Kiedy Brian ruszył w kierunku drzwi, ochroniarz pokręcił głową, zwracając się ponownie w kierunku Jonesa:
- Zupełnie nie rozumiem tych jajogłowych. Masz pojęcie, o co mu chodziło? - Wzruszył ramionami. Najwyraźniej potraktował to pytanie jako retoryczne. - Jeśli chodzi o Thoma to naprawdę dziwne, że jeszcze go nie ma. - Chwycił za niewielkie urządzenie, którym tak usilnie próbował zainteresować go Liam i wciskając przycisk powiedział:
- Thom co z tobą? Zapomniałeś o lunchu?
Gdy zwolnił guzik najpierw przez kilka sekund panowała cisza, a potem odezwał się wyraźnie poirytowany głos:
- Też chciałbym wiedzieć gdzie on się podziewa. Zostawiłem go na pięć minut samego w dyspozytorni, bo musiałem pilnie skoczyć do kibla. Wyłączył kamery na poziomie -4 i zniknął. Zostawił tutaj krótkofalówkę.
- Jak to zniknął? - Tucker był wyraźnie zaskoczony. - Jak to wyłączył? Kevin, przecież on nie ma pojęcia o programowaniu.
- Nie wiem jak to zrobił. - Stwierdził ten sam głos co wcześniej. - Ale sporo namieszał w systemie. Niech ja go tylko dopadnę! Odechce mu się głupich kawałów!
- Daj spokój Kevin. Może to wcale nie Thom. - Wyraźnie próbował załagodzić sytuację Huckleberry.
- Niech mi się lepiej w najbliższym czasie nie pokazuje na oczy. Minie sporo czasu, zanim uporządkuję ten bajzel!
Rozmówca Tuckera wyłączył się, a ten przez chwile siedział bez ruchu najwyraźniej przetrawiając usłyszane rewelacje.
W tym momencie odezwała się Lily, a to sprawiło, że zamyślonemu ochroniarzowi wyraźnie opadła szczęka. Opadła było słabym słowem, ona dosłownie grzmotnęła o blat stołu, na którym opierał ręce:
- To ty potrafisz mówić?
Tymczasem ciało Lily zamarło, sparaliżowane czymś, co było tak bardzo sprzeczne z jej osobowością, że przebiło się nawet przez świadomość Agenta. Poczuł wewnętrzne napięcie, a potem lekki zawrót głowy i mdłości, które stawały się coraz silniejsze, kiedy obaj mężczyźni wpatrywali się w nią w milczeniu z wyraźną fascynacją, a wzrok jednego z nich przypominał psa spoglądającego na wyjątkowo apetyczną kość.
Anatolij czuł oszołomienie. Głos, który wypłynął spomiędzy różanych warg Lily, był niski, ciepły, lekko chropowaty, a jednocześnie rozkosznie otulał i rozgrzewał zmysły niczym kaszmirowy szal, ramiona spragnionej ciepła damy. To było zbyt wiele, dla jego cały czas podnieconego ciała...
***
Liam pierwszy opuścił pomieszczenie, do którego ich przeniosło i znalazł się na korytarzu, który patrząc z tej perspektywy, z jednej strony kończył się po kilkunastu metrach ścianą, z drugiej zakręcał prowadząc dalej w nieznanym kierunku. Chwilę później dołączył do niego Olll w ciele sprzątaczki. Rozejrzał się uważnie oceniając przestrzeń i zaczął po kolei wyjmować rzeczy z wózka, spoglądał przez sekundę, dwie na etykiety, po czym odkładał z powrotem. Już prawie skończył, gdy zza rogu wyłoniły się dwie młode, wyraźnie zaaferowane kobiety w białych kitlach, dokładnie takich samych jak ten, który nosiła Lily:
- Jak myślisz, co się dzieje z Dorothy? Zachowywała się jakby widziała nas po raz pierwszy. - Odezwała się pierwsza, wysoka, szczupła brunetka o włosach ostrzyżonych na zapałkę.
- Właśnie i zadawała takie dziwne pytania. Zupełnie nie rozumiem, po co jej informacje o Kreigu Newmanie. To straszny zarozumialec. - Powiedziała druga, niższa, nieco grubsza szatynka z włosami zwiniętymi w spiralne loczki i sięgającymi do ramion.
- A ja pierwsze słyszę, że interesują ją badania nad sztuczną inteligencją. - Weszła jej w słowo pierwsza.
W tym momencie obie zauważyły stojące przy wejściu do pomieszczenia socjalnego osoby:
- Dzień dobry pani Hoover – Brunetka uśmiechnęła się przyjaźnie do Alienor. - Dziękuję za sprzątnięcie mojego pokoju. Jest pani zdecydowanie najlepsza.
- Witaj Brian... – Spojrzenie szatynki, skierowane na programistę, było lekko zamglone, a na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec.
Ostatnio edytowane przez Eleanor : 21-10-2017 o 22:51.