19-10-2017, 00:26
|
#108 |
| Atak Rusamanamki wyraźnie zaskoczył legionistę. Pchnięty na ścianę korytarza nie odpowiedział jednak żadną obroną, ani nie wyciągnął miecza. Tańczące z mrokiem korytarza światło pochodni nie ułatwiało co prawda odczytywania wyrazu twarzy, ale Ianus wyglądał na zniecierpliwionego. Patrzył na Zahiję jakby z wyrzutem i jakimś uporem. Jakby chciał coś powiedzieć. Milczał jednak. Dopiero gdy go drugi raz przypchnęła do ściany, złapał ją za ramiona. - Dość! - syknął - To nie czas i miejsce.
Po czym gwałtownie odwrócił się od niej i ruszył pośpiesznie do wyjścia z katakumb. ***
Powietrze zalegające nisko nad uliczkami Al Geif ciężko było nazwać rześkim, ale Ianus wyraźnie odetchnął wydostając się w końcu na uliczkę. Przewisiewszy tobołek z księgami przez ramię, schował już miecz, co by w oczy się nie rzucać i w oczekiwaniu na powrót Cedmona, spojrzał na swoje dłonie. Jak się zamykają i otwierają. Czuł na plecach spojrzenia towarzyszy. Szczególnie dwójki z nich…
Gmanagh powrócił w końcu. A z nim znajomy pies, który jednak legionistę obszedł takim łukiem jakim obchodzi się padlinę. Gdy zaś Accipiter zajrzał w psie ślepia, z gardzieli dał się słyszeć ostrzegawczy warkot. Większej zachęty najwyraźniej Mumambie nie było trzeba. Negros był wielki i silny. Silniejszy od Thoera. Nie było co do tego wątpliwości. A Ianus nie mógł się teraz wdawać w walkę, której nie mógł wygrać. Dał się przyprzeć do ściany, tak jak wcześniej Zahiji. Jeśli jednak Mumamba spodziewał się wywrzeć wrażenie swoją siłą to się srogo przeliczył. Bo legionista powiedział tylko: - Nie. Dam sobie radę.
Po czym milczał obserwując jak czarny wojownik chcąc niechcąc ustępuje chwilowo Zahiji.
W końcu jednak, jakby coś sobie przemyślawszy, odezwał się. - Możecie mi nie wierzyć. To nawet mądrze. Ja też bym sobie nie uwierzył. Ale prawdą jest, że to nadal ja tu z wami jestem. A także to, że Jusuf ibn Jusuf to czarownik i nekromanta, który żyje i nie ma go tutaj. A ja muszę go znaleźć i zabić. Muszę. Bo to dawny jego mistrz Saadi poprzez sztylet zawładnął moim ciałem. Okłamałem was, bo wolałem nie ryzykować, że przyjdzie wam na myśl mnie zabić gdy się dowiecie, że kieruje mną duch. A wierz mi ghaghański przyjacielu nie uśmiecha mi się z życiem rozstawać. - Teraz spojrzał na Mumambę kładąc wymownie dłoń na rękojeści gladiusa - Zgodnie z umową gdy Jusuf zginie, Saadi zwróci mi wolność. Na razie… obserwuje. Mnie i was.
Co rzekłszy podszedł do zejścia do katakumb, z którego nadal wiało grobowym chłodem i zajrzał w mrok. - Nie zapłacę wam za pomoc. Ani oszukiwać nie będę, że pójdzie równie gładko co z Hamadrio i wszyscy z tego cało wyjdziemy. Ale Jusuf jak głosi wieść zagarnął całą schedę po Saadim mordując jego pozostałych uczniów. Jego skarbiec napewno pusty nie jest… Jeśli rezygnujecie to żalu mieć nie będę i zostawię moje podziękowanie. Żeście za mną w te ciemności poszli. To i tak dużo i będę o tym pamiętać.
Ponownie odwrócił się do pozostałych patrząc na każde z osobna by zatrzymać pytające i niepozbawione odrobiny napięcia spojrzenie na Zahiji.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin |
| |