Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2017, 21:57   #117
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Fyodor
Gerhard pomachał przecząco głową.
- Niestety dziś przed zachodem słońca pan von Guze nie znajdzie czasu na więcej spotkań. Będziemy musieli zatem odłożyć spotkanie o kilka dni. Czy Waść wracasz do Płocka w najbliższych tygodniach?
Nie było trudno odgadnąć, że czerwony brat wybiera się w podróż. Miał ze sobą w obszernym worku swoje rzeczy, a chwilę wcześniej opłacił dotychczasowy pobyt w karczmie.

Anna
Zakonnica choć osłabiona po wizji służyła za wsparcie dla Gergego. Inkwizytor dużo gorzej znosił zdarzenia z zamtuza. Szeptał tylko pod nosem:
- Opuścił mnie. Pan odwrócił się ode mnie, nie daje mi już wizji.
Gryzło go to. Anna z łatwością domyśliła się, że i mężczyzna musi wiązać to ze swoją grzeszną postawą z ostatniego dnia.

Francisca
Ksiądz Szymon zerkał z uwagą na rozmawiających mężczyzn.
- Nie godzi się, żeby dama waszego statusu zniżała się do słuchania plotek rozsiewanych przez taką hołotę. Obydwaj z nich to ludzie niskiego stanu, którzy trzy lata temu wykorzystali śmierć swych panów i przejęli ich majątki. W zasadzie wszystkie stare domy upadły po wojnach, które wykrwawili ziemię płocką. Teraz wiele tu paniątek i szlachetków. Wolą oni budować własne fortuny niźli darować cokolwiek na kościół. Tedy powiadam wam, w okolicy nie ma rodów równie znacznych co Czarneccy i Zamoyscy.

Ksiądz odmówił rozmowy z meżczyznami, toteż nie zostało im nic jak zabrać część rzeczy i ruszyć na umówione miejsce spotkania. W drodze do Dominikanów dopędziła ich dwójka pacholąt. Chłopiec i dziewczynka. Na oko mogli mieć za sobą nie więcej niż dziesięć wiosen. Mieli ze sobą zawiniątko z lnu przewiązane grubym barwionym sznurem i list od pana de Castro Brittorum.

W kilku słowach pisał on, że krawiec poruszony osobą Francisci przygotował już jedną z zamówionych kreacji. Zaś sam Johannes zapłacił rodzicom owej dwójki za posługę. Po denarze za dzień, co dawało niebotyczną kwotę sześciu denarów opłaconych z góry na ręce głowy ich rodziny. Toteż dzieci owe listy mają między mężem i żoną nosić.

I chodź handel pracą młodych rąk był powszechny, to serce inkwizytorki ścisnęło się na myśl o dziecku, które będzie z jej listem maszerować przez las pełen demonów po to, by mogła przesłać pozdrowienia mężowi na perfumowanym pergaminie.

List pachniał wodą różaną.

Michal
Cyganka siedziała obok Tamasa który powoził pierwszym wozem. Za nimi jechał drugi z taboru, prowadzony przez Mllosa. Tibor i Simonica jechali na koniach. Jakub, który nie bardzo potrafił się odnaleźć w obcym mu kulturowo towarzystwie maszerował szybko przy pierwszym wozie obserwując spoconego i bladego mężczyznę nazywanego Jorgiem. On również zdawał się nie pasować do tej kolorowej bandy, co czyniło go bliskim Jakubowi. Co więcej chłopakowi imponował kompozytowy łuk, który przyniósł z domu łowczego. Czuł, że będzie mógł się od niego wiele nauczyć. O ile tamten wytrzeźwieje.

Plac przed opactwem.
Biskup wysłał dwa wozy. Fyodor bez trudu rozpoznał woźniców. Poprzedniej nocy to oni byli po drugiej stronie grotów celujących w jego pierś. Czerwony brat wziął głęboki oddech i umościł się na wozie. Wtedy jego oczom ukazał się cygański tabor. Bez mrugnięcia okiem obsypał pieniędzmi dziewczynę, której nigdy nawet nie zapytał o imię. Teraz oto przybywała z obiecanym wsparciem. Jakieś dzieci przekrzykiwały się na wozie. Z tyłu siedziała z dumą niczym kwoka na grzędzie starsza kobieta. Na ławce woźnicy jakaś para pożerała się wzrokiem i śmiała w głos. Za to z wozu na którym siedziała dziewczyna dzierżąca sakiewkę Reznova leżał jakiś facet, który wyglądał jakby od kilku dni pływał w bali ze spirytusem. Tylko dwaj jadący konno reprezentowali jakąkolwiek wartość bojową. Wypuścił z siebie powietrze. Przynajmniej wróciła z częścią jego denarów. Nie znając jej imienia nawet nie wiedziałby kogo szukać. Wiedział za to, że musi się wyspać, choć widok owej ferajny odpędził zmęczenie.

Gdy na miejsce dotarła Francisca z księdzem Szymonem ten dość szybko przejął komendę nad sługami biskupa. Włoszka musiała przyznać, że choć ich środek transportu nie był kwintesencją wygód, to nie był również najgorszy. Można było na nim całkiem wygodnie się ułożyć. Była zawiedziona tym, że nie udało jej się niczego dowiedzieć o Mirze. Gdyby tylko znalazła kogoś, kto mógł się obracać w świecie ladacznic i typków spod ciemnej gwiazdy. Rozmyślała tak patrząc jak jej nowi pocztowi zaczepiają cygańskie dzieci.

Anna dyszała ciężko. Gerge miał większe problemy z samodzielnym poruszaniem się, niż przypuszczała. Ostatni odcinek na przemian ciągnęła go za sobą i próbowała nieść. W końcu inkwizytor opadł na jeden z wozów biskupa. Zakonnica szybko zajęła miejsce obok niego. Nie powinna mu pozwolić na wywoływanie wizji. Były one dla niego zbyt obciążające.

Weismuth za to ukazał im się ze strony z jakiej jeszcze nie mieli okazji go poznać. Gdy szedł od opactwa w stronę wozu, ciągnął za sobą lewą nogę. Szedł bardzo powoli, a ogromny młot nie ułatwiał mu spaceru.

Ruszali w południe. Droga zdawała się ciągnąć. Zwłaszcza, że nie mogli jechać zbyt szybko, bo trakt nadal był rozmokły. Upał dawał się we znaki. Gorąco było męczące, zwłaszcza, że zewsząd parowała woda pozostawiona przez wczorajszy deszcz.. Fyodor zasnął na wozie. I nie przeszkadzały mu głośne rozmowy o Pieśni nad pieśniami prowadzone przez ożywioną Włoszkę z księdzem Szymonem. Temu drugiemu zwłaszcza przypadł do gustu tenże temat.

Śnił jak stoi przywiązany do grubego pala. Przed nim stała białowłosa postać, która dotykała jego twarzy. Formowała ją w palcach niczym glinę. Wyciągał kości jarzmowe i rozciągał na nich skórę, tak, że twarz coraz mniej przypominała człowieka, a coraz bardziej maskę.
- Mój drogi, nie możesz widzieć zbyt wiele.
Gdy tak przeciągnął dłonią po czole starca łuki brwiowe zamknęły się, a skóra z czoła zrosła się ze skórą z policzków. Czerwony brat pozbawiony wzroku zaczął krzyczeć. Gdy w strachu otworzył oczy właśnie dojechali do karczmy.

Zwrócił tym na siebie uwagę wszystkich. Choć większym problemem był fakt, że karczmarz miał cztery pokoje z wsumie siedmioma łóżkami. Dla taboru nie był to problem gdyż nie nawykli do spania pod dachem. Reszta musiała ustalić jak będą nocować.

Poza tym zbliżał się czas, żeby wyruszyć w las na poszukiwania bestii. Trzeba było określić kto idzie i cóż ze sobą zabiera.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 22-10-2017 o 12:17. Powód: Nazwisko pana męża Francisci Rembertini
Mi Raaz jest offline