było zmyślone. Resztę dopowiedz sobie sama.

Alice jeszcze raz rzuciła wzrokiem na zdjęcie. Wyglądało na to, że niespodziewanie odkryła naczynie, w którym drzemała dusza córki Joakima.
- O Boże… - mruknęła śpiewaczka i zasłoniła usta dłonią. Zerknęła w stronę drzwi, gdzie znajdowała się sypialnia, a następnie na zdjęcie i Jennifer. Podniosła się i pokazała jej kieszeń, z której musiało wypaść
- Odwieśmy ją do szafy. Lepiej, by teraz nie wpadł na nie, zwłaszcza dziś. - poleciła i wybrała jakieś miejsce wśród już zawieszonych wieszaków, gdzie owa koszula nie rzucałaby się aż tak w oczy. Nie chciała sprawić Joakimowi więcej bólu, zwłaszcza gdy sam stwierdził, że nie czuje się… ‘zaostrzony’. Nie było teraz czasu wypytywać Jenny o szczegóły tej historii, choć ciekawiło ją to nieco.
- Biedny Joakim, biedna mała Mary, biedny Terry, biedna ja i biedna ty - mruknęła blondynka. - Żyjemy w pięknym świecie - westchnęła. - Jednak jego jest mi szczególnie szkoda. Natrafiał w życiu na gówno z każdej możliwej strony. Terry mi o tym opowiadał - mruknęła do siebie.
Harper westchnęła
- Nikt nie ma łatwo… Tak to już jest. Ważne jest jednak mieć kogoś, kto cię wesprze, gdy jest ciężko. - odezwała się po chwili i potarła nerwowo nadgarstek prawej ręki.
- Chociaż ma was. Choć ten rok musiał być męczarnią. Teraz jednak można wszystko nadrobić. Będzie mieć o kogo się oprzeć. - kiwnęła głową.
- Wróćmy do pracy i postarajmy się jakoś poprawić mu nastrój jak się zbudzi. - zarządziła śpiewaczka.
Jennifer skinęła głową. Nic więcej nie powiedziała.

Dokończyły pracę. Harper zamknęła drzwi szafy, a blondynka spojrzała na działające komputery i schowała puste walizki w róg pomieszczenia. Podnosiła pustą miskę po popcornie, kiedy zadźwięczała komórka Joakima. Mężczyzna zostawił ją na podłodze po tym, jak pokazał im zdjęcie balonowego klauna.
Jennifer wahała się tylko przez chwilę.
- To może być ważne - mruknęła do siebie, po czym chwyciła telefon i przeczytała wiadomość. Zastygła w bezruchu. Drugi raz w przeciągu tych kilku minut pobladła. Spojrzała na Alice z zaniepokojeniem.
Harper czekała. Nie łapala się za telefon, bo stwierdziła, że Jennifer przejmuje dowodzenie, gdy Joakim jest niedysponowany. Widząc jednak jej minę sama się zaniepokoiła
- Co się stało? - zapytała cicho.
- To wiadomość od Valkoinen - odparła blondynka. - Kontaktowali się z nami przez ten telefon. Otóż… wiadomość jest tylko dla Dahla - rzekła. - Ma pojawić się jak najszybciej w Skalnym Kościele. Inaczej potomkini Czarnego Douglasa zostanie zabita. Ma czas do piętnastej. Nie jest napisane, co od niego chcą, lecz wspomnieli, żebyśmy niczego nie próbowali.
Teraz to Alice zbladła kompletnie
- Natalie… - przełknęła ciężko ślinę i zadrżała. Rozejrzała się po pomieszczeniu, jakby była w jakimś obcym miejscu i zdusiła w sobie dźwięk bólu. Podeszła do kanapy i usiadła przykładając dłonie do twarzy. Chcieli, żeby Joakim się pojawił w jednym z kościołów, najpewniej chcąc zrobić mu krzywdę. Na drugiej szali wisiał los jej siostry. Denerwowało ją, bo to był bardzo ciężki wybór i zdecydowanie nie była w stanie go podjąć
- Zostało mało czasu, prawda? Mało… Za mało… Powinnyśmy go obudzić? - zapytała Jennifer łamiącym się tonem.
- On w takim stanie nigdzie nie pójdzie! - blondynka podniosła pustą butelkę bourbonu. - Wychlał pół litra po roku wstrzemięźliwości od procentów. Ja zastanawiałam się, czy nie podłączyć mu kroplówki - Jenny pokręciła głową. - Musimy wymyślić coś innego.
Alice pokręciła głową
- Nie chcę, żeby szedł. Zdecydowanie nie. Nie w takim stanie. Nie wiem natomiast jakie macie procedury na takie okoliczności. I czy istnieje jakikolwiek sposób by uratować Natalie. - westchnęła ciężko i spróbowała wziąć się w garść.
Wyobraziła sobie, że siedzi w pomieszczeniu z dużą ilością monitorów. Każdy przedstawiał jakiś jej wewnętrzny niepokój. Wszystkie razem tworzyły szum i hałas w jej głowie. Zaczęła wizualizować sobie, że wycisza każdy monitor po kolei. Gdy doszła do ostatniego, ponownie stała się bardzo spokojna, choć dłonie wciąż jej drżały.
- Co myślisz, że powinnyśmy zrobić? - zapytała Jennifer rzeczowym tonem.
Blondynka pokręciła głową, spoglądając na burzę śnieżną za oknem. Przez chwilę milczała, zastanawiając się nad czymś bardzo intensywnie.
- Pójdę tam sama - rzekła cicho, jakby do siebie. - Uratuję ją. Nie będą spodziewać się drobnej dziewczyny - mruknęła.
Alice zmarszczyła brwi i lekko pokręciła głową
- Nie wiem, czy to dobry pomysł… A co jeśli coś ci się stanie? Joakim byłby smutny. Terry na pewno też, gdyby się obudził i dowiedział. Nie ma innego rozwiązania? - zapytała zaniepokojonym tonem.
Jenny uważnie przypatrzyła się Alice, prawdziwej potomkini Czarnego Douglasa. Wydawało się, że biła się z myślami, jednak ta walka nie trwała długo.
- Obawiam się, że nie - szepnęła lekko zachrypłym głosem. Dalej spoglądała na Harper w milczeniu. Wydawało się, że przychodzą jej do głowy różne zdania, lecz żadnego nie wypowiedziała. - Zostań tutaj bezpiecznie i zaopiekuj się Joakimem. Ja spróbuję coś zrobić w kwestii Natalie.
Alice wstała i zaczęła krążyć po pomieszczeniu, przesuwając balony na lewo i prawo, kiedy przechodziła wte i wewte.
- Obiecaj mi, że jeśli sytuacja zagrozi twojemu życiu, to wycofasz się, dobrze? Jemu… Jemu naprawdę nie potrzeba więcej bólu… - powiedziała znów lekko przygaszonym tonem. Teraz znowu ona biła się z myślami. Nie chciała zrezygnować z Natalie, ale jednocześnie, nie chciała odbierać kolejnej osoby Joakimowi, gdyby coś poszło nie tak.
Jenny uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie jesteśmy z sobą blisko. Może tylko ze względu na Terry’ego, który zaadoptował mnie po jednej ze swoich misji, kiedy pracował jeszcze dla IBPI. Byłam wtedy małą dziewczynką - westchnęła głęboko. Następnie zaczęła przebierać się, wyszukując bardziej praktycznych ubrań, które jednak wyglądały w miarę przeciętnie. - Pamiętaj, żeby stąd nie wychodzić. Joakim zabiłby mnie, gdyby coś ci się stało - powiedziała poważnie.
Śpiewaczka pokręciła glową
- Może i nie jesteście blisko, ale na pewno by się przejął. Tak mi się wydaje. Przynajmniej w jego obecnym stanie. - powiedziała precyzując. Wysłuchała jej opowieści i przez chwilę pomyslała o Ismo. Na pewno IBPI już go zabrało, zrobiło jej się przykro. Odpędziła jednak tę myśl
- Dobrze… Dobrze nie wyjdę stąd. - zapewniła kobietę.
- W końcu nie można zostawić Joakima samego… - dodała. Rozejrzała się po pomieszczeniu, jakby wybierała czym zająć przez ten czas.
- Trzymaj za mnie kciuki - rzekła Jennifer, zbierając się do wyjścia. - Jak ona wygląda? - zatrzymała się w pół kroku. - Natalie. Nigdy jej nie widziałam… - mruknęła. - Dobrze byłoby wiedzieć, kogo się ratuje.
Alice kiwnęła głowa
- Będę. Ale bardzo proszę, bądź ostrożna. - rzekła. Zapytana o wygląd Natalie, zaraz opisała jej wzrost, kolor włosów, urodę. Wszystko co zapamiętała
- Jest odrobinę podobna do mnie, jeśli się przyjrzeć… Przede wszystkim ma mocno kręcące się włosy i nieco ciemniejszą skórę. Jest ładna. Myślę, że jak ją zobaczysz to szybko rozpoznasz… - dodała też w co Natalie była ubrana, kiedy ją zabrali z wozu. Wytłumaczyła wszystko, po czym usiadła na podłodze i nerwowo zabrała się do rozrywania kolejnej paczki balonów. Najwyraźniej miała zamiar zapełnić nimi całe pomieszczenie.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline