Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2017, 07:12   #207
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Lotte spojrzała na strzaskany wyświetlacz telefonu, który wcześniej rzuciła na platformę. Na szczęście jeszcze tam był. Zdążyła zgarnąć go zanim stało się to niemożliwe i winda znalazła się poza zasięgiem. Urządzenie, mimo uszkodzenia, działało. Po krótkich oględzinach schowała je do kieszeni.

- Oni ciebie chcieli – oparła Visser przypatrując się Mikaeli. – To Valkoinen, podobno lokalna mafia. Ich przywódca Lumi ma jednak nadnaturalne moce i z tego co czułam to bardzo silne. To oni chcą odkryć przepowiednie i zbierają komponenty. – Westchnęła ciężko. – Jednym z nich jesteś ty. Prawdopodobnie to oni ściągnęli cię też do hotelu, ale to moje niczym potwierdzone założenie.

Lotte znalazła torebkę Pentti i pogrzebała w niej w poszukiwaniu nadajnika z podsłuchem. Znalazła go, ale nie od razu. W podszewce zostało wykonane niewielkie nacięcie. Sprzęt wprowadzono pomiędzy materiał, a skórę torebki. Był to niewielki drut zakończony metalowym kółkiem. Oprócz niego Visser znalazła coś, co mogłoby być nadajnikiem GPS. Wszystko zostało umieszczone bardzo zręcznie. Mikaela rzeczywiście mogła tego nie zauważyć.
- Wczoraj ten napastliwy facet wrzucił ci coś do torebki i nie dość, że mieli na nas podsłuch, to jeszcze tutaj namierzyli. Złożyli mi propozycję nie do odrzucenia… Ciebie chcą pojmać żywcem, ale mnie już zabić.
- Radzę ci jej nie przyjmować - Mikaela spróbowała zażartować. Spojrzała na sufit, znad którego dobiegały gniewne wrzaski. Pokręciła głową. Jej dłonie lekko drżały. - Sophie… ja nigdy nie pisałam się na to. Dlaczego to przytrafia się właśnie mnie? Ja... - westchnęła, spoglądając na pozostałości po sercu, które już przestawały bić. -... muszę wziąć się w garść - dokończyła nieco pewniejszym tonem. - Co teraz zrobimy? - splotła dłonie, by ukryć ich drżenie.
- Nie przyjęłam tej propozycji, dlatego chcą mnie teraz zabić. – Odparła jakby beznamiętnie, wyciągając sprzęt szpiegowski z torebki i odrzucając go na bok. – Czekamy teraz na wsparcie, miejmy nadzieję, że zdążą.

Wyciągnęła telefon i znów wybrała numer do Talli, gdyż wcześniejsze połączenie zostało przerwane. Mikaela w tym czasie znalazła kamień i zaczęła walić nim w podsłuchy. Zdawało się, że chciała w ten sposób wyładować wszelką złość, która w niej nagle wybuchła.

- Lotte, co się dzieje? - czarnoskóra w końcu straciła opanowanie. - Jesteś cała?
- Zaatakowali mnie, ale Ed uratował mnie. – Odparła spokojnie, choć w środku miała mieszankę emocji. Przepisała numer telefonu do Mary, wstukując go do drugiego telefonu, którym była służbowa Nokia. – Pobiegł po wsparcie, niestety zdemaskował się w ten sposób. Ja zostałam, schowałam się pod ziemią w mauzoleum. Kwestia czasu kiedy dostaną się tutaj.
Tallah wydała głośne westchnienie ni to ulgi, ni to przejęcia.
- Pamiętasz, jak mówiłam, że strażnicy z Ergastulum rozproszyli się na różnych misjach? Między innymi Camille niedawno uciekła samolotem do Helsinek. Nie raczyła poinformować dlaczego. Ed miał za zadanie znaleźć ją i sprowadzić z powrotem. Nie wiem, jak doprowadziło to go akurat w tamto miejsce, jednak miałaś wielkie szczęście - rzekła. - Słuchaj, nie ma czasu na rozmowę. Wiem wystarczająco. Spróbuję jak najszybciej zebrać ludzi i podążyć na cmentarz. Trzymaj się.

Tymczasem Lotte spostrzegła Arteję materializującą się w pomieszczeniu, jakby wręcz wywołała ją myślami. Wisiała w powietrzu tuż przed Mikaelą, która wnet porzuciła niszczenie podsłuchów i niepewnie zwróciła głowę na haltiję. Schowała telefon do kieszeni, po powiedzeniu lakonicznego “dzięki” i przyglądała się czy duch coś powie, czy trzeba będzie go do tego zachęcić. Arteja wyglądała na przerażoną. Już wcześniej postać sowy z maską ludzkiej twarzy wywoływała gęsią skórkę, lecz teraz mroziła krew w żyłach. Cała poczerwieniała, jakby trawił ją od wnętrza ogień. Haltija wydała z siebie skomlący dźwięk i zaczęła krążyć wokoło pomieszczenia. Mikaela śledziła ją wzrokiem, nie wiedząc, co czynić. Wróciła prędko do Lotte, jak gdyby chcąc dodać sobie otuchy bliskością drugiego człowieka.

- Rozumiem, że my boimy się, ale ty jesteś duchem. Czego obawiasz się? – Zapytała trochę zaskoczona reakcją hatiji. Położyła rękę na ramieniu Mikaeli, pokazując jej, że nie jest w tym sama.
- Tuoni stoi na górze. Tuoni chce wedrzeć się do środka. Arteja musi bronić sanktuarium. Arteja boi się - duch mamrotał do siebie, nie przerywając kolejnych okrążeń. Przypominał bardziej przestraszonego psa, niż uosobienie mądrości i prawdy. - Tuoni stoi na górze. Tuoni chce wedrzeć się… - bez przerwy kontynuowała te same słowa.

Mikaela głośno przełknęła ślinę.
- Tuoni to bóg zaświatów rządzący w Tuoneli. Odpowiednik Hadesa z mitologii greckiej. Sophie… czym dokładnie jest to Valkoinen? - Pentti zwróciła na nią spojrzenie, z wahaniem odciągając je od przerażonego ducha.
- Może bandą ożywieńców, sługów… - rzuciła bardziej do siebie, zastanawiając się nad tym. – Nie wiem, nie zbadałam tej kwestii. Ale on też miał symbol... Hey! – powiedziała do haltiji – co oznacza kotwica na ramieniu ludzi? I czy jesteś w stanie ochronić sanktuarium przed Lumim?

Arteja jednak nie reagowała. Mikaela ruszyła w jej kierunku, pokonując strach. Próbowała zatrzymać ducha. O dziwo udało się. Haltija wtuliła się w Pentti i lekko przymknęła oczy, jakby szukając wytchnienia. Archeolożka obróciła głowę i spojrzała na Lotte z wyrazem bezgranicznej konsternacji. Pomimo trudnych okoliczności ten widok był niespodziewanie komiczny.
- Troje mężów, co młotem władają - szepnęła Arteja. - Są naznaczonymi przez pana naczyniami, będącymi w stanie gościć w swym ciele boskość. Biedni ludzie, oj biedni. Chodzące wrota, przez które najpotężniejsi są w stanie sięgnąć do świata materialnego. Jedynie pan, wszechmocny Ukko, jest w stanie zejść z nieba o własnych siłach - mamrotała. Lotte z trudem rozróżniała kolejne słowa i sens zdań, jako że haltija wkomponowywała również dziwne, bełkotliwe dźwięki, które tylko z grubsza przypominały fiński.
- Więc mają coś ze sobą wspólnego… - pomyślała, że przez Lumiego już bóg przemawia, dlatego taką aurę od niego wyczuwała. Inni byli jeszcze uśpieni. – Jesteś w stanie ochronić przed nim to miejsce?

Arteja do tej pory bladła, ale po usłyszenia ostatniego pytania Lotte z powrotem zaczerwieniła się i wyrwała się Mikaeli.
- Być może - duch szepnął, lecz po chwili porwał go psychotyczny szał. - Nie chcę umierać, nie chcę umierać, nie chcę umierać. Arteja była dobra. Arteja była posłuszna. Arteja zawsze czuwała. Arteja ciągle troszczyła się. Nie chcę umierać, nie chcę umierać, nie chcę umierać… Proszę… nie każcie mi umierać.
Mikaela podeszła z powrotem do Lotte
- Te duchy, haltije… czy one wszystkie są takie? - zapytała.
- Nie mam pojęcia, to osoba z twojego rodu miała być mi wsparciem w tym temacie. – Odpowiedziała, po czym znów przeniosła wzrok na sowę. – W hotelu, w którym Mikaela też była, kilka dni temu miał miejsce pożar, kto go spowodował? Też jakaś haltija?
Arteja nic nie odpowiedziała. Zamiast tego spróbowała Mikaela. Mówiła bardzo łagodnie, jak do dziecka.
- Mówisz, żebyśmy nie kazały ci umierać - zaczęła powoli. - Co miałaś na myśli? Dlaczego miałybyśmy chcieć twojej śmierci?
Ten temat bardziej poruszył Arteję.
- Jest jedyny sposób, w jaki mogę uratować to miejsce - zaczęła. - Jeśli pozwolę złożyć się w ofierze, to pan stąpi z niebios do swojej świątyni. Obroni ją i wszystkich jej wyznawców. Musiałam was o tym poinformować - rzekła ze smutkiem, zwieszając głowę. - Ale ja nie chcę umierać.
Lotte aż uniosła jedną brew ku górze. Wiedziała, że świat paranormalny jest wyjątkowy, ale z tymi „bogami”, to już była lekka przesada. Przez głowę przeszła jej właśnie taka ironiczna myśl i jeszcze parę innych, które zachowała dla siebie.

- Lumi sam nie wedrze się tutaj, musi sprzęt ściągnąć, więc mamy jeszcze czas. A posiłki już idą… - Mówiąc ostatnie zdanie zwątpiła trochę w ich skuteczność. Mieliby do czynienia z bogiem? W sumie co to dla IBPI… - Och ironio – westchnęła.
- Być może nie jest wszechpotężny - rzuciła Mikaela. - Żaden bóg nie potrzebuje wierteł i zastępów ludzi, aby dostać się do jakiejś pieprzonej piwnicy - rozejrzała się dookoła. - Bóg to tylko słowo, które pasuje głównie dlatego, bo wcześniej zostało przypisane za właściwe tłumaczenie podczas opisywania mitologii greckiej. Potem kalką zostało wpisane przez religioznawców jako określenie centralnych figur również w innych mitologiach. Dla fińskiej “bóg” oznacza w oryginale bardziej… - zastanowiła się nad tłumaczeniem - “źródło”, czy też “macierz” haltii. Władców väki. Na pewno należy się ich obawiać - Pentti delikatnie pogłaskała Arteję - jednak ze śmiercią naczynia znikną i oni. Nieprawdaż?
Duch mądrości smutno pokiwał głową i zwrócił duże, sowie oczy na Mikaelę.
- Czy to teraz mnie zabijesz? - rzekł, na co archeolożka delikatnie zbladła.
- Nikt cię nie zabije – wypaliła Lotte. – Może rozegra się to po bardziej śmiertelnemu. Mimo to Valkoinen przytargało cię do hotelu, w którym coś się stało. Czuć od ciebie silną moc, podobną do Lumiego. Przypomnij mi co pamiętasz stamtąd. Oni zabili cię, strzelili do ciebie? Może… Lumi przywrócił cię do życia.
- C-co? - Mikaela spojrzała na nią ze strachem. Następnie zwróciła oczy na własne dłonie, jak gdyby szukając oznak stężenia pośmiertnego. - Ja… ja pamiętam, że tam był ten pistolet. I był szczęk. Wypalił, tak myślę. A potem wybuchł hotel i straciłam przytomność. Ja… - pokręciła głową z niedowierzaniem. - Ja nie mogę być martwa. Poczułabym to jakoś, prawda? - zapytała ni to Lotte, to Arteję. Ta druga jednak nie odpowiadywała. Wyglądało na to, że zasnęła, lub straciła przytomność. Głęboko oddychała i miała zamknięte oczy. Co jakiś czas sprawiała wrażenie na w pół przezroczystej, lecz nie ulegała dematerializacji. Być może nie mogła w obliczu zagrożenia sanktuarium.
- To tylko hipoteza. Nie wiem nic na temat tego wybuchu w hotelu. Uważam jednak, że nie bez powodu zostałaś tam ściągnięta. – Zamilkła na chwilę, aby przysłuchać się odgłosom z zewnątrz.

Zrobiła słusznie, bo te ucichły. Dopiero po pewnym czasie zdała sobie sprawę z tego, że na górze już od jakiegoś czasu nie rozbrzmiewa ani jeden głos. Mikaela spojrzała w oczy Lotte dokładnie w tym samym momencie, kiedy rozległ się dźwięk wiertła. Arteja przebudziła się i sfrunęła na obelisk znajdujący się na środku krypty. Trzęsła się i drżała, spoglądając na wejście do sanktuarium.

- Zróbcie to szybko - poprosiła szeptem. - Być może Tuoni będzie dla mnie łaskawy i pozwoli spotkać się z dobrą panią Johanną.
Do oczu Mikaeli podeszły łzy, gdy Arteja wspomniała o jej babce.

~ Skąd oni kurwa wzięli wiertło? ~ pomyślała słysząc niepokojący dźwięk, a po chwili dodała ~ a jak zabija się ducha? Mina Lotte była zabawna, niedowierzanie mieszało się z zaskoczeniem i frustracją. Szybko jednak poprawiła to i skupiła się na obecnych wydarzeniach, próbując nie używać, nawet w myślach, słów: wiertło i bóg.

- Szybko im poszło… Liczyłam, że nie dadzą rady. – Westchnęła, po czym dodała – żeby poświęcić cię, trzeba coś konkretnego zrobić, jak mamy cię zabić?
- Trzeba… - zaczęła Arteja.
- Nie! - przerwała jej Mikaela. - Nie możemy jej zabić! - zaczęła gestykulować rękami, dając się ponieść emocjom. - To przecież… złe. Musi być jakieś inne wyjście! - wrzasnęła, rozglądając się wokoło, jakby szukając inspiracji. - Sophie, myśl ze mną…!
Natomiast Arteja niestrudzenie kontynuowała.
- Trzeba nabić mnie na rytualny obelisk - rzekła drżącym głosem. - Ten, na którym stoję. Może to stać się jedynie za moją zgodą, gdyż muszę zmaterializować się, aby doszło to do skutku. Ale j-ja… zgadzam się.
- Jeśli umiesz pokonać boga z trzydziestoma poplecznikami, to be my guest. – Visser odpowiedziała bardzo spokojnie, bez sarkazmu, którego można by było spodziewać się. – Ja nie mam zdolności, które mogłyby pomóc. Czytam tylko przeszłość. – Choć czasem było to aż, ale niestety nie tym razem. – Jeśli chcesz mogę ja to zrobić.
Mikaela zawahała się, po czym spojrzała na haltiję ze smutkiem.
- Dobrze - odparła. - Ale ja muszę to zrobić - powiedziała. - Tyle jestem tobie winna, Artejo.

Nieco pewnym krokiem ruszyła w stronę obelisku. Lotte postanowiła przyglądać się tylko, skinąwszy uprzednio głową do Mikaeli na jej słowa. Nie spodziewała się, że ochrona będzie związana z czyimś poświęceniem, ale nie miała zamiaru jakiejkolwiek odrzucać. W końcu na nią liczyła, dlatego tu wskoczyła. Obawiała się tylko jej skuteczności, albo konsekwencji…
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline