Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2017, 01:51   #210
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Upadek Joakima - cześć pierwsza


Zimne spojrzenie jasnych oczu rudowłosej spoczywało na uśpionej twarzy Joakima. Poczuła ogromny chłód, który ogarnął jej ciało, zaskakująco nie był nieprzyjemny. Koił i uspokajał. Wyciszał ją. Wszystko było takie proste. Takie szare. Takie… Monotonne.
A krew?
Krew była piękna. Jej kolor, zapach i sposób w jaki płynęła, napełniał jej serce ciepłem. Ciepło i zimno mieszały się. Serce zabiło jej mocniej.
Sekundy, czy minuty minęły, nim przestała obserwować krople na swym palcu, a jej dłoń mocniej zacisnęła się na metalowym przedmiocie. Pochyliła się nad Joakimem i uśmiechnęła do niego nieswoim uśmiechem.
Był przystojny, mimo wieku. Może powinna uczynić go jeszcze przystojniejszym?
Uwiecznić go w tym stanie?
Joakim martwił się, że nie wróci do dawnej formy, może powinna zatrzymać dla niego czas w pamięci wszystkich?
Może powinna dać ulgę jego sercu, bowiem na pewno cierpiał po uwięzieniu duszy córki?
Tak, to wszystko było racjonalne.
A ona była sprawiedliwa.
Łaskawa.
Każdego traktowała tak samo.
W końcu śmierć nie szufladkowała nikogo.

Nie minęły dwa oddechy, jak ostre zakończenie korkociągu przedarło skórę w pobliżu szyi i obojczyka Dahla, a ona patrzyła jak z rany wyciekają strugi ciepłej krwi. Zabrudziły pościel, mężczyznę, jej dłoń. Palce jej zadrżały i puściła przedmiot, pozostawiając go wbitym.

Nie powinien był tyle pić!

Zbłąkana, zbulwersowana myśl przebiła się przez oschły spokój jej umysłu. Zignorowała ją. Do czasu…

***

Brodząc między balonami dotarła do komputera, który zwrócił jej uwagę skaczącymi po pulpicie światłami. Balony przewalały się pod jej nogami, kiedy przeszła bliżej i spokojnie zaczęła czytać. Ubrudziła klawiaturę i myszkę krwią Joakima, kiedy przeglądała kolejne maile z kompletną obojętnością.

Zbędne informacje.
Żadnej śmierci.

Alice uśmiechnęła się lekko do ekranu. Temu światu zdecydowanie przydałoby się więcej błogiego spokoju. Kobieta wyprostowała się i westchnęła.
Coś zatrzęsło się w jej klatce piersiowej. Miała wrażenie, że mieszka tam jakieś zwierzątko, które chciało wydostać się na zewnątrz.
Dziwne i zabawne uczucie.
A potem pojęła, że to nie za jej żebrami, a w jej umyśle coś się szarpie.
Coś krzyczy.
Coś żywego.
Co to?

Chciała sprawdzić co to, więc poszła do łazienki. W końcu nic nie może być lepszym zwierciadłem duszy, jak oczy. A swoje własne dostrzec można jedynie w lustrze.
Pierwsze i drugie uderzenie serca. Nic się nie stało.
Trzecie i czwarte, znowu to co wcześniej - coś się szarpnęło.
Piąte i szóste - dostrzegła kolor swoich oczu, włosów i skóry. Jej piękną twarz wykrzywił grymas - pierwsza oznaka braku równowagi.
Siódme i ósme - spojrzała w dół. Opierała dłonie o umywalkę. Dostrzegła, że całe są we krwi… To nie była jej krew.
Dziewiąte i dziesiąte - była Alice Harper.


- Nie… Błagam. Nie. Nie! - zaczęła mówić błyskawicznie śpiewaczka. Oczy zaszły jej łzami, kiedy wypadła z łazienki i dosłownie biegiem przedostała się przez salonik. Balony podskakiwały i podfruwywały za nią w górę, figlując z wywołanym przez jej ruch wiatrem. Alice pchnęła drzwi do sypialni, gdzie spał Joakim i otworzyła usta w niemym krzyku.
Była w szoku. Była przerażona. To co zobaczyła, było jednym z najbardziej groteskowych widoków, jakie miała okazję do tej pory zaobserwować. Pokręciła głowa, jakby chciała zanegowac to co widzi, ale nie pomagało. Tak jak mruganie… To była prawda, a nie fikcja. Ręce zaczęły jej drżeć.
Czy ona właśnie zabiła Joakima Dahla?!
Podbiegła do niego i weszła na łóżko, by znaleźć się nad nim. Przyłożyła palce do jego szyi z drugiej strony, by ocenić, czy miał puls… Coś wyczuła, ale bardzo słaby. Mężczyzna był nieco przekręcony, najwyraźniej ocknął się mimo upojenia alkoholem.
- Proszę…. Proszę, proszę, nie umieraj! - zawołała, jakby to miało powstrzymać krew i Joakima. Wypadła z pokoju ponownie, przedzierając się przez balony do jednej z toreb. Poszukała jakiejś luźnej koszuli. Musiała zatamować krwawienie. Nie była pielęgniarką, a w ciągu tej doby miała styczność z taką sytuacją już po raz drugi. Ledwo widziała przez załzawione oczy. Wróciła do mężczyzny z materiałem i obłożyła stabilnie korkociąg, robiąc bardzo prowizoryczną tamponadę. Obwiązała mu ostrożnie szyję, by stworzona przez nią konstrukcja nie obruszyła się i dysząc w panice, wróciła do głównego pomieszczenia. Rozejrzała się.
Co teraz?
Co teraz?!
Nie mogła wezwać pogotowia, to było wykluczone. W tej dokładnie chwili dostrzegła telefon Joakima na stoliku. Czyli jednak Jennifer go ze sobą nie zabrała! Dopadła do niego, jakby był studnią na pustyni. Szybko, drżącymi palcami przeszukała listę kontaktów.
Do kogo miała dzwonić?! Nie było wiele czasu…
Joakim potrzebował pomocy jak najszybciej. Zerknęła na ekran komputera ponownie. Dostrzegła maile i znajome nazwisko. Klikneła wiadomośc od Erica. No tak! Eric był tym medykiem… a przynajmniej znał się na tym! Spróbowała wyszukać jego nazwisko w liście. Kiedy je znalazła, natychmiast je wybrała, czekając na sygnał. Zagapiła się na stertę balonów na podłodze…

 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline