Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2017, 18:46   #116
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Podniesiona na duchu Michal ruszyła raźno ku swoim ludziom. Chude policzki czerwieniły się niczym dojrzałe czereśnie, lecz tym razem dzięki pokrzepiającemu naparowi zakonnicy aniżeli z gorączki. Naparowi i modlitwie...

Jej dobre samopoczucie zmiotło wkrótce rozczarowanie słowami Simonicy. Wpatrywała się w opiekuna ze zmarszczonymi brwiami, zagryzając przez chwilę dolną wargę.

Przez chwilę dumała, przyglądając się swoim ludziom w zamyśleniu: dwie kobiety nieco od niej starsze, ubrane w spłowiałe już stroje, na których gdzieniegdzie widać jeszcze bogactwo kolorów. Twarze Tsury i Jofranki znane od maleńkości, były ostoją bezpieczeństwa. Teraz kobiety pakowały cały dobytek taboru na wozy, przegadując i żartując ze sobą.

- Muam! Muam! – trójka rozszczebiotanych, nieco zabrudzonych i szczerbatych smyków wparowała w drobną Kamil. Najmłodsza dziewuszka ze smolistymi włosami i czarnymi paciorkami oczu wspięła się Michal w ramiona. Rozchichotała się, gdy Cyganka zasmyrała czubkiem nosa po jej chudym policzku.

Dwóch chłopaczków zajęło się w między czasie skórzanym płaszczem dziewczyny. Każdy z nich skrył się pod jedną połą, ale nim zaczęła się zabawa czmychnęli. Milos, ich ojciec, z sumiastym wąsem psyknął na dwójkę psotników. Ich mała kuzyneczka wyrwała się z objęć Kamil i ruszyła za urwisami, przebierając krótkimi nóżkami. Tamas i Tibor zajęci byli przygotowaniem koni, a ciotka Lala z grymasem bólu zbierała się ze swojego tronu – wyżłobionego kloca drewna – by podzwaniając bransoletami zacząć ładować się na wóz i z wysokości doglądać szykowania się do drogi.

Uwagę Kamil zwróciły konie, bo właśnie Gruszka skubnął jej ramię. Zdawać się mogło, że zwierzaki są najbardziej zadbane ze wszystkich ale takie podskubywanie znaczyło, że lśniący, kary konik był głodny.
Wśród hałasu i pokrzykiwań skinęła Simoncy głową. Zauważyła wykwitłą na jego, wciąż jeszcze przystojnej choć zmęczonej, twarzy ulgę.
Skinęła palcem na Jakuba i zamigotała do Simoncy.

Cytat:
Idziemy na zamek. Musimy znaleźć kogoś do pomocy. Ruszamy!
Plan nie był skomplikowany.
Skoro nie można skontaktować się z Honzo, trzeba było znaleźć innych pomagierów.

Cyganka wspomniała pisma swych przyjaciół posapując ze zmęczenia i ocierając pot zbierający się nad górną wargą i czole. Drałowała ile jej tylko oddechu starczało. W końcu chcąc nie chcąc przyjęła opiekuńcze ramię Simonicy, co złym wzrokiem zmierzył Bogu ducha winnego Jakuba, który chciał dziewczynę objąć i wesprzeć.

Miast reagować i pieścić ego Cygana, Kamil poruszyła dłońmi:

Cytat:
Idziemy do tropiciela. Starego. Z nami pojedzie.
Simonica zgodził się.

***


To jednak nie wystarczyło ani nie zapewniło im dodatkowego towarzystwa, bo ni na zamku, ni innych przybudówkach Jego Książęcej Mości nikt o łowczym pojęcia nie miał. Zasępiona dziewczyna nie chciała jednak poddać się tak łatwo. Odskakując przed wylewanymi właśnie przed dziewki pomyjami, pokierowała swoich towarzyszy ku psiarni. Wzbudzając kolejną falę poszczekiwań, cała trójka ruszyła by odnaleźć jeszcze jedną osobę, która – Michal miała nadzieję – będzie w stanie im pomóc.

***


- Gdzie Jorga znajdziem? – Michal stała okryta swym nowopodarowanym płaszczem, mając za plecami Jakuba. Zagoniony w kąt stał gładki na licu, młody chłopak co mleko spod nosa starł jeno co. Patrzył hardo na Simonicę, próbując siłą woli pobić Cygana.

- Nie wiem, nie moim zadaniem pilnowanie go. – pełne usta chłopaka rozszerzyły się w ironicznym grymasie. Pewnym siebie był i aż kipiał energią. Nic dziwnego, że się spodobał. Simonica jednak znalazł szybki sposób na starcie uśmieszku i zostawienie po sobie piekącej pamiątki. Chyba psiarczykowi zależało na gładkim licu bardziej niż na Jorgu bo peplać zaczął tonem już mniej hardym:
- Nie wiem. Prawdę mówię! – uniesienie cygańskiej ręki jednak przyspieszyło wylew informacji – Łaził kilka dni temu ze starym wielkim brodaczem. A po powrocie zacięty był, bez słowa zebrał rzeczy i wyjechał kilka dni temu nazad. Szukać szczęścia gdzie indziej u Zamoyskich czy tam Czarnieckich.

Simonica wymienił spojrzenie z Michal a ta ponagliła go gestem unosząc brwi.
- I nie wiadomo co z nim?

- Nooo.... wrócił jak niepyszny. Roboty nie znalazł boć wszystkie stanowiska mocno obstawione u panów od dawna i ani szpilki się wepchnąć nie da. – zamarudził z jakąś ambicją w głosie.

- No i gdzie jest? Wrócił na służbę tutaj?

- Niby tak... znaczy wrócił. Ale ciągle pijany chodził. Ostatnio w zamtuzie go widzieli.

Kamil pokręciła ustami i uśmiechnęła się pod nosem, boć pijusa w burdelu widziała. To musiał być on!

Zamachała dłonią tym razem gestem dając znać Simonicy by pytał dalej. Mężczyzna uniósł brwi ze zdziwieniem po kolejnych jej gestach.

- Potrzebujemy ludzi. Książe ludzi będzie mieć kilku na pożyczenie?

Psiarczyk zamachał gwałtownie rękoma otwierając usta by zaprotestować ale Simonica nie dał sobie przerwać:
- A może jego córka? Hmm? – szepnął groźnie sprawiając, że krew odpłynęła od przystojnej twarzy Tomasza.

- Nie, nie, nie, nie, nie, nie – zamruczał nerwowo doskakując do Cygana rzucając wzrokiem dokoła - To niemożliwe...

- Zatem niemożliwe będzie utrzymanie tej wieści w spokoju...
- Nic nie rozumiesz! – Tomasz złapał Simonicę za ramię – Nie mam jak... nie mogę... – w tonie zabrzmiała panika.

- Wiemy, że masz. I często. – Cygan strzepnął dłoń psiarczyka i dorzucił zastawiając mu drogę – Potrzebujemy ich przed wieczorem.

- Nie dam rady! – Tomasz zacisnął dłonie z boków głowy, przechadzając się nerwowo jak złapany w pułapkę zwierzak – Powieszą mnie jeśli się zbliżę za dnia! – spojrzał błagalnie na Michal. Dziewczyna w duchu mu współczuła, lecz nie mogła tego okazać. Zacięła usta.

- llu? – Simonica spiął się.
- Nie wiem... nie wiem... – spojrzenie Tomasza ukazywało jego rozpacz i strach.
- Ilu?
- Dw...dwóch? Muszę spytać. Ale wieczorową porą jeno. Za...zatem jeno jutro może... nie wiem...

- Postaraj się. Bardzo. Wiesz, co ryzukujesz.
- Wiem!!! – okrzyk Tomasza wypełnił pomieszczenie psiarni i zgasł zduszony przez Simonicę.

Kamil chrząknęła i opiekun odpuścił:
- Ale... ale w karczmie w mieście, tej... – Tomasz przełknął głośno - ... wiem, że się zatrzymał łowczy. Tak! Łowczy, wygląda na łowczego.

- Karczm w mieście sporo... której?

- Na przeciwko burdelu – psiarczyk ucapił się brzytwy jak ostatniego ratunku. – Łowczy albo zabójca bo co za łowczy bez łuku chodzi. – Kamil skrzywiła się lekko – Jasnowłosy, na zielono ubrany z futrzastym obszyciem i.... – Tomasz wypluwał informację, szukając nerwowo dalszych szczegółów - ... miecz na plecach ma miast łuku! – dodał z ulgą i radością.

- Ludzi co załatwisz od kochanicy do karczmy poślij. Instrukcje tam dostaną co dalej czynić i gdzie się udać by zapłatę uzyskać. – Simonica nie odpuscił chłopakowi.

***


Pijanego w sztok Jorga znaleźć trudno nie było.
Na szczęście, bo i czas do spotkania z pozostałymi Inkwizytorami upływał niczym z bicza trzasnął.

Jakub czując się jak u siebie, do karczmarza od razu uderzył. Coś poszeptał, coś podał i karczmarz głową skinął dając im dość miejsca by z ledwo przytomnym od kaca mężczyzną pomówić.

Mimo prób subtelnych nowego tropiciela do zapchanego watą czerepu Jorga niewiele dotrzeć chciało. Nawet tak szczodra oferta jak wyjazd do Mogilna. Nieco otrzeźwiał jednak, gdy Cygan przyjacielsko do ucha mu szepnął o szwindlach z jakąś książęcą zwierzyną sprzedawaną bokiem. I jakimś tam udziałem w tym zamieszaniu i nikogo inszego jak dzielnego Jorga. Gibając się na nogach, pijany zaprzeczać zaczął tylko po to by paść w ramiona Jakuba, któren powoli wytaczać go począł na powietrze.

- Zabierz go do taboru – Simonica polecił tropicielowi odwracając się do Michal co mu machała niecierpliwie.

Dziewczyna wyciągnęła srebrną monetę o wartości denara, gdy kompan jej zaczął mówić:
- Szukamy męża co na zielono odzian chodzi, jasne włosy i brodę ma. Wygląda jakby łowczym był chociaż miecz na plecach raczej niż kołczan i łuk. W tej karczmie pono się zatrzymał.

Karczmarz po denera sięgnął ale Michal schowała go w piąstce. Właściciel szynku łypnął niechętnie:
- A jużci, mieszka taki. Ale go nie ma.

- A mówił kiedy wrócić zamiaruje?

- Nie mnie o takie rzeczy wypytywać.

- A miano jakieś posiada?

- Mówił, że go Michaiłem zwą. – Kamil prychnęła cicho bawiąc się wciąż monetą, na którą zezował i karczmarz. Dziwnym trafem kolor denara zmywał niechęć do dwójki cyganów w jego przybytku.

- Aha – Simonica spojrzał na dziewczynę. Ta gest podnoszenia jedzenia do ust uczyniła. Po namyśle dorzuciła i picie. – To zatem będziem potrzebować innej posługi. Potrzeba podpłomyków z dziesiątek, sześć bochnów chleba, sporą porcję suszonego mięsiwa i suszonej ryby, trzy kury bite, soli woreczek, młodych jabłek i gruszek, marchwi i suszonych grzybów. Masła osełkę – Kamil puknęła mężczyznę łokciem ściągając groźnie brwi. Ten jednak udał, że nie dostrzegł gestu – dorzuć też i mleka dzban i miodu dzban mniejszy I beczułkę piwa, i kopę jaj.

Michal ciekła ślinka na samą wyliczankę, lecz gniewne oblicze zachowała, gdy Simonica wyciągnął bezczelnie dłoń.

- I sługę daj by pomógł to taszczyć – Simonica miał szeroki uśmiech, co czynił go podobnego do Honzo. Dwa srebrne denary wylądowały w szerokiej, ciepłej jego dłoni. – A jak przypadkiem spotkasz tego Michaiła, rzeknij go, że go cyganie szukają. Mogą też pojawić się ludzie co o nas pytać będą. Dwójka. Odeślij ich do zajazdu stoi pod lasem na drodze do Mogilna. A tu za wszelką fatygę...

Przy ostatnich słowach dwa i pół denara błyskawicznie zmieniło właściciela.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 20-10-2017 o 00:33.
corax jest offline