Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-10-2017, 01:09   #1561
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec



Szturman nie skomentował słów "Cukiereczka". Coś miał bowiem dziwne wrażenie, że jeśli miałoby dojść do aresztowania to chyba ochotnicy kolejarzy podobnie jak Kyle zostaliby zastrzeleni bo sięgali po broń czy próbie ucieczki. W samoobronie oczywiście.

- Dobra zbierajmy się. Spotykamy się za 10 minut przy ciężarówie. - powiedział do Skye która zgodziła się z nim jechać. Nie paliło ich jak przy wyprawie ratunkowej więc mogli się spakować czy choćby fajkę w spokoju spalić przed odjazdem. - Harvey ty i John bądźcie w pogotowiu jakbyśmy utkli by dzielnie przybyć nam z odsieczą. - powiedział przyjaźnie do Harvey'a i Johna klepiąc ich w ramię. - Będziemy na 1-ce. - dodał poważniej wskazując na swoje wpięte w oporządzenie radio. Dobrze, że mieli te radia.

Przy samochodzie okazało się, że jeszcze jedzie dwóch chłopakow, Kennex i Hardneck. I dobrze. We czwórkę to było już całkiem raźniej. Sam zasiadł za kierownicą ale znów szybko dało o sobie znać jak bardzo jest zielony jako kierowca. Brakowało mu wprawy z jaką Cosmo porwadził samochody nie mówąc już o mistrzostwie Irlandczyka.

Wyjechali wśród zgrzytu skrzyni biegów i szarpnięć podkoksowanego pikupa. Morrisonowi zbyt dużą trudność i uwagę pochłaniało samo porwadzenie pojazdu i dojechanie na miejsce by uważać na coś jeszcze. Więc ulżyło mu gdy jednak dojechali cało. - Pusto coś na ulicach. Coś się kroi. - powiedział gdy rozejrzał się po dziwnie pustej ulicy. Przez całą drogę ruch wydawał mu się mniejszy niż dotychczas. Dlatego wolał się uwinąć i wrócić do względnie bepiecznego "Generała" zanim to coś co się kroi się weźmie i wykroi.

- Tu Morrison. Dojechaliśmy cało. Idziemy po te trumny. Pusto jakoś na mieście. Bez odbioru. - zdał krótki meldunek by w pociągu wiedzieli, że nic im póki co nie jest. Potem spojrzał na trójke towarzyszy. - Skye i John zostancie tutaj i miejcie otwarte oko na te ulice. A ty chodź ze mną. - wydawało mu się, że tropicielka najlepiej sprawdzi się przy czujce. A potężna sylwetka Johna dawała niezłe wsparcie namolnym klientom. Więc z drugim kolegą mogli pójść we dwóch po te trumny do środka. Jakby co to w końcu sama gadka powinna być okey. Do zapakowania trumien najwyżej weźmie Johna do pomocy. Zresztą zobaczy co czeka w środku wtedy będzie szył na bierząco. Więc ruszył z Hardneckiem do środka. Vectorka zawiesił na ramieniu by nie wyglądać zbyt agresywnie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 19-10-2017, 14:49   #1562
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Nowojorczycy chcieli ją dozbroić. Żeby nie odstawała i dla bezpieczeństwa. Patrzą na Sloana nie mogła uwierzyć, że mężczyzna ma złe intencje. Był na to za porządny. Tym bardziej przyznanie się do dość miernego obycia z bronią przychodziło z trudem. Bo jak to się miała przyznać, że nie preferuje ciężkich karabinów, granatów, albo dwuręcznych toporów?

-Jeśli to nie problem... rewolwer będzie w porządku. Lepiej mi idzie z bronią krótką - powiedziała po prostu, maskując zmieszanie uśmiechem. - Jeśli poważnie myśli pan nad rotacją na tutejszych stołkach, trzeba zaproponować mieszkańcom alternatywę. Kogoś, kto ma posłuch i komu ufają. Myślę, że rozmowa z doktorem Cavendishem na ten temat może przynieść parę ciekawych odpowiedzi, jako że cieszy się tutaj nieposzlakowaną opinią od kilku dekad. Jest też miejscowy, zajmował się większością Newport w ten lub inny sposób. Hołduje też starym zasadom i tradycjom. Bez alternatywy zostanie anarchia, a tego ludzie się boją. Wolą spokój - wzruszyła ramionami. Decyzja i tak należała do szefa kolejarzy.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline  
Stary 19-10-2017, 17:00   #1563
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Było cicho. Za cicho i zdecydowanie zbyt pusto na ulicach. Coś wisiało w powietrzu - dziwne, podrażniające nerwy napięcie. Elektryzujące włoski na karku i kierujące dłoń w okolice broni. Newport zamarło w nerwowym oczekiwaniu na następny akt spektaklu. Co będzie dalej - tego nie wiedział nikt, ale Skye czuła, że do wieczora sprawa się rozwiąże w ten, lub inny sposób. Znów przyjdzie im pewnie mordować, liczyła po cichu na łut szczęścia i uśmiech losy, dzięki którym stanie po właściwej stronie lufy i w ostatecznym rozrachunku znajdzie się po tej zwycięskiej i żywej stronie.
Kiwnęła Morrisonowi głową, wychodząc z auta na brudny piach.
- Biorę lewą stronę, ty bierz prawą - mruknęła do kolesia, którego chyba wołali John.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline  
Stary 21-10-2017, 16:35   #1564
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Cosmo, Sam
udało wam się zebrać trochę butelek ze styropianem było gorzej

były jeszcze beczki z benzyną i dieslem więc podstawowego paliwa raczej by nie zabrakło, styropian może dałoby się znaleźć w którymś z opuszconych domów, bez konieczności wjeżdzania w zamieszkałą część miasta.

Andrew, Skye
Stolarz pokazał wam gotowe trumny. które odebraliście.
Na odchodnym mruknął
-dajcie znać jeśli trzeba szykować więcej, niekoniecznie dla was.- dodał z krzywym uśmiechem.
Następnie pojechaliście do doktora tam zastaliście ciało Razora, przebrane w elegancki strój (dla odmiany) i wróciliście do pociągu.

Podczas całej wyprawy tylko raz mignął wam ktoś z biura szeryfa ale zachował bezpieczny dystans

Foxy
-peace through superior firepower, jak to mawiali. Jeśli wolisz coś mniejszego to może któreś z tych: - Sloan wyciągnął ze skrzyni pod łóżkiem dwa małe pistolety maszynowe:

Cytat:
PM -63 RAK
foto 2
Obrażenia:0 0PPWymagana Budowa8
Kaliber:9x18 Makarow Klasa: PM Rozrzut:2
Specyfikacje: niezawodny, możliwość przeładowania jedną ręką, wolna zmiana magazynka (zaczep u dołu chwytu), po opróżnieniu magazynka zamek zostaje w tylnym położeniu, specjalne (patrz opis)
Szybkostrzelność:11 Magazynek: 15, 25
Opis: PM-63 powstał do bardzo specyficznych celów. Miał być małym pistoletem maszynowym którego przeznaczeniem było uzbrojenie żołnierzy których podstawowa funkcja nie jest związana z walką strzelecką. Czyli czołgistów, załóg pojazdów opancerzonych, kierowców pojazdów i innych specjalistów. Broń ta miała być mała i lekka żeby mogli ją łatwo przenosić w kaburze na ciele, żeby była pod ręką kiedy faktycznie będzie potrzebna (np wtedy kiedy trzeba się ewakuować z płonącego czołgu na środku pola walki) jednym słowem broń ta była jednym z prekursorów broni klasy PDW (zresztą patrząc na MP7 nie sposób nie zauważyć pewnych podobieństw w układzie konstrukcyjnym)

Głównym konstruktorem broni był Piotr Wilniewczyc jeden z konstruktorów przedwojennego VISa. (Ponoć to on wymyślił nazwę RAK - Ręczny Automat Komandosów) Zdecydował się on na kilka dość nietypowych rozwiązań: po pierwsze broń ma zewnętrzny zamek (jak typowy pistolet samopowtarzalny), po drugie strzela z zamka otwartego ( co w tym przypadku wygląda tak że broń gotowa do strzału ma zamek w tylnym położeniu i wygląda jakby zamek zatrzymał się po opróżnieniu magazynka) co oznacza że po naciśnięciu spustu zamek rusza do przodu pobierając z magazynka nabój i odpalając go przy pomocy stałej iglicy. Po trzecie broń jest wyposażona w "łyżkę" czyli element który pełni funkcję kompensatora podrzutu i umożliwia przeładowanie broni jedną ręką przez naparcie łyżką o jakiś twardy przedmiot (np ścianę, blat stołu etc lub jeśli jesteś idiotą własne udo) po czwarte spust progresywny (krótkie ściągnięcie - ogień pojedynczy, długie - ciągły)

Pistolet ten ze względu na nietypowe rozwiązania nie cieszył się zaufaniem użytkowników przez pracujący na zewnątrz zamek (który przy krótkiej kolbie był nieprzyjemnie blisko oka strzelca - technicznie nie istniała możliwość żeby zamek uszkodził gałkę oczną bo w momencie kiedy strzelec składał się z bronią gotową do strzału zamek był w swoim najdalszym tylnym położeniu ale wrażenie było nieprzyjemne), co oznaczało także że przyrządy celownicze ruszały się w trakcie strzału (najlepiej strzelać krótkimi seriami) oraz podatność na przypadkowe wystrzały charakterystyczną dla większości peemów strzelających z otwartego zamka a w przypadku RAKa dodatkowo wzmocnioną przez możliwość samoprzeładowania przy upadku na "łyżkę" (na początku lat 90 XXw wady tę zdecydowanie odczuwały policyjne jednostki AT w przypadku których broń ta okazała się nieadekwatna do szybko zmieniającej się sytuacji)

Do zalet niewątpliwie można zaliczyć mała masę (z pełnym magazynkiem porównywalna do Desert Eagle) niezawodność oraz stabilność w ogniu ciągłym (którą zawdzięcza dobremu wyważeniu, "łyżce" oraz mechanicznemu reduktorowi szybkostrzelności), teleskopowa kolba (i składany chwyt przedni) pozwalają korzystać z broni jako krótkiej bądź długiej (dodając bonus +1 do celności).

Pomimo bezpiecznika który blokuje zamek tak w przednim jak i tylnym położeniu broń tę w założeniu powinno się przenosić z zamkiem w przednim położeniu na pustej komorze nabojowej co wymaga przeładowania (odciągnięcia zamka w tylne położenie, bądź naciśnięcia na coś łyżką) przed wprowadzeniem broni do akcji.

Oprócz Polski użytkownikami tej broni były: NRD, armia północnego Wietnamu, Kuba, oraz wiele innych państw satelickich UW (dodatkowo w Chinach broń ta doczekała się bezlicencyjnej kopii jako Typ 82)
osprzęt: Kabura i ładownica na magazynki, Magazynki: 1x15 naboi (niewystający), 3x25 naboi, pas jednopunktowy
Cytat:
Sa vz.61 Skorpion
foto 2
foto 3
foto 4
Obrażenia:O:0 K:-1 0PPWymagana Budowa
Kaliber:.32ACP Klasa: P Rozrzut:2
Specyfikacje: niezawodny (18-19), celny (+1)
Szybkostrzelność:13 Magazynek:10/20+1
Opis: Czeski pistolet maszynowy stworzony z myślą o załogach pojazdów oraz innych specjalistach na polu walki, którzy mogą potrzebować dużej siły ognia ale karabinek przeszkadzałby im w wykonywaniu podstawowego zadania. Strzela dość słabym nabojem ale za to szybko. Ze względu na mały rozmiar ceniony przez terrorystów na całym świecie. Pistolet maszynowy strzela z zamka zamkniętego, ogniem pojedynczym bądź ciągłym oraz posiada reduktor szybkostrzelności w chwycie pistoletowym
Dwupozycyjny celownik skalowany na 75 i 150m
Nazwa skorpion wzięła się od składającej się jak ogon skorpiona kolby.
osprzęt:Kabura z klapą na pistolet z 10 nabojowym magazynkiem, kabura na dwa 20 nabojowe magazynki, magazynki: 1x10, 2x20
-Z obu można łatwo strzelać z jednej ręki, skorpiona chyba dałoby się dostosować do tłumika który mamy.

-Tak jeśli planujemy zmiany to jeśli je narzucimy to zaraz po naszym wyjeździe się zawalą, to kolejny powód żeby, jeśli podejmiemy jakieś działania zaangażować lokalnych, to da im jakieś moralne prawo do zabiegania o władzę. Nie chcę siłą wprowadzać nowych władz, zamierzam zaproponowac nowe wybory które odbędą się pod nadzorem, naszym i uczciwych ludzi z miasta. I wydaje mi się że masz rację doktor jest odpowiednią osobą, o ile z racji wieku i stanu zdrowia wątpię żeby stanowił dobrego kandydata, ale sądzę że jeśli on coś poprze to ludzie temu zaufają.


All wszyscu zdążyli na obiad, stojąca koło pociągu ciężarówka z trumnami dosyć mocno pogorszyła nastroje i większosć ludzi była bardziej skoncentrowana na swoich talerzach niż na żartach i rozmowach.

Po południu przyszło trzech mężczyzn, wsród nich pastor, i jedna kobieta.

Sloan zaprosił was i gości do swojego salonu.
-Witam, z tego co wiem chcieli państwo ze mną rozmawiać.
Pierwsza odezwała się kobieta
-Nazywam się Valorie Ribbert, to Phil Sims i Donald Cox. Pastora już pan zna. Wiemy że jeden z waszych ludzi powstrzymał zabójcę Kate, i zginął podobnie jak wasz lekarz. Wiemy też że szeryf załatwił jednego ze sprawców i uniemożliwił wam dorwanie drugiego. Wiemy że chcecie sprawiedliwości i że nie możecie jej dostać. My też chcemy sprawiedliwości, chcemy żeby skończyła się farsa z pseudo wyborami w których co roku szeryf liczy głosy z których wychodzi że Cantrell a nowy stary burmistrz ogłasza że Mansfield zostaje na stanowisku. Ale ludzie się boją, boją się podjąć działania bo Cantrell ma ludzi swoich i szeryfa i dobrą broń. Próbowaliśmy cos zmienić, protestowaliśmy, ale... - kobieta przerwała - mojego męża ciężko pobili "nieznani sprawcy", "nieznani sprawcy" w małym miasteczku - Valorie parsknęła i skinęła głową - Donaldowi spłoneła szklarnia a Philowi obora z krowami w środku.
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!

Ostatnio edytowane przez Leminkainen : 22-10-2017 o 22:45.
Leminkainen jest offline  
Stary 24-10-2017, 11:07   #1565
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec


~ A więc tak to wygląda. ~ szturman pokiwał głową słysząc listę przewin i żali jaką kobieta o nietypowym imieniu przedstawiała. Jakoś się to świetnie wpadowało w to co Foxy mówiła od początku. No i co sam widział jak szeryf rozwala tego Kyle. Ten zaś się czuł tak pewnie, że był bardziej zdziwiony od Morrisona jak ołów przewiercił mu czaszkę. Z tego co zdąrzył powiedzieć brzmiało jakby nie raz już robił takie numery dla szeryfa. Inaczej nie byłby taki pewny siebie. Tak się wydawało przynajmniej Morrisonowi.

Teraz zastanawiał się co dalej. Sytuacja robiła się poważna. Nie chciał działać skrytobójczo jak ten Kyle. To byłoby pewnie skuteczne, pojechać gdzieś, zasadzić się i odstrzelić szeryfa. Ale Andy miał opory przed takim rozwiązaniem i żywił zbyt duży szacunek przed mundurem i odznaką by preferować taką opcję. Zostawił to sobie na plan rezerwowy jeśli by inne nie wyszły. A te inne...

No to jak grać w otwarte karty to się robiło pole działań na całą osadę. I to nie tylko ze sprawdzonymi ludźmi od kolejarzy ale i miejscowymi których nie znał i właściwie nie wiedział czego się spodziewać. Do tego jak mieli kolejarze odróżnić kto z miejscowych jest fanem szeryfa, kto nie a komu to zwisa? Wszystko robiło się mętne. A jak się słało ołów w takim mętliku mogło się okazać, że trafił nie tego co trzeba. I dopiero się wtedy robił klopot. No a mieli tu mieć stację to lepiej było mieć spokój na zapleczu i miłe sąsiedztwo.

- Ja jestem Andrew Morrison ale wszyscy mówią mi Andy. -
brunet lekko uniósł dłoń i pochylił się nad stołem na znak, że teraz on będzie mówił. Przedstawił się skoro tubylcy to zrobili a nie był pewny czy słyszeli kto tutaj jest kto.

- Okey to to nie wygląda zbyt różowo. Ale damy radę, zwłaszcza jak nam pomożecie. - zaczął mówić szturmowiec. - Tak, chcemy sprawiedliwości. Ja nie wiem co szef na to powie ale ja najchętniej zaaresztowałbym szeryfa, skuł i oddał pod nowojorski sąd. Tylko pewnie trzeba by jakoś czekać na kurs do Nowego Jorku. No ale tak bym właśnie chciał załatwić tą sprawę. - Andy przyznał co mu chodzi po brązowowłosej głowie choć zdawał sobie sprawę, że to nie takie proste. Szeryf chyba za bardzo pokochał władzę i swoje porządki tutaj by dał sobie po prostu założyć kajdanki a nawet jakby się udało jakoś to przecież "Generał" jechał od NY a nie do. Ale jakby się udało... To z tego co słyszał o tym mieście to chyba za zlecenie zabósjtwa pracowników budżetówki nie patyczkowani by się z takim. Ale po cichu miał nadzieję, że kierownik pociągu coś tutaj by wymyślił. W każdym razie nie chciał załatwiać sprawy tak jak dotąd załatwiała to tutejsza władza.

- No dobra ale co do konkretów. Chciałbym wiedzieć na ilu z was możemy liczyć gdyby doszło do otwartego konfliktu z szeryfem. I ilu ludzi mógłby mieć szeryf. Wiecie dla nas to obce miejsce i nam ciężko rozróżnić kto jest kto. Jakieś opaski by się przydały... - powiedział szybko szturmowiec. Ale zaraz zaczął myśleć. Otwarty konflikt? Noo... To by zaowocowało dużymi stratami jak każdy otwarty konflikt. Do tego nadal nie był pewny postawy tych tubylczych sojuszników. Ale właściwie jak mieli tu węża to wystarczyło urwać mu łeb...

- Dobra, można spróbować zrobić takie coś. Wybierzcie kilku ludzi. Z bronią co jesteście pewni, że nie chcą szeryfa i burmiastrza na ich stołkach. Taki patrol obywatelski. Pomożemy wam ich usunąć z tych stołków. Zaaresztować. Ale wspólnie, żeby nie było, że wpadli Nowojorczycy i się szarogęszą. Ale do tego musimy znać czas i miejsce gdzie jeden i drugi na pewno przebywa. Ktoś musi to rozpoznać i dać nam znać. I ponieważ wtedy pewnie nie będzie czasu by szukać waszych ludzi po mieście więc musieliby być tutaj u nas. Liczyłaby się szybkoś przekazania informacji i reakcji na nią. To by było kluczowe. -
Morrison z grubsza naszkicował swój plan. Jakby zaaresztować burmistrza i szeryfa mogliby spróbować i teraz. Ale teraz nie wiedzieli gdzie są więc pewnie skończyłoby się na zjeżdżeniu całego miasta gdzie szeryf był u siebie a oni nie. Gdyby się udało to potem mógł wyleźć jakiś kwas, że się kolejarze szarogęszą i zgarnęli dobrego szeryfa czy burmistrza. Dlatego chciał by te dwie czy trzy osoby z miejscowych były przy tym jako ich sojusznicy. Tyle osób jeśli ta grupka tutaj mówiła prawdę chyba powinni dać radę zebrać. Jak nie no to jest jakaś popierdółka a nie rewolucja i skończyłaby się ich pomoc na kanapie i gadaniu o potrzebie zmian. Ale jakby przysłali te pół tuzina osób to co innego. Ale musieliby być tutaj plus ktoś kto by namierzył obydwu gagatków. Trzeba by takiemu "oku" dać krótkofalę. I wtedy rajd na dwa wozy w dwa adresy. No i wejście na obiekt. Właściwie to łatwiej by było gdyby był jeden adres.

- Właściwie to łatwiej by nam było jakby obydwaj byli w jednym miejscu. Zaproponujmy coś. Spotkanie, negocjacje, umowe cokolwiek. Co by ich mogło zebrać w jednym miejscu? Może sami się gdzieś spotykają? Tak by nie brać ze sobą tuzina obstawy i nie trzeba było się z nimi strzelać? -
zapytał jeszcze gdy obracał w głowie swój szkic planu. Na razie mało wiedział i było wszystko dość mętne. Sporo zależało od reakcji drugiej połowy równania tego sojuszu antyszeryfowego. Ale na razie od czegoś główkować zacząć musiał. I taki plan wydał i tak się lepszy niż otwarty konflikt który by wyniszczył to miejsce jak każdy otwarty konflikt. A tak by wpadli, z miejscowymi pewniakami, zgarnęli obydwu gagatków i po sprawie. To by pewnie przetrąciło kark zwolennikom miejscowej władzy gdyby zostali bez tej władzy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 25-10-2017, 21:44   #1566
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Cosmo

Paliwo jest, szmaty też się znajdzie, dużo ich przecież nie trzeba. Butelki, butelki - Cosmo szedł przez pociąg wypatrując pustych, szklanych butelek. I pytając się o nie, nie zamierzał nikomu włazić zbytnio do przedziałów.

Otwartą sprawą pozostawał skład mieszanki, Cosmo nie był pirotechnikiem z imponującym doświadczeniem. Sama benzyna spalała się zbyt szybko, efekt nie był natychmiastowy, olej napędowy mógłby w momencie rozbicia w ogóle się nie zapalić. Zmieszanie obu paliw było trudne, niby obie to była przerobiona ropa naftowa, ale inne frakcje, jak nafta i smar. Cosmo nigdy nie eksperymentował z mieszaniem, w karawanie było to po prostu marnowaniem paliwa i towaru. Ale nie sądził, żeby się dobrze ze sobą mieszały, prędzej benzyna będzie pływać na warstwie oleju.

Inną opcją było zagęszczenie benzyny czymś innym. Coś, co się pali i jednocześnie benzyna jest w stanie to rozpuścić. Coś takiego jak... styropian, te białe kuleczki w takich blokach. I szczątkach opakowań. Benzyna łatwo się przez to przeżre. A styropian nie wyparuje.
Był jeszcze drugi, podobny materiał, twardszy. Cosmo miał do czynienia z nim, były to lekkie, różowe płyty. Styrodur. Też się rozpuszcza.

Doniósł ostrożnie butelki do warsztatu. Przywitany niezbyt ciepłym spojrzeniem przez Samanthę, zeskoczył z wagonu i zrobił to, co powinien zrobić wczoraj: Zatankować samochód. Podjechał pod wagon ze sprzętem, gdzie oprócz drewna i zbiornika na wodę znajdowały się zbiorniki z paliwem (plastikowe w metalowym koszu) i motopompa z wężem (do pobierania wody). Zbiorniki, zabezpieczone drewnianymi listwami przed przesuwaniem się, stały na skraju wagonu. Blaszany lejek z warsztatu, do tego kanister. Metoda była trochę prymitywna, monter napełniał kanister, którego zawartość następnie przelewał do baku. Na szczęście zbiorniki z paliwem miały kran z zaworem przy dnie, nie musiał bawić się w przepompowywanie.

Sprawdzić filtry - Cosmo zanotował w głowie. Z tego co się dowiedział od maszynisty, jedynie ten sześcioosiowy quad był od samego początku na wyposażeniu. Motocykl i subaru doszły w Duncannon, a ciężarówka została zdobyta gdzieś po drodze, w bitwie. Cosmo nie wiedział, jak bardzo dbano o te pojazdy i co za paliwo im wlewano. Przeczyszczenie filtra paliwa jest koniecznie.

Ale dopiero potem, jak przejedziemy przez Newport.


Obiad. Cosmo zajął miejsce tyłem do ciężarówki. Nie chciał na nią patrzeć. Najgorsza była świadomość, że ona i te trumny tam są. I wiedział, dla kogo one są. Karawaniarz starał się o tym nie myśleć, odsuwał to na bok.

Nie myśl o tym i rób swoje, ciesz się, że to nie ty.

Wizyta mieszkańców nie była niespodziewana. Niespodziewana była skala działań szeryfa i burmistrza. W czasie gorączkowego wiezienia Kate do doktora ludzie szeryfa okazali się być w porządku, teraz na wierzch coraz bardziej wypływał opis bardziej odpowiadający prawdzie. Szeryf strzelający w łeb bezbronnemu, teraz to. I twarz tego chyba najmłodszego Chrisa, który nie należał jeszcze do popleczników szeryfa. On się wyłamywał, może...

- Nie wszyscy, co są z szeryfem i burmistrzem, rzeczywiście są z nimi. Andrew, przypomnij sobie tego Chrisa w momencie egzekucji. Według mnie on nie za bardzo popiera swojego szefa, tym bardziej jego działań. Może uda się przeciągnąć na naszą stronę? Pastorze, drugi zabójca nadal jest na wolności. Wiemy, że Kyle'owi zapłacili za strzelanie do nas. Czy on miał tutaj rodzinę? Nie zdziwię się, że to było pierwsze zlecenie, jakie przyjął Kyle. Może jest ktoś, kto wie więcej na ten temat?
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 02-08-2018 o 21:13.
JohnyTRS jest offline  
Stary 27-10-2017, 03:06   #1567
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Skye stała z boku, przysłuchując się o czym się tego poranka rozmawia. Kiwała głową, czasem nią pokręciła, naciągając kaptur na czubek nosa. Mieszali się w nieswoje sprawy, powinni to załatwić jak się załatwiało takie sprawy w Det - dać nauczkę. No ale nie byli w Det, tylko w Newport i po ich wyjeździe to miasto wciąż tu będzie stać, a ludzie żyć. Myk polegał na tym, by żyło im się lepiej po wyjeździe pociągu, nie gorzej.

- Przede wszystkim trzeba usunąć dzieci i cywilbandę w bezpieczne miejsce, żeby nie oberwali przy roszadzie - mruknęła, patrząc to na Cosmo, to na Morrisona - Spróbujmy się ustawić na neutralnym gruncie i najpierw obgadać temat. Jasne, że nie poddadzą się dobrowolnie. W odwodzie musimy mieć wsparcie. I najważniejsza rzecz - tu spojrzała na miejscową delegację - Macie kogoś sensownego na miejsce starego burmistrza. No i jego brata. Dwa stołki do wymiany... jak będą bardzo skrzypieć zrobimy to jak stary Ted - uśmiechnęła się pod kapturem. O tak, stary Ted Shultz wiedziałby jak sprawę załatwić od ręki i definitywnie.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline  
Stary 27-10-2017, 13:50   #1568
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Nie było spokoju dla ludzi ciężko pracujących, o nie. Jeden problem gonił kolejny, a za jego plecami ustawiał sie już cały ogonek następnych, gotowych na swój czas, aby uprzykrzyć naiwnej duszy życie jak się tylko da. Musiało się czuć ten ból świata i marność ludzkiej egzystencji, prawda?
Zwłaszcza rano, budząc się pod stołem i zemszcząc na ścierpnięte kończyny oraz obolałe jak wszyscy diabli plecy... lecz to dobrze. Skoro bolało, znaczy Ortega jeszcze żyła i wciąż mogła działać. Podnieść się powoli, rozchodzić zastałe mięśnie. Przepić dla zdrowotności berbeluchy z cynowego kubka i zacząć planować.

Miała robotę... jak zwykle, przecież tutaj też nie istniał wyjątek od normy. Grafik zajęć na ten dzień przewidywał starcie z miejscowymi wsiokami, i choć Parch pewnie będzie truł i pierdział za dużo, próbując zamęczyć adwersarzy toną zbędnego pierdolenia, monter i tak wolała przygotować się na najgorsze… znaczy najzabawniejsze. Na samą myśl o czekających ją zajęciach aż się uśmiechnęła. O dziwo przy tej czynności twarz jej nie popękała, ba! Nawet wyprostowała wiecznie przygarbione plecy, rozglądając się w zadumie po wnętrzu warsztatu. Tak jakby dostała pozwolenie na działanie w ulubionym przez nią zakresie, co pozwalało żywić nadzieję na brak potępiających spojrzeń i niewygodnych pytań typu “czy to aby jest humanitarne rozwiązanie?”. Pieprzyć humanitaryzm, nie bawili się w ochronkę dla sierot, ani tym bardziej stowarzyszenie sutaniarzy z zacięciem do odpuszczania grzechów. Zabito im dwóch ludzi, odpowiedź musiała być stanowcza i odpowiednio widowiskowa.
- Hmmm - mruknęła, paradując przed rzędem szafek, przypatrując się półkom zastawionym słoikami, pudełkami i workami. Gdzieś w tym momencie drzwi warsztatu skrzypnęły i do środka wślizgnął się Cosmo, zaliczając po drodze wybitnie cierpkie i niechętne spojrzenie.

Czarnowłosa oaza miłości międzyludzkiej i altruizmu przyglądała się w milczeniu jak bierze się do pracy, sępiąc z ciemnego kąta przez cała długość pomieszczenia. W końcu zaburczała coś co brzmiało jakby potwierdzała jakąś ze swoich ukutych we łbie teorii. Napalm domowej roboty… dobra myśl. Lepiło się to gówno i ciężko szło ugaszenie, a jak oblało człowieka, wypalało do kości, wcześniej paląc płuca. Nada się.
- Dorzuć na każdą flaszkę dziewięć łyżek saletry i sześć łyżek sproszkowanej siarki - poradziła markotnym tonem, obracając się do niego plecami i przestając sondować każdy jego ruch - będzie lepszy efekt.

Nie czekając na komentarz wytoczyła się z wagonu, układając powoli listę potrzebnych substancji. Granaty i Mołotowy były spoko, na bank się przydadzą, ale istniało jeszcze tyle ciekawych przepisów. Grzech nie skorzystać, gdy okazja sama pakowała się w łapy. Z gnatem w łapie monterka przeszukała cały pociąg, potem rozszerzyła obszar poszukiwań na okoliczne ruiny, klnąc pod nosem i rozsiewając niechęć na każdego kto jej wlazł przed oczy. Wróciła po godzinie, objuczona butlami i z wyrazem pyska tak radosnym, że aż ciarki przechodziły po plecach. Prawie pobiegła do swojej samotni, nucąc chrapliwie pod nosem i pogwizdując wesoło. Wbiegła po schodkach, trzasnęła drzwiami i zatarłszy ręce, zabrała się do pracy.


Obiad z widokiem na trumny wydawał się w dziwny sposób działać na Ortegę odprężająco. Apetyt miała jak nigdy, widoku Parcha nie skwitowała bolesnym westchnieniem. Nie gadała co prawda, ale ciężko szła komunikacja werbalna z gęba zapchana żarciem. Skrzywiła się, gdy Sloan wezwał ich do siebie celem obgadania najbliższych godzin, do tego w towarzystwie obcych mord z tej zapadłej, ze wszech miar obleśnej dziury. No i na co im to było?
- Ech… - westchnęła ciężko, melancholijnie spoglądając za okno. Nie mogli ich po prostu rozwalić i zostawić dalsze elekcję miejscowym oszołomom? Chociaż z szeryfem chętnie by pogadała tak od serca. Na romantycznej kolacji w warsztacie. Tylko ona, on, puszka fasoli w pomidorach, butelka bimbru i parę instrumentów do krojenia żywcem.

Przeniosła w końcu spojrzenie, gapiąc się spode łba na delegację, a niechęć aż się z niej wylewała. Mieli tyle tak i nic nie zrobili z problemem… jakby otrucie niewygodnego jełopa stanowiło taki wielki problem. Istniało tyle środków nie do wykrycia smakiem i węchem, od biedy prostacki tlenek węgla. Zaczadzić chuja, zrobić legalne wybory… no jaki problem?
- Mhm - skwitowała wypowiedź zakapturzonej tropicielki i wzruszyła ramionami. Nie była tu od gadania i głaskania debili po głowach. Zajmowała się techniczną stroną zagadnienia aktualnie wałkowanego na tapecie. Tego, wcześniejszego i jeszcze wcześniejszego.
- Możemy udać że chcemy się z nimi dogadać - burknęła, opierając się plecami o ścianę w odpowiedniej odległości od pozostałych - Oddać im Kate i wziąć łapówkę. Dadzą nam szpej, a my odjedziemy i niech dalej się bawią w folwark jak się im podoba - wbiła ręce w kieszenie, garbiąc automatycznie plecy - Zwabimy ich… i zobaczymy. Ale lepiej żebyście mieli gazmaski - pokonując niechęć, zwróciła się bezpośrednio do Parcha. Nabrała powietrza i dokończyła neutralnie, jakby gadała o pogodzie - Cosmo zajął się Mołotowami, przerobił na domowy napalm. Lepi się to skurwysyństwo i prawie nie da się ugasić, chyba że wrzucisz do wody, albo odetniesz tlen. Zostały też jakieś granaty pieprzowe. Hm.... Przeszłam się rano po okolicy, zgarnęłam parę fantów. - wzruszyła ramionami - Jak połączysz przetykacz do rur, wybielacz i parę innych pierdół, dostajesz bombę z czystym chlorem. Wystarczy jeden wdech i przeżera ci bebechy, nie ma ratunku. Wypala płuca, gardło. Szybko się kończysz i paskudnie… skuteczne, wypróbowane. Ma też spory zasięg i ten, no. Mamy takich parę w warsztacie. W razie czego dorobimy z Cosmo jeszcze kilka granatów i bomb błyskowych - zakończyła markotnie, zaciskając usta w wąską kreskę.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 28-10-2017, 12:54   #1569
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Tym razem odezwał się Phil Sims
-Myślę że na poczekaniu mógłbym zebrać tuzin ludzi z czego kilku to będą dobrzy myśliwi, jakby poświęcić więcej czasu to ze dwa razy tyle i do tego jeszcze jakby pojeździć poza miastem to z okolicznych farm też chętnie przyjadą. Ludzie szeryfa w zasadzie wymuszają ciężkie haracze za prawo do sprzedawania swoich towarów w mieście, przez co żywność w mieście jest droższa niż powinna. co do szeryfa to ma swojego zastępce Dunna, to groźny gość oprócz tego jest sześciu zastępców dwóch z nich Chris Milford i Timothy Penman, Chrisa poznaliście, to dzieciaki którym się wydawało że odznaka będzie wzbudzała szacunek i że jak zostaną zastępcami to będą wszystkim pomagać i bronić miasta przed bandytami, jak zresztą być powinno, póki co miastem zarządzają bandyci a młodzi nie wiedzą jak się w tym odnaleźć. Zresztą podejrzewam że taki był plan, przyjąć dwóch niezbyt rozgarniętych ale w gruncie rzeczy dobrych chłopaków żeby nadać nową fasadę skorumpowanemu biuru. Oprócz tego burmistrz ma kilku, ciężkorękich którzy załatwiają brudne sprawy po ciemku, ale wątpię żeby wszyscy byli cały czas pod ręką. Do tego dochodzi jeszcze syn Cantrella, z którego jest niezłe ziółko, nie brzydzi się przemocą i kiedyś pociął nożem meżczyznę w barze. Może ktoś z miasta by się opowiedział po stronie Cantrella ale wątpię, nawet ci którym pokazywał marchwkę doskonale wiedzą że jak jej nie przyjmą to czeka ich kij. Opaski to dobry pomysł, i myślę że jeśli cokolwiek byśmy robili wartoby rozstawić naszych ludzi żeby zabezpieczyli teren a także tłumaczyli co się dzieje. Możemy ściągnąć ludzi tutaj i stąd wyruszyć, z tego co widzę macie sporo samochodów. Dodatkowo możnaby ściągnąć kogoś z farm, wtedy nie byłoby szansy żeby szeryf zorientował się że cokolwiek się szykuje.

Val odezwała się
-Praktycznie codziennie obaj są w swoim biurze

Pastor zamyślił się
-Kayle miał rodzinę ale nie utrzymywał z nią kontaktów, można powiedzieć że był czarną owcą w rodzinie, podejrzewano go o wiele spraw ale, no cóż wątpię żeby Mansfieldowi zależało na udowodnieniu mu czegokolwiek.

Delegacja popatrzyła na Skye kiedy ta się odezwała
Donald Cox się uśmiechnął
-W poprzednich wyborach startował Jordan Ribbert ale obecnie to chyba stan zdrowia już Mu nie pozwala, ale jako że mamy sporo ulotek Vote Ribbert to myślę że żal by było z nich nie skorzystać.
Valorie wyprostowała się
-Nie wygłupiaj się
-Mówię całkiem poważnie, doskonale wiemy że jesteś doskonałą organizatorką i nadajesz się na to stanowisko
-Jasne, mamy siłą przywracać uczciwe wybory żeby je przegrać bo wystawimy kobietę?
-Myślę że akurat będziemy potrzebowac kogoś kto będzie potrafił być koncyliacyjny
- Odezwał się pastor

Małe chemiki
Cosmo zają się samochodami i koktajlami, udało mu się zapełnić 12 butelek mieszanką.
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 01-11-2017, 00:23   #1570
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec


Szturmowiec gdy powiedział swoje nie odzywał się dłuższą chwilę czekając co kto powie. Znowu miał problem jak potraktować cukiereczkowanie Sam. Gdyby chodziło o samą wojnę i walkę no to miała rację. Jak z tymi granatami wcześniej no i w ogóle jak zazwyczaj miała rację. Ale jednak mówili o akcji zatrzymania dwóch miejscowych a nie regularnej wojnie z kimś tam. Pogmerał palcami przy znaczku jaki niespodziewanie od niej dostal w dniu zawodów gladiatorskich. Postanowił na razie wziąć jej słowa za dobrą monetę. Poza tym właściwie nic nie tracili gdy się przygotowywali na walkę z pełną mocą. A najbliższe dni i godziny pokażą co z tego wezmą na akcję i jaka to by była akcja. Bo chlrem wyżerającym płuca na pewniaka no jakoś niezbyt mu się uśmiechało rzucać w zamieszkanym mieście. I to takim jakiemu mieli pomóc a po walce no chociaż miejscowi byli neutralni.

Uwagi Cosmo o Chrisie też nie skomentował. Nie był pewny co do technika. Nie słuchał uważnie co Morrison przed chwilą nawijał czy miał jakieś opory i wątpliwości? A może to sam chłopak z Georgii coś źle załapał czy nie dostrzegał? Ale mówił przecież o selektywnej akcji zatrzymania szeryfa i burmistrza a nie roztrzeliwaniu każdego z odznaką jaki się pod lufę nawinie. Jakby chodziło mu o rozwałkowanie każdego tutejszego mundurowego to by tak to powiedział a nie głowkował nad selektywnym zatrzymaniem. Ale przy gościach nie chciał robić wewnątrz kolejarskiej kłótni.

Za to nie miał właściwie oporów przed tym co powiedziała dziewczyna w kapturze no ale wyczerpała temat więc nie widział co tu więcej komentować. Potem słuchał co trójka miejscowych mówi o ich mieście czyli terenem planowanej akcji. Też się wahał. Mówili, głównie Phil, jakby szykowali albo liczyli się z regularną rewolucją i powstaniem. Tymczasem szeryf i burmistrz z tego co mówili nie reprezentowali się zbyt liczebnie. Zebranie tych wszystkich zwolenników zmian powinno dać im w połączeniu z kolejarzami sporą przewagę liczebną. No ale właśnie jednak im więcej osób wiedziało tym więcej osób mogło puścić farbę albo się inaczej zdradzić. A może działać dwutorowo? Szturman obracał w głowie uzyskane dane gdy główkował nad planem akcji. Sporo się wyjaśniło to było nad czym dumać.

- O. To mówicie, że macie syneczka szefa? I się czuje taki pewny? I pociął dziewczynę w barze kiedyś? Nożem? Mhm. Ale nabrałem dziwnej ochoty by go poznać i zaprosić go tutaj na rozmowę. - inny aspekt na chwilę przykuł uwagę szturmana. Zaskakujący zestaw zaskakująco zbieżnych okoliczności jakoś wpisywał się w to co do tej pory się dowiedzieli w wypadki z pocięciem Kate. Zerknął na resztę kolejowej obsady by sprawdzić czy też im się tak wydaje. I to, że siekaniec był pod skrzydłami tatusia też się ładnie wpisywało w schemat. Oj tak. Porozmawiałby z nim sobie.

- Słuchajcie to co mówicie o tej mobilizacji brzmi nieźle. - wrócił do głównego wątku głównej akcji o jakiej mówili. Skinął do tego głową i lekko oparł dłonie na blacie stołu. Ale od razu dało się wyczuć, że jest jakieś "ale". No i było.

- Ale ja to widzę trochę inaczej. - szturman popatrzył po zebranych w wagonie ludziach. Wstał ze swojego siedzenia i zrobił krok od stołu. - Jakby chodziło o zwykłych bandytów w ich norze jak ostatnio w Newport to byłaby czysta, militarna akcja. Wtedy bym się nie szczypał. Zebrałbym naszych ludzi, wszedł na podany adres w nocy albo o świcie gdy by spali i zrobiłbym porządek na dobre z każdym kto z miejsca by się nie poddał. - powiedział patrząc i na Sloana i na trójkę miejscowych gości. - I jak chcecie to mogę zaplanować i poprowadzić taką akcję. - dodał po chwili patrząc na Phila i Valorie. Szturmowe doświadczenie jakie miał przemawiało za tym scenariuszem. Zebrać maksymum sił, uderzyć znienacka gdy spali czy się inaczej nie spodziewali i z grubsza powtórzyć schemat z Newport. Wtedy pewnie ani burmistrz ani szeryf nie mieli po sypialniach i domach pełnego składu ochroniarzy i zastępców.

- No ale chyba sami słyszycie jak to wygląda. - rozłożył ręce w geście bezradności. To był namocniejszy scenariusz ale w innej scenerii i okolicznościach wydał mu się zbyt bandycki. Dobry na regularną, otwartą wojnę z bandytami i innymi takimi ale niezbyt przy tym co tu chyba planowali. No chyba, że źle rozumiał słowa miejscowych i im to nie przeszkadzało. Jakby mieli przeprowadzać taką akcję to albo na samym początku zanim się pójdą w ruch inne kroki i opcje albo na sam koniec gdy już inne opcje się wyczerpią.

- Dlatego wolałbym to załatwić w dzień. Ale zebranie sił o jakich mówicie no raczej nie sprzyja zachowaniu dyskrecji. I może wywołać wyścig zbrojeń. Znaczy władza może się zrobić czujna i ostrożna jak zwęszy, że nie rozejdzie się tym razem po kościach. Wtedy czekają nas albo długie i trudne negocjacje albo walka albo to a potem to. -
myśliwi, milicjanci, ranczerzy, traperzy byliby pewnie znaczącym wsparciem dla kolejarzy i to gdy mundurowi regularną armią nie byli. Jakby okazali się ci milicjanci bystrzy i skorzy do współpracy no i zaufania no to mógłbyć spory zastrzyk do militanych rachunków. A etap z negocjacjami też nie był głupi. Można było coś wygadać, zagadać, dowiedzieć się coś. Sama Foxy przecież ile zdążyła się wywiedzieć zanim się to wszystko zaczęło. Ale jednak było i ryzyko przedwczesnego odkrycia kart a to nie sprzyjało atakowi i rewolucyjnym spiskom. A ponieważ przynajmniej od strony kolejarzy a może i miejscowych też, planowanie i prowadzenie walki spadłoby na jego barki to ten wariant utrudniał mu zadanie. Zwłaszcza jak zależało mu na minimalizowaniu strat.

- Ale myślę, że można podziałać dwutorowo. - powiedział bo wydawało mu się, że znalazł kompromis z tej sytuacji. - Naszykujmy tą moblizację ludzi o których mówicie, naszykujmy te bomby, gaz, opaski i to o czym mówiliśmy do tej pory. - wskazał dłonią na Sam, Cosmo i resztę wagonu. - Ale też dajcie nam ze dwóch ludzi. Pojedziemy teraz do biura szeryfa. Obsada jednego wozu, cztery, może pięć osób. Irish z obsadą drugiego wozu niedaleko, w rezerwie. Wejdziemy do środka. Zorientujemy się kto jest na miejscu. Jak jest szeryf to zaaresztujemy go. I przywieziemy tutaj. Jeśli będzie zbyt mocna obsada to po prostu pogadam i wyjdziemy i wrócimy tutaj. Ale jeśli się uda sprzątniemy hetmana z szachownicy zanim zacznie się głowna część partii. Ta część planu bazuje głównie na naszych siłach więc wy będziecie mogli zająć się tą mobilizacją. Nie wiem jeszcze co ale się coś zacznie więc pzydadzą się tutaj na pewno nawet jakby u szeryfa wszystko poszło nam idealnie. - Andy przedstawił swój plan. Działał zgodnie z zasadą, by przedkładać szybkość w działaniu nad kumulację sił w czasie i przestrzeni. Wszystko opierało się na tym by szeryf był w swoim biurze i czy by nie zaczął strzelać na sam widok bryki albo wchodzacych do swojego biura kolejarzy. Nie był pewny ale gra wydała mu się warta świeczki. W razie czego mogli po prostu wyjść. Przecież otwartej wojny z szeryfem póki co nie mieli. No. Był gotów spróbować.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172