Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2017, 08:57   #208
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Sharif raz jeszcze obejrzał się na boczne drzwi prowadzące do kasyna, po czym obrócił się na pięcie i skierował na front. Zbyt dużo ryzykował i nie potrzebował trzeciego wroga do kolekcji. Dlatego jak na klienta przystało, użył wejście główne.
Czuł, jakby wchodził do jaskini lwa. Albo zostanie tam pożarty, albo sam zdoła coś upolować.

- Tato! - usłyszał krzyk dziewczynki w holu. Potem mała zmrużyła oczy i rozpoznała, że nie ma do czynienia z własnym rodzicem i zmarkotniała. - Nie jesteś moim tatą - westchnęła z pewnym wyrzutem w głosie.

Sharif spostrzegł, że miejsce wypełnione było turystami. Głównie rodziny z dziećmi. O godzinie trzynastej kasyno bynajmniej nie wyglądało na ośrodek zła. Być może jego oblicze zmieniało się nocą.

- Czy widział pan mojego tatę? Jest o taki duży - mała podniosła rękę do góry tak wysoko jak mogła. Była przemoczona. Zapewne uciekła przed śniegiem do kasyna. I nie była jedyna. Cały zastęp ludzi stał w holu i wpatrywał się niepewnie w resztę ośrodka.

Irakijczyk rozejrzał się nerwowo, jakby szukał kogoś, na kogo mógł zwalić odpowiedzialność za małą dziewczynkę. Przestąpił nerwowo z nogi na nogę, unikając spojrzenia dziecka. Znał ryzyko. Ktoś mógł się do niego przyczepić i oskarżyć go o jakieś nieakceptowalne społecznie rzeczy, a było to ostatnim, czego teraz potrzebował. Dlatego miał już zamiar odejść, zostawiając dziewczynkę samej sobie.
Westchnął, przykucając przed nią.
- Przyszłaś tutaj do kasyna z tatą? - zapytał, zrezygnowany.
- N-nie - mała pokręciła głową - Spacerowaliśmy i wtedy zaczął padać lód, a ja przestraszyłam się i zaczęłam biec i zgubiłam tatusia - głos małej lekko zadrżał na końcu. - Mam nadzieję, że nic mu się nie stało.
Ludzie w ogóle nie zwracali uwagę na Sharifa i małą. Dziewczynka wydawała się idealną przykrywką. Habid mógł wziąć ją na zwiedzanie kasyna w ślad za resztą rodzin z dziećmi i tym samym zmieszać się z tłumem bez konieczności tracenia pieniędzy na gry hazardowe, które przykułyby go do jednego miejsca na dłużej.

Sharif przekrzywił głowę, drapiąc brodę i przyglądając się dziewczynce w zamyśleniu.
- Na pewno nic mu się nie stało - odparł w czymś na kształt pocieszającego tonu. - Znasz numer telefonu do twojego taty?
Mała momentalnie spojrzała na swoje palce i zaczęła na nich liczyć. Następne wyciągnęła rękę i pokazała cztery palce. Zapewne ilość latek było jedynym numerem, o jaki ją kiedykolwiek pytano.
Mężczyzna odetchnął ciężko i potarł znużoną twarz.
- Jak masz na imię? - zapytał, zerkając na nią jednym okiem przez palce.
- Jestem Elsa - mała wyraźnie ucieszyła się na to pytanie. Bardzo dobrze wyuczono ją odpowiedzi na nie.
Nagle nieopodal nich pojawiła się inna dziewczyna, tyle że ta była starsza. Wyglądała na nie więcej niż dwanaście lat.
- Jest pan jej ojcem? - zapytała po angielsku. - Wcześniej do mnie podeszła, ale nie zrozumiałam, co do mnie mówi. Ktoś z miejscowych powiedział, że wzięła mnie za siostrę.

Habid obejrzał się na drugą dziewczynę i przygryzł wargę w zastanowieniu. Jeśli chciał wykorzystać małą Elsę do swoich celów, musiał podjąć decyzję teraz. Nad czym się jednak zastanawiał? Jej ojcu, gdyby go spotkał, pewnie i tak życzyłby śmierci, jako Europejczykowi i to najlepiej takiej zadanej jego ręką. Tylko czy chciał brać na siebie odpowiedzialność za czterolatkę?
- Nie, nie jestem. Zgubiła swojego tatę, jednak może go nie być w kasynie. Jesteś tu z rodzicami, tak? - zmienił język na angielski i zapytał starszą dziewczynę.
Ta pokręciła głową, po czym wręczyła mu ulotkę. Sharif spostrzegł, że trzymała w lewej ręce siatkę foliową, w której było ich bardzo dużo.
Na samej górze zostały napisane duże, koślawe litery po fińsku, układające się w napis: “CZY WIDZIAŁEŚ JĄ?”, a niżej było pole kontaktowe, w którym umieszczono jedynie adres e-mailowy na Yahoo. Poniżej dopisano: “POKAŹNA NAGRODA” i umieszczono zdjęcie. Sharif rozpoznał na nim Imogen Cobham, która była znacznie młodsza, niż ją zapamiętał.
- Proszę napisać, gdyby pan ją zobaczył - rzekła mała blondynka. - To dobra osoba, ale się zgubiła - dodała. Następnie chwyciła małą za rękę i pociągnęła ją głębiej w stronę kasyna.
- Znajdziemy w informacji jakiegoś dorosłego i cię zostawimy - mruknęła do Elsy, która pokiwała na to głową, choć nic nie zrozumiała.

Sharif wpatrywał się w wręczoną ulotkę, skołowany. Właściwie nigdy nie poznał losów Imogen po tym, jak się rozdzielili nad jeziorem. Mógł jedynie zakładać, że dopadło ją Valkoinen. Jednak czy była to prawda? Tego nie był pewien, chociaż przy najbliższej okazji mógłby zbadać tę sprawę. Koniec końców nie trapiły go losy byłej partnerki z IBPI, a zamiast tego podążył wzrokiem za oddalającymi się dziewczynkami. Kim była ta starsza? Skąd znała Immy? I dlaczego była w kasynie bez rodziców?
Coś podpowiadało mężczyźnie, że zostawiając z nią małą Elsę nie postąpił rozsądnie. Ale może był po prostu przewrażliwiony. Nie mógł jednak zapominać, po co tu przyszedł. Jego celem była krupierka Lea Virtanen. Musiał ją odnaleźć, a potem… No właśnie, co potem. Tego się pewnie dowie w swoim czasie.

Wstał, wspierając się o kolana i poruszył barkiem rannej ręki. Wizyta u doktora Konsumentów z pewnością pomogła, jednak daleko mu było do pełnej sprawności. Z blizną na jednej i raną postrzałową na drugiej był właściwie bezbronny. Co i tak nie miało teraz znaczenia. Nie zabrał ze sobą broni. Nie chciał ryzykować z jej przemycaniem.
Ruszył w głąb kasyna, rozglądając się za jakimiś stołami do pokera. Jednocześnie rozglądał się za parą dziewczynek. Z jakiegoś powodu chciał się przekonać, że nastolatka mówiła prawdę.

Ujrzał, że dziewczynki idą za strzałką informującą w kilku językach o szatni. Po kilku minutach wróciła stamtąd jedynie nastolatka. Trzymała w rękach stertę ulotek i rozdawała je każdej osobie, która chciała brać. Co dziwne, ochrona nie reagowała na to, choć goście kasyna przecież mogli sobie nie życzyć nagabywania. Wnet jednak Habid stracił ją z oczu, kiedy zniknęła za załomem korytarza.


Sharif spostrzegł, że większość ludzi próbuje swojego szczęścia przy maszynach wrzutowych. Wkładali do środka monety, ciągnęli za wajchy i liczyli na to, że na maleńkim ekranie w jednej linii ułożą się trzy takie same symbole. Habid ujrzał również znak informujący o pokoju do pokera, który znajdował się na wyższej z dwóch kondygnacji udostępnianych dla klientów. Przy stołach do gier nie było tłumów. Nie spostrzegł ani krupierów, ani krupierek.

Muzułmanin pogładził łysą głowę i skrzywił się lekko. Zrozumiał, że mógł przyjść za wcześnie. Wszak wszelkie rozgrywki, które mogłyby go zaprowadzić na zaplecze kasyna, na pewno nie odbywały się za dnia, a tym bardziej przy takich tłumach. A może pogoda zmieniła zachowanie obsługi przybytku? W końcu coś się stało i to poza zmianą pogody. Do walki z nią na pewno nie były potrzebne te karabiny, które zobaczył w vanie na tyłach budynku. Sharif przypomniał sobie, że ujrzał w nim nawet… wiertło. Takie, z jakiego korzysta się na filmach przy próbach otwarcia sejfów. Nie mógł również wykluczyć, że było on geologiczne, wykorzystywane przez archeologów. Tylko po co mogło być potrzebne Valkoinen? Wydawało się to kolejną zagadką.
Tylko co mógł w takim razie zrobić? Nie wejdzie ot tak do części przeznaczonej dla personelu, by móc się rozejrzeć. Z drugiej strony Valkoinen już dawno mogło go wypatrzeć na swoim terytorium. Jeśli wiedzieli kim był i chcieli z nim porozmawiać, już by to zrobili.

Ponownie spojrzał w kierunku szatni. Dziewczyna skłamała i zaprowadziła małą Elsę w inne miejsce. Ku swojemu zdziwieniu, Sharif poczuł jakieś dziwne ukłucie w żołądku.
- W sumie… i tak nie miałem na razie planu - mruknął pod nosem, jakby chciał usprawiedliwić swoje zachowanie i ruszył w kierunku szatni.

Kiedy wszedł do środka, ujrzał czterolatkę siedzącą na krześle nieopodal pani w szatni, która wykonywała pierwsze telefony. Wyglądało na to, że nastolatka nie tyle skłamała, co po prostu chciała zaprowadzić małą do kogokolwiek z obsługi kasyna i jak najszybciej pozbyć się problemu. Szatnia była najbliżej.
- Tata?! - ucieszyła się mała Elsa. Potem rozpoznała Sharifa i westchnęła z rozczarowaniem. - A nie. Nie tata - rzuciła.
Po słowach kobiety z szatni Habid wywnioskował, że dzwoniła do opieki społecznej.
- Mój tata jest poli… poli…
- Politykiem? - zapytała tymczasowa opiekunka po odłożeniu komórki. Mała gwałtownie pokręciła głową.
- Poli… cy… policyja…
-...ntem? - dokończyła kobieta.
- Tak! - Elsa klasnęła w dłonie. - Policyjantem!
Pracowniczka obsługi skinęła głową z uśmiechem, po czym zwróciła się do Sharifa.
- Proszę podać kurtkę, mamy jeszcze dużo wolnych wieszaków - przybrała służbowy, pomocny ton.

Mężczyzna podszedł nieśmiało, jednocześnie ściągając z siebie kurtkę. Jako iż pod spodem miał sam biały t-shirt, odsłonił tym samym bliznę na przedramieniu oraz czysty opatrunek na drugiej ręce. Podał odzież wierzchnią kobiecie.
- Dziękuję. I dziękuję, że pani się nią zajęła - kiwnął głową na Elsę. Czuł się teraz głupio, że miał co do niej złe przeczucia. Jednak ostatecznie trafiła w dobre ręce. Na pewno lepsze od jego.
- To właściwie żaden problem. Tyle że służby powiedziały, że otrzymują teraz bardzo dużo tego typu zgłoszeń i nie będą mogli od razu zareagować. Będziesz musiała tutaj zostać na jakiś czas - kobieta rzekła do małej.
Elsa pokiwała z wahaniem głową. Wyglądało na to, że zrobiło jej się smutno. W kącikach oczu pojawiła się zapowiedź łez. Mała zerwała się na nogi i pobiegła w stronę Sharifa. Zanim zdążył usunąć się, mocno przytuliła jego kolana.

Sharif wypuścił z siebie powietrze, jakby coś go uderzyło w pierś. Zachwiał się lekko i spojrzał nieporadnie pod siebie. Konsternacja i zmieszanie dosłownie falami przelewały się po jego twarzy. Rozłożył ręce na boki w bezradnym geście i spojrzał błagalnie w stronę szatniarki.
- Elsa może tu zostać, tak? - upewnił się żałosnym tonem.
- Tak, mała, choć tu do mnie! - kobieta przemówiła entuzjastycznym tonem, zarezerwowanym specjalnie dla dzieci. Wstała i wyciągnęła kwaśne żelki spod lady. Dziewczynka zobaczyła je i ruszyła biegiem w ich kierunku. - Zdaje się, że ten problem mamy załatwiony - szatniarka uśmiechnęła się. - Proszę nie przejmować się i wracać do korzystania z przyjemności kasyna!

Muzułmanin skinął wdzięcznie głową i wycofał się.
- Uważaj na siebie, mała - rzucił jeszcze do dziewczynki i wrócił do głównego pomieszczenia. Rozejrzał się ponownie i nie wiedząc, co ze sobą począć, ruszył do stołów pokera zobaczyć, czy mimo wszystko ludzie tam grają. Okazało się, że nie. Zapewne wszyscy lokalni pokerzyści wciąż odsypiali noc spędzoną na graniu. Wyglądało na to, że trudno będzie dostać się do Valkoinen bez Lei Virtanen. A tej o trzynastej jeszcze nie było w kasynie.

Mężczyzna przystanął, ponownie czując ten sam niepokój w żołądku. Nagle zrozumiał. To nie mała dziewczynka go martwiła, tylko coś, co przeoczył. Lumi. Jechali po niego na cmentarz.
Sharif zerwał się z miejsca i pobiegł do szatni. Ignorując zdziwienie szatniarki oraz Elsy odebrał swoją kurtkę i w pośpiechu opuścił kasyno. Musiał złapać jakąś taksówkę. Może jeszcze nie było za późno.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline