Wędrówka w kierunku pałacu nie zmieniła opinii Wilka na temat miast. To mogło być większe, wspanialsze i potężniejsze niż inne, ale koniec końców nadal było tylko niczym kopiec mrówek. Znalazł się nawet rzadko spotykany rodzaj, biorący swoich pobratymców w niewolę i polegający na ich sile roboczej. Mimo to, ludzie uważali się za lepszych od zwykłych zwierząt czy bestii. Uśmiech rozbawienia, zmieszany z odrobiną pogardy przemknął przez usta druida.
Przemierzał ulice stolicy, odmierzając swoje kroki mocnymi stuknięciami laski o ziemię, aż w końcu dotarli do pałacu, gdzie stuknięcia rozbrzmiewały jeszcze donośniej na kamieniu posadzek. Przepych w tym miejscu był dla Wilka niemalże odrażający. Głównie chodziło o złote wrota, które mogły swobodnie zranić nawet jego zmiennokształtną fizjonomię. Co więcej, Zorena wspominała, że faraon ma na swoich usługach najpotężniejszych magów w okolicy. Wreszcie dotarli do złotolicego. Zastanawiał się, czy miało to związek z tym, że niektórzy ludzie, nazywali kłamców złotoustymi. Jego córka miała kłamstwo we krwi, mogła nauczyć się to robić w pałacowym otoczeniu, lub odziedziczyć po ojcu. Zastanawiał się, która wersja jest prawdziwa, ale już wkrótce skoncentrował się na słowach faraona.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |