Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2017, 20:19   #29
Feniu
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Awanturnicy zaczynali się już nudzić w oczekiwaniu na Ranefer. Umilali sobie ten czas barwnymi komentarzami na temat ich najbliższego otoczenia oraz dyskutowaniu następnych kroków, kiedy, nie wiadomo skąd, pojawiła się barmanka, rozdając wszystkim chłodne napoje alkoholowe, podobne w smaku do rumu.

- Witajcie, nazywam się Ranefer i jestem właścicielką tego przytulnego przybytku - zaczęła z charakterystycznym dla siebie wesołym uśmiechem na twarzy. - Jesteście tutaj pierwszy raz, dobrze zgadłam? Mam dobrą pamięć do twarzy; was tutaj wcześniej nie widziałam, a tak niecodziennych klientów zapamiętałabym na pewno. Jesteście może z Imperium Mileńskiego? - zapytała, po czym nie czekając na zaproszenie dosiadła się do stołu.
- O, jak dobrze w końcu usiąść… - jęknęła pod nosem.
- Laran - przedstawił się mag. - Z Blackmoor. Podobnie jak pozostali. To... dość daleko stąd - dodał.
- Blackmoor? Nie słyszałam - Ranefer wzruszyła ramionami, po czym sama sięgnęła po jeden z podanych trunków. - Wasza koleżanka będzie u mnie pracować, choć jeszcze musimy dogadać szczegóły. Otrzymacie ode mnie wolne pokoje, gdzie jest cicho i przyjemnie. Wszystko oczywiście za darmo… no, prawie - rzuciła wymowne spojrzenie Branwen.
- To może doprecyzujemy od razu? - z uśmiechem zaproponował Laran.
- Wilk. - Rzucił druid i skupił uwagę na kobiecie.
- Miło mi - Ranefer odpowiedziała druidowi, po czym zwróciła się do Larana:
- Chciałam tylko powiedzieć, że to z uwagi na jej pracę otrzymujecie od nas darmowe pokoje. Kiedy będzie gotowa, przygotuję jej miejsce i da nam pokaz - dziewczyna figlarnie puściła oko w stronę Bran.
Laran skinął głową bardce, dziękując w ten sposób za dokonania i gratulując równocześnie sukcesu.
- Potrzebować będę chwilki by się przygotować - bardka odparła radośnie Ranefer - A nasza Auriel mi pomoże. Prawda? - Bran uśmiechnęła się zachęcająco do czarnowłosej towarzyszki, która uniosła brew w niezrozumieniu.
- Ale że jak? - wydusiła z siebie Szamanka przekręcając głowę na bok i wgapiając się w bardkę dużymi, ciemnymi oczami pełnymi zdziwienia.
Sikorka wciąż zerkała na Auriel jakby chcąc jej coś przekazać.
- Ranefer, gdzie mogłabym się przystroić?
- W zamtuzie jest na to specjalne miejsce - Ranefer wskazała drzwi, ponad którymi widniał symbol byka. - Kosmetyków, perfum i pięknych strojów mamy więcej niż w królewskich garderobach - odparła z uśmiechem na twarzy.

- Dobrze, wy dziewczyny pójdziecie się stroić - odezwał się Kaedwynn. - A ja z chłopakami będę musiał w tym czasie poważnie porozmawiać na osobności.
Jego spojrzenie zatrzymało się na dłuższą chwilę na Wilku, który w tym momencie przyglądał się uważnie dwóm mężczyznom siedzącym kilka stolików dalej.
- Udawaj, że ich nie widzisz - syknął pod nosem.
- Masz na myśli ten problem, który nam towarzyszy od pewnego czasu? - Laran oderwał wzrok od Ranefer i spojrzał na Kaedwynna. - Może nasza urocza gospodyni mogłaby coś powiedzieć na ten temat? Zapewne zna wiele osób w tym mieście. Jeśli nie wszystkich.
- Z drugiej strony... pewnie nie powinniśmy nadużywać tej gościnności - dodał.
- Co masz na myśli? - zainteresowała się Ranefer. - Ktoś was kłopota?

- Spróbuję się czegoś dowiedzieć - rzekł cicho Rudi tak że tylko osoby po jednej i drugiej jego stronie mogły to usłyszeć. Następnie wstał z za dużego dla siebie krzesła i nie czekając na występ Bran wyszedł z głównej sali. Pokręcił się nieco po przybytku, a następnie gdy upewnił się, że nikt nie zwraca na niego uwagi założył na siebie amulet niewidzialności. Nie spodziewał się, by komuś brakowało jego towarzystwa więc postanowił rozejrzeć się niepostrzeżenie po okolicy.

Określenie było zabawne, ale cała sytuacja ze szpiegami trochę mniej.
Bez wątpienia nie wypadało mówić 'To nie na twoją piękną główkę'. Bez wątpienia cała zawartość pucharka znalazłaby się na jego głowie, a chwilę później on znalazłby się za drzwiami.
- Ciekaw jestem, czy znasz dwóch mężczyzn - powiedział. - Ale to Kaedwynn musiałby ci powiedzieć, o kogo chodzi.
- Dwóch czarnych jak heban typków w szarych szatach z kapturem na głowie - odezwał się wywołany z imienia wojownik. - Są za moimi plecami. Trzy stoliki dalej, ale nie odwracaj się od razu. Chcemy by sądzili, że pozostają niewykryci…
Ranefer skinęła głową, chwilę odczekała, po czym odwróciła się i zawołała głośno:
- Idys, dolej nam wina! - Wykorzystała ten czas, aby przyjrzeć się uważnie mężczyznom, po czym szybko odwróciła się, pochylając głowę, tak iż włosy zasłoniły jej twarz. - Straż królewska - zniżyła głos do półszeptu. - A to już wykracza poza moje możliwości - dodała po chwili z przepraszającym wyrazem twarzy. - Chociaż… Mogłabym poprosić jedną z dziewczyn, aby odwróciła ich uwagę, jeśli zamierzacie im czmychnąć. Raczej nie da wam to zbyt wiele czasu, bo na służbie na pewno nie dadzą się tak łatwo zwieść, ale to zawsze coś…
- Jeszcze nie wiemy co zrobimy z tym problemem - odezwał się Kaedwynn, spoglądając pytająco po pozostałych. - Zamordować ich raczej nie wypada w naszej sytuacji, więc lepiej pilnujmy Khargara i jego łaknącego krwi topora.
- Nie, nie mamy zamiaru zrezygnować z twego towarzystwa, Ranefer - zapewnił Laran. - Nic im nie chcemy zrobić - skomentował wypowiedź Kaedwyna - ani narobić tobie - znów spojrzał na Ranefer - kłopotów. A że Khargar ma chwilowo zajęcie, to przez jakiś czas nawet nie pomyśli o użyciu topora.
- Ach, schlebiasz mi, Laranie - kobieta zachichotała cicho, po czym mimowolnie poprawiła włosy. - A więc ten łysy wojownik to Khargar? Nie chciałabym go spotkać w jakiejś bocznej uliczce… - wzdrygnęła się na samą myśl. - Nie wiem czego mogą od was chcieć, tamci dwaj - zmieniła szybko temat.
- Pilnują, to ma nawet sens. Jest ich dwóch, gdybyśmy chcieli im coś zrobić, nie zdążyliby krzyknąć prawdopodobnie. Mam nadzieję, że to nie ich najlepsi, chociaż mrówki zawsze nadrabiają ilością. Póki co robią swoje, jak rzep na ogonie. - Wzruszył ramionami druid, jednak starał się zapamiętać twarze.
- Nie mam nic na sumieniu, więc mi nie przeszkadzają. - Laran dla odmiany powstrzymał się przed tym gestem. - Do łóżka za mną nie pójdą, więc tym bardziej mi nie przeszkadzają. Płacą rachunki? - spojrzał na Ranefer. - Nie chcemy cię narażać na dodatkowe koszty.
- Kto? Tamci dwaj? - Spytała Ranefer, choć było to raczej pytanie retoryczne, bo chwilę później odpowiedziała.
- Płacą, choć zwykle piją po służbie. Gdyby nie ten charakterystyczny, przekrzywiony nos tego niskiego, to bym ich nie rozpoznała.

Do stolika podszedł nieobecny do tej pory Taled, który udał się za potrzebą przed przybyciem gospodyni.
- Witam panią. - Skłonił się lekko.- Zowią mnie Taled. Gryf północy.- Przedstawił się, a kobieta z uśmiechem na twarzy dygnęła w odpowiedzi, po czym dodał po chwili, nie widząc Bran i Auriel.
- Gdzie nasze niewiasty? - zapytał towarzyszy.
- Przygotowują się do występów - odparł Laran, nawet nie patrząc w jego stronę. Bardziej interesowała go odpowiedź Ranefer, niż reakcja Taleda. Gryf ze zdziwioną miną przyjął informację i usiadł wsłuchując się w rozmowę.
- Są w zamtuzie - odpowiedziała krótko, prawie że pozbawionym entuzjazmu głosem, bowiem w tym samym czasie zajęta była spoglądaniem na dno swojego kubka. - Dolać komuś? - Spytała na powrót rozpromieniona.
- Z chęcią - odparł Laran. Wbrew tym słowom sięgnął po dzban z winem, by dolać trunku najpierw dziewczynie, potem tym, którzy wyrażą takie życzenie, w tym i sobie.
- Czy są tu jakieś indywidualne łazienki, czy aby się odświeżyć trzeba korzystać ze wspólnego basenu? - spytał, wypiwszy kilka łyków.
Na słowa czarodzieja kobieta udała oburzenie, ale nie bardzo jej to wyszło, bo gdzieś w połowie zdania zaczęła dusić się ze śmiechu.
- NO WIESZ CO? Taki zacny przybytek i miałby nie mieć indywidualnych miejsc do opłukania ciała?... Ha, ha! Oczywiście, że są! Mamy kabiny, które się zasłania kotarą, a po pociągnięciu za dźwignię z sufitu płynie ciepła woda. To taka nasza nowość, która cieszy się ogromnym zainteresowaniem - powiedziała z dumą Ranefer.
- Zaprowadzę cię tam - wypaliła po chwili z rozbrajającym uśmiechem na twarzy.
- Czekajcie! - Otrząsnął się Taled z szoku. - Jak to w zamtuzie? Niby jako kto tam są?! - Pochylił się i na twarzy zrobił się czerwony.
Na widok twarzy wojownika Laran o mały włos parsknąłby śmiechem.
- Taledzie... Przebierają się do występu - powiedział. - Chyba nie chcesz, żeby twoja dziewczyna rozbierała się i ubierała tutaj. - Udał zgorszenie.
Podniósł się i uśmiechnął się do Ranefer..
- Z przyjemnością skorzystam z każdej pomocy - zapewnił, podając dziewczynie rękę.
Dodałby coś o 'uroczej przewodniczce', lecz to mogłoby zostać uznane za tani podryw.
Rycerz popatrzył na maga z zwężonymi oczami.
- Tak podejrzewałem. - Wyprostował się na siedzeniu, po czym przysunął sobie dzbanek i pucharek i napełnił go po brzegi.
Laran nie zwracał już uwagi na Taleda. Zostawił swój ekwipunek pod opieką kompanów i wraz z Ranefer ruszył na zwiedzanie przybytku rozkoszy.


Rudi po założeniu amuletu rozglądał się czekając na reakcję ewentualnych osób które mogły to widzieć. Tych jednak nie spostrzegł. Wszedł więc na środek sali upewnić się, że towarzysze siedzą tam gdzie ich zostawił. Spostrzegł również tych dwóch o których mówił Kaedwynn, ubrani byli jak reszta znajdujących się w Ramionach Rathamosa. Próbował im się przyjrzeć, czy nie mają ukrytej jakiejś ukrytej broni wycelowanej w towarzyszy.

Następnie upewniając się, że jak na razie nic im nie grozi poszedł za Bran i Auriel, do drzwi z symbolem Byka. ~ Pójdę sprawdzić co się dzieje na zewnątrz - pomyślał do Auriel, ale nie spodziewał się że przez drzwi i ten natłok ludzi zdoła usłyszeć jego myśli. Gdy również i tam upewnił się, że nic im nie grozi, postanowił wyjść na zewnątrz lokalu. Przyczaił się przy drzwiach i gdy wychodziła grupa gości wymknął się na zewnątrz niepostrzeżenie. Na zewnątrz dwie ulice dalej stał w gotowości oddział straży ilości 16 osób, czekając pewnie na znak szpicli by ewentualnie ruszyć do walki. O dziwo wszyscy byli uzbrojeni w miecze wykonane z brązu.

Rudi na początku miał zamiar odnaleźć bibliotekę, ale wszędzie otaczały go jedynie hieroglify których nie był w stanie zrozumieć, zatem porzucił ten pomysł i postanowił powrócić do towarzyszy. Po wejściu do Ramion Rathamosa w ustronnym miejscu zdjął z siebie amulet niewidzialności i wrócił do towarzyszy. Wdrapał się na zbyt duże dla siebie krzesło po czym zaczął:
- Przepraszam, że wtrące się w rozmowę ale dwie ulice dalej stoi w gotowości oddział straży uzbrojony w oręż z brązu. Pewnie czekają tylko na znak tych dwóch. Radziłbym nam również zmienić odzienie, ponieważ bardzo wyróżniamy się od tubylców - zakończył i łyknął z puchara wino, które okazało się bardzo smaczne. “Na zdrowie” pomyślał.
Taled uśmiechnął się szczerze.
- I co nam da przebranie? Ja z włosami jak słońce o jasnej karnacji, Ty mały człowiek. Co? założymy kaptury? Tam gdzie wszyscy chodzą prawie nadzy? - Zaczął się rycerz z cicha śmiać. - Ja nie widzę sensu w moim przypadku. Do tego na ulicę nie wyjdziesz bez broni a ze stalowymi mieczami czy runicznym toporem raczej też się dobrze nie wmieszamy w tłum.
- To jak na razie tylko twoje zdanie Taledzie, rób jak chcesz nikt Cię nie zmusza. - odparł Rudi na zaczepkę.
- Jak narazie nie mają wobec nas złych zamiarów, bo pewnie jeśli by mieli od razu by nas próbowali aresztować, pytanie tylko z jakim skutkiem, biorąc pod uwagę że mamy tak wspaniałych wojowników w drużynie, no i oczywiście druida i maga. Ja to tylko szpieg, dodatek do waszej wesołej drużyny, który tylko potrafi dobrze się ukryć.
- Nie doceniasz dobrego ukrycia. Wszystkie zwierzęta to robią. Od tego zależy dobre polowanie. - Warknął cicho druid i pacnął otwartą dłonią w stół dla podkreślenia słów. - Poczekamy na wieści od zguby, jeśli ktoś będzie chciał walczyć. Hmm tym razem sięgnę po cięższą broń niż moje ręce. - Wilk wyszczerzył się w uśmiechu.
Gryf podniósł brew po słowach Wilka. Był zdziwiony, że porównuje go do zwierzęcia.
- No wiesz, Wilku. Zwierzęta są różne. Tak jak i ludzie.- Powiedział coś oczywistego, ale dla niego miało to sens.
- Jak niby ma się ukryć krokodyl na śniegu? Co by nie robił i tak go zauważą. Są rzeczy, których się nie da zrobić. Jak będę łaził jak oprych jakiś po mieście to nie wspomnę, że mnie to uwłacza to jeszcze przyczepią się do mnie jak do zbójcy - oświadczył spokojnie Taled. - Jedyne rozwiązanie widzę, że ja mogę odciągać od was uwagę jeśli będzie taka konieczność. Do tego zapewne się nadam.
- Krokodyl na śniegu to nie problem. Wystarczy żeby zaczekał aż napada na niego trochę śniegu, albo zakopał się w puch, będzie wyglądał jak zwalony pień drzewa. To że zapadnie w letarg, z którego nie będzie mógł się obudzić, albo zamarznie to całkiem inna sprawa, bo sam byś musiał najpierw tego krokodyla wypuścić gdzieś, gdzie chociaż może spaść śnieg - odparł druid.
- Podsumujmy... - odezwał się Kaedwynn. - Khargar korzysta z uroków tutejszych dziewcząt, Laranowi plecki pod prysznicem szoruje właścicielka tego uroczego miejsca i pewnie na szorowaniu się nie skończy, a nasze urocze niewiasty robią się na boginie na tyłach zamtuza. Przy okazji jesteśmy otoczeni przez straże miejski, które na dodatek umieściły swoich szpiegów jakieś trzy stoliki dalej od nas… Czy tylko ja dostrzegam, że jesteśmy w głębokiej dupie? - zapytał już bardziej sam siebie niż pozostałych. - Pozostaje nam już chyba tylko czekanie… Przynajmniej możemy sobie umilić ten czas występem Bran - wypowiadając te słowa podążył tęsknym spojrzeniem w stronę drzwi, ponad którymi znajdował się wyrzeźbiony w skale symbol byka. - Czemu zawsze kobietom tyle to zajmuje? - rzucił pod nosem niezadowolony, po czym ze smutkiem zajrzał na osuszone dno swojego kufla.
 
Feniu jest offline