18-10-2017, 22:10
|
#532 |
| Spomiędzy pokrzyw, w które przed momentem wskoczył wyłonił się utytłany mężczyzna. U jego stóp, wciąż w starej słomie i chwastach wiła się zakneblowana i związana Elvyra. Łotr uśmiechnął się głupkowato, cisnął na ziemię sztylet i podniósł ręce w górę. Jego wzrok wędrował od wylotu lufy garłacza, przez twarz Axela, twarz Bernhardta do czubka miecza trzymanego przez tego ostatniego. I z powrotem.
- To ja... Ja sobie już pójdę... Co? - zaproponował nieśmiało, równocześnie wykonując niepewny krok w tył. Od frontu Lothar krzyczał, że uciekają.
Lothar wybiegł. A jego wrzaski spowodowały, że obudził się zbir przed momentem uśpiony przez Wolfganga. Widząc, że dzieje się coś niedobrego i nie do końca pojmując co zaszło, mężczyzna zerwał się na równe nogi, uderzając ramieniem o wózek. Pieniądze ułożone w stosik spadły z brzękiem na klepisko, ale zbir tego nie widział. Jak strzała pomknął do drzwi i dalej na zewnątrz, ku wolności i bezpieczeństwu. |
| |