Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-10-2017, 23:48   #51
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 6 - 01:05 h po skoku

Układ Dagon; 1:05 h po skoku; 12.93 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; mostek; Prya



Wszystko zmierzało ku katastrofie. Nieuchronnie. Prya, ostatnia załogatnka na mostku, ostatni człowiek na mostku widziała to aż nadto dokładnie. Została sama. Z Alex. Wciąż pruli z niezmienioną nawet o jeden gram prędkością przez peryferia tego Dagona. Przez trochę ponad godzinę pokonali prawie równo 1/4 drogi do najbliższego nich gazowego olbrzyma na jakim orbitowała obca, milcząca jednostka. I dalej zasuwali z niezmienioną połową prędkości światła. A główny reaktor nadal czernił się na ekranie czarną czarnością oznaczającą 0 mocy. Poszczególne sektory i segmenty statku nadal prawie nie drgnęły w kolorach jakie przybrały tuż po wyjściu ze skoku. Czarna czarność na schemacie statku zdawała się pożerać kolejnych członków załogi. Kto tam wszedł znikał z radaru Alex jakby go pochłonęła czarna dziura.

Właściwie to była szansa by zyskać trochę czasu. Nawet na samych manewrówkach. Łajba była co prawda mułowata ale w skali odległości mierzalnych w jednostkach astronomicznych a nie walki i uników przed torpedami był pewien margines na manewry. Można było spróbować nieco wyjść poza płaszczyznę ekliptyki* a potem wrócić. Czyli zadrzeć nieco dziób w górę i polecieć tak “kawałek” a potem dokładnie na odwrót opuścić ten dziób by korweta wróciła na oryginalny punkt docelowy. Obecnie leciała najkrótszą drogą czyli po prostej a tak nawet na niezmienionej prędkości trasa trochę by się wydłużyła czyli cel osiągnęliby nieco później.

Oczywiście było związane z tym ryzyko. I pierwszy i drugi skręt trzeba było wykonać w odpowiednim momencie. Inaczej bez swobody przyśpieszenia i hamowania jaką dawały działające silniki główne mogli śmignąć wokół planety lub przy strasznym pechu grzmotnąć prosto w nią. Od tego ile by zyskali czasu zależało od tego jak bardzo odbiliby od płaszczyzny ekliptyki. Im łagodniejszy kąt tym mniejsza różnica i łatwiejszy do przeprowadzenia a im większy tym bardziej odbijali od oryginalnego kursu i bardziej potem było liczenia i kombinowania jak wrócić na oryginalny cel. Mogli tak zyskać nawet gdzieś do 30% może i 40% czasu. Teraz mieli przy obecnej prędkości i kursie jakieś 3.5 h do osiągnięcia orbity Dagona V i tej obcej jednostki co na niej dryfowała. Wedle Alex dokładnie to 206 minut. Z czego prawie godzina zajmie hamowanie co dawało na wszelką resuscytację napędu jednostki jakieś 2.5 h. Mogła w miarę bezpiecznie zaryzykować skok o 10*. Jeśli się uda dałoby to jakieś 20 min ekstra. Skok o 30* to już było jak wyrzucenie właściwej strony monety. Ryzyk - fizyk. Ale taki manewr dałby prawie godzinę ekstra. Skok o jakieś 45*, największy jaki był sens brać pod uwagę to wedle wstępnych symulacji udałby się tak raz na trzy razy. Ale dawałby jakieś 1.5 h. I musiała nad tym główkować sama z Alex jak ją zostawili samą na mostku. Chyba, żeby “zadzwonić” i zapytać co o tym myślą.



*ekliptyka - tutaj “spłaszczenie” danego układu w którym porusza się większość ciał niebieskich (planety, planetoidy, komety itd.) wokół danej gwiazdy (Dagona). Im coś bardziej nachylone jest pod względem tej ekliptyki tym można odnieść wrażenie, że porusza się “nad” lub “pod” większością materii danego układu.



Śródokręcie; segment 7; Linda



Za późno! Nie zdąży! Linda mogła zaciskać zęby ze złości ale rozsądek podpowiadał jej, że nie zdąży. Nie zdąży dotrzeć do Julii nim to rozpędzone coś nie dotrze do zatrzaśniętych drzwi grodzi nr 6. Nikt by nie zdążył. Z mostku było prawie połowa korwety do przebycia do tej cholernej grodzi, dobre kilkadziesiąt metrów z przeszkodami w postaci klatek schodowych, straty czasu na otwierania drzwi, omijanie uszkodzonych i kolejne proste, krzyżówki, zakręty korytarzy. A tam. Już. Już było po wszystkim. Alex przeszła na kontakt głosowy i podawała kolejne namiary. 21 m. Linda była wtedy przy konsolecie skanera. 15 m. Wypływała przez drzwi mostka. 6 m. Była w połowie korytarza. 0 m. Akurat jak otwierała pierwsze drzwi po opuszczeniu mostka. Za późno. Za późno by ostrzec czy pomóc Julię w tym zdarzeniu. Ale można było jeszcze jej pomóc jeśli było kogo ratować. Alex nie meldowała o wyłączeniu Klucza “Red” co było jednym z najpewniejszych dowodów na stwierdzenie zgonu na odległość. Ale też nadal miała kłopoty ze skontaktowaniem się z Julią a więc jej czujniki mogły nie mieć aktualnej sytuacji.

Przez chwilę wyglądało, że dowódca uda się na miejsce gdzie powinna się znajdować Julia razem z Lindą. Ale jednak nie. Miał dołączyć ale później. Więc póki co Linda musiała płynąć przez bezludne korytarze samotnie. Ale bezludne nie znaczy puste. Teraz przepływała korwetę w odwrotnej kolejności niż przed chwilą płynąc na mostek. Więc wrażenie, że z każdym korytarzem i grodzią jest gorzej i gorzej nasilało się. Coraz częściej musiała odganiać się od dryfujących fragmentów i binelotów. Światło szwankowało z każdym kolejnym segmentem bardziej. Zwykle jasno oświetlone korytarze teraz błyskały nerwowo alarmową żółcią sygnałów, złowrogą czerwienią świateł awaryjnych albo po prostu ciemnością rozwalonych świateł. Dotarła. Przebyła przez gródź nr. 6 i znalazła się w siódmym segmencie.



Dotarła przez inne wejście niż te przy jakim niedawno utknęła “Red”. Powitało ją czerwone światło na korytarzu. Nie było tak daleko do tamtego korytarza gdzie była Julia. Jeszcze parę korytarzy, parę zakrętów, drzwi. Ale od razu odczuła kłopoty z komunikacją. Julii nie dało się wywołać. A przynajmniej nie odpowiadała. Głos Alex zaś zaczął się rwać, szatkować trzaskami, nabrać jakiegoś dziwnego elektronicznego pogłosu przez co właściwie kompletnie nie szło zrozumieć co komputer pokładowy mówi do niej. Ale w tej chwili tuż przy drzwiach między 6 a 7 segmentem “Archeona” poczuła wręcz namacalnie jak bardzo jest sama. I podobnie jak Julia przed chwilą nikt jej tu nie usłyszy jej krzyku czy pomocy czy agonii. Nikt nie przybędzie z pomocą. Zaledwie krok wstecz i mogła być znowu w 6-tce. Która wydawała się względnie bezpieczna. No ale kontakt z Julią urwał się gdzieś tu, w 7-mce.



Rufa; siłownia hipernapędu; Rohan



Główny inżynier pracował uparcie wypalaczem. Zwiększył moc ponad bezpieczny poziom. Inżynierskie doświadczenie pozwoliło mu precyzyjnie wyżyłować urządzenie. Ale obliczenia wskazywały, że niewiele przekroczył margines bezpieczeństwa a urządzenie powinno być skonstruowane z pewnym zapasem mocy na takie właśnie okazje. Nieco silniejsza jaskrawa wiązka cięła gródź minimalnie szybciej. Potężniejszy promień o wyższej temperaturze sprawniej roztapiał gródź. Z szacunków Rohana wynikało, że zyskałby w ten sposób jakieś 5 minut. Przepaliłby gróź trochę szybciej. Gdyby dalej szło tak bezawaryjnie i bezproblemowo jak do tej pory to na łącznie trzech grodziach zyskałby jakiś kwadrans. A na razie roztopione krople grodzi coraz bardziej wirowały wokół grodzi. Te już nieco ostygłe, zmieniały barwę z biało - żółtej na pomarańczową a potem na czerwoną. Ale nadal były potencjalnym źródłem kłopotów. Odkąd wyssało powietrze pożaru nie trzeba było się obawiać w pomieszczeniu w jakim pracował ale nadal gorące krople stopionych spieków mogły przepalić lub przetopić to czego dotknęły.

Gdy Drake wróci z chłodziwem była szansa, że będzie można zwiększyć ponownie moc wypalacza nadal zachowując obecny margines bezpieczeństwa. W końcu instrukcje i normy były podane bez specjalistycznego chłodziwa wplecionego w urządzenie. No ale to dopiero jak Drake dostarczy tu chłodziwo a na razie trzeba było sobie radzić z tym co było tu pod ręka.

Alex zameldowała brodaczowi prośbę od Abe. Potrzebował Sparka. A Spark nadal pracował w maszynowni podświetlnego. Wezwanie speca od usuwania zniszczeń z pokładów jednostek wyglądało na pilne no ale Spark wykonywał polecenie głównego inżyniera co miało wyższy priorytet. Alex i Spark więc odczuwali konflikt priorytetów i sugerowali dwóm inżynierom bezpośrednią rozmowę. Alex nawet odtworzyła Rohanowi nagranie z wezwaniem od Abe.

-Potrzebujemy robota z pojemnikiem HAZMAT do sali bilardowej, STAT!


Gdzieś w międzyczasie dostał rutynowy raport z “Iron Sky”. U latającego drona wszystko dla odmiany szło rutynowo. Raportował, że niedawno minął 1/4 mocy więc mógł jeszcze sprawnie działać przez jakieś 1.5 h. Potem trzeba było go ściągnąć do środka albo pozostałby biernym, sztucznym satelitą “Archeona”.Tylko danych już by nie przekazywał. Niestety Rohan podobnie jak z nagraniem z “ok” nie miał kiedy obejrzeć tego filmu.

Rohan miał takie dziwne wrażenie, że zostaje sam. Był najpierw tutaj z Jeanem, potem dołączył Drake, teraz nie było ani jednego ani drugiego. Ani jeden ani drugi się nie odzywał. Chociaż pewnie robili swoją robotę. A przy tylu awariach na rufie gdzie się znajdowali brak łączności aż taki dziwny nie był. A mimo to uczucie izolacji i zagubienia w trzewiach okrętu wydawało się coraz silniejsze. Został tu sam. W tej próżni nawet nie usłyszałby alarmu czy wybuchu.



Śródokręcie; segment 7; “Red”



Czas! Musiała uciekać! Wydostać się! Czas, czas, czas! I tlen! Potrzebowała tlenu! Słyszała syk wypalanego skafandra. I syk wyciekającego powietrza. Cichy ale uporczywy i drażniący uszy swoją nieuchronną grozą. Przepali skafander. Kwas czy co to tam było. Na pewno przepali. Już przepalił. Na ramieniu na barku, na hełmie, na piersi, plecach, nogach. Julia zyskała nieco czasu zużywając awaryjne pakiety do łatania pancerza ale właśnie tylko odwlekła to co nieuniknione. Oparzenia od tego kwasu były zbyt rozległe by de drobne pakiety dały radę pomóc. Skafander właściwie nadawał się do wyrzucenia. Ale jeszcze tą minutę czy dwie powinien wytrzymać. Tylko czy płuca Valentine wytrzymają? Tlen ze skafandra już właściwie do niej nie docierał. Coś musiało się przepalić. Ten ze skafandra wyciekał bo z każdą chwilą dochodziły kolejne rozszczelnienia których już nie miała czym zalepić. Miała minutę czy dwie aktywności. Potem osłabnie i straci przytomność. Zmieni się w dryfujący kawałek zamarzającego mięsa. I za następną minutę czy dwie umrze. I nikt jej nie mógł pomóc. Była sama. Reszta nie miała pojęcia gdzie była bo Alex i cała łączność to była seria szumów i trzasków w słuchawce.

“Nic tu nie ma Red”. A jednak było! Pędzący przez korytarz kształt wyłonił się z ciemności nie poprzedzony ani światłem w zaciemnionym korytarzu ani dźwiękiem w pozbawionym powietrza miejscu! Julia zawyżyła pod względem sprawności fizycznej średnią uliczną i pewnie dlatego zdołała zareagować mimo wszystko. Chwyciła się oderwanego fragmentu ściany i podciągnąć w ostatniej chwili! Obiekt przemknął w bezgłośnej ciszy tuż obok niej nie trafiając jej. Ale zaraz potem zderzył się z impetem w zablokowanymi drzwiami które przed chwilą zablokowały wyjście rusznikarce. I w tej próżni to coś, chyba jakiś kanister czy beczka trzasło i wybuchło. Zalało całą końcówkę korytarza, w tym i Julię, jakąś cieczą. I gdy w pierwszej chwili wydawało się, że to koniec, że tylko na próżno najadła się momentu kwasy właśnie usłyszała ten syk przepalanego skafandra. Skafander zaś potwierdził na wyświetlaczu obecność niebezpiecznej substancji na swojej powierzchni. Zaledwie kilka sekund później doszło do rozszczelnienia. Potem kolejnych. Ciepło i tlen zaczęły wyciekać w błyskawicznym tempie. Ale były pakiety awaryjne na takie okazje. Dwa. Tylko dwa! Nie miały szans załatać tak obszernych ubytków!



Ciemność. Ciemny korytarz, ciemne drzwi, ciemne kolejne metry korytarza, tak zdawałoby się cholernie wolne tempo lotu. I czas! Tak mało czasu! I nawet nie mogła nikogo wezwać na pomoc! Alex dalej była serią niezrozumiałych trzasków eteru. A może to Julii skafander już aż tak nawalał, że to u niej coś szwankowało? Gdzie uciekać? Do grodzi z 6-ką? A działa? A trafi? A jest czysta droga? A może śluza? Przy samym kadłubie powinna być śluza awaryjna. Szczelna. Normalnie. Ale nie wiadomo jak teraz. A przy śluzie powinny być zapasowe skafandry. Ale nie rozerwało ich jak wieżyczki i reszty? Trafi? Jest czysta droga? Przy głównych korytarzach była szansa, że ją prędzej znajdą przy samym kadłubie nie wiadomo czy ktoś by ją szukał. Zwłaszcza jeśli straciłaby przytomność ale jeszcze była szansa, że ją inni odratują. Powietrze zrobiło się rzadkie i chłodne. Mróz próżni z każdym oddechem brał wnętrze skafandra w nieubłagane posiadanie. Czas się kończył. Tlen sie kończył. Żywe ciepło się kończyło. Chłodny, duszący ucisk na piersiach nasilał się z każdym zamarzającym w białą chmurkę szronu oddechem. Ale jeśli nic nie zrobi to umrze tu na tych korytarzach.



Śródokręcie; kajuty; Tichy



Nie panikował. Nie tracił nerwów. Nie tracił zimnej krwi. Ale sytuacja była poważna. Tak delikatnie mówiąc. Dotarł do swojej kajuty bez przeszkód. Pierwszy raz opuścił mostek od początku alarmu bojowego więc pierwszy raz miał okazję na własne oczy zobaczyć jak wygląda “Archaon” po walce. A nie wyglądał tak źle. Przynajmniej dla weterana kosmicznych walk. No ale z mostku do kajuty przebył gdzieś do połowy śrudokręcia. A ze schematów wyświetlanych przez Alex wiedział, że to jest właśnie ta najlepiej zachowana część. Segmenty dziobowe poza chaosem drobnych uszkodzeń spowodowanych głównie przez brak grawitacji były zachowane całkiem nieźle. Ale już na śródokreciu wyglądało to znacznie gorzej. Tutaj też kolorki przedstawione na schematach wyświetlanych na mostku wydawały się zgodne ze stanem faktycznym. A był w rejonie “zielonych” i “żółtych”. Na śródokręciu “pomarańczowe” i “czerwone” były dopiero przy ładowni albo w pobliżu rufy gdzie swoje znamię odcisnęły albo torpedy albo eksplozja reaktora. No i gdy brał swoją automatyczną strzelbę miał okazję przemyśleć raporty jakie do niego dotarły.

- Zwracam uwagę, że w rejonie segmentu 7 komunikacja jest bardzo ograniczona. Nie mam kontaktu z Lindą i Julią które powinny przebywać w tym segmencie. Nie mam kontaktu z Drake który skierował się ku maszynowni. Nie mam kontaktu z Jeanem który powinien przebywać na pokładzie D bezpośrednio pod sektorem hipernapędu. - zaraportowała Alex. Czyli tak naprawdę mieli czwórkę zaginionych. Brak kontaktu, brak łączności nałożony na wypalone i zniszczone czujniki statku powodowały, że tak naprawdę nie gdy ktoś przebywał w tych rejonach to jakby wchodził w obszar działania czarnej dziury. Po prostu znikał. Oczywiście nie musiało to oznaczać nic innego niż to, że ktoś wyszedł z obszaru działania czujników i nic mu się złego nie działo. Ale jednak było to zarzewiem kłopotów i potencjalnie niebezpieczne. A jednak pracując przy naprawach i usuwaniu skażeń musieli poruszać się w tych rejonach.

Alex przedstawiła też prośbę o przysłanie robota przez Abe. I zamówienie na pojemnik do przenoszenia niebezpiecznych substancji. Brzmiało jakby znalazł coś co zdecydowanie nie powinno być na miejscu gdzie to znalazł. Choć nie powiedział dokładnie co to było. Robot jednak zgodnie z rozkazem Rohana pracował w maszynowni a polecenia głównego inżyniera miały i dla Alex i dla Sparka wyższy priorytet.

No i była Teddy. Ostatnia ze stałej obsady mostka na mostku. Na tą chwilę mógł Leon mógł się jeszcze przy pomocy Alex porozumieć z nią czy Teddy. Połączenie głosowe nie było tak wygodne do wglądu całokształt sytuacji jak profesjonalna konsola na mostku ale nadal choć ograniczało możliwości to było możliwe porozumienie się w najważniejszych komunikatach. Jednak gdy skaner wejdzie w obszar zakłóceń straci pewnie kontakt z Alex a Alex z nim. Wówczas wszelkie decyzje dotyczące kierowania jednostką spadną na Pryę. Defacto ona przejmie dowodzenie nad jednostką a on je utraci razem z utratą łączności z Alex i resztą załogi. Nie będzie w stałym kontakcie ani z Pryą ani z nikim.

Przynajmniej Nivi się odezwała. Pobrała jakieś próbki z wnętrza kontenera jaki mieli dowieźć zapieczętowany i leciała do swojego biolaba by je zbadać. Znalazła jakiś panel w kontenerze ale zakodowany. Veronica chyba faktycznie była najlepszym specem jakiego mieli na takie okazje.



Śródokręcie; medlab; Veronica



- Abe, słyszysz mnie? Brak kontaktu z Julią, a Alex wyświetla dziwny komunikat o zbliżającym się do niej... – Linda zawahała się przed użyciem tego słowa. Nic innego nie przychodziło jej do głowy. -... intruzie. Możesz to sprawdzić? Bądź ostrożny i raportuj cały czas. Idę do was. Pozostali, raportujcie.

Głos Lindy był skierowany głównie do Abe ale końcówka jednak dotyczyła wszystkich innych. Norton faktycznie opuściła mostek i poszybowała za gródź nr. 6 gdzie Alex straciła z nią kontakt a więc i reszta też. Ale przez drogę było parę minut by się do niej odezwać.

- Ostatnia znana pozycja Jeana to pokład C. Kierował się na pokład D by oczyścić pomieszczenie i ułatwić pracę głównemu inżynierowi przy wypalaniu dziur w grodziach. - Alex uprzejmie poinformowała Veronicę o to o co pytała. Na holo pojawił się schemat korwety ze zbliżeniem na rufowe rejony i zaznaczenie odpowiednich miejsc. Stałą strzałką była zaznaczona trasa jaką przebył wąsacz po pokładzie C i kreskowaną przypuszczalna trasa na pokładzie D jaką powinien się poruszać wedle tego co ustalił razem z głównym inżynierem. Na schemacie wyglądało to dość zwyczajnie i rozsądnie. Ot, jakby ktoś wyszedł z pokoju hotelowego na jednym piętrze, przeszedł korytarzem do schodów na dół a tam wrócił bliźniaczym korytarzem do pokoju pod tym z którego wyszedł piętro wyżej. Biorąc, że przy tej analogii Rohan przebijał się jakby przez sufit między tymi pokojami to miało to ręce i nogi.

Trochę niepokojący był czas. Ostatni kontakt z Jeanem był jakieś 20 minut temu. W tamtym rejonie jednak łączność i czujniki Alex szwankowały a komunikatory w kombinezonach mogły być za słabe by się przebić samodzielnie przez liczne warstwy plaststali, izolacji, mechanizmów, grodzi, ścian i innych takich przeszkód. W końcu chodziło o jakieś rodzaje fal elektromagnetycznych a statki były zaprojektowane by chronić załogę przed ich wpływem czyli izolować tak bardzo jak to możliwe. Co do pracy to zależy co robił. Nie wiadomo jak to wyglądało bo Alex nie miała tam podglądu. Ale zniszczeń było sporo wedle tych miejsc gdzie czujniki ocalały. To i pracy pewnie było sporo. Całkiem możliwy był scenariusz, że wąsacz nie mając łączności nie chciał przerywać pracy by drałować do najbliższego wejścia w pionie czy poziomie tylko po to by zameldować, że nic mu nie jest. Nivi też nie pokazywało w ładowni z dobry kwadrans albo i dłużej a teraz już świeciła wyraźnie na wskaźnikach Alex.

Alex mogła przywołać schemat rejonów rufy jak i każdych innych. Mogła na niego nawet nanieść aktualną pokolorowaną sytuację. Ale cała rufa świeciła się na czerwono, pomarańczowo i czarno. Gdzieniegdzie tylko były weselsze plamki żółci. Jedynie całkowicie odrębny sektor hipernapędu wydawał się być względnie nienaruszony. Papa powinien pracować w sektorach czerwonych i czarnych a tam łączności nie było albo rwała tak bardzo, że właściwie też nie było. Ale w tych rejonie też gdzieś przebywać powinien Drake w sektorze 7, ostatnim ze śródokręcia przylegającym do sektora rufowego powinna być Julia i Linda. Z nimi też właściwie nie było łączności i nie pokazywało ich na schemacie.

Na schemacie pokazywało też ich kapitana. Przemieścił się z mostku do swojej kajuty czyli nie był obecnie tak daleko od medlaba. Na mostku została tylko “Teddy”. Rohan nadal “pikał” na pokładzie C w granicznym sektorze hipernapędu. A ona tkwiła w tym medlabie sama. Niby było tu w porządku bo poza bałaganem uczynionym pewnie głównie przez nieważkość to właściwie medlab nie ucierpiał. Ale właściwie tkwiła tu i teraz sama pośrodku niczego. Przecież jakby coś się stało to wszyscy byli obecnie daleko. Kto jej pomoże? No Tichy był dość blisko ale nie wiadomo jak długo i po co wrócił do kajuty. A przez statek niosły się dźwięki naprężającego się metalu. Irytujące, niepokojące i szarpiące nerwy jakby ten statek już się rozpadał. Akurat próżna albo brak atmosfery potrafiły mieć czasem dobre strony na przykład wytłumiając takie odgłosy. Albo jakby ktoś przełaził tymi kanałami czy wentylacją. A przecież kratkę do niej Veronica miała tuż nad głową.

Alex jednak odwróciła jej uwagę chociaż na chwilę. Zaproponowała jej przejrzenie holo z nagrań dronów zwiadowczych Rohana. Zdołał je wypuścić na zwiad zaraz po wyjściu ze skoku ale dotąd nie miał ich kto obejrzeć. Panel kontrolny zapikał jak się okazało wiadomością od Nivi.


Cytat:
W ładowni jest nasza paczka. Na ścianie w środku wisi panel, ale potrzeba hasła. Rzuć proszę okiem, może dowiemy się co straciliśmy. Będę w labie jakby co.




Śródokręcie; sala bilardowa; Abe



Cytat:
- Abe, słyszysz mnie? Brak kontaktu z Julią, a Alex wyświetla dziwny komunikat o zbliżającym się do niej... – Linda zawahała się przed użyciem tego słowa. Nic innego nie przychodziło jej do głowy. -... intruzie. Możesz to sprawdzić? Bądź ostrożny i raportuj cały czas. Idę do was. Pozostali, raportujcie.
Głos Lindy dotarł do Abe. Zaraz po tym gdy zdołał wysłać komunikat do Alex i czekał na odpowiedź. Julia faktycznie mówiła, że przyjdzie a właściwie przyleci mu pomóc. A minęło już trochę czasu a jej nadal nie było. I intruz? Głos Lindy wydawał się być tak zmieszany jak i zaniepokojony.

- Spark obecnie prawdopodobnie wciąż pracuje w maszynowni silników podświetlnych przy usuwaniu skażenia. To polecenie głównego inżyniera. Sugeruje rozmówić się głównym inżynierem osobiście. Gdyby priorytet prac został zmieniony wówczas Spark mógłby przybyć prawdopodobnie w ciągu kilku minut po przywołaniu go. W maszynowni silników podświetlnych ma miejsce krytyczna awaria moich czujników więc nie mam łączności ze Sparkiem. Należy skontaktować się z nim w inny sposób. Prawdopodobnie Leon Drake udał się w okolicę maszynowni silników podświetlnych jednak również z nim łączność głosowa jest przerwana i nie mam go na czujnikach. - odpowiedziała szybko Alex. Czyli ich mechaniczny robotnik już był wynajęty przez Rohana. A główny inżynier miał wyższą rangę rozkazów pod względem prac i napraw. Tylko Tichy lub w zastępstwie Linda mogli uchylić jego rozkaz względem Sparka. No ale Rohan jak go wydawał pewnie nie wiedział o tym o czym właśnie dowiedział się Abe patrząc na rdzeń reaktora wypalający sobie drogę do rozdzielni SPŻ. I wyglądało na to, że gdyby inżynier zgodził podesłać mu Sparka to ten powinien tu dotrzeć na tyle szybko by mogli jeszcze zareagować na sytuację zanim rdzeń przepali się do rozdzielni. Z inżynierem była łączność. Tak by było gdyby Alex miała łączność z maszynownią. Ale nie miała więc trzeba było udać się tam i “zawołać” robota lub wymyślić jak obejść tą awarię. Gdzieś tam miał być Drake. Ale z nim też nie było łączności przez kombinezon. I po wejściu w rejon tej czujnikowej czarnej dziury nie było wiadomo gdzie jest i co się z nim dzieje.

Póki co Abe miał niezły wgląd na proces wytapiania się podłogi pod wpływem potężniejszej od siebie siły. Plaststal bąblowała, pieniła się a odłamki rozpalonych kropel unosiły się coraz większa chmarą podobnych radioaktywnych i rozpalonych cząsteczek. Jak to wszystko przepali się piętro niżej to aż szkoda myśleć. Ale w pobliżu był też kącik zwany w ramach tradycji, przeciwpożarowy. Były tam różne narzędzia także klasyczne siekiery strażackie, łomy, bosze, liny, łańcuchy, haki, klamry, piły spalinowe, palniki do metalu i tego typu sprzęt jaki można było użyć albo przy gaszeniu pożarów albo przy usuwaniu zniszczeń. Taki łom czy bosz właściwie powinien dać radę podważyć tą rozpaloną bryłę. Co prawda przy dłuższym kontakcie zacznie się rozgrzewać a w końcu topić tak samo jak podłoga no ale na chwilę powinien wystarczyć. Przy pewnej dozie uporu, odwagi, szczęścia i wprawy można było spróbować zaryzykować podważyć ten roztopiony rdzeń. Ale wszystko tutaj zależało jak głęboko zdołał się już wtopić w powierzchnię podłogi. Ale gdyby nawet by się udało i tak musiałby podejść niebezpiecznie blisko by liczyć, że wyjdzie z tego bez szwanku. Sukcesu z wydobyciem rdzenia nie mógł sobie obiecać. A nawet jakby się udawało pozostawała jeszcze kwestia transportu do śluzy.



Rufa; maszynownia podświetlna; Drake



Zamiast głosu Lindy odpowiedział mu szum eteru. Albo Linda nie odebrała jego komunikatu albo miała coś uszkodzone ze swoim radiem albo była w rejonie gdzie łączność szwankowała. Sam zresztą dość szybko znalazł się w takim rejonie. Najłatwiej poznał się po głosie Alex. Zrobił się dziwny jakiś zniekształcony a szybko trzaski i szumy tak bardzo zaczęły przeszkadzać, że już w ogóle nie był w stanie zrozumieć co ona mówi i czy w ogóle jeszcze gdzieś tu jest. Ale tak jak z Alex stracił łączność i z resztą załogi. Kogo by nie próbował wywołać to odpowiadały mu trzaski i szumy. Nawet nie był pewny czy to u niego tylko i oni go słyszą a tylko on ich nie czy w ogóle coś się schrzaniło po całości. Czyli nie mógł ani nikogo zawołać na pomoc ani choćby zdać raportu z tego co widzi albo zwyczajnie dać znać, że nic mu nie jest. Ale oni z nim mieli pewnie tak samo.

Ale zyskał moment by przemyśleć pomysł z saperskiego punktu widzenia. Da się? No cóż, chodziło o gródź czyli coś o wytrzymałości kadłuba zewnętrznego. Ale taka torpeda? Przecież zaprojektowano ją właśnie po to by robiła dziury w kadłubach. Tylko tutaj był problem wręcz z nadmiarem mocy. Torpeda a właściwie jej głowica mogła wysadzić nie tylko gródź ale i okolicę. Najkorzystniejsza byłaby głowica przeciwpancerna. Przebijała się na wylot przez pancerz i grodzie. Ale tutaj aż za bardzo bo z natury mogła przebić się przez kilka warstw grodzi i pokładów. Mogła na przykład do reszty zniszczyć przedział reaktora. Przynajmniej taka cała głowica z torpedy. Ale jakby ją obrobić odpowiednio? Czy miałoby to sens? Ale nie miał głowy Rohana, tego już tak jak on nie policzyłby z marszu i w pamięci. Musiałby to przestudiować. No i nie wiadomo jakby reszta zareagowała na detonacje głowicy trzewiach uszkodzonej jednostki.

Ale póki co został sam. W tych ciemnych korytarzach pełnych dryfującego bezgłośnie złomu, gruzu i korwecich szczątków. Było to o tyle deprymujące, że w ciemnościach rozświetlonych tylko zdawałoby się strasznie wątłym promieniem latarki ukazywały się one albo irytująco z daleka przez co w pierwszej chwili miało się wrażenie, że ktoś tam jest albo coś leci prosto na człowieka albo w ostatniej chwili. A jak od tyłu to można było dostać zawału gdy nagle coś “stukało” czy “łapało” za nogę, ramię czy stukało w hełm. Bez powietrza nie było dźwięków, bez światła nie było cieni więc przypominało to dotyk jakiejś zjawy czy topielca. Wadą latarki było to, że oświetlała dość wąski obszar a wszystko poza tym wąskim rejonem światła było pogrążone w ciemności. Przez co zdawała się jeszcze ciemniejsza. No i na raz można było świecić tylko w jedna stronę. A gdy coś się wydawało, że kręci się obok trzeba było szybko skierować promień w podejrzaną stronę. A przecież tu co chwila się coś kręciło w tych korytarzach! Póki gdzieś zachowało się jakieś światło to jeszcze pół biedy. Jakoś dodawało to otuchy. Nawet jak było to czerwone, awaryjne albo migający na żółto kogut alarmowy. Ale im bliżej maszynowni tym takich świetlnych oaz było mniej.

No i jakby atrakcji było mało to im bliżej maszynowni w której w końcu zalało twarde promieniowanie i szczątki reaktora to skażenie radioaktywne było większe. Chociaż tutaj działał na korzyść poszatkowany grodziami i pokładami teren, ten sam który blokował łączność bo podobnie blokował skażenie twardym promieniowaniem. Tam gdzie wylądowały jakieś odłamki reaktora skażenie pewnie było ale gdzie nie to nie powinno. Tylko w tej żelaznej ciemnicy ciężko było stwierdzić czy jakiś odłamek jaki się właśnie mija to jest z reaktora czy nie.

Ale wreszcie dotarł do maszynowni. Prawie. Promień latarki kanoniera wyłowił zamknięte drzwi. Dobrze. Powinny być zamknięte za nimi był już ten magazyn co mówił Rohan a potem już była maszynownia. Zamknięcie drzwi dawało szanse na ograniczenie rozprzestrzeniania się skażenia. Dotknął panelu obok drzwi by je otworzyć. Ten zapalił się uspokajającą zielenią i drzwi w bezgłośnej próżni zaczęły się otwierać. Ale zaraz przestały a panel zmienił barwę na czerwoną. Zablokowane! Powstała szczelina gdzieś na dwa czy trzy palce ale na tym koniec. Gdy spróbował jeszcze raz efekt był taki sam. Drzwi zamknęły się jak powinny ale ponownie otworzyły się tylko na tak wąską szczelinę. Co robić?! A był tak blisko!

Zajrzał przez okienko w drzwiach do środka. Burdel niesamowity jakby ktoś zamroził tam huragan. Ale pod ścianą widział szafkę z oznaczeniami o jakich mówił Rohan. Tam powinno być chłodziwo jakie było mu potrzebne do przyśpieszenia prac wypalaczem. Drake przyjrzał się tym drzwiom. O dziwo okazało się, że w świetle latarki w tej szczelinie między dwoma częściami drzwi są liczne nitki jakby… kleju? Ktoś skleił drzwi? Od środka. Od strony korytarza gdzie stał drzwi wyglądały dość zwyczajnie. Więc to klejące coś musiało być z tamtej, drugiej strony. Właściwie to coś było rozpaćkane i po tamtej stronie szybki drzwi tam i tu. Jakoś nie kojarzył aby procedury statku przewidywały jakiś klej do sklejania drzwi w jakiejkolwiek sytuacji. Może Rohan albo Abe coś by na ten temat wiedzieli. I nawet nie miał komu o tym powiedzieć albo się zapytać. Był w tym ciemnym korytarzu przed tymi zaklejonymi drzwiami sam. Nie licząc tych dryfujących za plecami szczątków co jakiś czas ocierających się o skafander i stukających w hełm. Myśl, że ktoś mógłby się skradać właśnie za plecami gdy badał i sprawdzał te drzwi była na pewno niedorzeczna. Przecież nikogo prócz niego tu nie było. A jednak ta drażniąca ciemność korytarzy wypełniona bezgłośnym, tonącym w czerni ruchem wszystkiego czego tylko możliwe, coś co tylko majaczyło na obrzeżu oświetlonego przez latarkę promienia jakoś sama kierowała myśli na kryjące się w mroku niebezpieczeństwo.



Śródkokręcie; biolab; Nivi



W porównaniu do pokiereszowanej po walce ładowni z taaakim widokiem na kosmos to korytarze korwety wydawały się dość ciasne. Ale dużo obszerniejsze niż wnętrze kontenera w jakim pracowała ostatnie kilkanascie minut. Za to były jaśniej oświetlone i wrażenie, że coś czy ktoś się czai za plecami jakie miała w kontenerze właściwie zniknęło.

W biolabie jaki mył po sąsiedzku z medlabem uchowało się powietrze. Właściwie w okolicy to był raczej standard. A wraz z powietrzem wróciły dźwięki. Alarmy tutaj wyły mniej. Udawało się ignorować do dość odległego buczenia jakie zlewało się z odgłosami tła wydawanego przez statek. Chociaż jednak pozostawiały po sobie niepokojące uczucie, że jednak nie wszystko wbrew pozorom jest normalne. Nawet nie licząc braku grawitacji. I coś skrzypiało, trzeszczało, jęczało metalicznymi odgłosami, przeciążonych struktur i elementów okrętu. Niewiele trzeba było wyobraźni by przyszło do głowy, że ktoś czy coś przeciska się właśnie przez te różne zakamarki statku.

Ale biolog miała swoją robotę do zrobienia. Próbki same się nie zbadają. No ale czas. Jak każda praca naukowa pośpiech takim badaniom nie sprzyjał. A procedury musiały zużyć swoją ilość i czasu, i zasobów, i uwagi badacza. Musiała też zaplanować co miało pójść na pierwszy ogień. Mikroskop? Powinien pokazać budowę komórkową jeśli tam naprawdę było coś żywego. Spektroskop? To by pokazało z czego i w jakich proporcjach jest to zrobione. Skaner? Zważył by, zmierzył, oszacował gęstość i właściwości fizyczne. To były podstawowe opcje. Powinny dać podstawowe dane. Po nich było możliwe, że będą punktem wyjścia do kolejnych badań.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 22-10-2017, 19:29   #52
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
A więc to tak! Wreszcie wszystko stało się jasne jakby ktoś wyświetlił dane na panelu i przypieprzył nim Pryi przez łeb. Ostatni żywy człowiek na mostku, być może ostatni człowiek na Acheronie, niedotknięty indoktrynacją i wciąż odpowiadający za swoje czyny. Nie tak jak ta cała reszta ze wszczepionymi czipami. Zmierzali ku zagładzie już od dawna, ale dopiero teraz ostatnie elementy wskoczyły na właściwe miejsca.
Zostawili ją samą jak palec, ale nie… nie do końca - zostawili ją z Alex. Maszyną, tworem technologii, nie żywym organizmem… to musiał być spisek!

Jak inaczej nazwać splot z pozoru niepołączonych wydarzeń? Flota? Skok i zaraz awaria reaktora? Akurat kiedy skanery napotkały, oczywiście przypadkowo, sygnaturę obcego okrętu. Dryfującego jakby nigdy nic na orbicie... Akurat! Skąd niby wiedzieli o tej jednostce? Ze skanów. Kto czytał skany?

Najpierw Alex… a kto programował komputery Acherona?
Cyborgi!
A potem Tichy… szefu.

Ten sam, we własnej osobie, co ją zostawił tutaj samą, a wcześniej wspominał o ucieczce dropshipem… a teraz polazł. Pewnie właśnie przygotować swoją ewakuację, żeby go potem zgarnęli gdzieś z przestrzeni. Stąd ten nadajnik! Nie wystrzelili go ci z Floty, on tam już był! Przyczepił go szefu, bo niby przypadkowo oderwał się zaraz po skoku? Namierzali ich specjalnie! To też było ukartowane! Kolejny spisek syntetyków! Dlatego ich ta Flota ścigała! Chcieli zabrać swoich cyborgów. Wiadomo: ręka, rękę myje. Ta cała sprawa z kontenerem to podpucha. A mówiła im! To nie słuchali. Ale jak połowa to cyborgi to czego innego się spodziewać? Dążyli do eliminacji jednostek ludzkich za wszelką cenę! W białych rękawiczkach!

Mieli ją za głupią i ślepą! Myśleli że nie widziała tego porozumiewawczego spojrzenia, jakie wymienili przed tym jak kanonier niby musiał wyjść! Drake też był cyborgiem, to stąd się brał ten jego spokój! Się zgadzało! Wyłączyli mu odczuwanie emocji i stresu! Dlatego nigdy praktycznie się nie denerwował! Pieprzona maszyna! Jak Rohan! I jeszcze teraz Linda! Na pewno podała jej trutkę! Teddy prawie mogła poczuć zimno rozchodzące się żyłami. Otruła ją i przyszła dać znać, że mają spadać. Dokończyć plan zniszczenia ludzkości… zresztą nie dziwne, jak mieli pełnoprawnego cyborga w załodze, który nawet się z tym nie krył...to w takim razie ilu włóczyło się po pokładzie tych ukrytych? Mozę wszyscy? Tak jak teraz wszyscy ją zostawili.

Chcieli się jej pozbyć bo znała prawdę, zrobiła się niewygodna i niebezpieczna! Jedyna, która WIEDZIAŁA! Tylko ona ich przejrzała! Dlatego chcieli ją zniszczyć!
- O nie, nie, nie nie… nie, nie tak łatwo - mruczała, kręcąc przecząco głową. Zimne strugi poty spływały jej po plecach, ręce zaczęły niekontrolowanie bębnić o stery. Ściany kabiny napierały na nią, czarne strefy statku się powiększały i pulsowały na mapie… czarne… mhm, jasne. Specjalnie ograniczali łączność, żeby nie mogła wezwać pomocy! Od nikogo! Polowali na ostatnich ludzi! Czyli jeszcze ktoś tam był! O ile już ich nie wykończyli…
- Nie pozbędziecie się mnie tak łatwo - burczała jak zacięta płyta, ustawiając skok o 20*. To da jej czas żeby pomyśleć i się przygotować. Na najgorsze. Bo cyborgi były oczywiste.

Chcieli ją zniszczyć. Ale to ona zniszczy ich! Przycisk autodestrukcji ii... No tak! Dlatego ten cyborg wysadził reaktor! By Prya nie mogła zrobić z nimi porządku! Ale dobrze, tylko odwlekli nieuniknione! Jeszcze ze 3 godziny i zrobi co powinno zostać zrobione! Z połową prędkości światła nikt ani nic nie przetrwa zderzenia.
Od biedy dropship też umiała prowadzić. Wyprzedzi ich, wykołuje!
Tak, to brzmiało rozsądnie.
Jak plan.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.

Ostatnio edytowane przez Czarna : 22-10-2017 o 19:42.
Czarna jest offline  
Stary 24-10-2017, 06:06   #53
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Układ scalony wystawał bez ruchu z panelu. Inżynier patrzył na niego. Jak każdy człowiek nie widział na nim nic szczególnego. Choć jako inżynier robotyk wiedział, że po cienkich metalicznych ścieżkach przeskakują elektrony zajmując kolejne wakaty w krystalicznych strukturach powierzchni. I robiły to tak, jak kazał im Rohan, a nie tak jak założył producent urządzenia. Wiedza o tym jak działają rzeczy była wszystkim.
W rękawicy kombinezonu spoczywał wężyk tygonowy, który w tej temperaturze miał elastyczność miedzi, albo innego metalu. Zaczątek skonstruowanej na prędce chłodnicy. W pomieszczeniu było -45 stopni Celsjusza. Laser miał teraz jakieś 110-112 stopni w okolicy soczewki. Kolejne podkręcenie mocy zwiększy temperaturę do 120, co bez chłodziwa będzie problemem.
Inżynier zmontował chłodnicę w przeciwprądzie w celu zmaksymalizowania wydajności chłodzenia. Wszystko było idealnie. Poza jedną rzeczą. Drake nadal nie dostarczył chłodziwa, które mogłoby wreszcie napędzić tę misterną konstrukcję i pozwolić dalej podkręcać moc urządzenia.

Laser był podłączony do lokalnej sieci, co owocowało wyraźnym zaciemnieniem i tak wątłych świateł. Rohan zaczął się rozglądać. Wyświetlacz w jego hełmie cały czas pokazywał czas od zakończenia skoku, poziom powietrza i temperaturę. Czas biegł za wolno. W coraz ciemniejszym pomieszczeniu zarówno czerwieniejąca ściana, jak i krople unoszącej się plastali zaczynały dawać więcej światła niż lampy.

Rohan aż drgnął gdy ciszę przerwał komunikat głosowy Alex. Oczywistym było, że Abe potrzebuje Sparka. Zbyt długo latali razem, żeby ściągał sobie robota do pogrania w bilard, gdy statek się rozpadał. Bez zbędnego wahania udzielił autoryzacji na przekazanie robota wstrzymując aktualny rozkaz.

Oczywiście nic nie było takie proste jak być powinno. Spark był odłączony od stanowiska ładowania, więc zamiast łączności z Alex “po kablu” dotyczyły go te same zasady co ich. A szczątki reaktora w maszynowni ekranowały połączenia bezprzewodowe. Rohan zaklął szpetnie.

Na szczęście kilka chwil temu posłał tam Drake’a. Teraz spróbował go wywołać przez radio. Zero odzewu. Dobra wiadomość, że Drake pewnie już dotarł na miejsce. Zła, że nie miał jak przekazać autoryzacji dla robota. Zagryzł zęby. Przygotował kod autoryzacji i wysłał wiadomość do Alex.
- Jeżeli Spark znajdzie się w zasięgu łączności to przekaż mu zmianę rozkazu. Jeżeli wcześniej w zasięgu pojawi się Drake to wyślij mu tę wiadomość a on zaniesie wiadomość do Sparka. I niech przyprowadzi mi MiTzu.

Rohan musiał przyznać, że czuje się nieswojo. Wcześniej, gdy jego mózg pracował na podniesionych obrotach wszystko było dobrze. Teraz, gdy się wyciszył to wszystko stawało się niepokojące. Poszybował do najbliższego systemu gaśniczego i po zabezpieczeniu się magnetycznymi butami schłodził część kropli plastali. Wokół huczały alarmy. Trzeszczała blacha. Syczał promień lasera, a jego generator wydawał złowrogi szum. Normalnie Inżynier nie mógłby skupić swoich myśli. Tymczasem brak powietrza stał się przyczyną kompletnej ciszy. Inżynier przytroczył sobie gaśnicę do swojego kombinezonu. Potrzebował pozbyć się uczucia samotności.
- Abe, co tam się stało? Raportuj.

Po wysłuchaniu odpowiedzi Rohan powiedział jedynie:
- Wysyłam Sparka, gdy tylko odzyskam z nim łączność. Spróbuj spryskać rdzeń pancerzem w sprayu. To spowolni proces i na jakiś czas obniży temperaturę. Być może nawet będziesz mógł wyrzucić pręt bez pomocy robota.

I znowu cisza.

Z jakiegoś powodu na plecach Rohana zaczął zbierać się zimny pot. Mężczyzna wygiął kark nasłuchując strzelających kręgów. Intruz. To słowo krążyło po głowie inżyniera. Linda nie ulegała łatwo emocjom. Tym niemniej coś ją bardzo zaniepokoiło. W warunkach w jakich byli przed skokiem nikt nie mógł dostać się na pokład. Później też było to niemożliwe. Zatem czy mieli intruza ze sobą już wcześniej? Czy ta dziwna paczka, którą transportowali? To było coś żywego?

Dziwna kleista maź rozlała się po szybie hełmu inżyniera. Serce zabiło mu szybciej. Odskoczył, jednak zaowocowało to jedynie przechyleniem się do tyłu o 45 stopni. Cały czas trzymały go magnetyczne buty. W końcu gdy jego plecy dotknęły podłogi zorientował się, że kleista maź pochodzi z gaśnicy i jest niczym innym jak chłodząco-uszczelniającym płynem zastępującym w kosmosie proszek gaśniczy.

Cisza, ciemność i nadmiar czasu mógł łatwo doprowadzić do obłędu.

- Linda, słyszysz mnie? - podnosząc się wywołał ich medyka. Jej zimny profesjonalizm był taki uspokajający. Ale Linda nie odpowiedziała. Alex nie mogła jej wywołać, ani namierzyć. Tymczasem inżynier chciał się z nią podzielić pewną teorią.

Kolejny raz spróbował przerwać ciszę.
- Kapitanie, tu inżynier Rohan. Prace postępują zgodnie z planem, ale chciałbym coś zasugerować. Jedna z torped, która nas trafiła była niewybuchem. Czy udało się ją zlokalizować? Myślę, że mogła mieć na swoim pokładzie robota, którego celem jest przejęcie ładunku. Takie rozwiązania są możliwe, choć nie słyszałem, żeby ktoś zastosował je w walce. I byłoby to logiczne wyjaśnienie tego Intruza o którym wspominała Linda.

Rohan lubił swój spójny i logiczny świat. Wszystko dało się w nim wyjaśnić. Wiele dało się przewidzieć. Logika dawała poczucie bezpieczeństwa. Nie to co ciemność i cisza.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 24-10-2017, 11:08   #54
 
Szkuner's Avatar
 
Reputacja: 1 Szkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputację
Zdyszany od mętnego stresu wpadł do swojej kajuty, prostą komendą uruchamiając stary odtwarzacz płyt. Zrobił to mimochodem, może nawet nie chciał, ale nieśmiertelny Król zaczął przyjemnie drażnić jego obolałą głowę, napędzał do działania.
Aż nie chciało się wychodzić, opuszczać kajuty wraz ze stanowiskiem dowodzenia. Miał jakiś wybór? Nie może puścić Lindy samej do pozbawionych łączności segmentów, to utwierdzałoby jedynie przekonanie, że naprawdę kawał z niego sukinsyna. Zostawić pałeczkę dowódcy kochanemu nawigatorowi również ocierało się o wizytę w klinice psychiatrycznej. Złapał się na mimowolnym głaskaniu kieszonki, gdzie spoczywała jedna jedyna w jego posiadaniu fajka. Przełknął ślinę, bo dałby wiele aby w spokoju usiąść i zapalić jak uczciwy człowiek. Nie ma, kurwa, czasu.

Otwarł niewielką, pancerną szafę i wyjął z niej starą, niezawodną Sajgę, automatyczną strzelbę, której konstrukcja oparta na legendarnym AK wiernie służyła Tichemu już szmat czasu. Rzadko używał jej w boju, bo i w podróżach galaktycznych nie było takiej potrzeby, lecz zadbane cacko wiecznie czekało na opiekuńczy uścisk jego kapitańskich rąk. Chwycił broń pod ramię i uspokoił myśli jeszcze na minutę, wsłuchując się w porywający głos Ronniego. Ociężale podjął decyzję i nawiązał kontakt z Teddy.
- Śliczna, tutaj stary. Nie ma żadnego kontaktu z Lindą, muszę tam być nim stanie się coś naprawdę złego. Chwilowo otrzymujesz kijek dowodzenia i proszę cię Pryo Hermkens, nie spierdol tego, a obiecuję ci, że kiedy wyjdziemy żywi - zawahał się, sam nie wiedział czego mógł jej naobiecywać, bo i przecież niewiele miał do zaoferowania - będę twoim dłużnikiem. Nasz plan abordażu to priorytet, zrób wszystko byśmy w jednym kawałku zafundowali “obcym” niezapomnianą wizytę. Teddy, wrócę jak najszybciej. Bez odbioru.

Ciężko westchnął, zastanawiając się nad własną głupotą. Właśnie przekazał dowodzenie najbardziej niezrównoważonej osobie na statku. Wiwat Tichy.
Muzyka nieco ucichła, zagłuszył ją dźwięk w słuchawce, to głos Rohana słał komunikat.
- Niestety, Alex nie raportowała nic o znalezieniu zaginionej torpedy. Szlag, to brzmi jak kiepski żart. Rohan, słuchaj - myślał krótką chwilę, odezwał się do towarzysza - nie zatrzymałem Lindy, ta pognała po Julię, cholera wie co tam się teraz wyprawia. Mam bardzo złe przeczucia. Biorę sprzęt i ruszam w głąb statku, kontakt ze mną się urwie. Chwilowe dowództwo przekazałem Hermkens, która jako jedyna siedzi na bezpiecznym mostku. Wiem, to strasznie pojebane, ale ufam jej. Dostała rozkazy, a ja wrócę nim ktokolwiek zdąży zauważyć. Nie myśl sobie źle, tobie również ufam, a wiem co myśli nawigator. Dlatego do mojego powrotu otrzymujesz pełną swobodę w działaniu. Mamy tu jedno wielkie pole bitwy, dowództwo nie może utknąć w miejscu. Przed wyjściem ślę do Alex priorytet o zaginionym pocisku, ale sądząc po tych czarnych dziurach w Acheronie, komputer nie poradzi sobie w poszukiwaniach. Bądź zdrów Rohan - łączność przerwana. Wraz z instrukcjami dla Alex posłał wiadomość do każdego kto był w zasięgu o chwilowych roszadach na mostku.

Sajgę 12 przerzucił przez ramię, taktyczny pasek zacisnął na skafandrze, sprawdził trzy razy skuteczność tego bojowego ustawienia. Strzelba nie może bezwładnie latać w przestrzeni, ale musi też móc szybko znaleźć się w jego dłoni. Kiedy miał już pewność, ruszył czym prędzej za Lindą, mając nadzieję dogonić kobietę nim wydarzy się coś kurewsko złego. Oby jego plan był niczym ta tęcza w kosmicznej ciemności.
 

Ostatnio edytowane przez Szkuner : 24-10-2017 o 11:12.
Szkuner jest offline  
Stary 26-10-2017, 22:03   #55
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Linda unosiła się zawieszona w powietrzu.

Z każdym kolejnym urwanym trzaskiem nadawanym przez Alex oddech lekarki przyspieszał. Czerwone światło korytarza przed nią zlewało się z rosnącą falą równie czerwonej paniki wewnątrz chłodnej brunetki. Paniki powstrzymującej Norton przed przekroczeniem niewidzialnej linii.

Lekarka zamrugała by odgonić z pola widzenia pływające czarne plamki.
Krótki, urywany oddech nie pozwalał na dokładne dotlenienie organizmu, a umysł podsuwał zapętlone obrazy i dźwięki z przeszłości.


Wybuchy, krzyki, jęki rannych, „red alert”, „red alert!”, „red alert!!!” powtarzane do znudzenia przez obojętny głos komputera, krew i wstrząsy...
Linda poczuła, że się dusi. Jedyne czego pragnęła to łyk świeżego powietrza.


Linda unosiła się zawieszona w swym własnym świecie, walcząc z całkowitym paraliżem.

Cytat:
„Uroczyście przysięgam poświęcić swe życie w służbie ludzkości”
Echo chóralnie składanego przyrzeczenia nagle przewierciło się przez wspomnienia. Linda poczuła wilgoć na górnej wardze i lodowate krople spływające wzdłuż kręgosłupa.

Cytat:
„Zdrowie i dobro pacjenta będzie stanowić nadrzędną wartość”

Linda zachłysnęła się w końcu pełnym oddechem. Dźwięk jaki do niej dotarł był jej własnym jękiem.

Cytat:
„Uroczyście przyrzekam, szanować autonomię i godność mego pacjenta”.

Kolejny pełny oddech pozwolił czerwonym krwinkom rozprowadzić właściwą dawkę tlenu i dokończyć pełen cykl: tlen do tkanek, skurczone mięśnie przepony mogą rozluźnić się po raz pierwszy od dłuższej chwili, mózg rejestrujący ulgę, system nerwowy wychodzący z trybu overdrive. Łańcuch przyczynowo-skutkowy trwający setne sekundy.

Linda przestała unosić się w powietrzu.
Odbiwszy się od grodzi, chirurg ruszyła w stronę ostatniej pozycji Julii.

 
corax jest offline  
Stary 27-10-2017, 00:17   #56
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
-Rohan, jeśli nie potrzebujesz sparka do czegoś pilnego to właśnie mam tu kawałek rdzenia który chce się przepalić do SPŻ i przydałoby się żeby Spark przybiegł tu z pojemnikiem w którym możnaby go wynieść bo póki co to mogę co najwyżej bawić się z tym w hokeja co by za długo nie leżało w jednym miejscu. - Jednocześnie Abe ostrożnie łomem podważył fragment i odsunął na świeży kawałek podłogi. Po czym odsunął się i kontynuował oględziny pomieszczenia co jakiś czas obserwując kawałek, po chwili trącił go znowu łomem kiedy ten wytopił już sobie wygodne wgłębienie w podłodze.
-Mam tylko nadzieję że nikt nie upuści na niego klocka - mruknał do siebie
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 27-10-2017, 16:39   #57
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

To był odruch. Ruch zaobserwowany w kąciku oka, na szczęście ciało zareagowało samo. Nawet przytrzymując się kawałka ściany, nie była do końca pewna co się stało. Z dziwnego zawieszenia wyrwał ją dopiero informacja o dziwnej substancji. Szybko puściła się, ale już było za późno. Czuła jak z każdą sekundą w skafandrze ubywa powietrza.

Jej głowa weszła na przyspieszone obroty. Grodź czy śluza. Bajzel i wiele niewiadomych, czy czysto i skafander. Korytarze tam ją znajdą, kadłub… trzymamy kciuki chyba że jej nadajnik działa. Tylko pytanie czy i tak zdążą. Trzeba było się ratować i to zrobić to szybko. Red jak najmniej powietrza, jak najmniej ruchu. Spokojnie, i tak niczego nie zmienisz. Niestety galopujące serce miało w głębokim poważaniu autosugestię.

Czuła, że zaczyna mieć problemy z oddychaniem. Czemu ten dzień musi tak wyglądać? Czemu wszystko musi iść nie tak. Głowa zaczynała się wyłączać skupiając się na celu.

Śluza! Rusznikarka chwyciła znajdującą się na korytarzu gaśnicę. I ustawiła się plecami do kierunku, w którym chciała się przemieszczać. W uszach pojawiło się nieprzyjemne pulsowanie. Red dała sobie sekundę na wątpliwości. Wiedziała, że o sekundę za długo. Odpaliła gaśnicę i poczuła jak strumień odpycha ją w wybranym kierunku, oddalając się od źródła kwasu.

Musiała zerkać za siebie by sterować lotem. Widziała przelatujące obok wejścia, gruz, błyskające lampy. Jednak zdawało się jakby czas się zatrzymał. Serce rozsadzało jej głowę, pulsując w rytm migających świateł awaryjnych. Czuła rozprzestrzeniający się po skafandrze chłód. Jak daleko to było? Toż nie szła jakoś strasznie długo. Uderzenia zdawały się być coraz rzadsze. Czułą wbijające się w ciało szpilki lodu. Jeszcze trochę, Red… dasz radę.

Gaśnica wyzionęła ducha. Julia rzuciła ją i obróciła się nadal lecąc, korzystając z rozpędu jaki jej dała. Chwytać kolejną? Lodowate dłonie nie wydawały się być w stanie zdjąć zabezpieczeń. Śluza była blisko…
wydawało się jej, że już ją widzi. Jeszcze tylko chwila.
 
Aiko jest offline  
Stary 27-10-2017, 18:51   #58
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Cisza absolutna działała Drake’owi na nerwy. Brak dźwięków otoczenia przyprawiał o paranoję. wydawało mu się, czy coś czaiło się w cieniach po lewej gdy mijał rozprutą szafkę? Oświetlił to miejsce latarką i nic nie znalazł. Z drugiej strony tak samo. W bezdźwięcznej pustce przepływał przez pełen śmieci korytarz i dostawał szału. Syk nabieranego powietrza. Dudnienie serca, coraz głośniejsze i szybsze. Odgłos przełykania śliny.
I nic poza tym.

Szum i trzask w eterze zaatakowały ledwo włączył radio. Dobre i to, jakiś inny hałas niż odgłosy pracującego ciała.
- Rohan? Jean? Linda? Nivi? - próbował wywołać inną żywą duszę.

- Sszzz...k sszzzzz.szz....k-kszz! - radio odpowiedziało sykiem i zakłóceniami.

- I twoją matkę też - kanonier wyłączył je i dalej poruszał się w ciszy, wzdrygając się co pięć metrów, gdy znienacka jego kombinezon atakowały kawałki Acherona. Jakby znalazł się w sadzawce piranii.

- Kto zamawiał zimny bufet? - mruknął pod nosem i potrząsnął głową. Podobne porównanie wywołało u niego zgrzyt zębów.

Cisza go dobijała, nie znosił jej. A teraz był na nią skazany.
- Ktokolwiek? - spróbował ostatni raz nawiązać kontakt.
Bez skutku.

- Kurwa no - miał ochotę w coś przykopać. Nie dość, że chyba siadła im komunikacji i wylądował albo w martwej strefie, albo na całym statku skończyła się era walkie-talkie, to na dokładkę miał paskudne wrażenie, że coś się na niego gapi.

Do tego drzwi które miał otworzyć zakleiły się, a nie było jak spytać się inżyniera czym to gówno rozpuścić. Abe też mógłby pomóc. Gdyby był na linii.
- Abe do diaska! - Drake warknął przez radio bez większej nadziei na odzew i przynajmniej się nie rozczarował. Spalić przeszkody nie było jak - ogień potrzebował tlenu, a próżnia go nie miała.

Raz jeszcze obejrzał drzwi, potem poświecił po najbliższym złomowisku i wyłowił z niego solidny pręt. Wbił go w przerwę we framudze i stękając zaczął pchać dźwignię. Puści to świetnie. Nie puści - przejdzie do zbrojowni po granat.
Zaczynał tracić cierpliwość do pokojowych rozwiązań.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline  
Stary 28-10-2017, 15:22   #59
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Paradoksalnie człowiekowi ciężko było dogodzić. Zwykle, gdy był bezpieczny we własnym domu, marzył o przygodzie… lecz w gdy nadchodziła ona, niezapowiedziana i nieprzewidywalna, strefa marzeń ludzkich ulegała gruntownej konwersji, wracając do tęsknoty za spokojnym, cichym i ze wszech miar bezpiecznym lokum. Ciągła, spinające mięśnie płynnym lodem, nerwowa atmosfera nie działa na nerwy w pozytywny sposób. Z pewnością nie długofalowo. Swoje trzy grodze definitywnie dokładało widmo nagłe i wyjątkowo paskudnej śmierci, wiszącej nad cała załogą Acherona odkąd wyskoczyli z nadprzestrzeni i wylądowali w obcym układzie na peryferiach znanego wszechświata.
Wszelkie, rozwinięte ewolucyjnie i piastujące szczytowa pozycję w łańcuchu pokarmowym życie pokładowe, mobilizowało się, celem przedłużenia własnej egzystencji oraz zwiększenia szans na dotrwanie w miarę jednym kawałku - wciąż ciepłym, z krwią płynącą bystro siecią układu krwionośnego.

Praca wewnątrz rannego statku trwała w najlepsze, każda dusza dawała z siebie co mogła, łatając, naprawiając i z całych sił próbując zapobiec zbliżającej się tragedii. Każda… prócz Larsen. Ona miał swój świat i swoje kredki.
Biolab powitał ją uspokajającą, kojącą bielą jarzeniówek, świecących jasno pod równie nieskazitelnym sufitem. W porównaniu do reszty statku zasięg zniszczeń wydawał się go nie sięgnąć. Co prawda po wnętrzu przewalało się parę drobiazgów typu notatnik albo ołówek lub kawałek szkła… ale to wszystko.
Eksponaty poddane kwarantannie nadal znajdowały się w przeszklonych akwariach, próbki i fiolki z materiałem biologicznym stały karnie w niewielkiej lodówce.
- Wreszcie pozytyw - z ciężkim westchnieniem ulgi Nivi zamknęła za sobą drzwi, opierając się o nie ledwo z sykiem hydraulicznych siłowników zamknęły się za jej plecami.

- Nie wariuj… nie teraz - upomniała się niechętnie, wduszając przycisk na panelu zaraz przy framudze. Wnętrze laba momentalnie zalała muzyka, odcinając ją od powodujących niepokój hałasów.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=l7ZlSHGFfdc[/MEDIA]

Z uśmiechem pełnym nadziei zdjęła hełm, biorąc rozpaczliwie głęboki wdech i wstrzymując go w płucach przez dobre pięć sekund, wypuściła finalnie przez nos, biorąc rozsypane myśli za kark. Będzie dobrze, uda się. Przeżyją i wrócą… gdzieś na stały ląd.
Wyjdą z tej przeklętej, latającej trumny i…

Obróciła głowę na wiszącą nad biurkiem archaiczną tablicę z papieru, przedstawiającą budowę zewnętrzną mrówki robotnicy z gatunku Pachycondyla verenae. Relikt wisiał tam odkąd biolog zadekowała się na pokładzie, wcześniej wędrował z nią przed kilka lat jako pamiątka i swego rodzaju suwenir na szczęście. Oraz ciekawostka, gdyż w dobie holonośników papierowe plakaty odeszły do lamusa dobry wiek temu.
- Scutellum, mesothorax, anepisternum… mandibula - mruczała pod nosem, przeskakując wzrokiem po kolejnych segmentach sylwetki aż do żądła na końcu odwłoka.
Pomogło, oddychało się kobiecie łatwiej, dłonie przestały się trząść niczym w ostrym delirium. Gdzieś zza bezpiecznej ściany wciąż co prawda słyszała stukanie, skrzypienie… ale tutaj, w świetle i na znanym terenie, odeszło widmowe echo paniki, ogarniającej ją podczas wędrówki ciemnymi korytarzami tylko przy wątłym promieniu latarki. Wrażenie osaczenia towarzyszyło jej od kontenera… albo najzwyczajniej w świecie nerwy płatały jej figla, zaburzając percepcję i odbiór rzeczywistości.
- Do miejsca, w którym nie ma strachu, jest tylko jedna droga. Ta, która wiedzie przez tajemnicze centrum lęku. - wymamrotała, podchodząc do biurka i z szuflady wyciągając etui na okulary. Pospolite, ciemnoszare i podłużne - nie kryło pingli, lecz paczkę papierosów, szklane fifki i niewielkie zawiniątko ze srebrnej folii. Brak Edgara aż bolał. Gdyby tu był od razu podjąłby dyskusję, wszak wystarczyła mu drobna zaczepka i już podejmował rękawicę… niestety byłą tu sama, żywiąc nadzieję na bezpieczeństwo przyjaciela.
Wzdrygnęła się, patrząc odruchowo na panel na przedramieniu. Drugi przyjaciel też milczał, na pewno był zajęty, nie powinna mu przeszkadzać.

Wyłuskała jedną rakotwórcza pałeczkę, odpalając ją pospiesznie i zaciągając od serca. Momentalnie rozjaśniło się jej w głowie.
- To od czego zaczniemy? - sztachnęła się po raz drugi, obracając szklaną tubę z czarną, obcą zawartością. Podstawiła ją na wysokość twarz, lecz ludzkie oko było zawodne… i o wiele słabsze niż mikroskopy.
- Zanim cię wyjmę z tego słoika pójdziesz pod skaner - nie przestając mówić przeszła pod odpowiednie urządzenie, uruchamiając je jedna ręką - zobaczymy czy nie sprzedasz mi któregoś z wysoce zabójczych mikrobów… lub wironów. Racja - pokiwała głową, popalając przy okazji papierosa. Czerwona końcówka odbijała się szkarłatnym blaskiem w polerowanej, emaliowanej powierzchni maszyny - Potem mikroskop. Zobaczymy czy jest w tobie życie. Potem posiedzisz w inkubatorze i zobaczymy co się z ciebie wykluje - zakończyła pogodnie, pokazując czarnej mazi sterylne, hermetyczne akwarium z parą rękawic na przedniej ścianie, umożliwiających badanie zawartości pudła bez wchodzenia z tym w bezpośredni kontakt. Wystarczy, że Acheron ledwo zipał. Epidemia wśród załogi nie była do pełni szczęścia wymagana.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 03-11-2017, 17:35   #60
 
Satrius's Avatar
 
Reputacja: 1 Satrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputacjęSatrius ma wspaniałą reputację
Alex przekazała Veronice wszystkie informacje, jakie udało jej się zarejestrować i zgromadzić. Ślad o Papie zaginął, mogła mieć jedynie nadzieje, że był to jedynie efekt standardowych problemów z łącznością (co w obecnej sytuacji zdawało się być najrozsądniejszym wyjaśnieniem). Niestety owa nadzieja okazała się niewystarczjąca co do przeczucia, które świdrowało Veronicę od środka. Czuła, że stało się coś złego, może była to kobieca intuicja, może mózg płatał jej figle na skutek kryzysowej sytuacji i natłoku bodźców.

Pozostawanie bierną nie wchodziło w grę. Veronica postanowiła opuścić Medlab w poszukiwaniu Papy. Przed wyjściem zajęła się również złamaniem hasła do ferelnej paczki.
 
Satrius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172