Było cicho. Za cicho i zdecydowanie zbyt pusto na ulicach. Coś wisiało w powietrzu - dziwne, podrażniające nerwy napięcie. Elektryzujące włoski na karku i kierujące dłoń w okolice broni. Newport zamarło w nerwowym oczekiwaniu na następny akt spektaklu. Co będzie dalej - tego nie wiedział nikt, ale Skye czuła, że do wieczora sprawa się rozwiąże w ten, lub inny sposób. Znów przyjdzie im pewnie mordować, liczyła po cichu na łut szczęścia i uśmiech losy, dzięki którym stanie po właściwej stronie lufy i w ostatecznym rozrachunku znajdzie się po tej zwycięskiej i żywej stronie.
Kiwnęła Morrisonowi głową, wychodząc z auta na brudny piach. - Biorę lewą stronę, ty bierz prawą - mruknęła do kolesia, którego chyba wołali John.
__________________ A God Damn Rat Pack Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead. |