Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-10-2017, 10:22   #31
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
To, że Ranefer zgodziła się zostać jego przewodniczką, zaskoczyło Larana, lecz było to uczucie z dziedziny bardzo przyjemnych.
Oczywiście gdyby właścicielka Ramion ograniczyła się do słownego opisania drogi do wspomnianych kabin, albo zleciła pokazanie drogi jednej ze swych pracownic, Laran nic nie mógłby na to powiedzieć (prócz krótkiego 'dziękuję' - w tym pierwszym przypadku - lub nieco dłuższego 'a nie zechciałabyś osobiście...?' - w razie zaproponowania usług jakiejś służącej).
Nie dało się ukryć - jeśli chodziło o towarzystwo, to Laranowi trafiło się to, co najlepsze. Nie bardzo co prawda wiedział, jakiemu trafowi zawdzięcza ten zaszczyt - swym dobrym manierom, uśmiechowi fortuny, zrządzeniu losu - ale niewiele go to obchodziło. Głupcem by był, gdyby nie skorzystał z propozycji, nawet gdyby kryła się za tym zwykła uprzejmość lub chęć złapania paru chwil oddechu.
Ranefer poleciła jednej z dziewczyn pilnować interesu, po czym powiodła Larana przez kręcący się po sali tłum. I trudno było nie zauważyć, że znaczna część mężczyzn obdarzała maga pełnymi zazdrości spojrzeniami. Bez podstaw, przynajmniej w tym jeszcze momencie, a sądząc po tym, jak Ranefer traktowała tych, co zabiegali o jej wdzięki, wspólna wyprawa do prywatnej łaźni mogła się zakończyć przed drzwiami, czy raczej przed zasłonką, owe drzwi zastępującą.

Ściany korytarza, prowadzącego do indywidualnych kabin, ozdobione były kolorowymi freskami, przedstawiającymi kobiety i mężczyzn w wodzie i zajmujących się nie tylko myciem sobie pleców. Odgłosy dochodzące zza niektórych zasłonek świadczyły o tym, że przynajmniej część osób czerpała natchnienie ze wspomnianych malunków. No i była też para, co zajęta sobą o zasłonkach całkiem zapomniała.
Ranefer nie zwracała uwagi ani na sceny, ani na odgłosy, dość obojętnie mijając jedno i drugie. Po parunastu krokach zatrzymali się przed wejściem do jednej z kabin.

Słowo 'kabina' zdecydowanie nie mówiło wszystkiego o tym miejscu. Wykładane kolorowymi kafelkami pomieszczenie bez trudu pomieściłoby pół tuzina osób. Na stojącej pod ścianą ławie leżało kilka poskładanych, różnokolorowych płacht materiału, zapewne ręczników, obok stało kilka flakonów i pudełek, zawierających - jak przynajmniej sądził Laran - mydła, olejki czy substancje zapachowe. Stojący w samym rogu pomieszczenia stojak zachęcał do powieszenia na nim odzieży. Dwie znajdujące się na jednej ze ścian dźwignie ozdobione były znaczkami, których znaczenia Laran nie potrafił pojąć.

- Rozgość się - powiedziała Ranefer, szerokim gestem obejmując całe pomieszczenie. - Czym chata bogata - dodała z uśmiechem.
- Może - Laran zerknął na dziewczynę - razem ze mną skorzystasz z dobrodziejstw płynącej z sufitu wody?

W gruncie rzeczy Laran miałby mnóstwo pytań na temat Nithii i Tarthis, faraona i Zoreny, szarych elfów, handlarzy, w tym i takich, co broń kupują, strojów i obyczajów nithijskich, samej Ranefer. Parę setek pytań by się zebrało i wszystkie się ulotniły, gdy dziewczyna zrzuciła z siebie część odzienia. A gdy za tą częścią poszła kolejna, rzeczą jasną się stało, że właśnie znalazł się znacznie przyjemniejszy sposób spędzania czasu we dwoje niż tylko i wyłącznie rozmowa.

* * *

Tak jakoś wyszło, że nie ograniczyli się tylko do mycia pleców i nim wyszli spod prysznica minęło dużo więcej czasu, niż zajmuje zmycie z siebie kurzu po podróży.
A potem musieli się jeszcze nawzajem wytrzeć, co ponownie doprowadziło do zachowań, które śmiało mogłyby zostać uwiecznione na kolejnej płaskorzeźbie.
Na szczęście nikt im nie przeszkadzał. Najwyraźniej lokal mógł się obyć bez bacznego oka właścicielki - przynajmniej przez jakiś czas, bo Laran był pewien, że co najmniej połowa personelu wie, czym (i z kim) zajmuje się Ranefer, a druga połowa dowie się o tym, gdy tylko zjawi się w pracy.
Nie, żeby się tym przejął - przynajmniej dopóki jakiś zazdrośnik nie rzuci mu się do gardła.

- Czy mogłabyś zrobić sobie trochę wolnego? - spytał, gdy odsuwali zasłonkę. Oczywiście już ubrani. - Chętnie obejrzałbym kawałek miasta w twoim towarzystwie.

Propozycja miała sugerować, że Laranowi nie o uprawianie miłości chodziło (a przynajmniej nie tylko), a równocześnie dawało szanse dziewczynie na przekierowanie znajomości na bardziej oficjalne tory.
 
Kerm jest offline  
Stary 20-10-2017, 10:58   #32
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gryf podczas uzupełnianiem sił dobrym winem podczas rozmowy kompanii poczuł potrzebę, już podczas lotu mu doskwierała. Wstał od stołu przepraszając niewiasty i towarzyszy i skierował swoje kroki do... No właśnie nie wiedział gdzie.
Westchnął i podszedł do gospodyni stojącej za barem i nalewającej wina do kilku kubków.
- Wybaczcie Pani.- Zwrócił się do kobiety, która obdarzyła go ciepłym i uroczym uśmiechem i patrzyła z wyczekiwaniem na pytanie.
- Gdzie można odejść na stronę?- Zapytał a kobieta lekko przymrużyła oczy by po chwili zrozumieć o co chodzi mężczyźnie.
- Pójdziesz tędy i skręcisz w prawo. Schodami w dół i będziesz na miejscu.- Wyjaśniła szybko i przejrzyście rycerzowi drogę. Ten skinął głową na znak, że zrozumiał.
- Dziękuję.- I ruszył we wskazanym kierunku.

Ludzie patrzyli na niego dziwnie. W końcu wyróżniał się prawie wszystkim w tym miejscu. Był blondynem o niebieskich oczach i jasnej karnacji. Tu to raczej niespotykane było. Drugą rzeczą wyróżniającą Taleda był jego rozmiar. Był jak rosły tur z szerokimi barkami i wzrostem przewyższając prawie wszystkich o co najmniej głowę. Do tego jego strój, a raczej zbroja błyszcząca się w świetle kaganków i ze złotymi elementami przedstawiającymi gryfy.
Klientela tego przybytku, jak nazwał to miejsce rycerz, ustępowała mu drogi i tylko uciszali się by mu się przyjrzeć.
Gdy doszedł do skrętu na jego drodze stanęła młoda smukła dziewka mało co zakrywająca swoje ciało czarnym suknem.


- potrzebujesz pomocy złotowłosy?- Spojrzała na Taleda zmysłowo i przystawiła zgrabny palec wskazujący do ust rozchylając lekko karmazynowe, pełne wargi.
- Wybaczy mi Panna, ale dziękuję.- odpowiedział rycerz na chwilę się zatrzymujący by nie stratować kobiety.
- Chyba jednak w głębi duszy pragniesz pomocy- Oświadczyła bezceremonialnie i zwinnie przysunęła się do Taleda jedną dłoń kładąc mu na lewym policzku by zbliżyć swoją twarz do jego ucha.
- Nooo. Nie daj się prosić ogierze.- Wyszeptała mrucząc. Taled poczuł paznokcie kobiety delikatnie jadące po jego policzku ku szyi a ciepły oddech a następnie język muskały jego prawe ucho. Gryf poczuł też wsuwającą się między jego nogi jej nagą, hebanową, długą i zgrabną nóżkę.
Mężczyzna chciał się wycofać i odsunąć kobietę lecz ta tak przykleiła się do niego, że nawet nie zauważył jak był plecami do ściany stojący. Oparł się o nią i starał ją delikatnie odsunąć.
- Pani. Jest Pani jak pustynna różą. Piękna i burząca krew przy zbliżeniu, ale muszę podziękować.- Starał się nieudolnie oddzielić od dziewki.
- Mam wybrankę serca i dotrzymać ślubów zamierzam.- Mówił dalej, ale tajemnicza niewiasta w mig się odezwała.
- Serce dla niej a mi ofiaruj swe piękne ciało.- Syknęła uwodzicielsko i prawą ręką objęła za szyję rycerza a lewa, która już zjechała na napierśnik szybko znalazła się na kroczy Gryfa. Ten się wyprostował podrywając w górę dziewczynę zawieszoną na jego szyi z delikatnym sykiem i jękiem przywarła do zimnej zbroi rycerza, ale nie puściła go.
- Ależ nalegam!- Mówił Taled przełykając ślinę i jedną ręką odsunął dłoń szarookiej z krocza a drugą rozplątując się delikatnie z objęcia.
- Wybaczy Pani, ale muszę za potrzebą.- Powiedział starając się zniechęcić kobietę. Ta jednak stanęła na własnych nogach i opierając dłonie na wcale zgrabnych biodrach odparła.
- Ale jak wrócisz będziesz mój.- Ni to oznajmiła i zagroziła z zalotnym i drapieżnym uśmiechem.

Taled wracał po schodach na górę i zobaczył czekającą na niego hebanową piękność. Ta rozmawiała zaczepiona przez dwóch klientów.
Rycerz liczył, że półmrok jaki panował w korytarzach. Niestety kaganki i ogień kołyszący się na nich dawał poblask, który wyraźnie odbijał się na wypolerowanej zbroi.
- Wróciłeś jednak.- Z pięknym i dość lubieżnym uśmiechem przywitała ponownie Taleda. Sama ruchem ręki odegnała dwóch klientów z którymi do tej pory rozmawiała. Ci spojrzeli na wielkiego wojownika i mrucząc coś pod nosem odwrócili się i odeszli.
- Wybaczy Pani, ale czeka na mnie wybranka mego serca.- Zwrócił się do podchodzącej i zwinnie ominął ją i ruszył szybkim krokiem do sali gdzie zostawił kompanów.
Kobieta popatrzyła na rycerza i oparła się o ścianę.
- I tak będziesz mój.- Rzuciła jeszcze do Taleda, który zaczął przeciskać się między ludźmi.

***

Taled gdy ujrzał Bran wychodzącą z Auriel do głównej sali uśmiechnął się.
Widział na dziewce jej ulubiony strój w którym najsprawniej i najłatwiej się jej grało. Od razu wiedział, że wytęp musi się udać.
W Blackmoor jak tak się prezentowała zawsze kończyło się zadowoleniem klientów w najgorszym wypadku.

Bardka podeszła do rycerza i Gryf wiedział o co jej chodzi. Wstał i złapał ją delikatnie ale stabilnie w tali i obrócił podnosząc by postawić na stole.
Wszystkie oczy zwróciły się ku nim a dokładniej ku Bran, która zaczęła grać na gitarze przecudnie brzmiące dźwięki. Po chwili w rytm muzyki zaczęła przytupywać i chodzić po stole rozgrzewając publiczność, która z każdą chwilą się zwiększała.
Gryf usiadł na środkowym krześle by mieć najlepszy widok na złotooką piękność, która jakiś czas temu skradła mu serce. Szczęście malowało się na jego licu a oczy zdawały się większe niż zazwyczaj wybałuszone jakby Bran widział podczas spektaklu po raz pierwszy.

Przedstawienie trwało i co niektórzy z klienteli zaczęli zaczepiać młodziutką bardkę. Taled gdy zobaczył wymalowanego, hebanowego grubasa śliniącego się jak wieprz i pchającego łapska do dziewczyny zareagował. Wstał energicznie, ale cicho by nie zakłócić występu i omijając dwóch obserwatorów występu podszedł od tyłu do fircyka. Gdy ten ponowił próbę chwycenia spódnicy bardki rycerz warknął.
- Wara z łapami!-Ten odwrócił się gwałtownie i utkwił wzrok w blondynie, który górował nad nim jak olbrzym.
- Czemu nie zajmiesz się obserwowaniem tej piękności?- Spytał zaskakują młodzieńca. Po czym prychnął i wrócił do poprzedniego zajęcia.
Taled długo w zaskoczeniu nie tkwił i gdy tamten zamierzał ponownie zaczepić Bran chwycił jego dłoń i ścisnął tak aż dłoń białą się zrobiła. Grubas odwrócił się z impetem i chciał się wyrwać lecz Taled na to tylko czekał. Złapał malowańca za kołnierz i podniósł z krzesła. Do końca nie było to łatwe zadanie, ale zaciętość w Gryfie była tak wielka, że wykręciwszy rękę opierającemu się mężczyźnie zaczął wynosić go z lokalu. Ten już chciał krzyczeć lecz nim wydobył pierwsze dźwięki rycerz cisnął nim do przodu by wylądował na podłodze.
- Jeśli jeszcze raz wejdziesz mi w drogę to porachuję ci kości.- Warknął stojąc nad leżącym. Ten popatrzył na boki szukając wsparcia. Niestety nikt się nie kwapił do tego i zaczął się odczołgiwać a następnie na kolanach odsuwał się od Taleda. Gdy poczuł, że jest wystarczająco daleko wstał i ruszył ku wyjściu.
Gryf odprowadził tylko go wzrokiem i gdy doszły go dźwięki nowej melodii odwrócił się już pogodny lecz nie zobaczył na stole swej podopiecznej. Rozglądać się zaczął za nią i źródłem dźwięków by po chwili ją odnaleźć idącą wśród gawiedzi.
Blond młodzian ruszył ku niej odsuwając dość delikatnie, ale stanowczo stojących mu na drodze. Westchnął z ulgą gdy zobaczył, że z Bran jest dobrze i koncert trwa.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 20-10-2017 o 21:48.
Hakon jest offline  
Stary 21-10-2017, 16:55   #33
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Pałac Faraona Ramosa IV, Tarthis
Południe, Klimat Zwrotnikowy

Tego dnia w Ramionach Rathanosa panowała szczególna atmosfera. Branwen wystąpiła przed tłumem spragnionych rozgrywki klientów i już na samym początku wywołała niemałe poruszenie, spowodowane jej egzotycznym w oczach mieszkańców wyglądem. Zbereźne okrzyki i komentarze pijanych bywalców nie trwały jednak długo, bowiem kiedy jej zaczarowana lutnia zagrała pierwsze nuty, cała sala momentalnie ucichła, zapadając w hipnotyzujący trans. Branwen w jednej chwili skupiła na sobie spojrzenia wszystkich, zupełnie tak jakby rzucono na ich słabe umysły jakiś wyjątkowy potężny urok, który wygadanych pijaków zmienił w posłusznych jej muzyce niewolników. Znajdujący się na tyłach karczmy klienci w jednej chwili przerwali swoje czynności i zaczęli przepychać się w głąb sali, gdzie zebrał się już niemały tłum, aby móc lepiej wsłuchać się w wygrywane przez bardkę melodie. A była to piękna dla ucha i serca muzyka, pełna emocji; czasem smutna i łagodna, a innym razem energiczna i radosna, porywająca ludzi do tańca. Prawdę mówiąc; niejeden mieszkaniec Tarthis mijając w tamtej chwili Ramiona Rathanosa pomyślał, że przybytek musi być zamknięty - tak zaklęta panowała tam cisza, zupełnie nie pasująca do tego miejsca.

Od chwili rozpoczęcia przedstawienia upłynęła dobra godzina, a trwało to tak długo, bowiem za każdym razem, kiedy Bran starała się przerwać grę, ludzie domagali się więcej, nie pozwalając jej odejść. W końcu jednak ogarnęło ją zmęczenie i musiała dać za wygraną. Przy ostatnich dźwiękach płynących z lutni, bardka zaczęła zbliżać się w stronę swoich znajomych. Po drodze dygnęła w podzięce dla entuzjazmu jaki okazał jej tłum i ostatecznie położyła dłoń na strunach, przerywając działanie potężnego zaklęcia, które drzemało w instrumencie. Dopiero wtedy spostrzegła, że przy stole, przy którym zasiadywali wcześniej awanturnicy, stoi teraz dwóch zakapturzonych nithijczyków o niewątpliwie okazałej budowie ciała, która zdradzała wojownicze pochodzenie. Zbliżając się w ich stronę usłyszała niewróżące nic dobrego słowa, kierowane pod adresem jej przyjaciół.
- Zbierzcie wszystkich, pójdziecie z nami. Faraon Ramos IV chciałby się z wami widzieć - powiedział mężczyzna o stosunkowo niskim wzroście i krępej posturze. Naznaczona wieloma bliznami twarz skryta była w cieniu kaptura i ciężko było się jej uważnie przyjrzeć, jednakże jego sięgający ziemi, szary płaszcz nie był w pełni zapięty i dało się pod nim dostrzec migoczący odbitym światłem napierśnik straży królewskiej.
- A co jeśli grzecznie odmówimy? - Wtrącił się ze swym wrodzonym sceptyzmem Kaedwynn, jednocześnie krzyżując ramiona na piersi. - Zdążyłem zauważyć, że ostatnimi czasy konszachty z władcami źle odbijają się na naszym zdrowiu i samopoczuciu…
- Nie ma takiej opcji - odparł spokojnym głosem drugi, znacznie wyższy od swojego towarzysza wojownik. - Zobowiązaliśmy się dostarczyć was przed Jego oblicze, choćbyśmy mieli przy tym użyć siły, a wierzcie nam, że nie trzeba nas o to prosić. Przed karczmą stoi cały oddział straży, więc jeśli zaraz nie wyjdziemy stąd, to skończy się to źle dla was wszystkich. Na waszym miejscu nie testowałbym cierpliwości faraona, a już na pewno nie naszej - w jego słowach dało się usłyszeć groźbę, co jak zwykle w takich wypadkach działało na Khargara oraz Kaedwynna niczym płachta na byka, jednakże tym razem ci dwaj wojownicy jedynie zacisnęli gniewnie szczęki i puścili to mimo uszu.
- Prowadź zatem… - Wycedził Kaedwynn, zgrzytając przy tym zębami i po chwili wszyscy w milczeniu opuścili Ramiona Rathanosa. Po wyjściu na ulicę, strażnicy upewnili się czy każdy jest obecny, a pomogły im w tym zadziwiająco dokładnie sporządzone na papirusie podobizny awanturników. Chwilę później ruszyli zbrojnym orszakiem w stronę pałacu faraona, gdzie czekała ich audiencja u władcy najpotężniejszego królestwa w Południowej Incirii.


Podróż przez miasto w towarzystwie zbrojnych gwardzistów była niewątpliwie interesującym przeżyciem. Spragnieni wydarzeń mieszkańcy Tarthis uważnie się im przyglądali, jednocześnie z szacunkiem schodząc z drogi uzbrojonym po zęby strażnikom. Bohaterowie pokonali w ten sposób aż trzy drastycznie różniące się od siebie dzielnice, mijając po drodze wiele okazałych monumentów i budowli. W samym centrum ogromnego miasta trafili na największy plac handlowy jakiego kiedykolwiek widzieli. Mieścił on tysiące wypchanych po brzegi straganów, pełnych przekrzykujących się kupców i głośno targujących się klientów. Przy jednym z takich miejsc, awanturnicy spostrzegli wysoki podest, na którym tłusty handlarz z odległego Imperium Mileńskiego wystawił na sprzedaż swój towar eksportowy, a byli nim zniewoleni ludzie. Związane łańcuchami kobiety, mężczyźni, a nawet dzieci mieli na sobie gliniane tabliczki, na których wyryte zostały informacje takie jak wiek, pochodzenie, czy nawet cenę wywoławczą. Wokół zaś tłum bogatych mieszczan licytował każdego niewolnika z osobna, komentując i nie bacząc na ich strach, czy uczucia, albowiem byli dla nich zwykłymi przedmiotami codziennego użytku, które, jak to z przedmiotami bywa, z czasem psuły się i trzeba było je wymienić. Widok ten zrobił szczególne wrażenie na Auriel oraz Taledzie, który zawrzał wielką wściekłością i gdyby nie uspokajający dotyk Branwen, rycerz zapewne rzuciłby się na kupca i zarżnął jak tłustego świniaka, którego zresztą przypominał.
- Nie tym razem, Taled - odezwał się Kaedwynn, dostrzegając rosnący z każdą chwilą gniew na twarzy wielkiego wojownika. - Jeśli rzucisz się im na pomoc, to spierdolisz wszystko co udało się nam dotychczas wywalczyć w tym okrutnym świecie. Pamiętaj, że cały czas jedziemy na funduszach, które udało się nam tutaj przenieść ze sobą i długo w ten sposób nie pociągniemy. No i wreszcie mamy okazję poznać odpowiedzi na trapiące nas pytania. Jeśli kogoś tu zabijesz, to wszyscy trafimy do lochu i tam skończy się nasza historia.
Rycerz z trudem powstrzymał się przed rzuceniem się z odsieczą zniewolonym niewiastom. Sam słyszał o podobnych łowcach niewolników w swoim świecie, lecz w Blackmoor, w którym się wychował, każdy człowiek był wolny, niezależnie od stanu czy klasy społecznej z jakiej się wywodził. Samo wspomnienie ojczyzny przypomniało mu jak bardzo nie pasuje do tego zgniłego, przesiąkniętego złem i zepsuciem miejsca. Po raz pierwszy od przybycia do Tarthis zaczął się zastanawiać jakim człowiekiem musi być władca, który na to wszystko pozwala…


Zakończony złoconymi kopułami pałac faraona znajdował się w najbogatszej dzielnicy Tarthis, dostępnej wyłącznie dla najbardziej szanowanych obywateli miasta. Dostanie się tam było nie lada wyzwaniem dla kogoś z zewnątrz, albowiem cały obszar górnego miasta oddzielony był wysokim murem obronnym, zaś na ulicach więcej było patrolujących żołnierzy niż mieszkańców tej dzielnicy. Wiele było tutaj okazałych budowli, ale każda z nich bladła na tle znajdującego się na wzgórzu pałacu. Faraon Ramos IV sprowadził z najodleglejszych zakątków świata najlepszych architektów i budowniczych, którzy nie szczędząc środków mieli stworzyć mu godny władcy Nithii dom, w swej konstrukcji będący jednocześnie miszmaszem wszystkich znanych kultur i cywilizacji. Miało to podkreślić znaczenie faraona na tle reszty świata, którego aspiracją było stworzenie imperium sięgającego od morza do morza.
Widok z zewnątrz nie mógł się jednak równać z przepychem, który panował wewnątrz. Ogromne posągi, skóry egzotycznych zwierząt i potężnych bestii, a w tym także wykonane z kości dinozaurów przedmioty zdobiły główny korytarz prowadzący do sali tronowej faraona. Począwszy od licznych płaskorzeźb wyrytych na ścianach, a skończywszy na niezwykle ciężkich, wykonanych z gliny i bogato zdobionych wazonach, w których zasadzono egzotyczne rośliny; wszystko tutaj było perfekcyjne, oddane z matematyczną precyzją i dbałością o szczegóły.

Awanturnicy, przyzwyczajeni do stosunkowo skromnego życia na szlaku, czuli się w tym miejscu wyjątkowo nieswojo, wręcz sprawiali wrażenie nieokrzesanych barbarzyńców i obawiali się dotknąć czegokolwiek, bojąc się skazić tę niewyobrażalną perfekcję i przepych swoim prostackim dotykiem. Prowadzeni przez strażników dotarli do wielkich, skrzydłowych drzwi, które zostały w całości odlane ze szczerego złota. Nie było to zwykłe drewno, przyozdobione cennym kruszcem, jak zwykle widywało się w pałacach wielkich władców, lecz jednolity blok, wykonany ze złota o wysokiej próbie, gdzie sama klamka warta była więcej niż majątek, który awanturnicy mieli na sobie. Na ten widok, przez głowę przeszła im wszystkim myśl, jak bardzo straszliwym władcą musi być faraon Ramos IV, że jego córka nie chciała tu wracać. Nie zastanawiali się jednak długo, bowiem chwilę później wrota otworzyły się wpuszczając ich do ogromnej, wypełnionej zapachem kadzideł sali, która wydawała się pasować do władcy jakiegoś odległego, orientalnego królestwa.

Grube, ciężkie kolumny podtrzymujące wysokie sklepienie prowadził wzdłuż komnaty, na końcu której, na znacznym podwyższeniu, znajdował się drewniany, lecz bardzo wygodny i jednocześnie misternie wykonany tron, na którym zasiadał władca Nithii. Faraon Ramos IV uniósł dumnie głowę na widok awanturników i niedbałym ruchem dłoni nakazał swym strażom opuszczenie sali, co też zostało wykonane bez chwili zawahania czy słowa sprzeciwu. Nieopodal tronu, na znajdujących się na schodach poduchach, siedziała samotnie Zorena oparta i wpatrzona w ścianę obok, jakby zupełnie nie przyjmowała do wiadomości, że nadeszli oczekiwani goście. Nie obdarzyła ich nawet przelotnym spojrzeniem, kiedy awanturnicy zbliżyli się na odległość kilkunastu kroków od wielkiego tronu. Była jak zafochane dziecko, które przed chwilą skarcono.
- Witajcie w Tarthis, przybysze spoza tego świata - odezwał się Ramos, a jego głos zabrzmiał dość sztucznie, wręcz metalicznie, jakby przemawiał przez jakąś tubę i dopiero z bliska awanturnicy spostrzegli, że nosi na twarzy złotą maskę, która nadawała mu dość przerażający wygląd.
- Jestem Ramos IV, niepodzielny władca Nithii, najwspanialszego królestwa w całej Incirii, o czym pewnie już doskonale wiecie. Zrobiliście mi wielką przysługę, dostarczając do mego domu zbuntowaną córkę - mówiąc te słowa spojrzał w bok na Zorenę, która widząc jego nieprzychylne spojrzenie, odwróciła ze wstydu głowę i schowała twarz w dłoniach.
- Nie martwcie się, nie czeka ją krzywda - zapewnił awanturników, po czym wstał i zszedł po prowadzących do tronu schodach, aby móc z nimi swobodnie porozmawiać. - A ja jestem szczodrym władcą i wynagrodzę wasz trud, jednakowóż nie od razu. Otrzymacie wielkie bogactwa, które zapewnią wam życie w dostatku przez resztę waszych lat, jednakże musicie coś dla mnie jeszcze zrobić. Zainteresowani?
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 21-10-2017, 20:55   #34
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wszystko dobre musi się kiedyś skończyć... niestety.
Przybycie strażników zniweczyło (przynajmniej tymczasowo) szanse Larana na kontynuowanie znajomości z Ranefer, ewentualnie na przekształcenie tejże znajomości w coś jeszcze bliższego.
Ranefer była piękna, mądra - same zalety. To, że była bogata, stanowiło dodatek, który można było pominąć milczeniem. Podobnie jak i to, że znajomość z Ranefer zdecydowanie umiliłaby mu pobyt w tym świecie.

- Wrócę - obiecał, na pożegnanie obdarzając dziewczynę pocałunkiem.

Miał nadzieję, że nie jest to obietnica bez pokrycia.

* * *

Chciał wycieczkę - miał wycieczkę...

Wędrówka przez miasto potwierdziła wcześniejszą opinię Larana - bez dobrego przewodnika (lub przewodniczki) łatwo byłoby się zgubić wśród licznych budynków, ulic i uliczek.
Tym razem mieli przewodników i pewność, że dotrą tam, gdzie chcą. Przy czym słowo 'chcą' było - można by rzec - względne. Oczywiście spodziewali się wezwania, jednak forma, jaką to zaproszenie przyjęło, niezbyt mu opowiadała. Honorowa eskorta była w rzeczywistości strażą, mającą dopilnować, by goście przypadkiem nie zechcieli odmówić władcy połowy świata, które to niezbyt rozsądne posuniecie mogłoby się dla nich źle skończyć.

Miasto, na pierwszy przynajmniej rzut oka, sprawiało miłe wrażenie, chociaż pomiędzy poszczególnymi dzielnica były widoczne różnice. To nie mogło dziwić - w Blackmoor było dokładnie to samo, jedynie budynki w królestwie stawiano ze znacznie mniejszym rozmachem.

Pewną plamę na jasnym obrazie Tarthis stanowił targ niewolników.
Laran w zasadzie nie popierał czegoś takiego jak niewolnictwo. Co prawda teoria, iż wszyscy ludzie są równi, nie znajdowała poparcia w praktyce i uznawano ją za czystą utopię, ale pomysł, że jeden człowiek miałby być własnością innego człowieka, niezbyt mu odpowiadał. Chociaż nie dało się ukryć, że niektórzy traktowali (na przykład) swe żony jak niewolnice.
Z drugiej strony... ładna i zgrabna niewolnica mogłaby się przydać. Jaka normalna kobieta ruszyłaby z Laranem w podróż, w poszukiwaniu przygód lub wyjścia z tego świata? A niewolnica nie miałaby wyjścia. Na dodatek miałby kto się zająć kuchnią. I noce nie byłyby samotne...
Faktem było, że Larana nie byłoby stać na odpowiedniej jakości niewolnicę, ale gdyby tak sprzedał jednego latającego gada... A może Zorena załatwiłaby mu jakąś po (niezbyt starej) znajomości? Bez względu na to, jak bardzo chciałby ją ze sobą zabrać, to nie mogłaby z nimi jechać, więc mała przysługa za wyrwanie z łap szarych elfów byłaby mile widziana.
Co na to powiedziałaby Ranefer?
Stosunków między nimi z pewnością nie można było (jeszcze?) nazwać związkiem, więc może nic, ale kto wie, co się kryło w duszy kobiety? Zresztą Laran również nie byłby zachwycony, gdyby wieczorem ujrzał Ranefer w ramionach jakiegoś osiłka.
Odłożył na później rozważania o wadach i zaletach posiadania niewolnicy i ruszył dalej, nie chcąc niepotrzebnie denerwować strażników.

* * *

Ale chata, pomyślał Laran na widok pałacu - siedziby faraona Ramosa, Czwartego.
Złota klatka, pomyślał chwilę później, na widok Zoreny, która zdecydowanie nie wyglądała na szczęśliwą po powrocie do rodzinnego domu. Czyżby tatuś zrobił jej awanturę?
Na widok swych oswobodzicieli również się nie rozpromieniła. Miała do nich pretensje o to, że przywieźli ją do taty, czy może maskowała się, licząc jednak na to, że przybysze z innego świata pomogą jej w ucieczce.
Szansy na rozmowę i wyjaśnienie wszystkiego nie było, przynajmniej w tym momencie. A jak będzie później? To zdecydowanie nie zależało od niego.
Czyżby faraon nie tylko w przyrodzenie oberwał, przemknęło mu przez myśl, gdy okazało się, że Ramos nosi maskę. A może to jakiś obyczaj związany z pełnionym stanowiskiem? Odpowiednik korony? Wyjaśnienie tej sprawy też musiało poczekać. W końcu nie mogli spytać. Przynajmniej faraona nie mogli spytać, przy nawet jeśli ten przyjął ich na prywatnej audiencji.

- Laran - przedstawił się. - Jeśli Wasz Majestat ma dla nas jakąś propozycję, z przyjemnością jej wysłuchamy - powiedział.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 21-10-2017 o 23:46.
Kerm jest offline  
Stary 21-10-2017, 21:02   #35
 
Feniu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Magia pieśni Bran oczarowała również gnoma, który słuchał jej jak zauroczony. Bran była piękną kobietą, z którą w dodatku złapał jakieś porozumienie. Gdyby nie Taled pewnie zacząłby z nią flirtować, choć wiedział, że nie miał raczej u niej szans z uwagi na chociażby wzrost. To jednak było mało ważne - teraz w tej chwili. Słuchał i chciałby jej słuchać jeszcze przez wiele godzin.

Występ się jednak skończyła, a dwaj posłańcy faraona raczej nie byli skłonni czekać. Wychodząc z Przybytku Uciech zauważył ich portrety, on sam na nich był nieco zbyt pyzaty, a Khargarowi narysowali za duży nos. Byli jednak obserwowani a on sam może nawet został nakryty na zakładaniu amuletu niewidzialności.

Droga do pałacu faraona była dla niego męczarnią, większe od niego istoty szły dość zdecydowanym tempem, a on na swoich krótkich nóżkach musiał często podbiegać. Widział, że z boku obserwują ich ludzie i podśmiechują się na jego widok, co trochę go zirytowało. Miasto, które przemierzali było ogromne. W Blackmoor bywał w wielu miastach, ale żadne nie mogło się równać z tym.

Sam pałac zachwycał przepychem i ogromem budowli. Jak wielu ludzi musiało wznosić to dzieło i przez jak długi okres czasu. Gdy dotarli do sali audiencyjnej stanął na przedzie by wszystko dobrze widzieć.
 
Feniu jest offline  
Stary 22-10-2017, 13:26   #36
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Większość występu Auriel stała w przejściu z głową byka. Nie schodziła w tłum ludzi, ponieważ nie wiedziała jak się ma zachować. Przyzwyczajona do dzikiej głuszy, w której spędziła tyle lat, nie odnajdywała się w świecie pełnym ludzi i jakże ludzkich pokus czy rozrywek. Przez dwadzieścia dwa lata skupiona była na sferze duchowej i cielesnej, na mistycznym kontakcie z umarłymi, na wnętrzu ciała i rozdzieleniu jednego od drugiego. Choć nie była kapłanką, to sfera duchowa była jej bliską. Miała ochotę na trochę ciszy i spokoju, choć Bran grała pięknie, to Szamanka nie czuła wpływu melodii na sobie. Dostrzegła, że tłum jakby został zahipnotyzowany, ich forma duchowa poczęła się ujednolicać. Branwen więc nie tylko dawała rozrywkę, ale i kontrolowała innych. Auriel nie miała nic przeciwko temu, choć sama nie była zmanipulowana przez dźwięki. Wsłuchiwała się w grę i obserwowała zgrabne ruchy kobiety, która była naprawdę piękna i, jak się zdawało Szamance, naprawdę inteligentna.


Auriel ściskała swój pióropusz pod pachą, a ręce zajęte miała rzeczami Bran.
Kiedy występ się skończył, pojawiła się szybko za Kaedwinnem, jak zwykle skrywając za nim swoje oblicze. Ten czując dotyk na plecak zerknął tylko przez ramię, ale widząc porcelanową, niewinną twarzyczkę, jedynie powrócił z powrotem spojrzeniem do dwóch strażników królewskich, z którymi dyskutował. Nie było jednak sensu się sprzeciwiać, więc wszyscy po prostu ruszyli ku Faraonowi, który ponoć chciał się z nimi zobaczyć. Kobieta pomyślała, że są grzeczniejsze formy zaproszeń, niż tę jaką zaproponował im władca, jednakże rozumiała jego wybór. W końcu grupa składała się z rożnych charakterów i światopoglądów, nie każdy tak jak Auriel poszedłby grzecznie na spotkanie, pewnie niektórzy zechcieliby stawić opór.


Po drodze kobieta rozglądała się bacznie. Ten świat przypominał jej coś, choć nie potrafiła dokładnie sobie przypomnieć kiedy i w jakiej formie to widziała. Mogły to być przechwycone wspomnienia jednej z dusz, a mogła to być astralna podróż. Brała pod uwagę jeszcze kilka innych możliwości, jednak samo wspomnienie o nich wywoływało na jej twarzy widoczny smutek. Szła z tyłu nic nie mówiąc i dopiero widok zniewolonych ludzi mocno ją oburzył. Rozebrane kobiety, upokorzone i poniżane, wystawione jak oręż u kowala - choć ten nie pozwalał na aż takie macanie jakie tu następowało, w celu "sprawdzenia jakości". Auriel współczuła ich duchowej formie, która cierpiała poprzez cielesną powłokę, nie zdolną w tym przypadku do jej ochrony. Nie była już pancerzem, a nosicielem bólu, cierpienia i wstydu. Zareagowałaby i powinna wręcz, ale wiedziała, że nie może. Nie pozwalano jej mieć wpływu na ludzi, sami musieli walczyć o swoje egzystencje, w pojedynkę decydować o losie. Mogła jedynie próbować chwytać nieszczęścia wysłane przez innych, ale nie karać ludzi za złe występki. Wszystko co złe, kiedyś i tak do nich wróci, w tym czym innym świecie - każdy czyn będzie miał swój wpływ. Takie było już koło życia i wszechświata.
Szła więc dalej, zastanawiając się tylko nad tym, jak mogłaby wrócić i jak zawalczyć o swoją własną formę.


 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 22-10-2017 o 21:45.
Nami jest offline  
Stary 24-10-2017, 02:34   #37
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Wędrówka w kierunku pałacu nie zmieniła opinii Wilka na temat miast. To mogło być większe, wspanialsze i potężniejsze niż inne, ale koniec końców nadal było tylko niczym kopiec mrówek. Znalazł się nawet rzadko spotykany rodzaj, biorący swoich pobratymców w niewolę i polegający na ich sile roboczej. Mimo to, ludzie uważali się za lepszych od zwykłych zwierząt czy bestii. Uśmiech rozbawienia, zmieszany z odrobiną pogardy przemknął przez usta druida.


Przemierzał ulice stolicy, odmierzając swoje kroki mocnymi stuknięciami laski o ziemię, aż w końcu dotarli do pałacu, gdzie stuknięcia rozbrzmiewały jeszcze donośniej na kamieniu posadzek. Przepych w tym miejscu był dla Wilka niemalże odrażający. Głównie chodziło o złote wrota, które mogły swobodnie zranić nawet jego zmiennokształtną fizjonomię. Co więcej, Zorena wspominała, że faraon ma na swoich usługach najpotężniejszych magów w okolicy. Wreszcie dotarli do złotolicego. Zastanawiał się, czy miało to związek z tym, że niektórzy ludzie, nazywali kłamców złotoustymi. Jego córka miała kłamstwo we krwi, mogła nauczyć się to robić w pałacowym otoczeniu, lub odziedziczyć po ojcu. Zastanawiał się, która wersja jest prawdziwa, ale już wkrótce skoncentrował się na słowach faraona.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 25-10-2017, 11:57   #38
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Przestawienie Bran dawało duszy lekkości jak za pierwszym razem gdy Taled ją zobaczył i usłyszał. Jej piękno i muzyka oplatały niczym mgła całe zgromadzone towarzystwo w Ramionach.
Po pierwszym incydencie z grubasem rycerz już oddał się pieśni i melodii,
która się roznosiła po całej wielkiej izbie. Cieszyło rycerza, ża muzyka Bran porusza pozytywnie ludzi nawet w tak odległym i barbarzyńskim świecie jak ten.

Występ dobiegł końca i Taled pomógł wrócić bardce do stolika gdy pojawili się gwardziści. Rycerz stanął z początku tak by osłaniać Bran przed ewentualnym atakiem. Na szczęście nie zanosiło się na niego. Przedstawili im propozycję nie do odrzucenia i ruszyli za sługami faraona.

***



Szli przez kolejne dzielnice miasta prowadzeni przez oddział gwardzistów. Ludzie schodzili im z drogi i przyglądano im się z uwagą. Rycerz zastanawiał się czy patrzą na nich jak na więźniów czy na ważnych ludzi. No nie dowie się przez najbliższy czas. Mijali piękne dzielnice ale i takie które uderzały swoim ubóstwem.
Gdy dotarli na targ Gryf był zaskoczony. Tak wielkiego placu w żadnym królestwie nie widział podczas swych podróży po dworach i turniejach.
Tu było tak wiele ludzi, że i niejedno pole bitwy nie mogło się do liczby osób porównywać.
To co było na stoiskach także przykuwało uwagę. Przyprawy, sukna w pięknych kolorach po prostu morze bogactwa.
Gdy dotarli do handlarza ludźmi Taled aż się zatrzymał. Nie spodziewał się zobaczyć tu czegoś takiego. Z początku zdziwiony ale z każdą chwilą coraz bardziej wściekły został pogoniony przez jednego z gwardzistów.
[i]- Precz z łapami!-[\i] Warknął do tego ruszając dalej.Ręka Taleda powędrowała na miecz. Już zaczynał tracić zmysł czasoprzestrzenny i widział, że chyba musi wytłumaczyć tej handlującej świni o prawidłowościach ludzkich praw.
- Nie tym razem, Taled.- Odezwał się Kaedwynn idący obok z Auriel.
Rycerz kiwnął głową i w mig przypomniał sobie co tu robią i gdzie idą. Sam może by nie wahał się jak zareagować ale miał pod opieką dwie niewiasty i towarzyszy, których nie chciał narażać.
- Barbarzyństwo i bluźnierstwa wszechobecne w tym zapomnianym przez bogów mieście.- Mówił z cicha do najbliżej zgromadzonych. Jeden z gwardzistów podsłyszał i zerknął na niego lecz nic nie powiedział i nie zrobił.

***

Przepych, który panował w pałacu aż przytłaczał. Gryf był przyzwyczajony do luksusów, które dość często w swych podróżach widywał na dworach u różnych możnych władców. Tu jednak było zupełnie co innego i było. Złoto i przepych był wszechobecny. Faraon widać, że chyba nie miał co z bogactwem robić i umieszczał w każdym kawałku pałacu.



Weszli w końcu do sali tronowej i przywitał ich sam faraon ze złotą maską na twarzy.
Zaczęła się oficjalna część i Taled jak nakazywał zwyczaj i etykieta przywitał z kolana władcę.
 
Hakon jest offline  
Stary 25-10-2017, 22:00   #39
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Rozmowa z Faraonem


Witajcie w Tarthis, przybysze spoza tego świata - odezwał się Ramos, a jego głos zabrzmiał dość sztucznie, wręcz metalicznie, jakby przemawiał przez jakąś tubę i dopiero z bliska awanturnicy spostrzegli, że nosi na twarzy złotą maskę, która nadawała mu dość przerażający wygląd.
- Jestem Ramos IV, niepodzielny władca Nithii, najwspanialszego królestwa w całej Incirii, o czym pewnie już doskonale wiecie. Zrobiliście mi wielką przysługę, dostarczając do mego domu zbuntowaną córkę - mówiąc te słowa spojrzał w bok na Zorenę, która widząc jego nieprzychylne spojrzenie, odwróciła ze wstydu głowę i schowała twarz w dłoniach.
- Nie martwcie się, nie czeka ją krzywda - zapewnił awanturników, po czym wstał i zszedł po prowadzących do tronu schodach, aby móc z nimi swobodnie porozmawiać. - A ja jestem szczodrym władcą i wynagrodzę wasz trud, jednakowóż nie od razu. Otrzymacie wielkie bogactwa, które zapewnią wam życie w dostatku przez resztę waszych lat, jednakże musicie coś dla mnie jeszcze zrobić. Zainteresowani?

Bran stała za plecami Taleda i pozostałych mężczyzn z plecakiem i instrumentem na ramionach. Podczas przemowy panującego rozglądała się z ciekawością po dziedzinie. Głos faraona i fakt, że zdecydował się ku nim zbliżyć zwróciły jej uwagę. Bardka przesunęła się tak by móc swobodnie obserwować zamaskowanego mężczyznę.

Rudi z racji swego niewielkiego wzrostu stał na przedzie całego towarzystwa zebranego w sali. Nie spodziewał się tego, że Zorena będzie jak cicha myszka przygaszona siedziała u stóp swego ojca wielkiego faraona. Zastanawiała go bardzo maska jego, lecz ludzie z wyższych sfer mają swoje zboczenia.
Gnom podczas krótkiej przemowy władcy również rozglądał się po sali audiencyjnej, szukając ewentualnych dróg ucieczki czy też odpowiedniego miejsca do walki. Nie podejrzewał jednak, że faraon zaproponuje im jakieś zajęcie.
- Czy zechcesz nam przybliżyć cóż mielibyśmy dla ciebie zrobić, o Wielki Faraonie? - zapytał Rudi.

Laran nie spodziewał się spotkania w tak kameralnej atmosferze. I dopiero gdy z ust faraona padła oferta zatrudnienia domyślił się, że ma zostać poruszona sprawa, która nie powinna wydostać się poza cztery ściany tronowej komnaty.
Wizja wielkich bogactw była interesująca, ale musiało się za tym kryć coś... ciekawego, groźnego, niebezpiecznego. Z różnych jednak powodów trzeba było najpierw wysłuchać, a dopiero potem powiedzieć 'z chęcią'.

Khargar, czujący się rześki i świeży po upojnych chwilach spędzonych w burdelu, skrzyżował ręce na piersi, wcześniej poprawiając zawieszonego na jego plecach Krwiopijcę. Starał się roztaczać aurę potężnego i pewnego siebie wojownika. Nie ufał Faraonowi, władcy dbali o własne interesy, ale wyboru wielkiego nie mieli….

Taled, gdy Faraon ruszył w jego stronę, ukląkł na kolano i skłonił się. Tak nakazywał obyczaj i kultura przed potężnym władcą, a faraon zapewne do takich należał.
- Panie słońca i życia, słuchamy, co ma do zaproponowania Jego Mądrość. - Gryf przemówił i zapewne zaskoczył swych towarzyszy. Jednak etykieta póki co była dla niego najlepszym rozwiązaniem, by nie wzbudzać niechęci Ramosa IV.

Trudno było wyczytać emocje ze złotej maski, która zakrywała jego twarz, ale gdyby jakimś cudem awanturnicy byli w stanie przez nią teraz przejrzeć, to ujrzeliby delikatny uśmiech rozbawienia.
- Nie kazałem swoim ludziom przygotować was do tego spotkania, bo zależało mi na czasie, a jednak wydajecie się być lepiej przygotowani niż mógłbym sądzić - spod maski wydobył się przytłumiony głos.
- Nie jest to żadne godzące w wasze interesy zadanie, zapewniam was. Nie będziecie za mnie mordować przeciwników politycznych, ani brudzić sobie ręce równie odrażającymi zbrodniami. Nie zrobię z was najemników, ani chłopców na posyłki… - Ramos zamilkł na chwilę, uważnie przyglądając się stojącym przed nim awanturnikom i dopiero po chwili kontynuował dalej swą przemowę.
- Nazwijmy to sprawdzianem waszych umiejętności, z braku lepszego określenia. Moja córka wiele mi o was opowiadała przez ostatnie kilka godzin, więc wydajecie się odpowiednimi kandydatami do tego wyzwania, choć nie wątpię, że pewne rzeczy wyolbrzymiła. Chcę wiedzieć jak bardzo dobrzy w swoim fachu są zabójcy szarych elfów; czempioni świata, z którego przybyli… Chcę nie tylko przekonać się o prawdomówności swojej córki, ale przede wszystkim ocenić, czy jesteście godni czekającej was nagrody, a ta na zawsze odmieni wasze życia. Musicie tylko sobie na nią zapracować, a czyniąc to przysłużycie się dobru tego królestwa. - Faraon wydawał się celowo unikać przedstawienia szczegółów czekającej ich próby, przez co trudno było stwierdzić czy można mu zaufać. Sprawę nie poprawiała enigmatyczna maska, która skrywała jego twarz i uniemożliwiała ocenę jego osoby. Pocieszająca natomiast była myśl, że gdyby Ramos naprawdę chciał ich skrzywdzić, to prawdopodobnie zrobiłby to już dawno, nie bawiąc się z nimi w żadne gierki.

Pierwszy, który odważył się odezwać był Gryf.
- Zaskoczeni być nie możemy mądrością i roztropnością najpotężniejszego władcy tego świata.- Taled nie podnosił się z kolana bez znaku faraona.
- Przybyliśmy tu do Twej Panie krainy nie jako wrogowie lecz z zamiarem przyjaźni. Jeśli Pana słońca i ziemi coś trapi, postaramy się temu zaradzić jeśli będziemy w stanie podołać wyzwaniu najpotężniejszym.

I tak oto nagroda za uratowanie najukochańszej córeczki tatusia jakby się oddalała, pomyślał Laran, ciesząc się równocześnie, że nie proponował Zorenie na przykład wspólnej kąpieli. A nuż dziewczyna zaczęłaby się wdawać w szczegóły...
Rzucił okiem w stronę księżniczki, po ponownie skupił wzrok na władcy najpotężniejszego królestwa.
- Tak jak powiedział mój towarzysz, jesteśmy na twe rozkazy, Panie Świata - powiedział.

Podczas przemowy faraona i wypowiedzi Larana i Taleda na twarzy bardki wykwitł najpierw wyraz zaskoczenia, a potem niedowierzania. Ostatecznie jednak dziewczyna potrząsnęła głową wzdychając cichutko. Zdecydowanie nie była na rozkazy faraona, o którym nie wiedziała zupełnie nic prócz tego, że jest starszy wiekiem i wygląda na to, że próbuje ich naciągać. Nie zależało jej ani na nagrodzie ani na zaszczytach. Nie zależało też jej na dobru królestwa, do którego nie przybyli z własnej woli wbrew stwierdzeniom Taleda. Nie czuła też specjalnej potrzeby sprawdzania swych umiejętności na widzimisię faraona.
- Wybacz, panie - stwierdziła cicho - ale nasze życia zostały już odmienione i nie z naszej woli. Zostaliśmy tu wrzuceni, a nie przybyliśmy choć prawdą jest, że nie chcemy przynosić kłopotów. Wolałabym uniknąć kolejnej odmiany, na którą nie mam wpływu. Nie szukam też nagrody i nie mam ambicji na wpływanie na losy królestwa, o którym nic nie wiem. Wydaje się również, że pomoc Twej córce kosztowała już wiele, a cenę płaciliśmy nie my, ani Zorena, ani Ty. Łatwo szafować losami innych i, jeśliś wszechpotężnym władcą, obawiam się, że pomoc Tobie będzie jeszcze bardziej kosztowna. Nim zgodzę się na cokolwiek, prosiłabym o więcej informacji. Jeśli pomoc Tobie jest tak szczytnym celem jak to przedstawiasz, nie powinno być z tym problemu. - Bran uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając na maskę. - Chyba, że jest to oferta, której odmówić nie można? - bardka wypowiedziała ostatnie zdanie znaczącym choć nadal uprzejmym tonem przewiercając ukryte oblicze władcy swym złotym spojrzeniem.

- I jak zwykle to kobiety nie boją się mówić o swoich wątpliwościach czy potrzebach, podczas gdy mężczyźni kajają się przede mną w obawie przed mym gniewem. Można by to nazwać lekkomyślnością czy nawet głupotą, ale ja to nazywam odwagą, a to sobie bardzo cenię - odparł faraon stojąc przed nimi całkowicie nieruchomo. Miał w sobie coś i nie była tym tylko maska, co odbierało mu człowieczeństwa. Awanturnicy chyba nie byliby wielce zdziwieni, gdyby pod tą maską zauważyli coś więcej niż człowieka.
- Można odmówić i w każdej chwili opuścić próg tego pałacu, ale zachodząc tak daleko tylko głupiec by tak postąpił. Nie każę wam bronić tego królestwa, a jedynie zachęcam, abyście działali we własnym interesie, bo podjęcie się tej próby niewątpliwie jest w waszym interesie. Jednakże nie mogę zdradzić wam wszystkich szczegółów, bo nie byłoby to wtedy wyzwaniem. Jeśli zaś wyrazicie chęć podjęcia się tego zadania, to zaproszę was na małą przejażdżkę rydwanami, które doprowadzą was na miejsce waszej próby.

Każdy może powiedzieć prawdę, ale niech się później nie dziwi, pomyślał Laran. Podobnie każdy może odmówić wszechwładnemu faraonowi...
- Nie ukrywaliśmy tego przed waszą córką, faraonie, tu też powiem szczerze, że głównym naszym pragnieniem jest powrót do naszego świata - powiedział. - A kto inny, jak nie ty, panie, możesz nam w tym pomóc. Nie wiem, jak moi towarzysze, ale ja się podejmę tego wyzwania.

- Pragniecie wrócić do swego świata, wiem o tym - odparł Ramos, zwracając się do maga. - Spróbuję wam w tym pomóc, choć wydaje się to niemożliwym do wykonania zadaniem, jednakowoż na waszym miejscu nie wiązałbym z tym wielkich nadziei. Jeśli ktokolwiek zna sposób na opuszczenie tego świata, to są nimi bogowie, a oni rzadko wdają się w konszachty ze śmiertelnikami. Nawet ja, najpotężniejszy z kapłanów Rathanosa, nie jestem w stanie zmusić go do udzielenia wam pomocy. Jeśli tak się stanie, to uczyni to z własnej woli.

- Bogowie? - zaciekawiła się Auriel, stojąca do tej pory w ciszy tuż obok Kaedwynna. - A jak się nazywają? Może ich znam… - wymamrotała zamyślona, wzbudzając swoimi słowami zapewne nie więcej jak rozbawienie.
- Jest ich wielu. Obok Rathanosa wyznaje się w tym świecie jest Loki, Frey oraz Freya, Odyn, Halav, Ilsundal, Jammudaru, Thantos, Kagyar, Ka zwany Opiekunem, Ordana, Pflarr, Petra, Razud i wielu innych. Czy któreś z nich znane są w waszym świecie? - zapytał faraon.

Szamanka ściągnęła brwi i zmrużyła oczy.
- O większości słyszałam - odparła spokojnie. - A jednego znam… Ale on nam nie pomoże. - Posmutniała nie wdając się w szczegóły.
- I ja o nich słyszałem, ale mówiono, że większość z nich opuściła nasz świat podczas wielkiego kataklizmu - powiedział Laran.

- W takim razie coś nas łączy - zauważył Ramos. - Pojawiali się w naszym świecie potężni przybysze z innych planów, dziwne istoty z głowami przypominającymi kałamarnice i zdolnościami manipulowania umysłami innych, a mimo to żadne z nich nie zdołało wrócić do swoich światów.

- Więc chcesz, żebyśmy podjęli się czegoś, o czym nie wiemy nic, by dostać to czego być może chcemy, twoja szczodrość za to jest tak wielka, że nagrodą za uratowanie córki jest propozycja pracy dla ciebie i poddanie się próbie jakiegoś rodzaju w międzyczasie. Jednocześnie mówisz wprost, że to, czego chcemy, może okazać się niemożliwe. - Wilk założył obie dłonie na czubku kostura i oparł swobodnie głowę, wpatrując się w faraona. - Fakt że wspominasz o tym od razu, minimalnie zwiększa moją wiarę w to co mówisz. Skoro nie w twoim, to w czyim imieniu będziemy brudzić sobie ręce? Jak bardzo zaburzy to tutejszą równowagę? Po tak uroczym zaproszeniu, wszyscy i tak będą myśleć że pracujemy dla ciebie, jak mięso wrzucone do pułapki. - Nie dodał, że w tym wypadku, mięso to mogłoby samo okazać się nie tylko zatrute ale i osobną pułapką. Włoski na karku Wilka stały dęba. Nie był jednak pewien, czy dlatego że są obserwowani z ukrycia, czy było to raczej związane z propozycją tutejszego władcy.

- Nigdzie nie powiedziałem, że pracujecie dla mnie. Nie szukam psów wojny, ani chłopców na posyłki, co byś zrozumiał, gdybyś od samego początku przykładał wagę do moich słów. Groziłeś mojej córce, teraz śmiesz wątpić w moje słowa. Odważnie sobie poczynasz, zmiennokształtny. - Palce skrytego pod szatami i maską farona delikatnie drgnęły. Był to jedyny wyraźny gest z jego strony.
- Możesz odejść, jeśli mi nie ufasz lub zostać i milczeć. Swoje już powiedziałem.

Zorena również z początku twierdziła jedno, a co innego było prawdą. Tyle druid już wiedział, a niektóre cechy w rodzinie były wspólne. Mógł jednak przynajmniej posłuchać do końca. Co nie zmieniało faktu, że nikomu na usługi się nie oddawał, a jego pytanie o równowagę, faraon całkowicie zignorował. Uśmiechnął się tylko lekko i skinął głową, zachowując milczenie. Pozwolił reszcie samym wyciągać wnioski.

- Co więc powiecie? - Faraon zwrócił się tym razem do wszystkich.
- Powiemy tylko tyle, że choć padło wiele słów nadal nie wiemy na czym będzie polegać sprawdzenie naszych umiejętności - odpowiedział Rudi. - Zatem jeśli żądasz od nas odpowiedzi powiedz wprost czego od nas oczekujesz. Mówisz o odwadze w wypowiadaniu słów natomiast sam nas zwodzisz.
Po słowach gnoma na chwilę zapadła cisza.
- Wejść do pewnej zrujnowanej świątyni. Tam czeka was wyzwanie i wasza nagroda.
- Kiedy zatem ruszamy? - spytał Laran, który już dawno temu zgłosił swój udział w tym przedsięwzięciu.
- Ja i tak nie mam nic do stracenia, czy zostanę w mieście czy pójdę, to dla mnie bez różnicy - powiedział Rudi, kierując swe słowa do swych towarzyszy, po czym odwrócił się w stronę faraona i rzekł. - Wskaż nam drogę do owej świątyni i powiedz co mamy ci z niej przynieść.
- Jak najszybciej - odpowiedział Ramos. - Rydwany są już gotowe. Ruszycie w towarzystwie moim, nadwornego maga i gwardii królewskiej. Podróż nie potrwa długo.

Taled, gdy faraon zwrócił uwagę na odwagę niewiast, a bojaźń mężczyzn, zagryzł wargi. Miał ochotę coś powiedzieć, ale pozwolił innym.
Gdy Faraon zadał ostatnie pytanie Taled już stał z boku wpatrzony we władcę.
- Wielki Faraonie - zwrócił się do człowieka w masce. - Mimo swej mądrości chyba nie zauważyłeś, że oddaję hołd władcy nie ze strachu, a z ogłady. Tak w moich stronach się robi jak się jest u gospodarza - wziął głęboki oddech i dokończył.
- Co do mnie to przystanę do propozycji.
- Pozwól zatem, że przygotujemy się do tej wyprawy. Ostatnimi czasy wszystkie sprawy wokół działy się zbyt szybko. Daj nam dzień by móc poznać uroki tego jakże pięknego miasta. Dodatkowo przygotujemy listę rzeczy która będzie nam niezbędna na wyjazd. - rzekł gnom. - Czy zaoferujesz nam miejsce w pałacu, czy mamy rozgościć się w jakże pięknym lokalu, z którego raczyłeś nas wezwać?

- Chyba mnie nie zrozumieliście. Mój pośpiech wynika z tego, że mam inne sprawy na głowie, a chciałbym być świadkiem waszego sukcesu możliwe jak najszybciej. “Rydwny są już gotowe” oznacza, że cały wasz bojowy rynsztunek się tam znajduje i wszystko co będzie wam potrzebne. To, albo uznamy, że zrezygnowaliście z okazji podjęcia wyzwania - mówił spokojnym głosem Ramos.

- Wybacz zatem moją ignorancję, nie zrozumiałem cię widocznie. Skoro wszystko jest już gotowe, poczekam tylko na deklarację swych pozostałych towarzyszy, bo choć Laran i Taled wyrazili swoje zdanie, to nasza grupa, jak widzisz, liczy więcej osób. - skwitował Rudi.
Laran nic nie powiedział. Nie miał zamiaru się powtarzać. Spojrzał za to w stronę Zoreny.
Taled stanął przy Bran i spojrzał jej w oczy czekając na decyzję dziewczyny.
Bran zagryzła wargę i wspięła na palce by sięgnąć ku uchu rycerza:
- Musiałabym się znowu przebrać - zarumieniona i lekko rozbawiona, odgarnęła włosy za ucho.
- Zapewne faraon znajdzie z jedną z komnat byś mogła odziać coś wygodniejszego przed drogą - oznajmił Bran Taled, głaszcząc dziewczynę po włosach.

Khargar podrapał się po łysinie, po czym przeniósł spojrzenie pomiędzy towarzyszami a władcą. Dużo tu było do przemyślenia, a jemu działanie szło lepiej niż myślenie…. W końcu zwrócił się do władcy, starając się okazywać odrobinę szacunku, daleką jednak od podania na kolana.
- Powrót do naszego świata chodzi po naszych głowach, Panie, czy można się dziwić? Mamy tam niewyrównane rachunki z pewną plugawą suką nekromantką, ale jak powrót tam nie byłby możliwy zbyt szybko, to ja mógłbym oddać mojego Krwiopijcę na twoje usługi, Faraonie. - Pieszczotliwie pogładził swój topór.
- Razem spróbujemy znaleźć drogę do waszego świata, ale najpierw udowodnijcie mi, że jesteście godzien mej łaski - odparł Ramos.
- Nie tylko w zabijaniu jestem dobry, w moim świecie byłem dowódcą najemników nieznających strachu ani litości dla wrogów. Może i bardziej….przyziemna zapłata byłaby dla nas całkiem przyjemna. A jeżeli chodzi o próbę, myślę że damy radę, możemy i zaraz ruszać… - Łysy najemnik wyzywająco na Taleda.

- Znacie kogoś, kto z Thantosem umie złapać więź porozumiewawczą? - spytała nagle Auriel, zwracając się nieśmiało do Faraona. W jej postawie widać było, że zbiera się też do drogi i nie ma zamiaru stać w miejscu, więc nie musiała oficjalnie oznajmiać swojej decyzji.
- Tylko potężny i przesiąknięty do szpiku złem byt byłby w stanie złapać więź porozumienia z Panem Zniszczenia. Dlaczego pytasz? - Faraon spojrzał Auriel prosto w oczy, na dłuższą chwilę zatrzymując na niej spojrzenie. - Wyczuwam w tobie cień potężnej, acz znajomej mi aury… Nie jesteś tym kim się wydajesz być.
- Nie jestem też nikim ważnym - odpowiedziała mu Szamanka - Znam formy duszy i ciała, być może stąd wyczuwalna aura… Ale to tylko tyle.
- Ale byłaś - zauważył Ramos. - Na pewno czymś więcej niż człowiek. Niebiańskie jest twe pochodzenie…
- Wniosek nad wyrost. - Auriel uśmiechnęła się nerwowo.
- Skoro tak mówisz... - W jego głosie dało się słyszeć rozbawienie. Szamance jednak do śmiechu nie było i na jej porcelanowej twarzyczce wymalował się rumieniec. Wolała jednak już nic nie mówić.
-Niebiańskie pochodzenie, wiesz może kim jest ta dziwaczka, Faraonie? - Wtrącił gwałtownie Khargar, przeszywając Auriel nieufnym spojrzeniem. To że ona nie była człowiekiem, wcale go aż tak nie dziwiło, pytanie jakie sekrety mogła ukrywać.
- Nie powiedziała wam? - Faraon zainteresował się słowami najemnika. - W takim razie ma dobry powód, aby ukrywać swoje sekrety przed wami. Takie rzeczy jednak nie da się ukrywać całą wieczność, dziewczyno - tym razem zwrócił się do Auriel. - Jeśli więc nie chcesz wzbudzać niechęci do siebie wśród swoich towarzyszy, to lepiej powiedz im o tym jak najszybciej.
Khargar skinał głową na słowa Faraona:
- Mądre słowa, z niechętnymi towarzyszami daleko się nie zajdzie w obcym świecie…. - szyderczo mrugnął do Auriel. Musiał się jakoś zająć tę dziewczyną, w taki czy inny sposób, aby nie stanęła na drodze jego ambicji w tym świecie.

Gryf wyłapał spojrzenie wojownika i westchnąwszy zwrócił się do Bardki.
- Chodźmy. Ciekawe jestem jak w melodię wpleciesz odczucia jazdy rydwanem u boku faraona. - Uśmiechnął się do dziewczyny i poprawiwszy pas i zakładając hełm był gotowy do drogi.
Sikorka wzruszyła ramionami. Cała dyskusja była jednym wielkim testem i jednym wielkim pokazem. Skrzywiła się lekko.
- Nim ruszymy, muszę poprosić o chwilę dla siebie na osobności, faraonie. - zwróciła się do władcy bezpośrednio.

Ramos skinął głową, po czym zbliżył się do swojego tronu i chwycił w dłoń oparty o niego kostur, którego koniec ukształtowany był w głowę żmii. Uderzył jego drugim końcem o kamienną posadzkę i w rezultacie przez salę przemknął silny podmuch, który szarpnął kotarami i otworzył wielkie, złote wrota, którymi awanturnicy weszli do środka. Natychmiast do sali zbiegli się wszyscy gwardziści.
- Zaprowadźcie ich do rydwanów - oznajmił, po czym zwrócił się do Bran - Zaraz każę wezwać służbę, która zaprowadzi cię do komnaty Zoreny.
- Czy księżniczka mogłaby pojechać z nami? - spytał Laran. - Oczywiście nie myślę o tym, że ma z nami wejść do tej świątyni.

Dopiero wtedy czarodziej spostrzegł, że Zorena gdzieś zniknęła. Ulotniła się, mimo że chwilę wcześniej siedziała na schodach.
- Niestety, ale to nie wchodzi w grę. Raz już uciekła, więc tym razem dopilnuję, aby sytuacja się nie powtórzyła. Niedługo czeka ją podróż do Księcia Qareha, a tego czasu nie opuści progu tego pałacu.
Biedna dziewczyna, pomyślał Laran, ale nic nie powiedział, tylko skinął głową.
Rycerz z nie z tego świata przymrużył oczy. Nikt jednak tego nie zauważył, bo już hełm zakrywał jego twarz.
- Złota klatka - szepnął do Bran.
- Ucieczka wiele jej nie dała, jakby nie my to nie wiadomo co te elfy by jej zrobiły... a teraz nie traćmy czasu jak decyzję podjęliśmy! -Skwitował Khargar, ruszając w stronę rydwanów.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 25-10-2017 o 22:03.
Lord Melkor jest offline  
Stary 26-10-2017, 21:29   #40
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Świątynia Al-Akhir, Tarthis
Południe, Klimat Zwrotnikowy


Trzy tuziny złotych rydwanów, ciągniętych przez rosłe i dostojne rumaki, opuściły w wielkim pośpiechu pałac faraona Ramosa IV. Tętent rozpędzonych kopyt dało się słyszeć w promieniu kilkuset metrów, na długo przed ich nadejściem, dlatego ulice Tarthis, które przemierzali, były na wpół wymarłe. Mieszkańcy szukali schronienia w domach i bocznych uliczkach, aby uniknąć stratowania i wychodzili dopiero, kiedy opadł wzniesiony przez rozpędzone wierzchowce pył i kurz. Awanturnicy w otoczeniu gwardii królewskiej oraz samego faraona opuścili miasto jego północną bramą, trafiając na brukowany gościniec, który prowadził na północny zachód. Poruszali się tą drogą aż minęli urodzajne ziemie doliny Nithii i dotarli na piaszczyste wydmy w okolicach Twierdzy Kufneh. Stamtąd udali się na południe, po drodze mijając tylko jedną oazę w bezkresnym oceanie piasku i palącego słońca. Po blisko sześciu godzinach od chwili opuszczenia Tarthis, królewski orszak natrafił na samotną górę, która wznosiła się pośrodku rozległej pustyni. Olbrzymi piaskowiec wyrastał na ponad kilkaset metrów w górę i na tle otaczających go wydm wydawał się być ogromną skałą, zupełnie przypadkowo rzuconą w te miejsce.

Z oddali góra sprawiała wrażenie rozdartej, tak jakby olbrzym przeciął ją z góry na dół gigantycznym toporem. Dopiero zbliżywszy się, awanturnicy dostrzegli, że nie była to przypadkowa szczelina, a celowo wykute przejście. Dwa potężne filary, kunsztownie wyrzeźbione przez ręce zręcznych rzemieślników i ubogacone płaskorzeźbami przedstawiającymi starożytnych wojowników, podtrzymywały tysiące ton skał, które tworzyły masywne sklepienie. Wewnątrz zaś, dostrzec można było ustawione w ciasnym szeregu posągi dziwnych istot, które awanturnicy nie byli w stanie przypisać do żadnych znanych im stworzeń. Być może byli to bogowie, w kulturze nithijskiej często przedstawiani z głowami zwierząt, a może były to jakieś mitologiczne bestie, które często gościły w ludowych podaniach? Odpowiedzi na to pytanie nie poznali, bo nawet faraon nie był w stanie określić prawdziwej istoty tych olbrzymich posągów, jednakże spoglądając na bijące z wnętrza góry ciemności, awanturnicy mimowolnie poczuli jak ciarki przechodzą ich po plecach.

- Kamień Pustyni, czyli świątynia Al-Akhir - powiedział na głos Ramos IV, głośno wciągając gorące, pustynne powietrze przez ukryte pod złotą maską nozdrza. - Stoi tu od zarania dziejów, jeszcze nim człowiek zasiedlił te ziemie. Wewnątrz czeka was wyzwanie i pierwsza część obiecanej nagrody. Drugą zaś, w moim odczuciu o wiele hojniejszą, otrzymacie dopiero po waszym powrocie…

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 27-10-2017 o 12:04.
Warlock jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172