Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2017, 06:06   #53
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Układ scalony wystawał bez ruchu z panelu. Inżynier patrzył na niego. Jak każdy człowiek nie widział na nim nic szczególnego. Choć jako inżynier robotyk wiedział, że po cienkich metalicznych ścieżkach przeskakują elektrony zajmując kolejne wakaty w krystalicznych strukturach powierzchni. I robiły to tak, jak kazał im Rohan, a nie tak jak założył producent urządzenia. Wiedza o tym jak działają rzeczy była wszystkim.
W rękawicy kombinezonu spoczywał wężyk tygonowy, który w tej temperaturze miał elastyczność miedzi, albo innego metalu. Zaczątek skonstruowanej na prędce chłodnicy. W pomieszczeniu było -45 stopni Celsjusza. Laser miał teraz jakieś 110-112 stopni w okolicy soczewki. Kolejne podkręcenie mocy zwiększy temperaturę do 120, co bez chłodziwa będzie problemem.
Inżynier zmontował chłodnicę w przeciwprądzie w celu zmaksymalizowania wydajności chłodzenia. Wszystko było idealnie. Poza jedną rzeczą. Drake nadal nie dostarczył chłodziwa, które mogłoby wreszcie napędzić tę misterną konstrukcję i pozwolić dalej podkręcać moc urządzenia.

Laser był podłączony do lokalnej sieci, co owocowało wyraźnym zaciemnieniem i tak wątłych świateł. Rohan zaczął się rozglądać. Wyświetlacz w jego hełmie cały czas pokazywał czas od zakończenia skoku, poziom powietrza i temperaturę. Czas biegł za wolno. W coraz ciemniejszym pomieszczeniu zarówno czerwieniejąca ściana, jak i krople unoszącej się plastali zaczynały dawać więcej światła niż lampy.

Rohan aż drgnął gdy ciszę przerwał komunikat głosowy Alex. Oczywistym było, że Abe potrzebuje Sparka. Zbyt długo latali razem, żeby ściągał sobie robota do pogrania w bilard, gdy statek się rozpadał. Bez zbędnego wahania udzielił autoryzacji na przekazanie robota wstrzymując aktualny rozkaz.

Oczywiście nic nie było takie proste jak być powinno. Spark był odłączony od stanowiska ładowania, więc zamiast łączności z Alex “po kablu” dotyczyły go te same zasady co ich. A szczątki reaktora w maszynowni ekranowały połączenia bezprzewodowe. Rohan zaklął szpetnie.

Na szczęście kilka chwil temu posłał tam Drake’a. Teraz spróbował go wywołać przez radio. Zero odzewu. Dobra wiadomość, że Drake pewnie już dotarł na miejsce. Zła, że nie miał jak przekazać autoryzacji dla robota. Zagryzł zęby. Przygotował kod autoryzacji i wysłał wiadomość do Alex.
- Jeżeli Spark znajdzie się w zasięgu łączności to przekaż mu zmianę rozkazu. Jeżeli wcześniej w zasięgu pojawi się Drake to wyślij mu tę wiadomość a on zaniesie wiadomość do Sparka. I niech przyprowadzi mi MiTzu.

Rohan musiał przyznać, że czuje się nieswojo. Wcześniej, gdy jego mózg pracował na podniesionych obrotach wszystko było dobrze. Teraz, gdy się wyciszył to wszystko stawało się niepokojące. Poszybował do najbliższego systemu gaśniczego i po zabezpieczeniu się magnetycznymi butami schłodził część kropli plastali. Wokół huczały alarmy. Trzeszczała blacha. Syczał promień lasera, a jego generator wydawał złowrogi szum. Normalnie Inżynier nie mógłby skupić swoich myśli. Tymczasem brak powietrza stał się przyczyną kompletnej ciszy. Inżynier przytroczył sobie gaśnicę do swojego kombinezonu. Potrzebował pozbyć się uczucia samotności.
- Abe, co tam się stało? Raportuj.

Po wysłuchaniu odpowiedzi Rohan powiedział jedynie:
- Wysyłam Sparka, gdy tylko odzyskam z nim łączność. Spróbuj spryskać rdzeń pancerzem w sprayu. To spowolni proces i na jakiś czas obniży temperaturę. Być może nawet będziesz mógł wyrzucić pręt bez pomocy robota.

I znowu cisza.

Z jakiegoś powodu na plecach Rohana zaczął zbierać się zimny pot. Mężczyzna wygiął kark nasłuchując strzelających kręgów. Intruz. To słowo krążyło po głowie inżyniera. Linda nie ulegała łatwo emocjom. Tym niemniej coś ją bardzo zaniepokoiło. W warunkach w jakich byli przed skokiem nikt nie mógł dostać się na pokład. Później też było to niemożliwe. Zatem czy mieli intruza ze sobą już wcześniej? Czy ta dziwna paczka, którą transportowali? To było coś żywego?

Dziwna kleista maź rozlała się po szybie hełmu inżyniera. Serce zabiło mu szybciej. Odskoczył, jednak zaowocowało to jedynie przechyleniem się do tyłu o 45 stopni. Cały czas trzymały go magnetyczne buty. W końcu gdy jego plecy dotknęły podłogi zorientował się, że kleista maź pochodzi z gaśnicy i jest niczym innym jak chłodząco-uszczelniającym płynem zastępującym w kosmosie proszek gaśniczy.

Cisza, ciemność i nadmiar czasu mógł łatwo doprowadzić do obłędu.

- Linda, słyszysz mnie? - podnosząc się wywołał ich medyka. Jej zimny profesjonalizm był taki uspokajający. Ale Linda nie odpowiedziała. Alex nie mogła jej wywołać, ani namierzyć. Tymczasem inżynier chciał się z nią podzielić pewną teorią.

Kolejny raz spróbował przerwać ciszę.
- Kapitanie, tu inżynier Rohan. Prace postępują zgodnie z planem, ale chciałbym coś zasugerować. Jedna z torped, która nas trafiła była niewybuchem. Czy udało się ją zlokalizować? Myślę, że mogła mieć na swoim pokładzie robota, którego celem jest przejęcie ładunku. Takie rozwiązania są możliwe, choć nie słyszałem, żeby ktoś zastosował je w walce. I byłoby to logiczne wyjaśnienie tego Intruza o którym wspominała Linda.

Rohan lubił swój spójny i logiczny świat. Wszystko dało się w nim wyjaśnić. Wiele dało się przewidzieć. Logika dawała poczucie bezpieczeństwa. Nie to co ciemność i cisza.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline