Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2017, 14:58   #21
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
IX. Jarmark i zakupy



Zazwyczaj Alicja pamiętała swe sny jak przez mgłę, ale tym razem obudziła się zarumieniona po czubki uszu. Książę i Księżna i to co robili… Czy ten sen coś znaczył? Nie miała ciotki, ani sama ciotką nie była (choć to zapewne była już tylko kwestia czasu nim Lizzie zajdzie w ciążę), sen nie miał zatem chyba przełożenia na rzeczywistość. Skąd zatem takie fantazje?
Leżała w swoim łóżku, wpatrując się w szarugę za oknem. Musiało być bardzo wcześnie.
Najgorsze było to, że potrafiła sobie przypomnieć nie tylko treść snu, ale także jego szczegóły - fakturę gorsetu Księżnej, dotyk jej piersi, brodawek, głos Księcia, smak jego ciała pod językiem.
Dziewczyna odruchowo przykryła się kołdrą, jakby to mogło odgrodzić ją od sennych wizji. Ciepła pościel nie mogła jednak chronić jej wiecznie. Trzeba było przecież wstać, umyć się i zejść na śniadanie. A potem zająć się czymś, żeby nie myśleć o… o tamtym.

Atmosfera na śniadaniu była cokolwiek chłodna. Lorina miała w stosunku do córki wyraźnie ambiwalentne odczucia. Z jednej strony wciąż była na nią zła za to, że pracowała w biurze ojca i narażała swoje dobre imię. Z drugiej strony, cieszyła się z tego, że Alicja miała cichego adoratora. Ktoś, kogo stać na anonimowe wysyłanie bukietów kwiatów ma bowiem zadatki na bycie dobrą partią. Ojciec unikał wzroku swej żony, jak miał w zwyczaju po tym gdy się kłócili. Dziewczyna zastanawiała się, kto postawił na swoim. Tata był taki dumny z pomocy, którą mu udzieliła i Alicja nie miałaby nic przeciwko temu, by jeszcze kiedyś wspomóc go w księgowości. Było to z pewnością ciekawsze niż lekcje pani Proppery. Ale matka bardzo przejmowała się konwenansami i naprawdę była gotowa zakazać czegoś takiego swojej córce. Młoda Liddellówna bała się jednak o to zapytać, woląc już żyć w niepewności.

Po śniadaniu Alicja miała okazję pobyć trochę sama, dzięki czemu mogła pomyśleć na co też wyda zarobione pieniądze. Jakąś książkę, bibelocik, sukienkę? Och, albo nowe farby! Kolejna alternatywa pojawiła się nieoczekiwanie. To służąca Berta, w trakcie porządków, zagadnęła Alicję.
- Czy wybiera się panienka na jarmark? Mają go zorganizować w sobotę, w Enfield. I mają być karuzele i kramy i artyści - trajkotała podekscytowana.
Błyski w oczach Alicji odpowiedziały nim dziewczyna otworzyła usta. Wreszcie jakieś zerwanie z nudą, z codziennością! A na dodatek miała własne pieniądze, by z tych atrakcji korzystać i nie musieć wszystkiego tłumaczyć matce, by ta zgodziła się ją puścić.
- Och, bardzo bym chciała! - powiedziała, ciesząc się jak dziecko. Tylko, że na taki festyn nie mogła pójść sama. Musiałaby kogoś zaprosić. Kogoś ze służby? Berta na pewno by poszła, ale czy chciała z nią spędzić popołudnie? Z ojcem, matką? O, a może z siostrą? Po chwili namysłu zdecydowała się na służącą, wszak może uda jej się z dziewczyną dogadać. Jednej i drugiej na pewno czas w pojedynkę się marzył bardziej niż wspólne zwiedzanie.
Wystarczyła krótka rozmowa, by Berta z wielkim entuzjazmem wyraziła zgodę. Była to dla niej okazja, by spotkać się z Willem, stajennym, którego Alicja kiedyś przyłapała na schadzce. Znacznie większym kłopotem było namówienie matki. Niemniej wycieczki na jarmarki odpowiadały pannie z dobrego domu w znacznie większym stopniu niż chodzenie do pracy, dlatego Lorina niechętnie, ale jednak wyraziła zgodę. Ojciec przyklasnął temu pomysłowi i życzył córce dobrej zabawy. Zupełnie nieświadomie uszczęśliwił też swoją służącą, polecając Willowi zawieźć w sobotę swoją córkę i jej przyzwoitkę do Enfield.


Sobotniego poranka Alicja nie umiała wprost ukryć podekscytowania. Czekały na nią karuzele, strzelnice z nagrodami, pokazy żonglerki i kto wie co jeszcze? Śniadanie wprost wchłonęła, nie chcąc stracić ani jednej chwili ze swojej wycieczki.
Na podjeździe spotkała Bertę, której prawie nie rozpoznała. Starsza dziewczyna ubrana była odświętnie, uczesane włosy skryte miała pod tanim, ale ładnym kapelusikiem, a policzki pokryła sobie różem. Jak zupełnie inna osoba. Czekający z dorożką Will ubrany za to był tak jak zawsze i panna Liddell nie mogła sobie wyobrazić jak na tak świąteczną okazję można się wybrać ubranym tak powszednio.
W drodze przyzwoitka i woźnica z trudem udawali wzajemną obojętność. Konwenanse obowiązywały wszystkich, a Alicja nie znała się z Bertą tak dobrze, by ta czuła się przy niej swobodnie. Czuła jednak, że nie trzeba jej będzie długo namawiać by oddaliła się gdzieś ze swoim... cóż, kochankiem.

Jarmark w Enfield od razu zrobił na Alicji ogromne wrażenie. Kolorowe karuzele, namioty, nawet jakaś wieża! I to wszystko tętniło życiem i muzyką i zabawą. Wszędzie był tłumy roześmianych ludzi. Czekając na ten dzień dawno już zapomniała o krępującym śnie, a to co widziała, było lepsze niż jakieś fantazje.


Tylko czy wypadało tak od razu rozejść się z Bertą? A gdyby w ciżbie był ktoś znajomy? Może najpierw trzeba było trochę pochodzić we dwie dla pozorów?
 
Zapatashura jest offline