Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2017, 13:04   #77
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Neverwinter
Eleint, Śródlecie.



Trzewiczek spędził noc grzejąc się w cieple kominka, śniąc o smoka i - z niewiadomych przyczyn - o leśnych driadach. Napojony przez gospodarza majerankowym naparem z miodem i nakarmiony chlebem malinową konfiturą rankiem czuł się dużo lepiej. Trochę jeszcze chrypiał, ale bardziej zwiazane było to z ciągłym gadaniem niż infekcją. Przez te kilka dni w głuszy niemal zapomniał jak interesujące potrafi być wielkie miasto. A Neverwinter było na prawdę WIELKIE, nie tylko z perspektywy malego niziołka. Ponoć liczyło sobie ponad dwadzieścia tysięcy mieszkańców (nie licząc przyjezdnych), choć Trzewiczek nie miał pojęcia w jaki sposób ktoś ich policzył. Toż to było istne mrowisko! Wędrując ulicami Klejnotu Północy chwilami zapominał po co tutaj przybył. Na szczęście przed wyjściem z gospody Małgąski wypytał karczmarza gdzie znajdują się interesujące go miejsca, toteż w końcu obrał właściwy kierunek.


Zaczął nie tyle od biblioteki (do której, według karczmarza, najpewniej by się nie dostał), co od Domu Wiedzy, wielkiej świątyni Oghmy. Kapłani boga wiedzy wszelakiej chętnie dzielili się swą mądrością z gośćmi, toteż tam Stimy miał największe szanse by znaleźć to, czego szuka.

Przyjął go młody kapłan o przyjaznej twarzy, który nie miał większych problemów by ze słowotoku Yola wyłowić najważniejsze pytania.
- Bowgentle był wielkim, wielkim magiem. A urodził się rybakiem, wyobrażasz sobie? Żył kilka wieków temu, wędrował po świecie i pomagał ludziom. W naszych czasach postacie jego kalibru to… Czarnokij zapewne? Ponoć ludzie go kochali, a on wymyślał zaklęcia, które im pomagały; bojowe oczywiście też. Czytałem, że pokonał nawet kilka smoków, czerwonego i czarnego… Już wiem, Raurgoch, takie imię nosił ten czarny.
Swoje zaklęcia faktycznie spisał w księdze czarów, która została przekazana… chyba do biblioteki w Silverymoon. Co się z nią dalej stało tego niestety nie wiem. Ech… żadna magia nie uchroniła go przed śmiercią, gdy spadł w przepaść w śnieżnych górach; co za koniec dla potężnego maga… Choć wtedy musiał być już bardzo stary, miał ze dwieście lat jak nic…
- pokręcił głową kapłan. - Elfy pochowały go w okolicach Amn. A może Thetyru? Te dwa kraje ciągle ze sobą walczą, więc ciężko powiedzieć gdzie obecnie leży jego grób.

- Demony w górach? Ach, chodzi ci o żywiołaki i inne… ogniste kreatury? No tak, dla wielu przyjezdnych wydaje się dziwnym, że żyjemy w takim sąsiedztwie. Ale to właśnie dzięki nim Neverwinter jest miastem Bez Zimy; to żywiołaki ognia ogrzewają rzekę, która wypływa z gór i podgrzewa miasto wraz z okolicą. Fakt, wybuch Góry Hotenow niemal zniszczył Neverwinter, ale w ostatnim dziesięcioleciu odbudowa została niemal zakończona, a Otchłań zasklepiona magią.


- Nie wiesz co to Otchłań? Możesz iść na północny skraj miasta i zerknąć, choć niewiele już widać. Co z niej za maszkary nie wychodziły… Zmienione, powykrzywiane… zupełnie jak po Pladze Czarów. Zresztą nawet mówi się, że gdzieś na Hotenow jest zejście do Dziewięciu Piekieł, choć przyznam, że nie wiem ile w tym prawdy. Smoki, żywiołaki, giganci… Zdradliwe podejścia. Tylko najodważniejsze grupy awanturników zapuszczają się w tamte rejony… Lub - jak kto woli - najgłupsze.
Ponoć w głębi góry jest… czy raczej było antyczne krasnoludzkie miasto Gauntlgrym, a w nim magiczna kuźnia zasilana mocą Pierwotnego. To taki jakby… bóg żywiołaków. Jego przebudzenie spowodowane przez grupę złodziei aktywowało wybuch wulkanu; tak przynajmniej twierdzą mąrzejsi ode mnie. Ech, chciwość ludzka… i nieludzka nie zna granic. Słyszałem, że w Górach Miecza również odkryto ostatnio zapomnianą magiczną kuźnię. Mam nadzieję, że jej istnienie nie będzie dla okolicy takim samym zagrożeniem…

Trzewiczek wypytał kapłana jeszcze o to i owo, zachwycony że ktoś w końcu nie ignoruje jego pytań. Młodzieniec był równie rad, gdyż przybysze pytali go głównie o porady miłosne, medyczne lub wróżby, co nie do końca odpowiadało ambicjom kapłana Oghmy.

Gdy niziołek opuścił monumentalny przybytek Boga Wiedzy dawno już minęła pora obiadu. Rozmówca Stimiego mgliście pamiętał złotego elfa Marduka, który zabawił w świątyni tylko chwilę, kierując się do magicznej biblioteki. Ponoć miał przy sobie jakieś listy polecające, które miały ułatwić mu wstęp. O kompanie Yola nie wiedział nic.

Trzewiczek ruszył więc na targ, dokupując po drodze to i owo by zapełnić burczący brzuch. Kurę zostawił w gospodzie by jej mu nie stratowano, przezornie uprzedzając karczmarza, że nie jest ona przeznaczona na obiad!
Niestety szukanie przyjaciela w tym tłumie było jak szukanie igły w na prawdę dużym stogu siana. Gdzie tam w stogu! W wielkiej stodole pełnej siana! Mimo że Stimy celował głownie w niziołcze i gnomie stoiska oraz sklepy to nie udało mu się znaleźć kompana, choć kilka osób opisywało podobnego jegomościa. Widzieli go jednak wiele dni temu. Nieco zniechęcony niziołek wrócił do Małgąski i swojej kury by zjeść ciepły obiad i posłuchać plotek. Te koncentrowały się głównie na handlu, chorobach i bandytach na mniej uczęszczanych szlakach. Kupcy narzekali także na Thayczyków, którzy coraz bezczelniej ingerowali w północny rynek, nic sobie nie robiąc z zakazów i obostrzeń, jakimi co większe miasta obkładały enklawy Czerwonych Magów. To akurat niespecjalnie interesowało Trzewiczka, gdyż w Phandalin, gdzie miał zamiast zamieszkać na jakiś czas nie było ani jednego maga. No, może Turmalina, choć ta nie pasowała mu zbytnio do definicji. Mimo to zdobył sporo ciekawych informacji; pozostawało pytanie jak je wykorzystać.

 
Sayane jest offline