Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2017, 21:19   #215
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Padre ruszył raźnym krokiem waląc do odbu biegnących ufoków. Krwawe strzępy poleciały na boki gdy pociski sięgnęły obu. Owain przydeptał jednemu łapę i roztrzaskał kolbą w łeb. Drugi skoczył z zębami, ale czwórka złapał go za dolną szczękę i zanim ten zdążył zacisnąć pysk oberwał mu żuchwę.
- Do kierowcy samochodu na drodze do Seres, widzimy twoje światła. Przejechanie Parchów przynosi pecha. Jesteśmy przy porzuconym samochodzie.

- Mówi porucznik Hollyard z Z1. Widzimy i słyszymy was. Nie stójcie na środku drogi to was nie rozjedziemy. - odezwała się słuchawka komunikatora męskim głosem. W międzyczasie podskakujące światła pojazdu zmieniły się w wyraźnie widoczną frontową sylwetkę rozpędzonej furgonetki jaka zmagała się z jazdą po podziurawionej lejami drodze. Była już jakieś pół setki metrów od samochodu przy którym Black 4 zmagał się z kolejnymi xenos. Black 0 miał do nich jeszcze kawałek dalej.
- Przejeżdżanie pieszych jest wbrew prawu. Może cię to zdziwi, ale przepisy drogowe były jedynymi, których nie złamałem - odparł Padre - nie jest ci głupio, że poucza cię Parch? Skoro nas widzisz to wiesz, że jesteśmy zajęci. Szukamy stopa na lotnisko.
Mówiąc to strzelił do bliższego ufoka...

- Skoro nas widzisz to wiesz, że się spieszymy. I nie robimy kursu na lotnisko. - głos w słuchawce nabrał cierpkich barw a pojazd już dojeżdżał do samochodu do którego Black 0 brakowało wciąż kilkadziesiąt kroków a Black 4 znowu utknął w walce z kolejnym xenos.
- Skoro wy nas widzicie, to widzicie że jesteśmy zdziebko zajęci. A do Seres nie macie się co spieszyć, posadziliśmy tam kapsułę pełną amunicji i reszty szajsu. Cokolwiek tam było poszło z dymem. No chyba, że szukacie ufoków, tych tam nie brakuje.

- Jedziemy na interwencję. Nie macie monopolu na te pokraki. - cierpko odpowiedział ten sam głos w słuchawce. Rozpędzony pojazd zbliżał się nieubłaganie, lawirując bystro między kolejnymi lejami jakie zryły nawierzchnię drogi i pobocza. Kierowca musiał być nie tylko niedzielnym kierowcą. W przeciwieństwie do obydwu Parchów którzy mogli obsługiwać pojazdów w dość ograniczonym zakresie albo zdać się na komputer pokładowy jeśli działał.

- Jak macie szybką robotę i wracacie potem na lotnisko, możemy wam pomóc w zamian za podwózkę - powiedział Padre.

- Nie mamy szybkiej roboty i nie wiem czy wracamy na lotnisko. - sapnął zirytowanym tonem facet po drugiej stronie komunikatora. Black 0 widział jak furgonetka zgrzytnęła resorami mijając jeden z lejów jakie zdewastowały drogę i resztę okolicy. Dwa xenos jakie właśnie wybiegły na drogę i brakowało im już ostatniego kawałka by doskoczyć do szarpiącego się z ich pobratymcami zwiadowcy, musiały ratować się gwałtownym odskokiem by uniknąć stratowania przez rozpędzony pojazd.

- Śpieszymy się ale możemy wam podać pomocną dłoń bystrzaki! I to z pozdrowieniami! - do rozmowy włączył się nowy głos. Z vana jaki minął właśnie samochód oderwał sie mały obiekt, odbił sie kilka razy od asfaltu i zaraz eksplodował za rufą odjeżdżającej furgonetki jaka minęła własnie też i Black 0. Widział dwie postacie w szoferce. Granat zaś pochłonął porzucony pojazd, Black 4, xenos z jakimi walczył, xenos jakie znowu ruszyły z leja by rozszarpać człowieka, xenos jakie wybiegły z dżungli i już pokonywały pobocze. Gdy chmura dymu opadła Owain opierał się ciężko o drzwi pojazdu a van oddalał się od nich zbliżając się do ogrodzenia Seres Lab. z jakich dwójka Parchów niedawno wybiegła.

Owain krwawiąc wskoczył za kółko i odpalił samochód. Zaskoczył od pierwszego razu. Padre w biegu skosił ufoka i wsiadł obok.
- Szybko na lotnisko, muszę zdążyć na samolot - rzucił.
- No nie wiem - odparł Owain - straszne korki dziś.

Black 4 odpalił pojazd. Ten zaś swojego kierowcę przywitał głosem komputera pokładowego. Standardowo witał go na pokładzie i życzył przyjemnej i bezpiecznej podróży. Meldował jednak o uszkodzeniach i systemach jakie nie działają niestety poprawnie które ani Black 4 ani Black 0 nic nie mówiły jak bardzo jest to poważne. Do tego komputer pokładowy meldował o wykrytych robotach na drodze widocznie nie mając w elektronicznej pamięci lejów po bombach. Osobówka jak należało się spodziewać po każdym cywilnym pojeździe pod kontrola automatów wycofała zgodnie z przepisami i nieśpiesznie ruszyła dalej przed siebie. Z powodu wykrytych robót drogowych pojazd jechał bezpieczną i dostosowaną do okoliczności prędkością nie mając szans w wyścigu ani z vanem jaki właśnie ich minął ani z szybkimi xenos którym leje po bombach przeszkadzały znacznie mniej niż kołowemu pojazdowi kierowanym przez komputer.

Parchy w samochodzie stanęły przed problemem. Mogli próbować odstrzelić komputer pokładowy czyli dezaktywować go podobnie jak wcześniej Black 2 zrobiła to przy uruchamianiu Parchobusu. Ale nie mieli jej umiejętności technicznych więc zbyt brutalne i nieumiejętne pozbycie się komputera ten mógł odczytać jako krytyczną awarię i unieruchomić pojazd na dobre. Gdyby zaś jednak udało się go jakoś wyłączyć no to trzeba by kierować nim analogowo, kierownicą i pedałami jak przed wiekami. Ale żaden z nich nie przeszedł kursu kierowcy zawodowego więc albo jechaliby bezpiecznie podobnie jak pod ręką komputera albo ryzykowaliby kraksę przy każdym bardziej niebezpiecznym manewrze. A zryta lejami droga na której non stop trzeba było slalomować była idealnym torem przeszkód. No i były ścigające xenos. Nic sobie nie robiły ani z tego, że dwunogie mięso zapuszkowało się w ruchomej puszcze ani z lejów ani ze śmiesznie powolnej prędkości ruszającej maszyny którą doganiały bez trudu.

Trzy najbliższe biegły po obu stronach pojazdu przymierzając się już by na niego wskoczyć. Jeden był jeszcze kilkadziesiąt metrów za tylnym zderzakiem pojazdu. Kolejny wybiegł z dżungli jakąś setkę metrów przed pojazdem. A pojazd zdawał się nabierać prędkości strasznie powoli.

Obaj równocześnie sięgnęli do medpacków Czwórki i obaj z rozmachem wbili je mu w uda.
- Dobra, czas na zajęcia na strzelnicy.
Padre zajął się prawą stroną, a czwórka lewą,
A bryka mknęła z prędkością gwarantująca brak mandatów nawet na policyjnej paradzie.
 
Mike jest offline