Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2017, 01:02   #217
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Dwie minuty i zrobiło się rzewnie, romantycznie jak w mordę strzelił. Brakowało tylko ekipy meksykańskich mariachi, przegrywających na gitarach i śpiewających ballady o tej całej durnej miłości. Że ona go chce, on chce ją, a dookoła latają worki z hajsami, sombrera i butle prawilnej sangrii.
- Mieerda - Diaz na widok witających się po długiej rozłące psich pomiotów, aż zebrało się na pawia od tego nadmiaru słodyczy. Stała obok Wujaszka, ostatniego bastionu normalności w tym nagłym melodramacie, burcząc pod nosem i jojcząc na ich los - Och Sara! Och Karl! Por tu puta madre… zaraz jebnę bełta - marudziła po hiszpańsku, parodiując przy okrzykach słodki jak worek cukru głos. Westchnęła zbolała i zdruzgotana - Weź coś powiedz Wujaszku, no… przynajmniej chyba ta ruda puta przestanie się tak trząść i wreszcie pójdziemy jebnąć stację krzyżową. Ile ci zostało granatów i ammo? A prochy? - zadała serię kontrolnych pytań.

- Mam jeszcze. Ale z czasem gorzej. - odpowiedział Black 7 też przerywając oglądanie kiślujących scenek i ruszył w stronę jedynego środka transportu na moście. Siłowniki zabrzęczały a mostem niosło się echo kroków ciężkiego pancerza wspomaganego. Hektor stanął przy bocznych drzwiach furgonetki i rozsunął drzwi na bok.

- Z czasem to jest chujnia na resorach… czarno to widzę - burknęła do olbrzyma, przechodząc mu pod ramieniem i sadzając dupę na progu - Jak my się w to wjebaliśmy, que? Chcesz żarła? - wyciągnęła z przywieszek dwie tubki karmelowego mleka kondensowanego i jedną łaskawie podała Wujaszkowi - Ostatni posiłek skazańca, cabrón. Tego nam żadne jebane prawo nie może odmówić. Jak się z tego wyślizgamy i znajdziemy Majstra to go wydymam aż nie będzie mógł chodzić - mruknęła, odkręcając korek - Zostaliśmy my, gdzieś tam Połyk i Tatusiek. Pogodynek nadal siedzi w bunkrze, a Harcereczka szwenda się po lotnisku. Trzy grupy, trzydziestu pendejo… zostaliśmy tylko my - pokręciła głową i przyssała się do tubki. Może nie była dobra z matmy, ale rachunek ostatnich godzin wyglądał bardziej niż chujowo.

Ortega jak go nazwano przy urodzeniu, Black 7 jak go ochrzczono przy wybudzeniu w tym układzie na pokładzie statku więziennego lub Wujaszek jak go nazywała Chelsey otworzył szybę swojego lustrzanego hełmu by przyjąć poczęstunek od drobniejszej Latynoski.
- A ta twoja dupa? Jak będziesz dymać tego latającego to przed, po czy w trakcie tej blondi? - zapytał Hektor dosysając się do tubki ze słodyczami. W zamian otworzył jakiś zakamarek swojego oporządzenia i wyciągnął ku Chelsey butelkę z promilami. Pozostali chyba już zorientowali się, że dobrze by było się zbierać ale jeszcze nie dotarli do wozu.

- A może na raz? - Black 2 zadumała się z przyjemnością nad podobną konfiguracją. Przyjęła flachę, pociągnęła zdrowo i oddała Wujaszkowi - I kto powiedział że tylko raz? Najpierw można sprawdzić tego żołnierzyka. Żeby w razie czego nie marnować potem na niego czasu i siły jak już moja dupa wjedzie na stół - nawijała z nagłą werwą, widząc już przed oczami podobny układ - Potem można go wziąć na dwie… a jeszcze przecież trzeba tobie usiąść na kolankach! Przecież jesteśmy jedna familia, si? No to się nie zostawiamy - oparła się z premedytacją o pancernego Latynosa, obejmując go jednym ramieniem - I razem się bawimy, rozpierdalamy, palimy i prujemy gnidy. No to i razem się ruchamy. Claró que si. Tych lambadziarzy też zgarniemy. I Harcereczkę i Latarenkę. Zrobimy sobie porządną fiestę, tylko trzeba wódę i koks jeszcze skołować… si, trzeba - pokiwała z namaszczeniem głową i zaraz spoważniała - A co taki kochany chico tu robi z tym gównem na szyi? Za co się do ciebie przyjebali… no oprócz niewinności, bo to wiadomo.

Black 7 zmrużył oczy jakby sobie próbował wyobrazić tą scenę. Po chwili z aprobatą zaczął kiwać głową na znak, że taka wizja mu się podoba. Łyknął kolejny łyk słodkiego likieru z tubki i wziął butelkę razem z Diaz i posadził sobie na kolanach tak, że teraz siedziała bokiem do niego. Sam wziął butelkę która w jego pancernych łapach wydawała się malutka jak jakaś zabawka z dekoracji dla dzieci i pociągnął z niej łyk. Odstawił szkło od spragnionych warg i znów pokiwał głową. Ale nagle przestał kiwać głową i znów zmrużył oczy jakby jednak dostrzegł jakiś niepasujący detal.
- Ale ja jestem duży. Ja by wolał byście mnie wzięły we dwie. Znaczy ja was. Ta twój blond kociak jest całkiem niczego sobie. - nagle urwał i rozszerzył oczy jakby sobie o czymś przypomniał. - A masz te karty od niej? Dasz mi jedną? - zapytał gdy przypomniał sobie widać o specjalnej edycji kart z Amandą w roli głównej jakie podarowała Chelsey w klubie.

Diaz wyłuskała spod pancerza talię kart i pomachala nią tryumfalnie, machając nogami na wujaszkowym kolanie. Co prawda jednym i się akurat nie jebali, ale i tak było fajnie!
- No jasne że dam, dla ciebie wszystko - zaniuniała, wręczając mu jeden obrazek z odciśniętymi ustami. Patrzyła na pozostałe na których prężył się Promyczek i zrobiło się jej nagle zimno i w chuj źle. Złapała więc pancerne ramie i przerzuciła sobie przez plecy - No bo duży chico jesteś to i dużo ci potrzeba… to najpierw tego żołnierzyka, a potem my dwie na ciebie jak tamten będzie łapał oddech… a potem już rodzinnie. - wyszczerzyła się, wracając do przyjemnych wizji.

Ortega chyba wyczuł nastrój drugiego Parcha i Latynosa bo gdy ta nawinęła sobie jego ramię on przycisnął ją do siebie trochę w poufałym a trochę opiekuńczym geście. Przytrzymał ją tak chwilę w milczeniu nim się odezwał na to co mówiła koleżanka z karnego zespołu.
- Lubi cię. Widziałaś to co ta cizia z kamerą nagrała? Lubi cię. Było widać. - powiedział spokojnie swoim syntetycznym głosem Hektor trzymając podarowaną kartę z wizerunkiem smukłej blondynki. Ale zaraz też wrócił do weselszych tematów. - A jak wy będziecie najpierw obrabiać tego żołnierzyka to co ja mam w tym czasie robić? - zapytał jakby sobie znów wyimaginował tą scenkę i zastanawiał się kto, z kim i w jakiej kolejności.

- Możemy ci zrobić przedstawienie - odpowiedziała po dłuższej zadumie. Wujaszek był taki kochany… mógł jej nawet podpierdalać cele spod lufy, i tak go uwielbiała. Bujała mu się na kolanach i roztaczała piękną wizję - Usiądziesz sobie w loży dla vipów i dostaniesz bajeczkę w hd i kolorze, a jak z nim skończymy to się przeniesiemy do ciebie… albo ja go wykończę, a Promyczek ci jebnie masaż… no wiem, że mnie lubi. Też ją lubię. W końcu moja dupa, si? I to najprawilniejsza na dzielni - wypięła z dumą pierś, po czym pierś ta jej opadła - W chuj szkoda że jej tu nie ma.

- Może lepiej? - zaproponował Latynos w pancerzu wspomaganym. Skończył chyba tubkę bo zmiął ją i cisnął ją o blachy pojazdu. Wskazał jednak przez rozsunięte, boczne drzwi na widoczne sylwetki żołnierzy. Teraz było względnie spokojnie. Ale przed paroma minutami, tam we wraku było ostro. Nawet dla uzbrojonych, opancerzonych i wyszkolonych trepów czy skazańców. - Ten doktorek jest jeszcze w tej dziupli nie? Jak tak ją chcesz tutaj może pogadaj z nim by ją przywiózł jakoś? I tak musi dojechać na lotnisko. Albo mu łeb urwie. - powiedział Hektor i oparł się wygodniej o burtę wozu przez co dla siedzącej mu na kolanach dziewczynie zrobiło się więcej miejsca. Przechylił butelkę łykając kolejne dawki alkoholu. - No albo nie wiem. Bo albo ktoś mógłby ją przywieźć albo jakoś tam trzeba by po nią pojechać. Ale trochę jej chyba szkoda na te kły i pazury. Ale właściwie tymi swoimi rączkami i resztą tak macha, że faktycznie warto by ją mieć tutaj jeszcze raz. - Wujaszek stwierdził filozoficznie i gapiąc się w sufit furgonetki nad sobą.
- A z dupami niekoniecznie, że jak twoja dupa to cię lubi. Twoja dupa to coś co posuwasz a lubi to lubi inna rzecz w ogóle. - zauważył równie filozoficznie, podając butelkę koleżance. - A show dla vipów brzmi fajnie. Ale fajniej jak bym na poczekaniu wiesz, miał czym zająć ręce jak będziecie obrabiać tego żołnierzyka. - Wujaszek wolną ręką zrobił gest jakby kręcił jakąś niewidzialną gałką albo sprawdzał jak elastyczna jest niewidzialna piłeczka.

- Si... racja - mruknęła przepijając ponurą myśl i aż jej się smutno zrobiło - Lepiej że jej tu nie było, nie pobrudziła się przynajmniej, bo gdzie taka dupa by brudna chodziła... albo martwa. To już nie byłoby zabawne - pokręciła głową, oddając szkło - Widzisz Wujaszku jaki ty mądry jesteś? Jak odwalimy ostatni meldunek pogadam z Pogodynkiem. Niech ją zabierze ze sobą. Może nawet się uda wynaleźć transport... ale na razie kończymy to i bierzemy się za robotę... mierda, myślisz że się tu przelecą przy ludziach? - zainteresowała się nagle ich splugawionym przez mundur kaktusem i Latarenką. Zebrało się im na tańce godowe, nie trwały one jednak długo.
- Promyczek, ty, Majster, ja... poradzimy sobie. Duzi jesteśmy - uśmiechnęła się do olbrzyma - I zawsze w razie czego zostaje Połyk.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline