Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2017, 08:27   #47
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
ziewczyny odwiodły Jimmy'ego od śpiewu i coś w tym rzeczywiście było, bo gdy tylko ruszyli powoli i ostrożnie całą czwórką w stronę wyjścia z kaplicy, osobliwe postaci w bieli nawet nie drgnęły, skupiając się na modlitwie. Biło od nich przenikliwe zimno i raczej żadne z dzieciaków nie chciało się przekonać, jak nieznajomi wyglądają pod zakrywającymi ich oblicza prześcieradłami. Starając się nie robić hałasu, przesuwali się do wyjścia, omijając zawodzącących wiernych i w końcu znaleźli się z powrotem na spowitym mgłą cmentarzu. Złapali za rowery i wystrzelili jak z procy, nie chcąc przebywać choćby chwili dłużej w tym miejscu.

Pokonali zachodnie wyjście z nekropolii i pedałując przez mroczny las wyjechali w końcu przy wjeździe do Hollow Creek. Miasto jednak zmieniło się nie do poznania. Szarówka przeszła w zupełną ciemność, rozświetlaną jedynie poustawianymi wzdłuż ulic dyniowymi, ponurymi lampionami. Zimny wiatr co rusz ciskał jesiennymi liśćmi o drzewa i okoliczne domy.


Wyglądało na to, że nadszedł halloween'owy wieczór, jednak w żadnym z domostw nie paliło się światło, na ulicach nie dostrzegli też poprzebieranych dzieciaków ani towarzyszących im dorosłych. Miasteczko wyglądało na zupełnie opuszczone, jakby wyrwane z groteskowej wizji jakiegoś szalonego reżysera bądź pisarza. Przyjaciele odczuwali dojmujące przygnębienie, z którego wyrwało ich ponure krakanie. Unieśli w tej samej chwili głowy i dostrzegli odcinającego się na tle nieba czarnego niczym smoła, wielkiego kruka krążącego nad okolicą. Ptak z tej odległości wielkością przypominał źrebaka, co sprawiło, że przyjaciele aż otworzyli usta z wrażenia. Na szczęście nie dostrzegł ich, odlatując w noc i znikając im z pola widzenia.

Minęli kolejną ulicę, kierując się do centrum i wszędzie spotykało ich to samo - zaciemnione domy, ulice oświetlone tylko świecami ponuro powycinanych dyń. W pewnym momencie w bocznej uliczce coś się poruszyło i przyjaciele spięli się w sobie, zakładając najgorszy scenariusz, podczas gdy na chodniku pojawił się... Butch i dwóch jego kolegów. Starszy chłopak wyglądał na przerażonego całą sytuacją. Gdy ruszyli w ich stronę, Elliot od razu uniosła pięści.
- Hej, hej, spokojnie, nie chcemy się bić. - Zapewnił Harrigan, jednak stanął w miejscu, kilka kroków od przyjaciół. - Widzieliście, co się dzieje z miasteczkiem? Nagle zrobiła się noc, a przecież było dopiero lekko po drugiej. To nie jest normalne. Tak samo jak to, że po Hollow Creek krąży jakiś typ z worem bez dna i porywa dzieciaki. Nasi trzej kumple już skończyli jako jego łupy. - Butch pokręcił głową. Nigdy wcześniej czwórka przyjaciół nie widziała go tak wystraszonego. - No i jest jeszcze wielki kruk. Naprawdę duży, widzieliście go? On chyba wskazuje Łapaczowi dzieciaki w mieście, ale głowy nie dam. Na dorosłych nie ma co liczyć, większość z nich jest w jakiejś porąbanej hibernacji czy czymś takim, w ogóle nie kontaktują.

Zbliżył się do czwórki przyjaciół z uniesionymi w geście obronnym rękoma.
- Nie wiemy, co tu się dzieje, ale na pewno nie możemy tutaj zostać. Ten kruk może zaraz tu być i będziemy mieć przerąbane - powiedział pulchny chłopak. - Idziemy szukać Molly, wiecie, tej spokojnej dziewczynki w pinglach, chodzi chyba z wami na jakieś zajęcia. To siostra mojego porwanego kumpla, Zacka, chcemy sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Obiecuję, że od dziś nie będę was gnębić, jeśli nam pomożecie. Poza tym, w takich okolicznościach chyba warto trzymać się razem, co nie?
Spojrzał z nadzieją po twarzach przyjaciół, czekając na ich odpowiedź.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline