Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2017, 18:35   #46
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Zgodnie z nadziejami Tatiany, siła elektromagnesu poderwała ją i Woronową ku górze, miast rozerwać na strzępy. Kobiety znalazły się na pokładzie fruwającego pojazdu obcych.
[MEDIA]https://3.bp.blogspot.com/-IDkJEZZTVSc/Wc1dMPsmaLI/AAAAAAAAiUo/JjEJZnU7odQen18rzMCyI_1Q-RwbTO11gCLcBGAs/s1600/samolot.jpg[/MEDIA]

Wnętrze, biorąc pod uwagę fakt, iż znajdowały się w odległej części wszechświata, nie wyglądało jakoś specjalnie “dziwnie”, przynajmniej nie dla Tatiany, wampirzycy, która przespała pół milenium, by później przez ćwierć wieku podróżować w kosmosie...

Poszycie ścian miało przyjemną fakturę przywodzącą na myśl drewno, choć oczywiście brujaszka nie widziała do tej pory na tym świecie żadnych drzew. Tubylcy przemieszczali się po pokładzie dość swobodnie, jednak dla większych Ziemian, ubranych w egzoszkielety, było zwyczajnie ciasno. Woronowa ograniczała ruchy jakby bała się, że coś uszkodzi, faktycznie zahaczyła wystającymi z głowy niczym rogi łączeniami endoszkieletu kilkakrotnie o sufit.

“Ciemny” tubylec usiadł za kokpitem pojazdu “Rudy elf” w nausznikach zajął miejsce obok. “Gesztugla” zaś trzymał się na uboczu, czyli najbliżej Ziemian.
Tatiana podeszła do niej... lub niego i zaczęła mówić powoli, gestykulując przy tym.
- Nas jest więcej. Tutaj na powierzchni i tam, w kosmosie. Walczymy dla was. Walczymy z Legionem. Musimy połączyć siły, współpracować - zacieśniała uścisk palców znacząco - Rozumiesz?
Obcy zamrugał oczami.
- Rozumie… m. - kosmici najwyraźniej zwyczajnie mieli “ucho” do języków. Po czym zwróciła się w stronę towarzyszy, wciąż szeptem, lecz wyraźnie głośniej niż wcześniej - czyżby “ciemny” nie miał aż tak czułego słuchu?
- Kag bad arrtu! - odpowiedział “pilot” po czym maszyna przechyliła się wykonując skręt.

Po dosłownie kilkunastu sekundach lotu, na otwartej przestrzeni skalistego płaskowyżu oczom Tatiany ukazał się obraz jej wojska. Kilkudziesięciu juggernautów, ale był tam też Bort i Ulv w swoich bojowych formach, walczyli dzielnie i zajadle…

Otoczeni legionem potworów, którym wampirzyca, Marta i tubylcy umknęli z drogi wcześniej. Tatiana słyszała kołatanie serca w piersi Woronowej. Prawdopodobnie przynajmniej “Rudzi” też je słyszeli. Juggernautka rozglądała się nerwowo jakby szukała sposobu na wyskoczenie ze statku.
- Wypuśćcie nas. - z ledwością udało jej się mówić cicho, by nie ranić uszu “elfów” - Pomożemy im. Tylko nas wypuśćcie. - mówiąc, gestykulowała, wskazując właz, a potem walczących na dole.

“Gesztugla” przyglądał się Ziemianom przez chwilę, po czym znów wymienił kilka “słów” z “ciemnym” - ten sprawiał wrażenie niezadowolonego, jednak wkrótce Marta musiała zmrużyć oczy od nagłego podmuchu powietrza - w podłodze pojazdu pojawiła się dziura wystarczająco duża, by przez nią przejść. Oczywiście do powierzchni było dobre osiemdziesiąt metrów, ale ani dla wampirzycy, ani nawet dla Woronowej, to nie powinien być problem.
Tatiana uśmiechnęła się łobuzersko.
- Wyluzuj. Niedługo wracamy. - powiedziała do elfa i z rozbiegu wyskoczyła ze statku… by po chwili znaleźć się na plecach jakiegoś ogromnego potwora, trzymającego w każdej z dwóch łap juggernautę i wściekle młócącego jednym o drugiego. Wrzask, okrzyki, dźwięki mieczy łańcuchowych, karabinów oraz po prostu łamanych kości zapewne przyprawiłyby “elfy” o zawał.

Serca, głowy czy czego tam trzeba. Wampirzyca była więc w swoim żywiole, zaczynając od poderżnięcia gardła potworowi, na którym wylądowała.
Chyba dopiero wtedy bestia zorientowała się, że ma brujaszkę na karku. Krew, czarna czy inna, bynajmniej nie buchnęła z ciała potwora, ciekła jednak nie wylewała się jakoś specjalnie obficie. Stwór z wielkim kutasem rzucił za siebie jednego z trzymanych żołnierzy i uwolnioną łapą starał się sięgnąć wampirzycy. Ta jednak uchyliła się dzięki mocy akceleracji, po czym kończąc z subtelnościami po prostu walnęła z dwóch stron rękami w czaszkę potwora, mając zamiar zmiażdżyć ją dzięki swojej brutalniej sile. Tym razem posoka chlusnęła wampirzycy prosto w twarz tak, że Tatiana pożałowała braku wycieraczek na swoim hełmie. Ciało na którym utrzymywała się hetman, zaczęło powoli oddawać się we władanie sile grawitacji. A ona wykorzystała je jeszcze jako punkt odbicia, by skoczyć z gracją akrobatki na grzbiet kolejnej poczwary i potraktować ją podobnie. W przelocie wampirzyca mogła zobaczyć nieco pola bitwy dokoła. Jej wojsko dobrze radziło sobie ze stworami swoich rozmiarów. Juggernauci mieli broń, pancerze, przygotowanie bojowe i zacięcie do walki które ograniczyć mogło tylko zatrzymanie pulsu. Jednak nawet gdyby jedynie humanoidalni przeciwnicy byli problemem Ziemian, wciąż było ich niemal dziesięciokrotnie więcej.
Ale były jeszcze te wielgaśne monstra, co najmniej kilkadziesiąt w zasięgu kamer na hełmie Tatiany. Z nimi tylko Bort i Ulv mieli szansę, no i oczywiście Pani Hetman. Gdzieś w tym całym zamieszaniu wampirzyca wychwyciła jeszcze coś: Legioniści kłębili się nie tylko wokół walczących Ziemian ale równie zajadle mocowali się z pancerzami tych nieprzytomnych. A kiedy któryś z egzoszkieletów udało się otworzyć… rozpoczynał się żer.
- Skurwiele - mruknęła do siebie.
Rozwaliła kolejnego stwora... i kolejnego, lecz wciąż to była tylko kropla w morzu krwi, jakim spływało jej wojsko. Gdy wylądowała na barkach nowego potwora, wrzasnęła:
- Legion, wróciłam po ciebie! - choć po prawdzie nie miała pewności czy to wciąż ta sama świadomość rządziła przeciwną frakcją, czy raczej jakiś jej bliźniaczy odłam.
Wciąż jednak jej wojsko pozostawało tą samą frakcją i kiedy Tatiana wydała z siebie okrzyk, uświadomiła sobie, że jej kanał komunikacyjny jest a - sprawny, b - otwarty. Wszyscy walczący Ziemianie zrozumieli natychmiast, że wódz jest z nimi. W broniących się ze wszystkich stron ludzi wstąpił nowy zapał, ktoś w zasięgu wzroku Tatiany postanowił nawet odpłacić się Legionistom pięknym za nadobne i…
- Jak marsjańskie racje… - wykrzyczała Woronowa całkowicie już czarna od kosmicznej krwi, wylewającej się również z jej ust.

Wampirzyca tymczasem roztrzaskała łeb kolejnego stwora.
- LEGIOOOOOONN! - wydarła się na całe gardło, mając nadzieję choć na chwilę skupić na sobie uwagę bestii i potraktować je majestatem. Ich odmienność jednak musiała chronić je przed sztuką, którą “krewni” Tatiany stworzyli u zarania dziejów w celu kontroli żyjących. Wampirzyca nie miała za to żadnego problemu by chwycić nowego przeciwnika - nikt nie miał, zwarcie było totalne, trochę jak ścisk w autobusie z tą różnicą, że każdy stara się zabić osobę obok, a potem jeszcze zjeść. Skupiła się więc na szybkim, doraźnym działaniu, wybierając te największe bestie, które dla żołnierzy mogłyby by być większym zagrożeniem. Większym niż doraźna krwawa młócka.

Przeciskając się między ciałami, z których niektóre miały nawet macki, Tatianie znów przemknęła przed oczyma sczerniała facjata Woronowej. Piechur musiała być farciarzem do kwadratu, pobłogosławionym przez tajemne moce szczęścia, wielu towarzyszy Marty miało całkowicie sprawne egzo a i tak padali pod naporem sił wroga. Pancerza Woronowej bardziej ubywało niż przybywało, zasilania też tam nie było, jednak to nie przeszkadzało kobiecie brania aktywnego udziału w walce. Czyżby krew Tatiany aż tyle jej pomagała?

Zaczęła żałować, że nie ma jak spróbować nakarmić innych. Oczywiście, mogła ratować żołnierzy swoją krwią, ale wtedy kto zamiast niej będzie zabijał największe poczwary? Zdecydowanie potrzebny był czas, by się przegrupować, a to mogli osiągnąć tylko poprzez stawienie zdecydowanego oporu i skłonienie przeciwnika do odwrotu. Tylko czy mogli na to liczyć? Tatiana myślała gorączkowo. Chwyciła teraz łańcuchowy karabin i ruszyła biegiem pomiędzy Legiończyków, wywijając straszliwym ostrzem na prawo i lewo.
- Cz...łowieku? - strasznie cichy głos, jakby dziecka rozbrzmiał w słuchawkach wampirzycy poprzedzony nieprzyjemnym zgrzytem przypominającym szuranie ostrzem po szkle. - musisz zu gub
- Gesztugla?
- zapytała Tatiana, wsłuchując się w głos i odpiłowując jakiemuś potworowi łapę ze szponami - Co muszę?
- Głucha jest tu… za mną… nie, ze mną
- poprawił się głos - musisz… materię przemieniać. musisz teraz. Wszyscy muszą. Żeby zigal
- Żeby rzygał? - zdziwiła się wampirzyca.
- w słuchawce wampirzycy zaczęły rozbrzmiewać dziesiątki słów wypowiedzianych w różnej intonacji i z różnym tempem: pobierać, branie, próbował, dobro, chcieć, upolowany, picie…

Zrozumiała.

Na wszystkich kanałach krzyknęła do swoich żołnierzy.
- Pijcie ich krew. Działa jak moja. Nie bójcie się, nie brzydźcie się. To was wzmocni i wyleczy. Niech te pasożyty zobaczą jak to jest, gdy ktoś na nich żeruje!
Nie przyniosło to natychmiastowych skutków. Po pierwsze większość juggernautów musiała najpierw otworzyć swoje hełmy, po drugie, mimo iż wróg był “pod ręką” to gryzienie z zamiarem picia przeszkadzało w walce. Wielu żołnierzy przypłaciło więc próbę wzbogacenia swojej palety o obce smaki, śmiercią.
Jednak…
Jednak ta część Ziemian, która rozkosztowała się w krwi swoich nieprzyjaciół walczyła zwyczajnie lepiej. Tatiana rozpoznawała wpływ akceleracji i potencji.
“jeszcze”, “ha!”, “więcej” - wampirzyca słyszała w słuchawkach zdyszane głosy swoich żołnierzy, poprzecinane dźwiękami przełykania, mlaskania. Oczywiście wrzaski konających też tam były. Najważniejsze jednak było, że Ulv i Bort też zaczęli już się posilać, co dodało nowego wigoru dość poważnie poranionym zmiennym (tył głowy Borta zdawał się łysą, niedźwiedzią szaszką, zaś Ulv nie miał chyba już nawet nie tyle sierści, co skóry, na swoich ramionach. “Dzieci” Tatiany przestały jednak zrzucać z siebie obgryzających każdą kończynę legionistów, przeciwnie, przesuwały je teraz pod swoje szczęki z zamiarem pożarcia.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline