Powrót w środku nocy do karawanseraju po drugiej stronie miasta, okazał się być całkiem miłą przechadzką. Tylko jakoś humory nie dopisywały. Zahija ledwo się wlokła, korzystając z pomocy silniejszych kompanów. Mumamba szedł zasępiony, wrogim spojrzeniem co chwila omiatając postać Ianusa.
Wczesnym przedpołudniem, po pożywnym śniadaniu, wszyscy odziani w rusanamańskie stroje, tak aby nie rzucać się w oczy, gdyż już wcześniej dali się poznać w mieście Al'Geif z niezbyt dobrej strony, udali się do palarni Sauda ibn Anisa.
Lokal znajdował się w drugim rzędzie budynków, tuż za Placem Mówców, który w obecnej chwili był pusty, nie licząc siedzących w podcieniach kilku żebraków. Wnętrze palarni wypełniał dym, a na poduchach i sofach spoczywali klienci, trzymający w dłoniach cybuchy rurkami połączone z ozdobnymi sziszami stojącymi na podłodze. Czuć było mieszaninę aromatów tytoniu, haszyszu, egzotycznych ziół i innych, nieznanych substancji. Dym gryzł w oczy i wdzierał się do płuc. Enki zaczęła kaszleć, a Cedmonowi łzawiły oczy. Mimo to parli w głąb pomieszczenia, gdzie za kotarą utkaną z różnobarwnych, drewnianych koralików powinien rezydować właściciel.
Pomarszczony, bezzębny, ale o błyszczących, żywych oczach starzec, wychylił się z wnętrza swojej kanciapy, gdy awanturnicy znaleźli się tuż przed zasłoną. Przyłożył palce do czoła, ust i serca w geście pozdrowienia.
-
As'salamu alajkum. Czymże ubogi rab Saud może służyć szlachetnym gościom? - zapytał, kłaniając się raz po raz.
-
Piękna Munira oczekuje oblubieńca - odparła Zahija szeptem, który popłynął zza jej woalu. Saud spojrzał jej w oczy, ale zaraz spuścił wzrok.
-
Niechaj oblubienica zaczeka, a posłuszny jej woli Saud sprawdzi czy oblubieniec jest gotów - odpowiedział i wycofał się za zasłonę. Wrócił po kilku chwilach. Bacznie przyglądał się każdemu z gości. Zapraszającym gestem wskazał pobliską sofę. -
Usiądźcie i rozgośćcie się. Oblubieniec wkrótce nadejdzie...
Zaraz też postawił na ziemi piękną fajkę. Przyniósł węgielki i aromatyczny tytoń. Przygotował wszystko i podał Rusanamance cybuch.
-
Miłego czekania - powiedział i znów zniknął za swoimi koralikami.