| Było potwornie ciemno i pusto. Ciemniej niż w nocy, tak jakby nagle ktoś wyłączył całe światło świata. Obejmowały ją znajome, ciepłe ramiona i niosły przez jakieś wilgotne, zimne miejsce. Nad głową słyszała dużo hałasów i głosy, ale oddzielone od niej, tak jakby były na piętrze. Głosy były znajome, słyszała je wcześniej w domu. Trzech mężczyzn.
- Znaleźliście ich?
- Chyba są pod zawaliskiem.
- Mam w dupie twoje chyba!
Głosy zagłuszyła znajoma melodyjka, do której po chwili dołączył dziecięcy głos. Jednak to nie był jej głos. Ona nie była już dzieckiem i nie była w tunelu, ale w karczmie. Gdy założyła gogle, zobaczyła siedzącą obok, na łóżku Laurę. Przyglądała się jej tymi swoimi przenikliwymi oczami, nucąc jej piosenkę.
- Ciocia wstała! - Ucieszyła się i odłożyła króliczka na bok. - Mama z ciocią, poszły na dół!
- Tom... - szepnęła wpierw widząc oczy małej, dopiero po chwili zdała sobie sprawę z pomyłki - Toooom się wyspała! - powiedziała, rozciągając się, czym uraziła swoje plecy
- A Ty mnie pilnujesz? - zapytała dziewczynkę, by skupić na czymś innym jej uwagę.
- Mam na imię Laura. - Dziewczynka uśmiechnęła się. - Ciocia poprosiła bym pilnowała czy “nie robisz głupot”, ciociu. Nie wiem, o co chodziło, ale pośpiewałam.
Blind prychnęła odruchowo.
- Pewnie chodziło o zdrapywanie strupów. Baaardzo swędzą. - powiedziała i w przypływie głupawki napadła dziewczynkę ocierając się o nią bokiem.
- Podrap mnie, mamo Lauro, podrap... - śmiała się.
- Mama mówi, że nie wolno drapać strupów. - Mała naburmuszyła się. Chwilę w pełnym skupieniu przyglądała się Scarlet, by w końcu uśmiechnąć się szeroko. Jej oczy tak bardzo upodobniły się do tych Toma, gdy wpada na jakiś pomysł. - Ale chyba mogę spróbować pomiędzy opatrunkami, dobrze?
I już starała się obejść system. Tak, była zdecydowanie jego dzieckiem. Ciekawe jakby Jednooki zareagował, gdyby dostrzegł te podobieństwa. Czy dałby szansę w ogóle dziewczynce je pokazać. Blind poczochrała małą po czole.
- Lepiej nie. Tak tylko sobie marudzę. - powiedziała i zaczęła się ubierać.
Mała odrobinę zmarkotniała i skupiła się na głaskaniu króliczka.
- Chciałam pomóc. - Laura pociągnęła nosem i spojrzała na Scarlet odrobinę błyszczącymi oczami.
- Starczy, że jesteś. Od razu mniej mnie boli. - przekonywała Blind, po czym usiadła przed Laurą. - Jak chcesz pomóc, możesz mi pozapinać mankiety, to nie będę musiała tak pleców napinać.
Dziewczynka szybko odłożyła króliczka i już w dużo lepszym nastroju zabrała się za pomoc. Robiła to z bardzo dużą wprawą jak na swój wiek.
- Ciocia mówiła, że zdobędą śniadanie. - Laura podniosła wzrok na Scarlet, kończąc pracę. - Jestem głodna, a ty ciociu?
- Jasne, zasługujemy na porządne śniadanie przed podróżą.
Mała przytaknęła i szybko zebrała swoje rzeczy. Gdy zeszły na dół bez trudu odnalazły swoje towarzyszki, siedzące przy zastawionym różnymi daniami stole. Roma i Morgana rozmawiały o czymś, a obok nich na podłodze stało kilka pakunków. Najwyraźniej kobiety postanowiły skorzystać z porannego czasu i zrobiły zakupy. Hanlon zobaczyła je jako pierwsza i pomachała do Blind. Laura zareagowała jak na sygnał i podbiegła do mamy wgramalając się jej na kolana.
- Pomogłam cioci wstać! - Cała zachwycona zabrała się za jedzenie swojej mamy. - Pomogłam też z zapięciem koszuli!
Morgana tylko poprawiła włosy małej, uśmiechając się. Natomiast na twarz Romy wypłynął złośliwy grymas.
Gdyby Blind nie miała gogli, pewnie zabiłaby ją wzrokiem. Co ta wiewióra jej insynuowała?!
- Plecy jeszcze trochę bolą - mruknęła jako wytłumaczenie - Młoda sama chciała się przydać.
Laura przytaknęła potwierdzając to wersję.
- Pewnie. - Odpowiedź Romy nie zdawała się mieć żadnego podtekstu, co innego jej figlarne spojrzenie. - Kupiłyśmy z Morganą kilka rzeczy, w tym prowiant i trochę sprzętu na drogę.
- Dobrze, więc zjemy i się zbieramy. Znów spotkamy się za miastem przy pierwszym skrzyżowaniu dróg - powiedziała.
- Chcesz wjeżdżać do ruin od zewnątrz? - Morgana się lekko zaniepokoiła.
- Fakt, to chyba bez sensu... a gdzie wydaje ci się, że powinniśmy zacząć szukać? Wiesz, ja miałam trzy lata, ledwo pamiętam okolice domu.
- Mniej więcej kojarzę gdzie było laboratorium, choć mogło odrobinę zarosnąć. Ale chciałabym jak najgłębiej wjechać od tej cywilizowanej strony.
- Mi zależy żebyśmy wyjechały z miasta osobno. Nie chcę was narażać, a i lepiej dla wszelkich obserwatorów. Gdzie w takim razie proponujesz się spotkać?
- Możemy zrobić tak, że wyjedziecie z nowego miasta i pojedziecie na północ. - Hanlon ściszyła głos tak, że siedząca po drugiej stronie stoły Scarlet ledwo ją słyszała. Wyjedziecie w najbliższą bramę. Jakiś czas temu, było tam nawet przejezdnie. My wyruszyłybyśmy stąd z lekkim opóźnieniem i wjechały tą bramą i odbiła w pierwszą aleję na północ. Spotkałybyśmy się na zachodnim rynku. Gdy byłam tam ostatnio jeszcze sięgała tam cywilizacja.
Blind zastanowiła się.
- Brzmi jak plan. Dobra, to tak zrobimy.
- O! A tak w ogóle kupiłam ci koszulę. - Roma uśmiechnęła się. - Za tą, którą zniszczyłaś wczoraj.
Scarlet podniosła na nią spojrzenie, bynajmniej nie okazując odrobiny radości.
- Coś wymyśliła? - zapytała krótko.
- Człowiek stara się być miły i oto ile z tego ma. - Roma udała naburmuszoną. - Nie martw się Morgana pomogła mi wybrać.
- Długo się znacie, prawda? - Hanlon uśmiechnęła się. Chyba Ruda dała jej znać jaka będzie reakcja.
- Trochę... - przyznała Blind, po czym dodała - To ona sprowadziła mnie na złą drogę.
- Na złej drodze to ty jesteś chyba od urodzenia, - Roma prychnęła i sięgnęła po jeden z pakunków i wyciągnęła go w stronę Scarlet. - ja się tylko podpięłam. Masz, marudo.
Nienawykła do otrzymywania od rudej prezentów, Blind przyjęła pakunek i ostrożnie, jakby miał zaraz wybuchnąć jej w rękach, rozpakowała go. To co miała w dłoniach, rzeczywiście, przy bardzo bujnej wyobraźni mogło być koszulą.
- Myślałam o innym kolorze. - Morgana uśmiechnęła się do Scarlet. - Ale Roma powiedziała, że lubisz czarny.
Wybór zdziwił łowczynię, która preferowała ubrania krojone raczej “po męsku”, ale nie mogła powiedzieć, że ciuch jej się nie podoba. Wręcz przeciwnie...
- Em... serio widzicie mnie w tym? - przyglądała się uważnie tkaninie.
- Inaczej byśmy tego nie kupiły. - Alchemiczka roześmiała się.
- Najlepiej bez czegokolwiek do tego. - Roma uśmiechnęła się szeroko. - Ewentualnie jakiejś fajne majtki. Już żałuję, że nie kupiłyśmy tamtych. - Spojrzała na Morganę porozumiewawczo.
- Miałyśmy nie szaleć z wydatkami. - Hanlon odpowiedziała uśmiechem. - Powinnyśmy ruszać.
- Pytałam o konika Donovana. Podobno da sie go tutaj zostawić. - Ruda dopiła stojącą przed nią kawę.
Blind spojrzała na nią ponad prezentem.
- To mam to załatwiać czy się przebierać żebyście mogły pogapić się na mnie?
Morgana i Roma spojrzały na siebie i chyba najgorsze było to, że naprawdę się zastanawiały.
- Ale ciocia już jest ubrana. - Laura przerwała przedłużającą się ciszę. - Pomogłam i jest ładnie.
Najgorsze jednak, że kiedy mała patrzyła na nią, Scarlet zastanawiała się jak jej ojciec zareagowałby na tę koszulę. Po prawdzie nigdy nie rozpieszczała Toma widokiem siebie w seksownej bieliźnie czy ubraniach, podkreślając tym, że nie zależy jej na celowym adorowaniu go. Raz tylko, gdy świętowali nowy rok ubrała sukienkę z krótkim przodem. Zrobiła to jednak tylko raz, bo Jednooki w amoku podniecenia podarł nie tylko ją, ale także bieliznę. Sama Blind zaś miała do niego pretensje, że pręgi po więzach na jej nadgarstkach były widoczne jeszcze tydzień po Nowym Roku.
- Em... - próbowała wrócić na poprzednie tory swoich myśli - To ja pójdę... załatwić... z tym koniem... - powiedziała nieobecnym tonem, lecz nie ruszyła się, wciąż wpatrzona w koszulę.
Skupiona na tkaninie, nie mogła zobaczyć uśmiechu Romy, ale usłyszała go w jej głosie.
- Jeśli tak ci się podoba, możemy zacząć od spakowania rzeczy w pokoju, a ty będziesz mogła ją przymierzyć.
- Choć pewnie lepszy efekt będzie gdy już zdejmiemy z ciebie te bandaże. - Morgana przyglądała się jej uważnie, po chwili sięgnęła jednak po papierosa, zdejmując małą ze swoich kolan. Laura momentalnie przemieściła się do Scarlet i oparła o jej uda, świdrując ją wzrokiem. Pozornie niewinny dotyk, sprawił że Blind przeszedł dreszcz.
- Cioci jest ładnie także w tej koszuli. - Powiedziała z przekonaniem, na jakie stać mogło być tylko dziecko.
Blind pogłaskała ją po głowie, nie patrząc jednak w twarz małej, by nie zawiesić się znów na jej oczach.
- No i tej doradczyni słucham. Przebieranki mogą poczekać.
- Dobra, to my idziemy na górę podzielić bagaże. - Roma podniosła się od stołu.
- Laura musisz spakować swoje rzeczy. - Morgana także wstała, podnosząc kilka pakunków.
Ruda chwyciła kilka rzeczy i podeszła do Scarlet.
- Zajmiesz się tym koniem i dołączysz do nas na górze? - Lekko dotknęła jedną z paczek ramienia Blind by ją wybudzić. A skinęła głową i podeszła do najbliższej posługiwaczki zapytać gdzie znajdzie właściciela.
Właściciela lokalu znalazła chwile później. Wydawał polecenia ludziom na tyłach lokalu. Był to grubszy mężczyzna w wieku zbliżonym do Donovana. Mimo protezy nogi musiał się opierać na lasce.
Aubrey po chwili rozmowy wskazał jej boks, w którym stał kon innego podróżnika i w którym mogła zostawić swoją klacz. Kwota z uwagi na “wspólną miejscówkę” nie była wygórowana. Nie wyglądało na to jakby w karczmie było jakiekolwiek inne miejsce by umieścić w nim konika, więc od Scarlet zależało czy warunki jej odpowiadają.
Sprawdziła jak zwierzęta się dogadują, a gdy nie było z tym źle, zgodziła się zapłacić połowę kwotu od razu. Drugą miała zapłacić przy odbiorze kobyłki w ciągu tygodnia. |